„Stref wolnych od LGBT nie ma, zaś Karty Praw Rodzin w ogóle o osobach LGBT nie wspominają – i nie ma co ludzi oszukiwać, że to straszne grażynowo-januszowate, szczerbate Podkarpacie wprowadza u siebie apartheid. Bo tylko budujemy na świecie fałszywy i dużo gorszy od prawdziwego obraz swego kraju” – napisał Piotr Głuchowski w „Gazecie Wyborczej”. Niedługo później artykuł zniknął ze strony liberalno-lewicowego dziennika.

W piątek 25 września na łamach “Gazety Wyborczej” ukazał się tekst pt. „Idźmy dalej: Piotrków wolny od Żydów, a skatepark wolny od niepełnosprawnych”, w którym Piotr Głuchowski stwierdził, że w Polsce nie ma „stref wolnych od LGBT”.

CZYTAJ TAKŻE: Gmina Zakrzówek pozywa Barta Staszewskiego za akcję z tabliczkami “strefa wolna od LGBT”

Głuchnowski na początku przeanalizował Samorządową Kartę Praw Rodzin (SKPR). Za najbardziej “kontrowersyjny” jej akapit uznał ten o następującej treści: Konieczne jest w szczególności wyłączenie możliwości przeznaczania środków publicznych i mienia publicznego na projekty podważające konstytucyjną tożsamość małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny lub autonomię rodziny.

Inaczej mówiąc: samorząd nie powinien finansować publikacji czy prelekcji, podczas których kwestionowany byłby konstytucyjny status małżeństwa jako „związku kobiety i mężczyzny znajdującego się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. A zatem: KonsTYtucJA! – skwitował publicysta. 

Przyznacie, że daleko stąd do “strefy wolnej od gejów”. A jednak Europa i USA wyraziły w ostatnich dniach ostre zaniepokojenie polskimi Kartami – zauważył Głuchnowski. Następnie przytoczył zawierające fałszywe informacje wypowiedzi dot. polskich “stref wolnych od LGBT” znaczących postaci w światowej polityce – wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Very Jourovej oraz demokratycznego kandydata na prezydenta USA Joe Bidena.

Publicysta “Wyborczej” zauważył, że powielanie nieprawdziwego przekazu o Polsce możliwe jest dzięki akcjom homoseksualnego działacza Bartosza Staszewskiego, który do znaków drogowych montuje tablice informujące, że w danym mieście obowiązuje „strefa wolna od LGBT”.

Tabliczki te (niewątpliwie celowo) mają się kojarzyć bardzo brzydko – mianowicie z hitlerowskimi znakami zakazującymi Żydom wstępu do „rasowo czystych” miejscowości lub na tereny rekreacyjne. Zdjęcia tablic „Juden Eintritt in die Parklagen verboten”, „Juden sind hier unerwünscht” i tym podobne można bez trudu odnaleźć w sieci i tak samo za 80 lat będzie można odnaleźć polskie znaki „LGBT FREE”. Czy przyszli historycy będą na ich podstawie sądzić, że z początkiem XXI wieku Rzeczpospolita Polska była odgejowywana tak, jak odżydzana była wcześniej III Rzesza Niemiecka? Niewykluczone. Znakomita większość ludzi, którzy się na świecie interesują walką o równouprawnienie osób LGBT, już jest przekonana, że sytuacja mniejszości seksualnych w Polsce jest gorsza niż w Rosji. Wielka w tym zasługa Bartosza Staszewskiego – pisze Gluchowski.

Dalej publicysta przytoczył tekst Stanisława Janeckiego z „Sieci”, w którym autor proponuje intelektualny eksperyment. Miałby on polegać na umieszczeniu w Australii tablic z informacją: „Stowarzyszenie Przyjaciół Pedofilii”, w związku z wstrząsającą historią, którą wydarzyła się tam kilka lat temu – para homoseksualnych mężczyzn adoptowała dziecko z Rosji, a następnie  je gwałciła oraz pozwalała na to swoim znajomym, a wszystko to rejestrowała. Staszewski twierdzi, że jego akcja to happening, który „pozwolił zwizualizować dosłowność i sens, jaki niosą za sobą krzywdzące dokumenty”, czyli Karty Praw Rodzin. W tym przypadku autor konkurencyjnego “happeningu” mógłby tłumaczyć, że on tylko “zwizualizował dosłowność i sens” informacji z rubryki kryminalnej.

Głuchowski zauważa, że tworzenie stereotypu o Polakach-nazistach współgra z kłamstwem o naszym narodzie rzekomo dokonującym zbrodni na Żydach, co wpisuje się w rosyjską – i nie tylko – politykę historyczną. Żyjemy, niestety, w kraju rządzonym przez narodowo-konserwatywnych populistów (trudno, naród wybrał) – ale nie w kraju pełnym oddolnych antyludzkich i motywowanych nienawiścią inicjatyw, nie w kraju wypełnionym ksenofobicznym motłochem dyszącym chęcią pognębienia myślących i kochających inaczej. Takim krajem (jeszcze) Polska nie jest, lecz już bywa tak postrzegana – pisze.

Podobny jak ww. “happening” można by zdaniem autora przeprowadzić wieszając przy wjeździe do miast, które zawierzyły się Najświętszej Maryi Pannie lub Chrystusowi Królowi, tabliczki „żydom, muzułmanom i ateistom wstęp wzbroniony”.

Idąc tym tropem jeszcze dalej, można wieszać na klubach gejowskich tablice “Strefa wolna od heteroseksualizmu”, a na ściankach wspinaczkowych i w skateparkach: “Strefa wolna od niepełnosprawnych ruchowo” – pisze Głuchowski.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Publicysta przedstawił także kilka zarzutów skierowanych wobec obozu konserwatywnego, m.in. o “ukrywaniu” uchwał niektórych gmin idących dalej niż SKPR. Za przykład podał Łososinę Dolną, która „wyraża sprzeciw wobec pojawiających się w sferze publicznej działań zorientowanych na promowanie ideologii ruchów LGBT”. Radni zadeklarowali tam, że nie godzą się „na wprowadzanie do polskiego systemu oświaty elementów wychowania seksualnego”. Nie godzą się też „na sprzeczne z prawem oraz z realnym dobrem dzieci instalowanie funkcjonariuszy politycznej poprawności w szkołach (tzw. latarników)”. Trudno jednak porównywać ten zarzut z działaniami strony liberalno-lewicowej.

CZYTAJ TAKŻE: Na znaku drogowym w Istebnej wywieszono tabliczkę “strefa wolna od LGBT”. Zareagowały władze gminy

Reasumując: stref wolnych od LGBT nie ma, zaś Karty Praw Rodzin w ogóle o osobach LGBT nie wspominają – i nie ma co ludzi oszukiwać, że to straszne grażynowo-januszowate, szczerbate Podkarpacie wprowadza u siebie apartheid. Bo tylko budujemy na świecie fałszywy i dużo gorszy od prawdziwego obraz swego kraju. Są natomiast w Polsce olbrzymie pokłady ignorancji, kołtunerii, nietolerancji i zwykłego prymitywizmu – ale z tym się mierzymy przynajmniej od XVII wieku i pewnie jeszcze długo będziemy – podsumowuje swój tekst Głuchowski.

Jeszcze w dniu publikacji artykuł zniknął ze strony “Wyborczej”. Staszewski określił go jako “obrzydliwy”. Stwierdził także, że w ten sposób “Wyborcza” dołączyła do “nagonki prawicowej szczujni w nagonce na aktywistów”. Po usunięciu artykułu wyraził swoją radość z tego faktu – w tej chwili jednak tekst Głuchowskiego ponownie dostępny jest na stronie “Wyborczej”.

Kresy.pl / Gazeta Wyborcza

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply