Kilkudziesięciu deputowanych Partii Konserwatywnej złożyło wniosek ws. odwołania Theresy May ze stanowiska szefowej partii w związku z jej polityką ws. Brexitu. Jej odwołanie oznaczałoby, że przestanie być premierem Wielkiej Brytanii. Głosowanie odbędzie się dziś wieczorem.
Pod wnioskiem o wotum nieufności względem premier Wielkiej Brytanii Theresy May podpisało się 48 brytyjskich posłów z Partii Konserwatywnej, której szefowa rządu jest liderem. Chcą odwołania jej z funkcji przewodniczącej partii. Wniosek został przyjęty, a w środę wieczorem odbędzie się głosowanie. Wyniki będą znane jeszcze dziś.
Pierwszy list w sprawie odwołania May złożył Jacob Rees-Mogg, lider eurosceptycznej frakcji Partii Konserwatywnej. Politycy tej partii sprzeciwiają się treści porozumienia z Brukselą. Zdaniem Rees-Mogg dokument ten jest gorszy niż przewidywano i nie spełnia obietnic złożonych Brytyjczykom. Powiedział, że „plan Theresy May doprowadziłby ten rząd do upadku”, a Partia Konserwatywna „nie może tego tolerować”, więc „w interesie narodowym jest jej odejście”. Przypomnijmy, że miesiąc temu w związku z decyzją rządu May o procedowaniu proponowanego przez nią porozumienia z UE w sprawie opuszczenia Unii, do dymisji podali się minister ds. Brexitu oraz minister zabezpieczenia socjalnego.
Do odwołania May potrzeba zwykłej większości głosów. Jeśli próba ta się nie powiedzie, przez rok nie będzie można oficjalnie zakwestionować jej przywództwa w partii. Istnieje jednak możliwość, że jeśli jest zwycięstwo nie będzie zdecydowane, to może sama zdecydować się na ustąpienie ze stanowiska. Szacuje się, że wybór nowego szefa partii, a zarazem premiera, może potrwać nawet 6 tygodni. W związku z tym niewykluczone, że Londyn musiałbym wówczas poprosić Brukselę o więcej czasu na negocjacje.
Podczas porannej konferencji prasowej szefowa Partii Konserwatywnej zapowiedziała, że będzie walczyć z wotum nieufności „wszystkim co ma”. Argumentowała też, że zmiana lidera partii, a w związku z tym również szefa brytyjskiego rządu na tym etapie negocjacji ws. Brexitu „wystawiłoby kraj na ryzyko i stworzyło niepewność w czasie, gdy najmniej możemy sobie na to pozwolić”. May przekonywała, że torysi powinni trzymać się razem i służyć swojemu krajowi, a nie generować kolejne podziały. Jednocześnie opowiedziała się za kontynuowaniem działań ws. wyjścia z UE.
May zamierzała podjąć w Brukseli kolejne rozmowy z eurokratami i uzyskać od nich dodatkowe „zapewnienia” w sprawie statusu Irlandii Północnej. To właśnie deputowani Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP) z tego regionu, od których wsparcia w parlamencie zależy trwanie rządu konserwatystów, zdecydowanie sprzeciwiają się umowie regulującej warunki opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię, jako podważającej suwerenną władzę Londynu nad tym regionem.
W związku z sytuacją, Theresa May odwołała swoje zaplanowane na dziś spotkanie z irlandzkim premierem Leo Varadkarem w Dublinie. Wczoraj odbyła rozmowy z przywódcami innych krajów członkowskich UE. Ich zdaniem, umowa ws. Brexitu nie może być renegocjowana.
May podjęła w poniedziałek decyzję o przesunięciu debaty i głosowania nad umową o opuszczeniu Unii Europejskiej w Izbie Gmin. Przyznała, że jeśli go głosowania nad Brexitem doszłoby 11 grudnia, umowa między Wielką Brytanią i UE jaką wynegocjowała, zostałaby odrzucona „znaczną większością” głosów. Przeciw umowie chcą głosować zarówno zwolennicy pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, jak i ci, którzy uważają umowę o Brexicie za tak niekorzystną, że za lepsze uważają wystąpienie z Unii bez żadnego formalnego dokumentu.
– Niestety, ona jest zdeterminowana, żeby trzymać się swojego porozumienia, którego nie da rady przeprowadzić w Izbie Gmin – powiedział Owen Paterson, poseł Partii Konserwatywnej i były minister w rządzie Davida Camerona, cytowany przez BBC. – Co gorsza, jeśli nawet to przeszłoby przez Izbę Gmin, to straciłaby poparcie DUP [Demokratycznej Partii Unionistycznej, partii z Irlandii Północnej wspierającej obecny rząd – red.], co oznaczałoby wybory.
Część komentatorów jest zdania, że wpływ na decyzję May ws. głosowania miało orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE, który dał przeciwnikom Brexitu, również w brytyjskim parlamencie, mocne argumenty. Według TSUE Wielka Brytania ma prawo jednostronnie wycofać wniosek o wyjście z Unii Europejskiej. Przeciwnicy wyjścia z Unii zyskali zatem argument za rozpisaniem nowego referendum w tej sprawie.
Bbc.com / rp.pl / Kresy.pl
No bo nie potrafi sie rozprawic z eurokomuchami…