Kto sprawił, że Lwów jest ukraiński?

Lwów wsławił się jako “najbardziej ukraińskie z ukraińskich miast”. Właśnie stąd nieustannie dochodzą głosy, jaka ma być Ukraina, żeby nie być “Małorosją”. Interesujące jest jednak, że sam Lwów został ukraińskim miastem stosunkowo niedawno, przede wszystkim dzięki sowieckiej władzy, którą galiccy nacjonal-demokraci przy każdej okazji przeklinają, na czym świat stoi.

Przyczyną tego jest domniemana rusyfikacja: przyszli “moskale-okupanci” i rusyfikowali „ukraińskie miasto Lwiw”.

Na przykład w latach ’30 we Lwowie żyła około setka uchodźców z Rosji, a do 1989 liczba Rosjan dobiła do 127 tysięcy; do 1939 we Lwowie nie było ani jednej rosyjskiej szkoły, a przez 50 lat ich liczba wyniosła 24. Oto ona – rusyfikacja „ukraińskiego Lwiwa!” A jeśli ktoś zaś skarży się, że „moskale” zajęli wygodne mieszkania w prestiżowych dzielnicach miasta, to twierdzi, że wysiedlono stamtąd… Ukraińców.

Napływ rosyjskiej ludności i powstawanie rosyjskich szkół za sowieckiej władzy, temu nie da się zaprzeczyć. Ale czy był to proces działający na szkodę Ukraińców? Towarzyszył on zmniejszeniu liczby Ukraińców w mieście bądź też pogorszeniem ich socjalnego i zawodowego statusu? Czy w ogóle Lwów był ukraińskim miastem do ustanowienia w Galicji sowieckiej władzy?

27 stycznia 1938 na posiedzeniu statystycznej komisji Towarzystwa Naukowego im. Tarasa Szewczenki we Lwowie dyrektor Wołodymyr Ogonowśkyj wystąpił z wykładem na temat „Narodowościowa, socjalna i zawodowa struktura ludności Lwowa wg spisu ludności z 9 grudnia 1931 roku”. Tekst tego wystąpienia był opublikowany w 1938 roku w broszurze pod tytułem „Lwów w cyfrach”. Na podstawie danych przywołanych w tej broszurze ogólna liczba ludności Lwowa według stanu z 9 grudnia 1931 wynosiła 312 231 ludzi. Wedle kryterium religijnego ludność rozkładała się następująco:

greko-katolików – 49 747 ludzi, czyli 15,9%

prawosławnych – 1 077 ludzi, czyli 0,3%

rzymskich katolików – 157 490 ludzi, czyli 50,5%

Żydów (wyznanie mojżeszowe) – 99 595 ludzi, czyli 31,9%

Pozostali – 4 322 ludzi, czyli 1,4%

Co do kryterium narodowościowego, to badanie uwzględnia, że narodowość, tak jak i wcześniej za czasów austriackich, opiera się na używanym języku. Skład ludności Lwowa pod względem „używanego języka” prezentuje się następująco:

Ukraińców – 24 245 ludzi, czyli 7,8%

Rusinów – 10 892 ludzi, czyli 3,5%

Polaków – 198 212 ludzi, czyli 65,5%

Żydów (język jidysz) – 75 316 ludzi, czyli 24,1%

Pozostałych – 3 566 ludzi, czyli 1,1%

Tutaj konieczne jest wyjaśnienie, dlaczego oddzielnie ukazano Ukraińców i Rusinów i co to właściwie oznacza. W przeszłości termin „russkije” dotyczył zarówno Rosjan [Wielkorosyanie – jak w przeszłości nazywała ich polska nauka, np. nieoceniony „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”], Małorosjan, Białorusów i pozostałych Słowian wschodnich, którzy żyli na terytorium średniowiecznej Rusi [tu trzeba powiedzieć, że termin „Rosja” oznacza po prostu „Ruś” -> patrz: nazwa Rosji po angielsku – RUSsia, co ma decydujące znaczenie dla tożsamości dzisiejszej Rosji, dla jej „misji dziejowej” i stosunku do tzw. „bliskiej zagranicy”]. W Rosji po rewolucji październikowej bolszewicy używali nazwę „russkije” dla określenia tylko jednej gałęzi russkiego narodu – dla Wielkorosjan, natomiast Ukraińców i Białorusów oficjalnie nazywano oddzielnymi narodami, czym bolszewicy oddali nieocenioną usługę tym narodowościom.

Także i miejscowa ludność galickiej Rusi nazywała siebie Rusinami, russkimi. W drugiej połowie XIX wieku w łonie galickich Rusinów zaszło rozróżnienie na Starorusinów – tak właśnie się określającymi, którzy pozostali na gruncie historycznej tradycji uznawania się za część jednego russkiego narodu (Polacy nazywali zwolenników tego ruchu „moskalofilami”) – i na Młodorusinów czy też ukrainofilów, którzy przyjęli ideę oddzielnego małoruskiego (ukraińskiego) narodu.

Stopniowo ukrainofile odeszli od nazwy „Rusini”, przede wszystkim nazywając siebie „Rusinami-Ukraińcami”, czy też po prostu Ukraińcami. W czasach austriackich termin „Ukraińcy” nie był oficjalnie używany na określenie narodowości i służył jedynie oznaczeniu politycznej orientacji wśród galickich Rusinów. Tylko w trakcie pierwszej wojny światowej, gdy galicko-russka („moskalofilska”) orientacja w Galicji była rozgromiona, austriackie władze uznały termin „Ukraińcy” za oznaczenie narodowości.

Po pierwszej wojnie światowej galicko-russka orientacja znowu się odrodziła, a w Polsce w 1931, jak widzimy, stosowane było także i to drugie określenie. Wtedy przeważali już Ukraińcy, którzy we Lwowie mieli ponad dwukrotną przewagę na liczbą tych, którzy wciąż zwali siebie Rusinami.

Wtedy właśnie wedle danych ze spisu powszechnego w trzech województwach – lwowskiem, tarnopolskiem i stanisławowskiem ogólna przewaga Ukraińców nad Rusinami nie była taka wielka, jak wśród samych grekokatolików w tych trzech województwach, gdzie „Ukraińcami” określiło się 1 660 826 ludzi, a „Rusinami” – 1 116 166 ludzi.

Także wymaga wyjaśnienia fakt, że w łączna liczebność Ukraińców i Rusinów nie odpowiadała ogólnej liczbie grekokatolików. Wynika to stąd, że narodowość określało się na podstawie języka i oznacza to, że pozostali grekokatolicy podali za swój język podstawowy polski i zostali przydzieleni do polskiej narodowości. To wyjaśnia także fakt, że Żydów jest mniej niż wyznawców wiary mojżeszowej, a Polaków więcej niż rzymskich katolików.

Wśród mieszkańców Lwowa świadomie określających się jako „Ukraińcy” było ogółem tylko 7,8%, ale opierając się na obliczeniach przeprowadzonych przez dyrektora Ogonowśkiego, gdyby za podstawę wzięto kryterium religii, to termin „Ukraińcy” zastosowany wobec wszystkich grekokatolików wykazałby 15,9% ukraińskich mieszkańców Lwowa.

Jaka natomiast była wtedy socjalna i zawodowa struktura Lwowa?

Liczba ludzi umiejących pisać i czytać wśród Polaków i Żydów starszych niż 10 lat sięgała we Lwowie 92%, wśród Ukraińców – 77%. Wśród pracujących Ukraińców 73% stanowiły osoby pracujące fizycznie, wśród Polaków – 50%, wśród Żydów – 32%. Pracowników umysłowych wśród pracujących Polaków i Żydów było 20%, a Ukraińców w tym samym czasie 7%.

Polacy we Lwowie dominowali w administracji (71%), w transporcie i łączności (76%), w sferze oświaty i w przemyśle. Żydzi dominowali w handlu – 62%, Polacy stanowili tu 27%, Ukraińcy – 11%. W adwokaturze, notariacie, wśród praktyki lekarskiej Żydzi stanowili 71%, zaś Ukraińcy 7%.

Jednak 45% wszystkich Ukraińców zatrudnionych było w pracach domowych, Żydów 4%. Z pracujących Ukrainek w pomocy domowej zatrudnionych było 64%, a z pracujących Polek – 25%, Żydówek- 5%.

Co się zaś tyczy najbogatszych mieszkańców miasta, czyli tych, którzy korzystali z najemnej siły roboczej, to wraz z członkami rodzin stanowili 6% mieszkańców miasta, spośród nich Żydzi stanowili 11% ogółu ludności żydowskiej, Polacy odpowiednio 4%, Ukraińcy – 2% z ogółu Ukraińców.

A oto wnioski, które zaprezentował referent Ogonowśkyj na temat położenia Ukraińców we Lwowie:

„Ukraińcy we Lwowie to przede wszystkim młody, wolny napływowy, nie zawsze piśmienny i przeważnie pracujący element. Na 30 000 wszystkich Ukraińców i Ukrainek, którzy zarabiają we Lwowie, jest 9 700 służących, 2 000 strażników, 1 400 niewykwalifikowanych robotników i 9 000 wykwalifikowanych robotników oraz rzemieślników. Z wyjątkiem pomocy domowej Ukraińcy nigdzie nie stanowią większej liczby, co się tyczy 11% Ukraińców w handlu, to tam z 4 000 Ukraińców połowa to stróże, strażnicy… O zawodach inteligenckich nie ma co mówić. Jeszcze w przemyśle ukraińscy robotnicy i rzemieślnicy grają jakąś rolę, ale jako siła najemna”.

Każdy, kto jest w stanie obiektywnie przeanalizować przywołane cyfry, z łatwością zrozumie, jakie miejsce zajmowali Ukraińcy we Lwowie w latach ’30-tych XX wieku. Według składu narodowościowego Lwów był wówczas polsko-żydowskim miastem, a w żadnej mierze ukraińskim. Ukraińcy ustępowali Polakom i Żydom nie tylko pod względem liczebności, ale i znacząco odstawali od nich pod względem socjalnego i zawodowego statusu.

To też tak a propos mieszkań w prestiżowych częściach miasta, skąd rzekomo wysiedlono Ukraińców. Jeśli do 1939 roku pojawił się tam jednak Ukrainiec, to w charakterze pomocy domowej. Skarżyć się na wysiedlenie mogliby Polacy i Żydzi, którzy zajmowali wtedy te mieszkania. Ale lwowskich Żydów w czasie niemieckiej okupacji wymordowali hitlerowcy. Po wojnie sowiecka władza zmusiła lwowskich Polaków do wyjechania do Polski. Tak oto miasto straciło swój polsko-żydowski charakter…

Obecnie galiccy nacjonaliści nazywają sowiecką władzę „moskalską”, rosyjską władzą; starając się zrzucić na Rosjan całą odpowiedzialność za represje w stalinowskich czasach. Jednak, jakby ktoś zauważył, sowiecka władza nie była w swej istocie i charakterze władzą rosyjską. O tym świadczy również los galickich Rusinów.

Mimo ciężaru strat poniesionych przez galickich Rusinów w czasach pierwszej wojny światowej, jeszcze w latach ’30 ponad milion galiczan uznawało się za Rusinów, russkich, za część russkiego narodu w jego starym tradycyjnym znaczeniu. I jeśliby władza, która pojawiła się na tych terenach w 1939 roku, była władzą rosyjską, to ona, logicznie rzecz biorąc, powinna była przede wszystkim wspierać galicko-rusińskie organizacje, popierać rozprzestrzenianie się idei jedności narodu russkiego w Galicji. Jednak te organizacje zostały zamknięte, a sowieccy urzędnicy wszystkich galickich Rusinów przydzielili wbrew ich woli w poczet Ukraińców.

Oczywiście w 1939 roku sowiecki reżim zamknął również galicko-ukraińskie organizacje, które wtedy istniały. Ale ukraińscy nacjonaliści mieli potężną bazę za granicą, gdzie prowadzili swoją działalność.

Natomiast na sowieckiej Ukrainie władza dochowała wszelkich starań, aby unicestwić choćby pamięć o istnieniu galicko-russkiej orientacji, o ludziach, którzy poddawani byli prześladowaniom ze strony polskich i austriackich władz, a którzy dochowali wierność idei narodowo-kulturowej jedności Rusi.

Tym sposobem, to, czego nie dokonali Polacy, tłumiący „moskalifolstwo” w XIX wieku, czego nie dokonali Austriacy, posyłający w czasach pierwszej wojny światowej dziesiątki tysięcy galickich Rusinów na rozstrzelanie i wywózki, za drut kolczasty Talergofu i kazamaty Terezina, udało się zrobić sowieckiej władzy – która zupełnie wykorzeniła ze świadomości galiczan ideę jedności russkiej…

Wraz z budownictwem przedsiębiorstw przemysłowych w powojennym Lwowie i otwieraniem naukowych instytucji, ludność Lwowa wzrastała, przy czym większa część Galiczan – spośród których znaczną część stanowili wychodźcy ze wsi – odbierając we Lwowie wykształcenie i specjalizację, zasilali jednocześnie szeregi klasy robotniczej i inteligencji. Tak właśnie za sowieckiej władzy Lwów przekształcił się w miasto ukraińskie, gdzie Ukraińcy stali się liczebnie przeważającą narodowością, a w zawodowych stosunkach nie pełnili roli pomocy domowej czy też stróży, a zajmowali czołowe miejsca w przemyśle nauce, oświacie, medycynie itd.

Ocena działalności sowieckiej władzy w Galicji nie może być jednoznaczna. Można rozpatrywać ją jako swoisty paradoks historii, biorąc pod uwagę fakty, że sowiecki reżim, bezpośrednio rozprawiając się z ukraińskim nacjonalizmem, praktycznie wypełnił podstawowe postulaty, których nie zdołali wypełnić własnymi siłami nacjonaliści galicyjscy. Reżim oderwał Galicję od Polski, wysiedlił Polaków, zlikwidował galicko-russkie organizacje i przypisał wszystkich galicyjskich Rusinów w poczet Ukraińców, rozwinął przemysł i naukę, przygotował dla nich miejscowe narodowe kadry, po czym spokojnie zszedł ze sceny, zostawiając na pożegnanie nacjonalistom prezent w postaci „niezależnego ukraińskiego państwa” i po części zostawił po sobie „ukraińskie miasto Lwiw”.

Na wieży miejskiego ratusza powiewa teraz sino-żółta flaga, pomniki sowieckiej epoki wyburzono, a ulice przemianowano, „moskali” z głównych stanowisk usunięto, dobijane są rosyjskie szkoły – oto sukcesy! Ale uprzemysłowienie Lwowa stale spada do poziomu, w którym znajdowało się w czasach Polski, a tysiące galiczan, porzucając „ukraińskie miasto Lwiw” z jego sino-żółtymi flagami i przemianowanymi ulicami, ponownie podejmuje pracę w charakterze pomocy domowej w krajach Zachodu. Jednak w latach ’30-tych lwowskiemu Ukraińcowi po to, żeby podjął się pracy na czarno lub służył u Polaka, nie trzeba było w skrajnym przypadku wyrabiać zagranicznego paszportu, a obecnie musi.

A to wszystko przez tych „przeklętych moskali” – oderwano Galicję od Polski, więc teraz Ukraińcy mają co chcieli…

Leonid Sokolov,

“Kto sdelal Lvov ukrainskim gorodom?”

Źródło: ukrstor.com

41 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • parnikoza
      parnikoza :

      No potrzebno jakos posprobowacto samo napisac o Cholme, wtedy napiewno z storny mnie Pan redaktor wyzuczi, bo ja nie jestem “swieta krowa” nie? Poziom ten co trzeba. Co do artykula faktaz rzeczewisze nawet cykawy ale nic nowiego nie powie i tak wszystcy wiedza o tym ile bulo Ukraincow we Lwowe. Ale jaka slawna cehca tak skoro Panstwo z komunistami przeciwko Ukraincu dogada)
      “Na wieży miejskiego ratusza powiewa teraz bilo-czerwone flaga, pomniki sowieckiej epoki wyburzono, a ulice przemianowano, „moskali” z głównych stanowisk usunięto, dobijane są rosyjskie szkoły – oto sukcesy!” A tak bym napisal o was))) Lzej ze teraz pisze o niebesko-zoltej?

      • marcin1988
        marcin1988 :

        Chełmszczyzna była zamieszkiwana w wielu częściach przez grekokatolików deklarujących narodowość polską, a których ukrainizm przypisuje NA SIŁĘ w poczet Ukraińców, mimo że ci ludzie deklarowali się jako Polacy. To tak a propos bajek o “ukraińskiej” Chełmszczyźnie. A w ogóle państwo ukraińskie istnieje od 1991, więc jak ukraińskie mogło być cokolwiek, skoro nie było Ukrainy? To błąd logiczny.

        Po drugie, tekst raczej ma wymowę antykomunistyczną, a my komunistów nie lubimy, więc dlatego ten tekst się tu znalazł. U nas nikt nie jest zmuszany do mówienia w nie swoim języku, do używania języka, który nigdy na danym obszarze nie występował, tak jak np. skarżą się w Donbasie:

        “Cztery ukrainizacje Donbasu” – http://www.kresy.pl/smacznekresy,artykuly?zobacz/cztery-ukrainizacje-donbasu

        Swoją drogą zakończenie tego artykułu jest przezabawne i pokazuje, jak groteskowa bywa usilna ukrainizacja 🙂 Mówię tutaj o tym, co zrobili ludzie skupujący twarde znaki z szyldów…

      • lech
        lech :

        Wiem, lub raczej przypuszczam jak tam mogło być.Też bym chciał, by to Pan miał rację.Lecz nie za wszelką cenę.Ziemia jest dla człowieka, ale musimy się pogodzić z faktem, że nie my decydujemy o swym losie.Jak się da łatwo zauważyć, kiedy się za to zabieramy, to jakiś gatunek nam umyka.
        I to mym zdaniem jest nieludzkie.
        Nie patrzę na to miasto inaczej niźli Pan, ale też pamiętam o tym, co 20 lutego 1940 roku rozpoczęło się w Zakopanem w willi “Pan Tadeusz” i najnormalniej boje się powtórki z historii.
        Ot tyle mego!

    • marcin1988
      marcin1988 :

      Równie dobrze mógłby Pan przyjść teraz na Cmentarz Obrońców Lwowa i wysikać się na każdy jeden każdy grób, co do jednego Obrońcy Miasta. W tym samym stopniu obraziłby Pan pamięć po Nich.

      Mógłby Pan równocześnie napluć na sztandar Lwowskiej Armii Krajowej i miałoby to tę samą wymowę co ten powyższy post.

      Porównywać Lwów do Madagaskaru… 😐

      • parnikoza
        parnikoza :

        Jaki patos))) calosc rozasadnych glosow biedze gluszyl Pan swym slepym Patryotizmem))) Nie rzyczim ziemi skand nasz rod… a my wam od Sanu do Donu.. Wy o Lwowe a my o Cholme))) Co dalej? Naucz sie Pan sluchac glosow innej strony (mowie to nie z gory a z wlasniego doswiadczenia), jezyka bym przydalo jakiegos nauczyc w gosci pojechac. Nie musi Pan z Hetmanskiego brac przyklad, jaky chce wjechac do Ukrainy wylacznie na czele kolomny “wyzwolenczej”))))

        • piotrek93
          piotrek93 :

          Pan już wiele razy udowodnił swój szowinizm panie Paranikoza i jak Pan może mówić o ślepym patriotyzmie skoro Pan jest jego najlepszym przykładem co widać było już wielokrotnie. Rzuca się Pan na Hetmańskiego, a nie wiem który jest gorszy: Ty czy On. Jakby Pan nie zauważył, to ten artykuł nie był napisany przez Polaka, a podane są w nim w większości suche fakty.

          Szowinizm (fr. chauvinisme) – na ogół skrajna postać nacjonalizmu, głosi solidarność wszystkich grup społecznych danego narodu, a wobec mniejszości narodowych i innych narodów nakazuje przyjmować wrogą postawę. Wyrażenie pochodzi od nazwiska Chauvin, anegdotycznej postaci żołnierza napoleońskiego z komedii Eugene’a Scribe’a; bohater tej opowieści był fanatycznie i naiwnie oddany Napoleonowi.

          W szerszym kontekście pojęcie to oznacza też wyolbrzymione, bezkrytyczne i niezreflektowane uczucie przywiązania do własnego gatunku, rasy, grupy społecznej, płci, narodu albo przywódcy oraz wyolbrzymianie ich zalet, a pomniejszanie lub negowanie ich wad, idące zazwyczaj w parze z równie przesadnym i nieuzasadnionym deprecjonowaniem innych oraz uznawaniem prawa do ich ujarzmiania.

        • marcin1988
          marcin1988 :

          W takim razie dziękuję, że prezentuje Pan tutaj swój “patriotyzm oświecony”, którego na razie nie byłem w stanie się od Pana nauczyć, więc wyznaję póki co “patriotyzm ślepy”.

          “Od Sanu do Donu” ?? Co tak mało? Myślałem, że Ukraina jest dużo większa!

