Reuters: Ukraina obawia się ataku z Białorusi w kierunku Wołynia

Ukraina widzi duże ryzyko ataku z Białorusi w kierunku Wołynia, poinformowało w niedzielę biuro prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, powołując się na informacje wojska.

Jak przekazała agencja prasowa Reuters, Ukraina widzi duże ryzyko ataku z Białorusi w kierunku Wołynia, poinformowało w niedzielę biuro prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, powołując się na informacje wojska.

Nie było od razu jasne, czy Ukraina dostrzegła groźbę ataku na Wołyń ze strony sił rosyjskich, czy też białoruskiego wojska, które do tej pory nie zaangażowało się publicznie do wspierania Rosji.

Jak podała agencja Interax, w sobotę białoruska ambasada została ewakuowana z Ukrainy. Poinformował o tym ambasador Białorusi, Igor Sokoł. Na czele z nim, z Ukrainy wyjechało 11 pracowników ambasady.

„Strona ukraińska zablokowała wszystkie rachunki finansowe, warunki stały się nieznośne, ciągle grożono nam fizyczną rozprawą. Faktycznie znajdowaliśmy się w stanie oblężenia, dlatego kierownictwo, ministerstwo spraw zagranicznych podjęło decyzję o ewakuacji ambasady” – powiedział dyplomata w rozmowie z białoruska państwową stacją STV.

Według Sokoła, była to ostatnia grupa pracowników ambasady – 11 osób z dwoma członkami rodzin w siedmiu samochodach. Powiedział, że strona ukraińska nie mogła zapewnić im bezpiecznego wyjazdu w stronę Białorusi, w związku z czym musieli udać się do Mołdawii.

Białoruski ambasador skarżył się na podejście ukraińskich pograniczników, jego zdaniem było ono celowo prowokacyjne. „Po dwie-trzy godziny robiono nam pełne sprawdzenie każdego samochodu, wyciągano rzeczy, otwierano wewnętrzne panele samochodu. Co więcej, robiono to w dość bezpardonowy sposób” – dodał.

Dodajmy, że ukraińscy pogranicznicy chcieli wręczyć Sokolowi na pożegnanie woreczek z „30 srebrnikami”, nakazując mu, by przekazał je przywódcy Białorusi, Aleksandrowi Łukaszence. Ambasador odmówił i nie wziął symbolicznych pieniędzy.

Łącznie, białoruscy dyplomaci spędzili około 20 godzin na przejściu granicznym z Mołdawią w Mohylewie Podolskim. Przybyli tam w piątek o 13:30, a ostatni pracownik białoruskiej misji dyplomatycznej opuścił Ukrainę w sobotę o 9 rano.

W ten sposób, na Ukrainie nie pozostał już żaden przedstawiciel dyplomatyczny Białorusi. Wywołało to obawy w ukraińskich mediach o to, że może to być sygnał uprzedzający rychłe wkroczenie wojsk białoruskich na Ukrainę.

„Przypomnijmy, że rosyjscy dyplomaci opuścili Ukrainę 23 lutego. Po tym, 24 lutego, zaczęła się rosyjska inwazja. Łukaszenko co prawda mówi, że Białoruś do wojny nie wejdzie, ale i Rosjanie w przeddzień inwazji powiedzieli, że jej nie będzie” – pisze portal Strana.

Były białoruski dyplomata, obecnie na emigracji w Polsce, Paweł Łatuszka, zamieścił utrzymany w ostrzegawczym tonie wpis na ten temat:

Z kolei opozycyjny, białoruski kanał Nexta („Niechta”) w jednym z wpisów twierdzi, że białoruscy żołnierze zaczęli nosić na rękach specjalne znaczniki z czerwonej taśmy – takie same, jak siły separatystów z DRL i ŁRD w pierwszych dniach inwazji na Ukrainę.

To samo podaje portal „Ukraińska Prawda”. Powołuje się na białoruskich aktywistów obserwujących ruchy wojsk po stronie Białorusi. W sobotę twierdzili oni, że pojazdy wojskowe przemieszczające się z Drohiczyna w kierunku Brześcia, a także między Iwanowem a Drohiczynem, miały oznaczenia w postaci czerwonego kwadratu.

Kresy.pl/Reuters

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply