W nocy z niedzieli na poniedziałek funkcjonariusze organów ścigania sprawdzili w samej Moskwie ponad 3 tysiące szkół. Powodem mobilizacji służb były alarmy bombowe, które okazały się fałszywe. Fałszywe alarmy pojawiły się też na rosyjskim Dalekim Wschodzie.
Jak dowiedziała się agencja Interfax, fałszywe doniesienia o podłożeniu w szkołach ładunków wybuchowych opublikowane w internecie przez anonimowe osoby, dotarły do moskiewskich służb ratunkowych w niedzielę około godziny 21:30 czasu lokalnego. W rezultacie do późnych godzin nocnych odbywało się sprawdzanie placówek edukacyjnych w Moskwie.
Według źródeł Interfaxu sprawdzono ponad 3 tysiące szkół i nie znaleziono żadnych ładunków wybuchowych.
Wcześniej w poniedziałek informowano, że podobne fałszywe doniesienia o podłożonych ładunkach wybuchowych sprawiły, że służby sprawdzały szkoły w Kraju Nadmorskim, na Czukotce i Sachalinie oraz w obwodzie amurskim. Jak podaje Interfax, proces edukacyjny w tamtejszych placówkach został już przywrócony.
Przypomnijmy, że w październiku ub. roku anonimowe osoby poinformowały o “zaminowaniu” wszystkich szpitali i klinik w Moskwie.
Jak pisaliśmy, fala alarmów bombowych w wielu rosyjskich miastach zaczęła narastać w listopadzie 2019 roku. Anonimowe osoby wysyłały e-maile z ostrzeżeniami o możliwych eksplozjach w sądach, szkołach, centrach handlowych, sklepach i na uniwersytetach. Od 3 marca 2020 r. zgłoszenia te pojawiały się również w kontekście lotnisk. Żadne z nich nie zostało potwierdzone.
Fałszywe alarmy bombowe były w Rosji plagą już wcześniej. Jesienią 2017 roku z tysięcy obiektów ewakuowano łącznie około 350 tysięcy osób.
CZYTAJ TAKŻE: RMF: za fałszywymi alarmami bombowymi podczas zeszłorocznych matur stała Rosja
Kresy.pl / interfax.ru
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!