  1. bugenhagen
    bugenhagen :

    Kluczem do rozwiązania problemów tego typu jest ETYMOLOGIA, ponieważ według mnie każde miasto/wieś/kraj należy do tego narodu, który je stworzył/założył.

    Panie marcinie1988: twierdzi Pan, że wcześniej nie mogło być nic ukraińskiego, bo państwo Ukraińskie istnieje od 1991 roku. Nie znaczy to jednak, że nie było wcześniej tego narodu. Proszę zajrzeć do artykułu, który znajduje się na tej stronie pod adresem http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,nacjonalizmy?zobacz/ukraincy
    W nagłówku wyraźnie jest napisane: “Bardzo długo zwani byli Rusinami”

    Panie marcinie… popełnił Pan błąd logiczny ;))))))))

    • hetmanski
      hetmanski :

      Szanowny Panie,,bugenhawen”) błąd Logiczny to popełnił Pan bo albo nie doczytał Pan artykułu albo,wyciąga Pan fałszywe wnioski przyjmując Pański punkt widzenia tego problemu należy odnieść się do początkowego okresu zasiedlania tych terenów ,, ponieważ według mnie każde miasto/wieś/kraj należy do tego narodu, który je stworzył/założył. ” Jak zapewne Panu wiadomo po okresie panowania Rusi Halickiej zostały one dołączone do Polski w sposób najbardziej pokojowy.Rdzenna ludność właśnie Rusini to samo można powiedzieć (Ślązacy,Mazurzy itd)w skutek Asymilacji mimo pewnych odrębności stali się Polakami Bardzo długo zwani byli Rusinami” .Zapewne nie muszę wyjaśniać znaczenia słowa u-kraina Tworzenie nowych pojęć dopasowanych do Wyimaginowanych założeń etnicznych wynikło bezpośrednio z tzw Austriackiego pomysłu w myśl zasady ,,dziel i rządż” w XIX w -Rusini nie mają nic wspólnego z u-kraińskim plebsem tworzącym tzw czerń , zresztą zlepkiem wielonarodowych zbiegów z rdzennych swoich terenów,na terenach Państwa POLSKIEGO.Ni3e może Pan twierdzić że miasto czy wioska nalezy do tego narodu który go zbudował bo na tych terenach znajdowali się osadnicy przynajmniej 7 narodowości więc z Pańskiego założenia wynika że,ma tam być siedem państw ?,Jakoś ta (hołota) czerń po przyłączeniu się w skutek zdrady i buntu Chmielnickiego do Rosji nie próbowała żadnych podskoków na terenie carskiej rosji.

    • marcin1988
      marcin1988 :

      Otóż nie, nie popełniłem błędu logicznego (!) Po pierwsze, zacznijmy od tego, że nie przeczytał Pan powyższego artykułu, który Pan komentuje. Skąd to wiem? Stąd, że z artykułu wyraźnie wynika, że Rusini nie mieli świadomości bycia “Ukraińcami”. Rusini uważali się po prostu za Rusinów, a często implikowało to przynależność do narodu polskiego (określenie gente Rutheni, natione Poloni). Generalnie stanowili oni masę etnograficzną, która nie czuła odrębności od Polaków, nie było tutaj ani odróżniania się od Polaków, ani żadnych dążeń narodowowyzwoleńczych, bo KAŻDY CZŁOWIEK Z ODROBINĄ WIEDZY I DOBREJ WOLI WIE, ŻE RUSINOM WŚRÓD POLAKÓW ŻYŁO SIĘ JAK U PANA BOGA ZA PIECEM !!!

      I TO WŁAŚNIE UKRAIŃCY NAJGORZEJ ZASŁUŻYLI SIĘ DLA RUSINÓW !!!

      Poseł na Sejm II RP, Mychaił Baczyńskyj, Rusin, dziękował w imieniu Rusinów Polakom za opiekę podczas I wojny, za to, że Placy często z narażeniem swojego życia ratowali Rusinów katowanych z rąk Austriaków i Ukraińców w wojennych obozach austriackich !!! Oto fragmenty wystąpienia:

      “[…]gdy będę używać terminu „ukraiński”, „Ukrainiec” to jedynie dla określenia tej części narodu ruskiego, zamieszkującej Wschodnią Matopolskę, która przyjęła tę nazwę dla swego nacjonalnego określenia. Gdy będę mówił podczas mego przemówienia o Ukraińcach — to należy przez to rozumieć wszystkich członków trzech galicyjsko – ukraińskich partyj oraz członków UOW. Jako przedstawiciel lojalnego odłamu ruskiego narodu, zamieszkującego południowo – wschodnie ziemie Rzeczypospolitej Polskiej, pozwalam sobie także zabrać głos w tak ważnej sprawie, jaką jest kwestja ruska oraz w związku z nią, wniesiona interpelacja ze strony panów przedstawicieli obozu ukraińskiego. Przedewszystkiem protestuję w tem miejscu i to jak najkategoryczniej przeciwko twierdzeniu, zawartemu w poprzedniej interpelacji, pp. posłów ukraińskich, jakoby połacie krajów zamieszkałych przez ludność ruską silą oręża do Państwa polskiego przyłączone zostały. Z takiego bowiem twierdzenia wynikałoby, że połacie te zostały przyłączone po Państwa Polskiego wbrew woli narodu ruskiego. Tymczasem naród ruski w r. 1918 o swoje zdanie w tym kierunku przez nikogo wcale pytany nie był. Faktem historycznym jest, że walki z r. 1918 ludowi ruskiemu narzucone zostały gwałtem. Walkami temi kierowała zatem nie wola ludu ruskiego, lecz wola jednostek, wola niektórych polityków galicyjsko – ukraińskich, pozostających na usługach Austrji. Walki te wywołała galicyjsko-ukraińska inteligencja, przebywająca wówczas w Wiedniu, w szczególności zaś część ówczesnej ukraińskiej reprezentacji parlamentarnej w porozumieniu z rządem austrjackim i za zgodą tegoż. ”

      Dalej:

      “Lud ruski przemęczony długotrwałą wojną światową, zgnębiony prześladowaniami austro-ukraińskiemi, oraz doszczętnie zniszczony pod względem materjalnym, gdyby to od niego było zależało — nie byłby się nigdy zgodził na walkę z Polską, jedynie w tym celu, ażeby stwarzać nowe ukraińskie państwo całkowicie od austrjackich Niemców zależne, któreby nie miało najmniejszych widoków rozwoju tak pod względem kulturalnym jak też i gospodarczym. Takiej koncepcji lud ruski nie byłby nigdy zaakceptował. chociażby tylko dlatego, że koncepcja ta wylęgła się w głowach tych samych polityków galicyjsko-ukraińskich, którzy wobec ludu ruskiego odegrali w r. 1914 rolę austrjackich żandarmów którzy mieli już wtedy na swojem sumieniu zmasakrowanych, wywieszanych, rozstrzelanych i nieludzko w Thalerhofie skatowanych.”

