Czy Trump pozwoli przetrwać sympatykom Al-Kaidy w Syrii?

13 września 2018 r., dwa dni po 17. rocznicy zamachów terrorystycznych z 11 września 2001 r., kongresmenka Tulsi Gabbard zwróciła się do swoich kolegów z Izby Reprezentantów tymi słowami: “Dwa dni temu prezydent Trump i wiceprezydent Pence wygłosili uroczyste przemówienia na temat zamachów z 11 września, mówiąc o tym, jak bardzo troszczą się o ofiary ataku Al-Kaidy na nasz kraj. Lecz obecnie stają w obronie od 20 tys. do 40 tys. bojowników Al-Kaidy i innych sił dżihadystycznych w Syrii, i grożą Rosji, Syrii i Iranowi użyciem siły militarnej, jeśli odważą się zaatakować tych terrorystów” – przypomina Scott Ritter, były inspektor rozbrojeniowy ONZ w Iraku i funkcjonariusz wywiadu amerykańskiej piechoty morskiej, na łamach The American Conservative.

Dziennikarz telewizji Fox News Tucker Carlson poparł oświadczenie Gabbarda, mówiąc: “Uważa się, że ponad 10 tys. rebeliantów w prowincji [Idlib] jest sprzymierzonych z Al-Kaidą. Oznaczałoby to, że 17 lat po 11 września, Ameryka może wkrótce zbombardować kraj w celu chrony sympatyków Al-Kaidy. Dlaczego mielibyśmy to robić?”. Krótka odpowiedź brzmi: Rosja.

W lipcu 2017 r., prezydent Donald Trump zakończył operację Timber Sycamore, program CIA, którego zadaniem było szkolenie i wyposażenie sił opozycyjnych walczących o obalenie prezydenta Syrii Baszara Asada. Ogłaszając swoją decyzję, Trump zauważył, że spora część broni dostarczonej przez Stany Zjednoczone trafiła w ręce oddziałów Al-Kaidy w Syrii. Co więcej, program CIA wprowadzał USA na kurs kolizyjny z Rosją, której interwencja w 2015 r. w syryjską wojnę domową zdecydowanie naruszyła równowagę sił na korzyść Asada.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Na krawędzi wojny z Rosją w Syrii

Od czasu podjęcia tej decyzji, zespół ds. bezpieczeństwa narodowego, doradzający Trumpowi, przeszedł znaczące zmiany, wraz z przejęciem przez Mike’a Pompeo Departamentu Stanu od Rexa Tillersona i Johnem Boltonem, który zastąpił generała H. R. McMastera. W ciągu jednej nocy, amerykańska ocena zaangażowania Rosji w Syrii zmieniła się, od stanowiska, według którego Rosja przejęła inicjatywę w walce przeciwko islamskim fundamentalistom, do stanowiska, w którym Rosja nagle “utknęła” w impasie spowodowanym własnymi działaniami. Nowe spojrzenie Donalda Trumpa na syryjską opozycję jest odzwierciedleniem tego nowego myślenia, nawet w obliczu aroganckiej hipokryzji, na którą zwrócili uwagę Gabbard i Carlson.

Nowa polityka, popierana przez Pompeo i Boltona, odzwierciedla tę z minionej epoki. Operacja “Cyklon”, prowadzony przez CIA program wyposażenia i szkolenia antyradzieckich sił islamistycznych działających w Afganistanie, wywodziła się z grupy zwanej Nationalities Working Group  (NWG), stworzonej przez doradcę prezydenta Jimmiego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego, Zbigniewa Brzezenskiego, w 1977 r. Program ten był poświęcony osłabieniu Związku Radzieckiego poprzez rozniecanie napięć etnicznych wśród jego islamskich społeczeństw. W lipcu 1979 r. Brzeziński i NWG byli w stanie nakłonić Cartera do podpisania tajnej dyrektywy, której celem było uzbrojenie antysowieckich islamistów w Afganistanie, w celu zwabienia Sowietów do inwazji i stworzenia warunków dla katastrofy podobnej do Wietnamu. Sowieci postąpili zgodnie z planem, a reszta jest już historią.

Profesor Richard Pipes przejął NWG w 1981 roku, po wyborze prezydenta Ronalda Reagana. Jako znany badacz Rosji, Pipes opublikował swój doktorat obroniony na Harvardzie w formie książki zatytułowanej “Powstanie Związku Radzieckiego”, która wyszczególniła słabe powiązania między słowiańską Rosją a ludami muzułmańskimi Azji Środkowej stanowiącymi znaczącą część Związku Radzieckiego. Pipes odpowiednio wcześniej rozpoznał słabość Związku Radzieckiego w obliczu muzułmańskiego nacjonalizmu i niepaństwowych ruchów islamistycznych, po tym, jak opisał opór Basmactwa wobec rządów sowieckich, który miał miejsce w latach 1919-1931 na terenie dzisiejszych Uzbekistanu i Tadżykistanu. Jego spostrzeżenia były prorocze i pomogły ukształtować strategię ery Reagana polegającą na udzielaniu pomocy antysowieckim mudżahedinom w Afganistanie w 1980 roku.

Wieńczącym osiągnięciem Pipes’a było nadanie prawnej sankcji siłom islamistów w Afganistanie poprzez wydanie Dyrektywy Decyzyjnej Bezpieczeństwa Narodowego nr 75 (NSDD 75). Celem NSDD 75 było wykorzystanie niepewności, jaka ogarnęła Związek Radziecki w następstwie śmierci Leonida Breżniewa, poprzez implementację szeroko zakrojonej agendy politycznej mającej na celu powstrzymanie radzieckiego ekspansjonizmu w regionach geograficznych o szczególnym znaczeniu dla Stanów Zjednoczonych. Znaczna część tej agendy skupiała się na wywieraniu maksymalnej presji na Moskwę. Polityka ta miała zmusić ZSSR do wycofania się z Afganistanu, w wyniku zwiększających się kosztów okupacji tego kraju. Przełożyło się to na prawie nieskrępowane wsparcie dla islamistycznych grup oporu działających w Afganistanie i Pakistanie.

Historia amerykańskiego wzmocnienia fundamentalizmu islamskiego w trakcie wojny w Afganistanie została szczegółowo opisana, przede wszystkim w doskonałych książkach Stevena Colla, „Ghost Wars” i „Directorate S”. Konsekwencje tych działań, mianowicie ataki terrorystyczne z 11 września 2001 r., zostały również opisane, przede wszystkim w pracy „The Looming Tower” Lawrence’a Wrighta. Wśród specjalistów i badaczy regionu, związek przyczynowy między wysiłkami Ameryki zmierzającymi do wycofania sowieckich wpływów w Afganistanie a powstaniem Al-Kaidy jako globalnego zagrożenia wydaje się nie podlegać dyskusji. Jednak w 1998 r., pomimo, że wydział Alec Station w CIA śledził zagrożenie ze strony Al-Kaidy, Zbigniew Brzeziński skrytykował pogląd, że niedociągnięcia polityczne w Afganistanie mogą być powodem do niepokoju. „Co jest ważniejsze w historii świata?” – pytał były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego. “Talibowie czy upadek radzieckiego imperium? Jacyś wzburzeni muzułmanie, czy wyzwolenie Europy Środkowej i koniec zimnej wojny?”.

Brzeziński nie widział związku między tym, co zrobiły USA w Afganistanie a globalnym zagrożeniem islamskim. “Mówi się, że Zachód miał globalną politykę wobec islamu” – zauważył. “To głupota. Nie ma globalnego islamu. Spójrzmy na islam w sposób racjonalny i bez demagogii czy emocji. Jest wiodącą religią świata z 1,5 miliarda wyznawców. Ale co mają wspólnego fundamentalizm Arabii Saudyjskiej, umiarkowane Maroko, militaryzm pakistański, egipski prozachodni czy środkowoazjatyckiej sekularyzm? Nic więcej niż to, co jednoczy kraje chrześcijańskie”.

Brzeziński, który niewiele wiedział o świecie muzułmańskim, był w błędzie. Globalny ruch islamistyczny znany jako Al-Kaida wyrósł z udziału USA w Afganistanie i rozszerzył się na Lewant w następstwie inwazji amerykańskiej na Irak w 2003 roku i jego okupacji przez Amerykanów. Al-Kaida w Iraku przekształciła się później w Państwo Islamskie, które, w szczytowej formie kontrolowała obszar o łącznej populacji prawie ośmiu milionów ludzi, z rocznym budżetem operacyjnym przekraczającym 1 miliard dolarów i ponad 30 tys. bojowników pod bronią.

Obecnie klęska grupy dżihadystów w Iraku i Syrii rodzi nowe problemy. Setki bojowników wracają do swoich domów. Bojownicy ci mają doświadczenie w prowadzeniu walki partyzanckiej i stanowią prawdziwe zagrożenie dla swoich ojczyzn. Rosja i Chiny są zagrożone ze strony weteranów Państwa Islamskiego, pochodzących odpowiednio z północnego Kaukazu i zachodnich Chin. W istocie, analitycy z obu krajów oskarżają USA o ułatwianie powrotu tych bojowników w wyraźnym celu generowania tego rodzaju destabilizacji. Rosja stoczyła dwie krwawe wojny z islamistycznymi separatystami w Czeczenii, a jednym z wyznaczonych celów włączenia się do konfliktu w Syrii było powstrzymanie islamskiego ekstremizmu przed ekspansją w stronę Rosji.

Państwo Islamskie zadomowiło się już na północnym Kaukazie, a ponad tuzin śmiercionośnych ataków na rosyjskie jednostki wojskowe i policyjne miał miejsce pod jego sztandarami. Jakikolwiek napływ doświadczonych bojowników z Syrii na terytorium Rosji byłby postrzegany przez Moskwę jako poważne zagrożenie. Tymczasem, od 2012 roku około 4 tys. bojowników z doliny Ferghana (gdzie graniczą ze sobą trzy byłe radzieckie republiki Uzbekistanu, Tadżykistanu i Kirgistanu), udało się do Syrii.

Podobnie jak Moskwa, Pekin ma nadzieję, że uda mu się powstrzymać ewentualny powrót zradykalizowanych obywateli z Syrii, a mianowicie bojowników wywodzących się ze społeczności ujgurskiej. Obawy Chin dotyczą także sąsiedniego Afganistanu, gdzie wojska USA walczą z talibami i ujgurskimi członkami Islamskiego Ruchu Wschodniego Turkiestanu (ETIM). Około 3 tys. bojowników zadeklarowało swoją przynależność do Państwa Islamskiego, podważając pozycję talibów jako symbolu antyamerykańskiego oporu w tym regionie.

Głównym zagrożeniem dla Moskwy i Pekinu jest to, że jakiekolwiek odrodzenie Państwa Islamskiego na szeroką skalę w Azji Środkowej zapewniłoby nowe pole manewru dla następnej fali islamistycznych bojowników, umożliwiając dalszą radykalizację rosyjskich i chińskich muzułmanów. Zagrożenia te mogą jedynie utrwalić problemy społeczne i gospodarcze, które sparaliżowały Afganistan i zagrażają reszcie regionu.

Dziesiątki tysięcy powiązanych z Al-Kaidą bojowników znajdujących się w syryjskiej prowincji Idlib stanowią oczywiste zagrożenie, a wysiłki Rosji zmierzające do ich zniszczenia zasługują na wsparcie. Ale wewnętrzny krąg doradców Trumpa wydaje się kierować wskazówkami Brzezińskiego, nieświadom zagrożenia, jakie stwarza niepaństwowy islamski fundamentalizm i skupiając się jedynie na na usunięciu rosyjskich wpływów z Syrii. To tak, jakby zimna wojna nigdy się nie skończyła. W chwili, gdy świat dociska zmorę Al-Kaidy/Państwa Islamskiego, Donald Trump wydaje się być gotów pozwolić tej odrażającej ideologii przetrwać. Można tylko mieć nadzieję, że historia się nie powtórzy.

Scott Ritter

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. zefir
    zefir :

    No cóż nie da się już ukryć,że USA i Izrael pomagają islamskim terrorystom.Ich motywy są różne,Izrael jako państwo terrorysta nie daje się ussmańcom wykorzystywać,niby Hegemon światowy przed Izraelem USA jest tylko zniewolonym,poślednim kundlem i jego najemnikiem.Zresztą nikt temu nie zaprzecza.Usrael islamskim terrorystom pomaga,chroni i leczy ich,w ich imieniu Syrię bombarduje,zaś USA to wspomaga i akceptuje.Izrael dziecinną naiwność kowbojów sprytnie wykorzystuje.