We Wrocławiu młoda Ukrainka została oskarżona przez swojego byłego chłopaka o kradzież telefonu. Blisko dobę spędziła na komisariacie, gdzie m.in. dwa razy kazano jej rozebrać się do naga, a jeden z oficerów miał jej grozić. Policja twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.

Ukraińskie media, powołując się na “Gazetę Wyborczą” opisują sprawę 21-letniej Ukrainki, która została zatrzymana przez policję we Wrocławiu. Jak zaznaczają, kobieta przez blisko dobę była przetrzymywana na komisariacie Wrocław-Krzyki, bez żadnych wyjaśnień.

Powodem były zarzuty Polaka, który oskarżył ją o kradzież telefonu komórkowego. Według Ukrainki, przebywającej w Polsce od sierpnia br., był to jej były chłopak, który wcześniej podarował jej ten telefon, a po rozstaniu zażądał zwrotu. Znajdowały się na nim m.in. ich wspólne zdjęcia. Kobieta twierdzi, że chciała tylko zgrać z telefonu zdjęcia. Ten jednak wezwał policję, mówiąc, że jakaś Ukrainka ukradła mu telefon, który rzekomo chciała kupić.

Ukrainka trafiła na komisariat Wrocław-Krzyki. Jak twierdzi, dwukrotnie policjanci kazali jej się całkowicie rozebrać w celu przeprowadzenia przeszukania. Według jej relacji, jeden z funkcjonariuszy miał grozić jej deportacją, mówiąc, że „nie chce Ukraińców we Wrocławiu”. Nie pozwolono jej skontaktować się z rodziną, a policjanci nie chcieli zweryfikować jej słów o tym, że na telefonie są jej wspólne zdjęcia z byłym chłopakiem i ich korespondencja. Kobieta została zwolniona następnego ranka, po przesłuchaniu i bez postawienia zarzutów.

Przedstawiciele wrocławskiej policji potwierdzają fakt zatrzymania Ukrainki „w związku z podejrzeniem przywłaszczenia mienia”, zaznaczając, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem.

– Kobiecie wręczono informacje o jej prawach. Nie wnosiła wówczas zażalenia na zatrzymanie – mówił rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski. W pisemnym wyjaśnieniu policja zaznacza, że zatrzymanie i jego czas wynikało z potrzeby wykonania czynności związanych z podejrzeniem popełnienia przestępstwa, w tym zapewnienia zatrzymanej biegłego tłumacza uczestniczącego w przesłuchaniu. Zwrócono jednak uwagę, że było to niepotrzebne, bo Ukraina bardzo dobrze mówiła po polsku. Petrykowski tłumaczył, że tego wymagają przepisy dotyczące procedur wobec obcokrajowców.

Odnośnie nakazywania rozbierania się do naga, rzecznik tłumaczył, że biustonosz kobiety miał fiszbiny, którymi mogła próbować się okaleczyć. GW zaznacza, że Petrykowski nie odniósł się do pytania nt. zachowania policjantów i ich niestosownych komentarzy.

Prawnik reprezentujący Ukrainkę w sporze z policją zaznacza, że została ona potraktowana w sposób poniżający wyłącznie przez swoje  pochodzenie. Złożył w sądzie zażalenie i będzie  domagać się zadośćuczynienia.

– Rozbierać się kazano mojej klientce w towarzystwie policjantki, ale dlaczego dwukrotnie i dlaczego w toalecie? – pyta prawnik. Później na komisariacie miało dojść do konfrontacji Ukrainki i Polaka, na które mężczyzna nie stawił się. Policja twierdzi, że nie ma z nim kontaktu.

W czwartek policja opublikowała obszerne oświadczenie w tej sprawie. Podkreśla, że zarzuty dot. zapewnienia tłumacza są niezrozumiałe, gdyż chodziło o zagwarantowanie rzetelnego przeprowadzenia przesłuchania. Przy czym dodaje, że policja nie ma wpływu na to, kiedy biegły tłumacz dotrze na komisariat.

Policja podkreśla też, że funkcjonariusze wzięli pod uwagę informacje przekazane przez podejrzewaną i właśnie ich rozbieżność wobec relacji zawiadamiającego „było podstawą do podjęcia decyzji o przesłuchaniu zatrzymanej na tym etapie w charakterze świadka”.

– Niezrozumiałym jest też zarzucanie Policji wykonywanie czynności określonych przepisami. Ponieważ osoba zatrzymana zgodnie z przepisami musi zostać szczegółowo przeszukana, biorąc pod uwagę płeć osoby zatrzymanej, czynność tą w pomieszczeniu zamkniętym, bez dostępu osób postronnych, wykonała policjantka. (…) Zgodnie z obowiązującymi przepisami funkcjonariuszka w pomieszczeniu dla osób zatrzymanych nakazała kobiecie wydanie do depozytu elementów odzieży posiadające cechy, które może osoba zatrzymana wykorzystać do zrobienia sobie lub innym osobom krzywdy – oświadcza dolnośląska policja. Dodano, że odmówiono jej wykonania telefonu do rodziny, gdyż tak stanowi polskie prawo. Ukrainka nie chciała, aby zgodnie z przysługującym jej prawem do rodziny dzwonili policjanci.

Czytaj także: Ukrainka obwinia polską Straż Graniczną o śmierć swojego męża-znanego naukowca

Na koniec zaznaczono, że po przybyciu tłumacza kobieta została niezwłocznie w jego obecności przesłuchana, a następnie zwolniona. Policja w dalszym ciągu wyjaśniają wszystkie okoliczności tej spraw.

Unian / wroclaw.wyborcza.pl / dolnoslaska.policja.gov.pl / Kresy.pl

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • jazmig
      jazmig :

      @tagore Cena telefonu nie jest tu istotna, lecz to, że Ukraińcy zaczynają się zachowywać w Polsce, jak paniska. Ona ten telefon po prostu ukradła, to nie ulega wątpliwości. Rewizję na pewno robiły policjantki, a nie policjanci. Natomiast zaczyna się szantażowanie Polaków sprawami narodowościowymi.

      Oto ukraińska złodziejka robi szum pod hasłem, że ją prześladowano ze względu na narodowość. Ponieważ nasze władze są mocno pro banderowskie, to można się spodziewać nadgorliwości w obronie rzekomego rasizmu.

  1. Kojoto
    Kojoto :

    Co w tym dziwnego, że przeszukiwała ją policjantka w damskiej toalecie, przyjemne to nie było z pewnością, ale chyba nie ma dziewczyna pretensji, że nie pozwolono rozebrać się jej w poczekalni w obecności gapiów? To jest jakiś absurd ze strony jej prawnika – szuka pretekstu do afery. Natomiast co do samej sprawy to tak naprawdę nie wiele wiemy – za mało, żeby wyciągać wnioski, być może pominięto pewne istotne szczegóły, np czy była już zatrzymana etc.

  2. Beresteczko1651
    Beresteczko1651 :

    To jest ukraińska, wspomagana przez polskojęzyczne agendy kampania mająca na celu urabianie polskiego wymiaru sprawiedliwości tak, aby zapewnić ukraińcom bezkarność i pobłażliwe traktowanie oraz zastraszenie Polaków by nie śmieli protestować wobec ukraińskiej inwazji na Polskę. Analogicznie rzecz ma się np. w Niemczech w odniesieniu do kolorowych i muzułmanów, gdzie policja reaguje na zgłoszenia popełnianych przez nich przestępstw w ten sposób, że stawia poszkodowanych w stan oskarżenia jako rasistów, ksenofobów i antyislamistów.