      I jeszcze:

      “Naród ruski w r. 1918 nie zapomniał wcale o tem, że wszyscy bez wyjątku przedstawiciele narodu polskiego w ówczesnym parlamencie austrjackim, że wszyscy członkowie koła polskiego — opiekowali się w czasie wojny światowej tym ludem i że na każdym kroku go bronili przed prześladowaniami ze strony Austrji i jej pupilów. Lud ruski w r. 1918 pamiętał dobrze o tem, że decyzja kto ma być z Thalerhofu zwolniony, kto ma zaś pozostawać tam nadal, do końca wojny internowany — spoczywała wyłącznie w ręku wiedeńskiego ukraińskiego Klubu Parlamentarnego. Lud ruski w r. 1918 nie zapomniał o tem, że do osławionego wiedeńskiego procesu, wytoczonego przed wojennym apelem zgłosili się dobrowolnie na świadków prawie że wszyscy bez wyjątku członkowie ukraińskiego Klubu Parlamentarnego i że swojemi zeznaniami spowodowali oni wówczas wyrok śmierci, wydany na 40 najlepszych patrjotów ruskich fałszywie o zdradę stanu oskarżonych. Lud ruski nie zapominał też o tem, w r. 1918, że o ile wyrok ten nie został wówczas wykonanym, to okoliczność tę miał on jedynie polskiemu episkopatowi i polskim politykom do zawdzięczenia, bowiem oni wstawiennictwem swojem spowodowali interwencję w tej sprawie Ojca Św. oraz Alfonsa XIII, króla Hiszpanji u cesarza Franciszka Józefa I-go. Chłop ruski i o tem pamiętał dobrze w r. 1918, że Polacy oficerowie audytorzy, służący w armji austrjackiej — Fida i Ostaszewski — bronili go w Thalerhofie i to z narażeniem własnego bezpieczeństwa — przed prześladowaniem ze strony Ukraińca, austrjackiego lejtnanta, Czyrowskiego, który chłopa ruskiego katował i wieszał na słupku (stosował t.zw. anbinden).”

      I MÓWIŁ TO RUSIN !!!

      Szanowny Panie! Zanim zaczniesz Pan pisać tutaj rzeczy nie mające podstawy faktograficznej, proszę o sprawdzenie źródeł !!! Rusin był dla Polaka bratem i tylko Austria oddzieliła ich od Macierzy, Polski, kwalifikując wszystkich Rusinów w poczet “Ukraińców”!! O tym napiszę dalej.

    • marcin1988
      marcin1988 :

      “Zaledwie Chmielnicki traktat ten podpisał, a już poznał, ile złego zrobił. Na łożu smiertelnem zaklinał on tych, których ku sobie pociągnął, by do Polski wrócili; a w 4 lata później t. j. 1658 roku traktat Hadiacki oznajmił, że Rzeczpospolita Polski, Litwy i Rusi powróciła do swej dawnej jedności pod jednym i tym samym królem polskim.
      Pozostała przy Moskwie tylko Mała Ruś, w której panował pierwiastek kozacki.”

      A. Przeździecki “Podole, Wołyń, Ukraina”, Lwów 1862

    • marcin1988
      marcin1988 :

      “Nad brzegiem Dniepru i nad brzegiem Dniestru wzdłuż tych rzek, jeśli zapytać chłopów: “jaki to kraj po tamtej stronie?” — „To Moskowszczyzna” – odpowiedzą, ukazując na Pułtawską i Czernigowską gubernię, czyli na Małą Ruś. — „To Besarabia” — rzekną — wskazując na kraj za Dniestrem leżący. Równie też mieszkańcy Besarabji i Malej-Rusi przejeżdżając Dniestr i Dniepr, mówią iż: „wjeżdżają do Polszczy”. — Naród nie rozumuje, ale wie co jest prawdą lepiej niż ci, co rozumują i wykręcają historyczne fakta. Oto jest dowód choć nie naukowy, ale nie mniej silny i bijący w oczy.
      Stosownie do każdej miejscowości, są Polacy-Litwini, Polacy-Mazury, Polacy-Wielkopolanie, Polacy-Poleszuki, Polacy-Rusini; tak jak Francuzi-Bretończycy, Francuzi-Prowansale, Francuzi-Owerniacy i t. d. To rzecz jasna i łatwa do zrozumienia przy dobrych chęciach i poczciwych zamiarach.
      Przypuśćmy jednak, że narodowość rusińska jest zupełnie odrębną od polskiej narodowości. Do czegóż prowadzi to przypuszczenie? Już też spodziewam się żaden z najgorliwszych nawet opiekunów rusińskiej narodowości, nie zechce na serjo dowodzić, że Ruś a Moskwa to jedno.
      Włościanie Rusi nazywają szlachtę Lachami. Dla czego? Bo każdy bogatszy właściciel mając większe środki służenia krajowi, otrzymał szlachectwo w nadgrodę, a tem samem odróżniał się strojem i mową od ludu; szlachcic zaś obdarzony pewnemi przywilejami, zostawał bogatszym właścicielem, i władał ziemią, zasiedloną włościanami.”

      “a te filologiczne spory najlepiej odpowiada sam lud. Przytoczę tu rzeczywistą anegdotę, która niedawno zdarzyła się.
      — Na Podolu pewien moskiewsko-niemiecki obywatel, wszczął sprzeczkę z jednym pojednawczym pośrednikiem, o podobieństwie tych języków. Dowodząc iż język chłopów podolskich mało się różni od moskiewskiego, utrzymywał Moskal, iż Podole jest Rosją.
      „Zaczekaj pan — rzekł pośrednik — tę kwestję stanowczo rozwiążą nam sami włościanie. Wyjdź pan do nich i tłumacz im prawa rolnicze swoim językiem.”
      Obywatel przemówił do nich po moskiewsku, siląc się objaśnić prawa, których nie rozumieli.
      „Ponimajetie? — zapytał chłopów skończywszy. A chłopi byli sami Rusini.
      „Jakże my możemo ponymaty, koły pan howoryt do nas po mośkouśky” — odpowiedzieli.
      „Kak? Ni adnawo słowa nie ponimajetie?”
      „Ani jednoho słowa ne rozumijemo” — odpowiedzieli włościanie.
      „Posłuchajcież teraz mnie, moje dzieci! — zawołał pośrednik — ja wam wytłumaczę.” I zaczął im wykładać znaczenie prawideł rolniczych po polsku.
      „Rozumiecie ?” — zapytał gdy skończył.
      „A jakże ne rozumijemo! — zawołali chłopi. Teper rozumijemo, bo pan howoryt po polski to wse jedno szczo po naszomu.”
      — „A co? czyja to ziemia? — rzekł pośrednik — czy wasza, czy nasza? — i odszedł.
      Dziwnemi przeto wydają się te wszystkie zachcianki Russomanów i ta obrona rusińskiej narodowości, przeciwko której nikt nie powstaje. Niech raczą zajrzeć do praw polskich; zobaczą, że wiele z nich pisane były w języku ruskim. “

    • marcin1988
      marcin1988 :

      “”Ce n’est pas l’épée des Russes qui a vainecu la Pologne, c’est leur langue qui en a opéré la dissolution” (Nie oręż rosyjski zwyciężył Polskę — język [chodzi tu o semantykę, a nie lingwistykę – marcin1988] przyprawił ją, o zgubę) powiedział znakomity francuski uczony Michelet. „Les trois démembrements de la Pologne étaient trois grands mensonges de la Russie. La Russie c’est le mensonge personnifie” (Potrójny rozbiór Polski, potrójnem był wielkiem kłamstwem Rosji” — „Rosja, to kłamstwo wcielone”) wyrzekł inny pisarz francuzki.”

    • marcin1988
      marcin1988 :

      […] Od tego czasu stale popierał Wiedeń ruch ów, szczególnie silnie w momentach, gdy Polacy stawali się dla Austrji groźni, gdy wysuwali nowe żądania wolnościowe, lub narodowościowe. W ten sposób z wyznania religijnego, modlącego się jeszcze za naszej pamięci w cerkwiach swoich bardzo często w języku polskim (śpiew kościelny, różańce, kazania) stworzono w drugiej połowie XIX w. osobny naród. Wprawdzie nie miał on języka literackiego, nie wiedział jak siebie nazwać, ani do jakiej wspólności państwowej i narodowej się przyznać, mimo to zaczął się uważać za naród. Nazywany na miejscu przez siebie i nas Rusinami uważał się początkowo — w głowach prowodyrów swoich — za rosyjski—russki — w swym odłamie zwanym Świętojurcami. Ponieważ odłam ten ze względu na bliskie koneksje swoje z Moskalami stawał się coraz to niebezpieczniejszy, zaczęto przy wybitnym współudziale pewnych stronnictw polskich wytwarzać i budzić i popierać tych, którzy akcentowali odrębność narodu tego, a nie uważali siebie, jak pierwsi, za szczep Wielkorosyjski.

      Ten drugi odłam nazywał się przez długie czasy ruskim (przez jedno s), Rusinami. Nagle pod koniec XIX w. znalazł dla siebie jako narodu nową właściwą nazwę — jakiej nie znała historja tych ziem — nazwę etymologicznie z polskiego wziętą — Ukraińców i Ukrainy. Stworzone dla nich osobne szkoły, do których wtłaczano przymusem całą młodzież grecko-katolicką (wyznaniowo) dały im wkrótce kadry inteligencji rozagitowanej, która niebawem opanowała znaczną część spokojnego ludu ruskiego nieprzebierającą w środkach agitacją, szaloną nienawiścią do wszystkiego, co polskie.”

      płk Czesław Mączyński, dowódca Obrony Lwowa 1918: „Boje lwowskie” w: http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,zabory?zobacz/powstawanie-narodowosci-ukrainskiej-wg-plk-czeslawa-maczynskiego

    • marcin1988
      marcin1988 :

      Prosze Pana ! Wobec tego wszystkiego widzi Pan, że mylił się Pan grubo. Fakty i źródła dowodzą, że to Polacy bronili Rusinów, chociażby przyznawali dotacje na działalność ich stowarzyszeń w Sejmie Galicyjskim (m.in. Proswitę). Mieszczanie lwowscy przekazywali rusińskim zjednoczeniom swoje kamienice na działalność kulturalną, Rusini byli brani pod opiekę przez Polaków!

      Twierdzić, że to ukrainizm i Ukraińcy byli protektorami Rusinów to znaczy twierdzić to samo, jakby Federacja Rosyjska (czyli Moskwa) brała pod opiekę Czeczenię. To, co Pan pisze, to jest właśnie upowszechnianie kłamstwa, o którym pisał przywoływany przeze mnie francuski badacz. Prawda jest taka, że Polska przytuliła Rusinów, bo “Rusini od Polaków pochodzą”:

      Na deser, bo ma Pan dużo czytania:

      Aby skończyć raz na zawsze spory o stosunku Rusi do Moskwy i Polski, a raczej o roszczeniu przez Moskwę praw jej do Rusi —praw, które rząd moskiewski opiera głównie na trzech zasadach: narodowości, politycznym bycie i religji— przypomnijmy fakta historyczne, które ostatecznie dowodzą, iż wszelkie rozumowania moskiewskie w tym względzie są całkiem fałszywe i bezzasadne. Dwa pierwsze punkta są wyjaśnione przez samychże historyków moskiewskich i uczonych dzisiejszego wieku, opierających badania swoje na moskiewskich kronikarzy świadectwie i duchu narodów.

      1) Kronika Nestora twierdzi, że mieszkańcy Rusi są Lechitami, i pochodzą z nad brzegów Wisły.

      Karamzyn, dziejopis urzędowy, utrzymuje, że trzy słowiańsko-lechickie pokolenia z nad Wisły przyszły nad Dniepr, i osiadły w kraju nazwanym po dziś dzień gubernją Kijowską, i brzegach rzeki Sozy w gubernji Mohylewskiej.

      Długosz dowodzi, że Rusini pochodzą od Polaków (Ruthenorum ex Polonis descendentium). Stryjkowskiemu zdaje się, że wie rok, w którym Kijowianie z nad Wisły mieli przenieść się nad Dniepr. (Kron. Rozdz. XI, str. 3.)

      Chmielnicki przypominał Rusinom ich pochodzenie lechickie w epoce wojen najkrwawszych.”

      To wszystko powinny być fakty Panu znane, jeśli wypowiada się Pan w temacie, więc albo Pan świadomie przekręca fakty w wyniku złej woli, albo Pan nie ma pojęcia, o czym pisze ( http://www.slownik-online.pl/kopalinski/817A29BA5B3E3F4CC12565E100689130.php)

  2. bugenhagen
    bugenhagen :

    No to kwestie etniczne mamy już wyjaśnione ale pisałem też o etymologii jako o kluczu do zrozumienia spornych kwestii. Widzę, że panowie nie zrozumieli aluzji. Odpowiedzcie sobie zatem panowie dlaczego miasto Lwów nazywa się tak jak się nazywa. Od czego pochodzi ta nazwa, kto ją nadał i dlaczego/dla kogo.

    • marcin1988
      marcin1988 :

      Założyciel pierwszego miasta Lwowa był na wpół Mazowszaninem, a na wpół Rusinem.

      Właściwe miasto Lwów, z dzisiejszym rynkiem jako miejscem lokacji, założył król Polski Kazimierz Wielki na terenach legalnie przejętych na mocy testamentu miejscowego kniazia. To były ziemie rdzennie polskie, o czym świadczy kronika Nestora i nie tylko, a zagrabione wcześniej przez Rurykowiczów, których rządy był nie do zniesienia dla miejscowej ludności:

      “Ruś Czerwona, zostająca przez niejaki czas pod panowaniem dynastji Ruryka, wcieliła się do Polski w inny sposób. Kiedy potomkowie Ruryka uciskali lud, mieszkańcy Rusi Czerwonej w XIII. stuleciu deputowanych do Leszka Białego króla polskiego wysłali pisząc doń: „Panuj nad nami Ty sam w własnej osobie albo daj nam zastępcę (namiestnika), byleś nas uwolnił od Ruryków.”

    • piotrek93
      piotrek93 :

      “No to kwestie etniczne mamy już wyjaśnione ale pisałem też o etymologii jako o kluczu do zrozumienia spornych kwestii. Widzę, że panowie nie zrozumieli aluzji. Odpowiedzcie sobie zatem panowie dlaczego miasto Lwów nazywa się tak jak się nazywa. Od czego pochodzi ta nazwa, kto ją nadał i dlaczego/dla kogo. ”

      Ślady osadnictwa na terenie Lwowa pochodzą jeszcze z przed czasów kiedy tego miasta tak nie nazywano. Osady te jednak były niszczone w wyniku wielu wojen. Kiedy ruski książę założył tam ponownie gród warowny nie była to pierwsza próba zasiedlenia tego regionu, więc co ma stanowić o przynależności Lwowa? Nazwa? Litwini mówią, że Warszawa to staro litewska (jaćwingów) wioska rybacka Warszawa. Zgodnie z tym tokiem rozumowania Warszawa należy się Litwie. Poza tym drewniany gród obrony z czasów Ruskich- no właśnie to był mały grodzik. Po przyznaniu za Kazimierza Wielkiego temu miastu ziemi, praw miejskich, rozbudowała się starówka, uniwersytety, kościoły itd. Za czasów polskich lwów z małego grodu handlowo-obronnego przekształcił się w metropolię i wielki ośrodek polskiej kultury.

  3. bugenhagen
    bugenhagen :

    Nie był na wpół Mazowszaninem, a na wpół Rusinem. Jego babka ze strony ojca pochodziła z rodu Piastów, ale poza tym Daniel Halicki nie miał polskich korzeni. Jego ojciec był synem Mścisława II Iziasławicza, który z kolei był potomkiem Mścisława II Pantelejmona. Obaj oni byli księciami kijowskimi z rodu Rurykowiczów. Matka Daniela była arystokratką bizantyjską, a więc z Polską nie miała wcześniej wiele wspólnego. Śmieszą mnie argumenty ludzi, którzy usilnie chcą spolonizować jeszcze bardziej Daniela Halickiego, gdy mówią, że przecież “jego babka była Polką!” ;)))) Przejdźmy teraz do imienia jakie Daniel Halicki nadał swojemu synowi. Imię Leon jest to imię pochodzenia grecko-łacińskiego. Słowianie wschodni (przypominam, że Polacy zaliczają się do słowian zachodnich) przekształcili to imię na imię Lew. Jak wiemy nazwa Lwów pochodzi właśnie o imienia syna Daniela Halickiego. Kazimierz Wielki i Lwów?? Owszem mieli coś wspólnego. Jak donosi wikipedia na podstawie książki Jerzego Wyrozumskiego pt. Kazimierz Wielki, “Już około Wielkanocy (1340 roku) Kazimierz wkroczył z niewielkim oddziałem na Ruś. Dotarł do Lwowa, zabrał stamtąd zawartość skarbca kniaziowskiego oraz inne łupy, wyprowadził też ludność katolicką i kupców, po czym, spaliwszy gród, powrócił do Polski.” Naprawdę zacne to czyny w wykonaniu Kazika:))))) Dalej. Na waszym portalu pod adresem http://www.kresy.pl/kresopedia?zobacz/lwow-2 znalazłem taką oto informację: “Ludność Lwowa powstała z żywiołów ró­żniących się od siebie pochodzeniem, mową, obyczajami i wyznaniem. Już za czasu ru­skich książąt mieszkali tu obok Rusinów: Or­mianie, Saraceni (zdaniem Zubrzyckiego byli to Włosi z Taurydy), Tatarzy, Żydzi i Niem­cy. Za czasów polskich przybywali prócz te­go Polacy, Litwini, Liwończycy, Żmudzini, nowe zastępy Niemców, a za czasów austryackich na koniec napłynęły znowu liczne rodzi­ny niemieckie.” Polacy PRZYBYWALI do Lwowa. Na koniec… owszem ziemie te należały już wcześniej do plemion lechickich ale gród został założony przez Daniela Halickiego więc o to mi chodziło kiedy pisałem, że każde miasto powinno należeć do przedstawicieli tego narodu, który go założył.

    • marcin1988
      marcin1988 :

      Zgadzam się, a więc Lwów powinien należeć do Polski. Jak już pisałem – Lwów założył Kazimierz Wielki, dając mu magdeburskie prawo.

      Leon – imię pochodzenia greko-ŁACIŃSKIEGO. Łacina=Zachód (papieże o imieniu Leon coś mówią?).

      Pomyłka z mojej strony – to Bolesław Trojdenowicz był w połowie Mazowszaninem i to on jako PRAWOWITY WŁADCA tych ziem oddał je DOBROWOLNIE królowi Polski. Wszystko odbyło się LEGALNIE, a poza tym, te ziemie były rdzennie polskie (pisał o tym ruski kronikarz Nestor, a więc nawet jeśli przyjąć, że to “Ukraińcy” założyli Lwów, to zrobili to na nie swoich ziemiach, a że Grody Czerwieńskie zostały podbite przez Rurykowiczów i zabrane Polakom, to jest oczywiste dla każdego, kto zna źródła)

      Jeśli się zaś Pan odwołujesz do Wikipedii, to proszę nie robić tego wybiórczo:

      “W 1350 roku książę litewski Lubart w czasie napadu zniszczył Lwów. 17 kwietnia 1356 Kazimierz III Wielki lokował Stare Miasto na prawie magdeburskim. W dokumencie lokacyjnym wyraźnie zaznaczył (co potwierdza jego tolerancyjną politykę), że wszyscy mieszkańcy, zarówno Polacy, jak i Rusini, Ormianie, Żydzi i Tatarzy mają prawo do zachowania własnych praw, religii i obyczajów (na podstawie: Karol Grunberg, Bolesław Sprengel Trudne sąsiedztwo, Warszawa 2005, s. 31.)”

      Tamten ruski Lwów już nie istniał, bo spalił go Lubart – FAKT PIERWSZY. Kazimierz Wielki lokował w miejscu dzisiejszego rynku, czyli w trochę innym miejscu niż pierwotnie, miasto o tej samej nazwie – FAKT DRUGI. Miasto Lwów jest więc polskie od korzenia po szczyt archikatedry i kopca Unii Lubelskiej – FAKT TRZECI.

      Poza tym, skoro ma należeć do tego, kto je założył i przyjmiemy, że jakimś cudem nie był to Kazimierz Wielki, który temu miastu dał prawo magdeburskie (a tak się w Europie zakładało miasta – nadawaniem prawa niemieckiego), to jakże ono ma należeć do Ukraińców, których nie było do XIX wieku i – jak piszą źródła historyczne – “o ich narodowości przez cały ten czas było głucho” ??

      Poza tym, nazwa Lwowa po rusku to nie “Lwów”, tylko “LWIHRAD”, proszę zapoznać się ze “Słownikiem geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” i sobie sprawdzić. Jeśli więc dzisiejsze miasto zawsze było Lwowem, a nie Lwiwem czy Lwihradem, to siłą rzeczy było polskie od zarania. A Lwihrad to nazwa pochodna od Lwowa, a nie na odwrót, Szanowny Panie.

  4. bugenhagen
    bugenhagen :

    Ciągle odnoszę wrażenie, że udaje Pan głupiego:)))) przecież Lwów to polska wersja nazwy miasta, która pochodzi od imienia Lew. Lwihrad to wersja ruska jak sam Pan napisał, ale wciąż ta nazwa pochodzi od Lwa 😛 Z tego co jednak widzę, to na tym portalu pod adresem http://www.kresy.pl/kresopedia?zobacz/lwow-2 Lwów również jest zaliczony do ruskich nazw :)))) “Nazwy, położenie, granice, rozle­głość i części miasta. Barwne ruskie na­zwy: Lwów, Lwim, Lwihrad, Lwihorod, Ilwiw, (skąd przymiotnik: ilwiwski); niem.: Lemborg, Lamberg, Lemburg, Ldwenburg: łaciń.: Lemhurga, Lamburga, Leontopolis, Leopolis, Leone, Livovia, Leopolya.”

    Pochodzenie łacińskie imienia syna Daniela Halickiego można wyjaśnić tym, że jego matka pochodziła z Bizancjum.

    Twierdzi Pan, że zakładanie miast jest jednoznaczne z nadawaniem prawa magdeburskiego, a logicznie rozumując miasto zakłada ten, który je tworzy/buduje, a gród o nazwie Lwów stworzył Daniel Halicki i tyle. Nadawanie praw miejskich to tylko formalność. Pisanie, że Lwów założył Kazimierz Wielki to manipulowanie faktami.

    Dalej… sam Pan mnie pouczał o etnicznym pochodzeniu Ukraińców. Ja powtórzę, że skoro o narodzie ukraińskim nic wcześniej nie słychać to nie znaczy, że austriacy ich wyczarowali i wyjęli z kapelusza. Sam Pan sobie zaprzecza. http://pl.wikipedia.org/wiki/Rusini <-- tutaj ma Pan czarno na białym jakby jakimś cudem Pan zapomniał o czym Pan pisał ;))))))

    • piotrek93
      piotrek93 :

      Wikipedia to kiepskie źródło informacji 😉 Ja nie jestem za odbijaniem Lwowa, ale jak już pisałem- nazwa tu nie ma nic do rzeczy. Tak samo Litwini mówią, że Warszawa, to była starolitewska wioska rybacka.
      Poza tym gród/zamek, nie miasto. Kazimierz Wielki nadał miastu prawa miejskie- to formalność (?) . Nadał mu 100 łanów ziemi, otoczył to wszystko murem (sam mur był pewnie więcej wart niż 50 takich drewnianych grodów), położenie miasta w koronie polskiej i zapewnienie mu bezpieczeństwa umożliwiła mu szybki rozwój.

    • marcin1988
      marcin1988 :

      Paaaanie, to co w takim razie jest we Lwowie ukraińskiego, skoro rzekomo oni je zbudowali?

      Rusini =/= Ukraińcy i nie “pouczałem”, a informowałem, jeśli to Pana osobiście zabolało, że śmiałem wykazać Pańską niewiedzę, to nie mogę nic na to poradzić.

      Lwów jako ruska nazwa – to oczywiste. “Ó” jest przecież ruską literą od zarania dziejów!
      Napisałem, że Lwiw, Lwihrad to nazwa pochodna od Lwów. Rusini też je tak nazywali, temu się nie można dziwić.

      Co do “formalności” jaką jest lokowanie miasta na prawie magdeburskim, to polecałbym opublikowanie tego odkrycia w jakimś periodyku naukowym, względnie almanachu, bo teza ta jest dosyć rewolucyjna. Dziwne tylko, że skoro nic to nie znaczyło, to nikt nie zrobił tego przed Kazimierzem wcześniej.

      Jednak radziłbym w przywoływanych przez Pana źródłach, gdy opublikuje Pan swoje tezy, nie powoływać się na wikipedię, bo można się ośmieszyć.

    • marcin1988
      marcin1988 :

      I problem też jest taki, że Austriacy właśnie wzięli ukrainizm-szownizm “z kapelusza”, co jest bardzo wyraźnie udowodnione w powyższym tekście. Najpierw była to tylko opcja polityczna, a potem dopiero Austriacy zaczęli uważać to za narodowość, kwalifikując wszystkich Rusinów jako “Ukraińców” wbrew ich woli. Płk Mączyński pisał:

      “[…] Od tego czasu stale popierał Wiedeń ruch ów, szczególnie silnie w momentach, gdy Polacy stawali się dla Austrji groźni, gdy wysuwali nowe żądania wolnościowe, lub narodowościowe. W ten sposób z wyznania religijnego, modlącego się jeszcze za naszej pamięci w cerkwiach swoich bardzo często w języku polskim (śpiew kościelny, różańce, kazania) stworzono w drugiej połowie XIX w. osobny naród. Wprawdzie nie miał on języka literackiego, nie wiedział jak siebie nazwać, ani do jakiej wspólności państwowej i narodowej się przyznać, mimo to zaczął się uważać za naród. Nazywany na miejscu przez siebie i nas Rusinami uważał się początkowo — w głowach prowodyrów swoich — za rosyjski—russki — w swym odłamie zwanym Świętojurcami. Ponieważ odłam ten ze względu na bliskie koneksje swoje z Moskalami stawał się coraz to niebezpieczniejszy, zaczęto przy wybitnym współudziale pewnych stronnictw polskich wytwarzać i budzić i popierać tych, którzy akcentowali odrębność narodu tego, a nie uważali siebie, jak pierwsi, za szczep Wielkorosyjski.

      Ten drugi odłam nazywał się przez długie czasy ruskim (przez jedno s), Rusinami. Nagle pod koniec XIX w. znalazł dla siebie jako narodu nową właściwą nazwę — jakiej nie znała historja tych ziem — nazwę etymologicznie z polskiego wziętą — Ukraińców i Ukrainy. Stworzone dla nich osobne szkoły, do których wtłaczano przymusem całą młodzież grecko-katolicką (wyznaniowo) dały im wkrótce kadry inteligencji rozagitowanej, która niebawem opanowała znaczną część spokojnego ludu ruskiego nieprzebierającą w środkach agitacją, szaloną nienawiścią do wszystkiego, co polskie.”

      Nie było wcześniej takiej narodowości, zaś sporo było Genthe Rutheni, natione Poloni. Jakoś nie ma tu nic o Ukraińcach, tym bardziej, że sama nazwa “ukraina” był nazwą pospolitą jak krzesło czy kalafior.

  5. bugenhagen
    bugenhagen :

    No dobrze, doceniam Panów znajomość faktów i przyznaję, że ta wymiana zdań skłoniła mnie do zapoznania się z historią Ukraińców, a przy okazji także Białorusinów i Rosjan:)))) Wiedzę na omawiane tu tematy niewątpliwie Panowie posiadają:))) Jednak chciałbym zwrócić Panów uwagę na fakt iż podchodzicie Panowie zbyt emocjonalnie do tych spraw, nie macie dystansu do siebie, a to niedobrze:))))) Pozdrawiam :)))))

    • marcin1988
      marcin1988 :

      Aha, czyli wcześniej dyskutował Pan z nami, nie zapoznawszy się z historią tych terytoriów??

      Mimo wszystko bardziej emocjonalne wydawało mi się zawsze suma summarum zwalczanie polskości kresów… Ile tu trzeba włożyć emocji, żeby zagłuszyć podstawowe fakty z historii.