Wyborczy egzamin

Ukraina przygotowuje się do wyborów prezydenckich. Na wschodzie mogą być kłopoty z przestrzeganiem prawa.

– Wybory prezydenckie na Ukrainie 25 maja nie w całym kraju mogą odbyć się w sposób zgodny z przepisami – ocenił Wolfgang Ischinger, specjalny mediator Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), były wiceszef niemieckiego MSZ. Chodzi o to, że nie ma gwarancji przeprowadzenia uczciwego głosowania we wschodniej części Ukrainy. Ischinger zastrzegł jednak, że mimo to głosowanie na prezydenta jest dla Ukrainy bardzo ważne.

Obserwator ocenił też, że wybory nie skłonią prorosyjskich separatystów do złożenia broni, ale może to być ważny krok na drodze do rozwiązania konfliktu. – Wynik wyborów bardzo utrudniłby przeciwnikom obecnych władz w Kijowie podważanie legitymacji wyłonionego w ten sposób prezydenta – dodał Wolfgang Ischinger.

Sprawdzian dla Kijowa

Jako bardzo ważne oceniają te wybory ukraińscy politycy, jednocześnie wyrażając świadomość zagrożeń, o których mówią zachodni eksperci. – Zorganizowanie wyborów w atmosferze gróźb inwazji i sabotażu ze strony separatystycznej „piątej kolumny” jest najpoważniejszym sprawdzianem, przed jakim może stanąć demokracja – uważa była premier Ukrainy Julia Tymoszenko. „Rosyjska separatystyczna mafia może wygrać jedynie w pozorowanych wyborach w rodzaju tych, które Putin narzucał Rosji od dojścia do władzy 14 lat temu i które niedawno wymusił na naszych współobywatelach, a obecnie zakładnikach, na Krymie” – napisała Tymoszenko w artykule dla amerykańskiego „New York Timesa”. Tymoszenko zapewniła, że Ukraińcy są zdeterminowani, by pójść do wyborów, niezależnie od wszelkich zagrożeń.

Szczególne przygotowania wprowadzono m.in. w obwodzie mikołajowskim na południu Ukrainy, gdzie nastroje prorosyjskie są stale podsycane. Władze regionu poinformowały o podjęciu starań, które doprowadzą do zwiększenia bezpieczeństwa, czego skutkiem jest osłabienie tendencji separatystycznych i stabilizacja sytuacji przed wyborami prezydenckimi. Oprócz tego przy ochronie wyborów ma pracować Gwardia Narodowa oraz samoobrona, które powstały z inicjatywy zwolenników Majdanu. We współpracy z organami bezpieczeństwa będą też pracować jako służba pomocnicza liczni ochotnicy.

Tak dobrze sytuacja nie wygląda jednak we wschodnich regionach kraju. Wczoraj do kolejnych walk doszło pod Słowiańskiem, w wyniku których jeden żołnierz armii ukraińskiej został zabity, a trzech odniosło obrażenia po ostrzelaniu przez prorosyjskich separatystów stanowiska sił antyterrorystycznych. Według resortu, do wojskowych strzelano z moździerza ustawionego na terenie przedszkola. „Terroryści działali z zasadzki (…). Bojownicy prowokowali wojskowych do działania, by zmusić ich do zniszczenia placówki” – głosi komunikat armii.

W tym samym czasie Rosja zrezygnowała z części manewrów wojskowych przy granicy z Ukrainą, które postrzegane były jako kolejna prowokacja przed nadchodzącymi wyborami. Jak poinformowała służba prasowa Kremla, prezydent Władimir Putin nakazał wycofanie do miejsc stałej dyslokacji oddziały, które uczestniczyły w ćwiczeniach na terytorium trzech obwodów graniczących z Ukrainą. „W związku z zakończeniem planowej wiosennej fazy szkolenia wojsk, które przewidywało ich przemieszczenie i które odbywało się m.in. na poligonach w obwodach: rostowskim, biełgorodzkim i briańskim, Władimir Putin nakazał ministrowi obrony, by wojska uczestniczące w ćwiczeniach wróciły do miejsc stałej dyslokacji i kontynuowały szkolenie bojowe na najbliżej usytuowanych poligonach” – czytamy w komunikacie Kremla.

Moskwa poinformowała również, że Rosja wzywa Ukrainę „do natychmiastowego zaprzestania operacji pacyfikacyjnej i przemocy” na południowym wschodzie kraju, „wycofania wojsk z tego regionu” i „rozwiązywania wszystkich problemów na drodze pokojowego dialogu”. Kreml przekazał także, iż prezydent Federacji Rosyjskiej z zadowoleniem przyjmuje pierwsze rozmowy Kijowa ze stronnikami federalizacji Ukrainy.

NATO bezbronne

Nieco mniej pozytywnie Kreml ocenia z kolei swoje relacje w ostatnim czasie z Zachodem. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że stosunki Moskwy z Unią Europejską i NATO wymagają poważnego przemyślenia w obliczu głębokich różnic w kwestii Ukrainy. – Staramy się z NATO i UE przeprowadzać analizę, żeby lepiej zrozumieć, gdzie się znajdujemy, jakie oceny są zbieżne, a w czym tkwi niezgodność poglądów – powiedział Ławrow. Chodzi o to, by – jak zaznaczył minister – „ponownie oprzeć stosunki na trwałej podstawie tych dokumentów, które są fundamentem działalności Rady Rosja – NATO i stosunków Rosji i UE”.

W tym kontekście szczególnego znaczenia nabierają informacje, które przedstawił niemiecki tygodnik „Der Spiegel”. Według gazety, która powołuje się na wewnętrzne dokumenty NATO, Sojusz Północnoatlantycki nie byłby w stanie obronić za pomocą broni konwencjonalnej krajów bałtyckich przed atakiem Rosji. „Der Spiegel” pisze, że autorzy projektu raportu dotyczącego aktualnej sytuacji stwierdzają, że zdolność Rosji do podejmowania bez uprzedzenia znaczących operacji wojskowych stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilności strefy euroatlantyckiej. Według autora artykułu, jeszcze pół roku temu takie oceny byłyby w raporcie NATO nie do pomyślenia. Jednak aneksja Krymu oraz wydarzenia we wschodniej Ukrainie sprawiły, że dotychczasowa pewność, iż konflikt zbrojny w Europie Środkowej jest niemożliwy, stanęła pod znakiem zapytania. Podsumowując, tygodnik stwierdza, że NATO potrzebowałoby około sześciu miesięcy, by odpowiedzieć na atak Rosji. „Nie zdążylibyśmy nawet na paradę zwycięstwa Rosjan” – cytuje tygodnik anonimowego eksperta niemieckiego rządu.

Tezom tygodnika zaprzeczył sekretarz generalny Sojuszu Anders Fogh Rasmussen. – NATO jest w stanie obronić wszystkich członków Sojuszu Północnoatlantyckiego przed każdym zagrożeniem, ale musi zrewidować swe plany obronne w związku z działaniami Rosji – oświadczył.

Łukasz Sianożęcki

„Nasz Dziennik”

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • jkm_ci
      jkm_ci :

      W tych wyborach nie chodzi o wybór społeczeństwa a o legalizację proamerykańskiej i unijnej hunty z Kijowa.Tym bardziej że,nie ma czegoś takiego jak naród jest państwo powstałe z postsowieckiej republiki (na wschodzie o mentalności i tradycjach rosyjskich ,na zachodzie faszystowska banda .)które nawet nie podjęło wyniku żeby skleić wiele narodowości w jeden naród ale to jest praca na wiele pokoleń .No chyba że powierzenie i realizację takiego celu i programu zlecono faszystom ze Swobody i prawego sektora metodami z przed 70 lat . .W takim przypadku zajmie to nie więcej niż rok najwyżej dwa.