Zamojscy radni uchylili swoje stanowisko w obronie abp. Marka Jędraszewskiego, gdy ten nazwał ideologię gender „tęczową zarazą”. Uznali, że grozi im utrata milionów zł ze środków unijnych, jeśli tego nie zrobią. Sytuację krytykują politycy Solidarnej Polski.

Rada Miasta Zamość uchylili swoje stanowisko z 2019 roku, gdy stanęli w obronie abpa Marka Jędraszewskiego po tym, jak został zaatakowany przez środowiska lewicowo-liberalne za krytykę ideologii gender i postulatów środowisk LGBT. Chodziło głównie o słowa o tym, że dziś zagraża nam nie czerwona, ale neomarksistowska „tęczowa zaraza”.

„Jego stanowisko przyjmujemy za głos Kościoła i ludzi dobrej woli w obronie podstawowych zasad moralnych, bez których nie jest możliwe normalne życie jednostkowe i wspólnotowe” – pisali wówczas radni w uzasadnieniu swojej decyzji. Została ona przyjęta głównie za sprawą członków klubu PiS.

 

Teraz radni wycofują się z tego stanowiska, ponieważ uznali, że jeśli je podtrzymają, to stracą dostęp do unijnych środków.

Według relacji Radia Lublin, z wnioskiem w tej sprawie wystąpił Powiatowy Urząd Pracy w Zamościu, argumentując, że w przypadku utrzymania stanowiska rady z 2019 roku może stracić ponad 12 mln dofinansowania unijnego na aktywizację bezrobotnych. „W sumie do 2027 roku zamojski PUP mógłby stracić blisko 78 mln zł” – twierdzi stacja.

Po długiej i burzliwej decyzji radni w środę przychylili do stanowiska urzędu pracy i w głosowaniu wycofali swoje poparcie dla abpa Jędraszewskiego. Łącznie za uchyleniem stanowiska z 2019 roku zagłosowało 6 radnych, w tym przewodniczący z PiS, dwie osoby były przeciw, a pięć wstrzymało się od głosu. Ośmioro radnych nie wzięło udziału w głosowaniu, choć osoby te były obecne na sali.

„Mamy Wielki Tydzień. Lubię kolegów i koleżankę z PiS, ale tak po ludzku to nawet szczerze wam współczuję. Bo nie chciałbym być w waszej skórze. Kontekst jest jednoznaczny: pieniądze za pewne wartości. I tego nie da się zamieść pod dywan albo zmienić narrację” – oświadczył radny Ireneusz Godzisz z opozycji.

Sytuację w Zamościu skrytykowali politycy Solidarnej Polski. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł zaznaczył, że właśnie przed takimi sytuacjami ostrzegała wcześniej jego partia.

„Mechanizm szantażu przyjęty w 2020 r. wykorzystywany jest obecnie do upokarzania i okradania nas. Judaszowe srebrniki jeszcze nigdy nikomu nie pomogły…” – skomentował na Twitterze.

Również lider Solidarnej Polski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro napisał na Twitterze, że „tak się kończy uleganie szantażowi”.

Solidarna Polska ostrzegała, ale premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że ustępstwa wobec Brukseli będą korzystne. Nie będą, bo szantażyści chcą coraz więcej – dziś wymusili bezkarność za ataki na Kościół, jutro odbiorą nam suwerenność” – zaznaczył Ziobro.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

Lider Solidarnej Polski wypomniał w ten sposób Morawieckiemu jego politykę ustępstw względem Brukseli, jak poparcie dla unijnego Funduszu Odbudowy, powiązanego z tzw. przestrzeganiem praworządności, czy zaakceptowanie zaproponowanego przez Komisję Europejskiego kompromisu ws. polskiego sądownictwa. „Ziobryści” konsekwentnie podkreślają, że taka polityka rządu nie prowadzi jedynie do dalszych eskalacji żądań ze strony Brukseli i szantażowania Polski i Polaków. Natomiast rząd, a zwłaszcza otoczenie premiera, twierdzą, iż środki unijne są konieczne dla utrzymania suwerenności i niepodległości Polski i bronią ustępstw i kompromisów na rzecz UE.

PRZECZYTAJ: Ziobro: celem brukselskiego szantażu jest likwidacja polskiej państwowości

Czytaj również: Morawiecki: bez pieniędzy z KPO utrzymanie niepodległości Polski będzie bardzo trudne

Rzecznik rządu, Piotr Müller powiedział, że trudno mu komentować decyzje radnych w poszczególnych miastach, bo ci mają do tego suwerenne prawo. Zarzucił zarazem Ziobrze, że swoim postępowaniem i wypowiedziami zagraża jedności obozu Zjednoczonej Prawicy.

Część mediów przypomina, że w czerwcu ub. roku ujawniono ostateczne brzmienie umowy partnerstwa wynegocjowanej przez Komisję Europejską i polski rząd ws. budżetu na lata 2021-2027. Znalazł się w niej zapis, który zakazuje finansowania samorządów, które przyjęły uchwały sprzeciwiające się ideologii gender i promowaniu agendy LGBT. Takie inicjatywy, jak uchwalanie przez poszczególne samorządy dokumentów, mających na celu na obronę rodziny, są w myśl umowy z Brukselą traktowane jako „działania dyskryminujące”.

Przeczytaj: KE uzależnia wypłatę miliardów euro dla Polski od „niedyskryminacji osób LGBT”

Zobacz również: Rząd chce walczyć z dyskryminacją mniejszości seksualnych i narodowych oraz tzw. mową nienawiści

Interia.pl / pch24.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply