Rosyjskie służby chcą doprowadzić do zamachu stanu w Mołdawii i obalenia prozachodniego rządu – pisze „Washington Post”. Powołuje się m.in. na dokumenty FSB, rzekomo przejęte przez ukraiński wywiad. Mają one świadczyć, że rosyjskie służby chcą posłużyć się partią Ilana Sora, organizatora antyrządowych protestów w Mołdawii, a także presją gazowo-energetyczną, by przeorientować ten kraj na Moskwę.

Jak twierdzi „Washington Post”, rosyjskie służby chcą doprowadzić do zamachu stanu w Mołdawii i obalenia prozachodniego rządu. Główną figurą ma być 35-letni oligarcha i deputowany Iłan Szor (Ilan Sor), organizator ostatnich protestów przeciwko prozachodniej prezydent kraju, Mai Sandu i lider opozycyjnej partii Sor, przebywający na emigracji w Izraelu.

Przeczytaj: Protesty opozycji w stolicy Mołdawii

Czytaj również: Mołdawska policja rozbiła protest przeciwników rządu

Gazeta powołuje się na dokumenty z „wrażliwymi materiałami”, które pozyskał i udostępnił do wglądu ukraiński wywiad, a także na rozmowy z mołdawskimi, ukraińskimi i zachodnimi urzędnikami rządowymi.

Z dokumentów i wywiadów wynika, że FSB przekazała dziesiątki milionów dolarów od niektórych z największych rosyjskich firm państwowych na pielęgnowanie sieci mołdawskich polityków i przeorientowanie kraju na Moskwę” – pisze „WaPo”.

Przypomnijmy, że w tym tygodniu Waszyngton nałożył sankcje m.in. Sora, szefa opozycyjnej partii, koordynującego obecne protesty antyrządowe w Mołdawii. Według Departamentu Finansów USA Ilan Sor miał współpracować z Rosjanami w swoich działaniach przeciw liberalnej prezydent Mołdawii Mai Sandu i jej prozachodniemu obozowi rządowemu. Od lipca bieżącego roku ma współpracować z rosyjskimi oligarchiami, choć pierwsze kontakty miał nawiązać jeszcze w roku 2021. Moskwa ma transferować pieniądze dla niego przede wszystkim za pośrednictwem rosyjskiego oligarchy Igora Czajki. Sankcjami objęta została także żona Sora – Sara.

Ilan Sor (Iłan Szor) to urodzony w Izraelu potomek mołdawskich Żydów, który w młodym wieku został merem miasta Orhei w Mołdawii. Zdobył na tym stanowisku ponadlokalną popularność i w 2016 r. doprowadził do przemianowania stronnictwa „Równoprawność” w partię „Sor”, która w dwóch kolejnych wyborach – w 2019 i 2021 r. – zdobyła reprezentację parlamentarną. W ostatnich wyborach partia ta uzyskała 5,75 proc. głosów i jako jedyna poza konkurencyjnymi potężnymi koalicjami prozachodnich liberałów i prorosyjskiej lewicy uzyskała mandaty w parlamencie – konkretnie sześć.

Jak pisze „WaPo”, w Mołdawii narasta napięcie w związku z wykorzystaniem gazu ziemnego, „by wymusić zmianę przywództwa politycznego”. Mołdawia jest niemal całkowicie uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu, którego ceny wzrosły w tym roku już pięciokrotnie. Rachunki za energię stanowią już około 60 proc. wydatków przeciętnego mołdawskiego gospodarstwa domowego.

Gazeta zaznacza, że pod koniec września bliski współpracownik Sora przejął kontrolę nad dwa głównymi, prorosyjskimi mołdawskimi stacjami telewizyjnymi.

„Dodatkowo, przechwycona komunikacja pokazuje, że FSB wysłała zespół rosyjskich strategów politycznych, żeby doradzali partii Sora. Według dokumentów, FSB nadzorowała umowę, w ramach której rosyjski oligarcha nabył jedno z głównych aktywów Sora, by ochronić je przed mołdawskimi władzami” – czytamy w artykule.

Gazeta twierdzi, że uzyskała wgląd do przechwyconego raportu, jaki rosyjscy stratedzy przedstawili FSB. Ma z niego wynikać, że celem było przedstawienie partii Sor jako ugrupowanie „konkretnych działań” i populistyczne „w prawdziwym znaczeniu tego słowa”, czyli „zmieniające życie ludzi na lepsze”.

Sor pytany o sprawę zaprzecza, jakoby kiedykolwiek otrzymywał jakieś wsparcie od Moskwy, w tym służb specjalnych. Podkreśla, że jego partia jest całkowicie niezależna i jedynie broni stanowiska mołdawskich obywateli. Obwinia też obecne władze, że przez swój prozachodni skręt doprowadziły Mołdawię na skraj „katastrofy gospodarczej”.

Mołdawscy i amerykańscy dygnitarze wyrażają obawy, że jeśli Rosja będzie dalej ponosić straty i porażki na Ukrainie, to zintensyfikuje działania na rzecz przeorientowania Mołdawii na Moskwę.

W tym miesiącu rosyjski Gazprom zmniejszył dostawy gazu do Mołdawii o 30 procent i grozi, że w listopadzie może nastąpić kolejna redukcja. Są też kłopoty z elektrycznością, gdyż 30 proc. krajowego zapotrzebowania pokrywane było przez import energii elektrycznej z Ukrainy, która przez naloty i uderzenia w ukraińską infrastrukturę energetyczną ma poważne problemy z zaspokojeniem własnych potrzeb. Stąd, Mołdawia musiała zacząć importować prąd z Rumunii. Ponadto, pozostałe 70 proc. energii dostarcza elektrownia zlokalizowana w Naddniestrzu, a w tym tygodniu władze tej prorosyjskiej enklawy oświadczyły, że z powodu redukcji dostaw gazu z Rosji, dostawy prądu zostaną znacząco zmniejszone. Władze Mołdawii próbują uzupełnić powstały deficyt.

Sor publicznie twierdzi, że za coraz gorszą sytuację odpowiedzialne są prozachodnie władze, które „łamią neutralny status Mołdawii i przynoszą szkodę ludności kraju”.

Z tego powodu, przedstawiciele mołdawskich władz obawiają się, że antyrządowe protesty mogą przybrać na sile, gdy przyjdzie zima. Liczą się z tym, że może to doprowadzić do upadku rządu. Z tego względu „zachodni dygnitarz” powiedział „WaPo”, że po Ukrainie, to na Mołdawii koncentruje się obecnie uwaga Zachodu.

[Rosjanie – red.] robią wszystko, co w ich mocy, aby zgasić światła” – twierdzi inny zachodni urzędnik. „Nie muszą robić nic więcej, aby zdestabilizować mołdawski rząd”.

Władze w Kiszyniowie też działają na tym polu. W tym miesiącu nowy szef prokurator antykorupcyjny zatrzymał 24 osoby, w tym członków partii Sor, w związku z podejrzeniem nielegalnego finansowania demonstracji. Ugrupowanie to uważa, że jest to forma nacisku i prześladowanie polityczne opozycji.

„Washington Post” opisuje w tym kontekście dokumenty, do których miał uzyskać wgląd. Ma z nich wynikać, że Rosja od co najmniej kilku lat prowadzi operacje wpływu w Mołdawii, wykorzystując zarówno kwestię gazu, jak i nielegalnego finansowania, w tym korupcji.

Gazeta pisze, że według tych dokumentów, od 2016 roku operacjami FSB w Mołdawii ma kierować gen. Dmitrij Miliutin, wiceszef Wydziału Informacji Operacyjnej. Przez większość tego czasu, miał prowadzić swoje działania za pośrednictwem Igora Czajki, rosyjskiego biznesmena, syna byłego prokuratora generalnego Rosji, który w Mołdawii pełni funkcję ambasadora stowarzyszenia biznesowego „Diełowaja Rossija”, mającego mieć powiązania z Kremlem. Czajka również został objęty niedawno amerykańskimi sankcjami – Amerykanie uważają, że transferuje on rosyjskie pieniądze dla Sora, które potem miały być wykorzystywane m.in. jako łapówki i służyć oszustwom wyborczym.

Ukraiński wywiad twierdzi, że od grudnia 2020 do czerwca 2022 roku Miliutin kontaktował się z Czajką ponad 6 000 razy. WaPo” pisze, że żaden z nich nie odpowiedział na prośbę o komentarz.

Dokumenty mają też pokazywać, że do niedawna „głównym wehikułem” FSB w Mołdawii była Partia Socjalistyczna Igora Dodona, prezydenta w latach 2016-2020. Miał on wspólnie z Czajką interesy w Rosji. W maju br., jak pisaliśmy, Dodon, główny podejrzany w sprawie korupcyjnej, został zatrzymany. Oskarżono go też o zdradę stanu, korupcję i nielegalne finansowanie partii. Wcześniej przeszukano jego dom i biuro. Polityk twierdzi, że jest niewinny, a sprawę sfabrykowano na polecenie prezydent Mai Sandu.

Gazeta pisze, że w takiej sytuacji, już w listopadzie 2020 roku FSB opracowała plan, by wykorzystać pozycję Socjalistów jako największej frakcji w parlamencie i wspólnie z partią Sora utrzymać wpływy Rosji w kraju. Miało temu służyć uchwalenie ustawy, która przenosiła kontrolę nad mołdawskimi służba od prezydenta na parlament. Plan ten jednak nie wypalił, gdy Partia Socjalistyczna przegrała wybory w lipcu 2021 roku, a reputację Dodona uznano za „nieodwracalnie zszarganą”, proponując, by „z chirurgiczną precyzją” usunąć go ze sceny politycznej.

To wtedy rosyjskie służby miały „postawić na” Sora. Według raportu rosyjskich politstrategów z kwietnia 2021 roku do FSB, jest on co prawda nie do zaakceptowania dla niektórych, „ale dla innych jest prawdziwym idolem i przywódcą”.

Miesiąc wcześniej kremlowscy stratedzy mieli w tajemnicy pojechać do Kiszyniowa i nawiązać niejawną współpracę z partią Sor. Poradzili jej politykom, by starali się maksymalnie usunąć „negatywne tło” Sora i spróbowali poprawić jego wizerunek w internecie. Według dokumentów, zaproponowano, by przekupywać dziennikarzy, by w „sytuacjach nadzwyczajnych” usuwali z sieci niekorzystne artykuły. Sugerowano im też, by w razie skierowania do sądu sprawy o zniesławienie, próbować „przejąć kontrolę nad decyzjami sądowymi”.

Sor twierdzi, że jego partia korzystała z różnych wielu „różnych zagranicznych konsultantów”, a o wizycie Rosjan z marca 2021 nic nie wie, bo wówczas nie mieszkał w Mołdawii.

Polityk rzekomo miał również uzyskać pomoc od FSB, gdy podczas sporu z władzami rosyjskie służby pomogły w 2020 roku zaaranżować umowę, dzięki której pakiet kontrolny w firmie nadzorującej strategicznie ważne lotnisko w Kiszyniowie przejął potężny rosyjski oligarcha, Andriej Gonczarenko. Sor twierdzi, że nigdy nie miał udziałów w tym lotnisku, a jeszcze w 2019 roku ustąpił ze stanowiska prezesa zarządu, gdy kontrolę nad firmą przejął brytyjski biznesmen, Nathaniel Rothschild. Oświadczył też, że zna Gonczarenkę, ale nie wierzy w jego związki z FSB. „WaPo” pisze jednak, że według dokumentów FSB, jeszcze w styczniu 2020 roku lotnisko określano mianem „aktywów Sora”. Według nieoficjalnych informacji, transakcja z Rothschildem nigdy nie została sfinalizowana, a mołdawscy dygnitarzy uważali, że Sor wciąż kontroluję lotnisko.

Jesienią 2020 roku Sor miał udzielić politycznego poparcia Dodonowi, w zamian za pomoc byłego prezydenta w rozwijaniu lotniska oraz przekazanie całej firmy rosyjskim biznesmenom.

WaPo / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply