Przedłużenie antyrosyjskich sankcji Litwy nie bez sprzeciwów w Seimasie

W piątek parlament Litwy zadecydował o przedłużeniu sankcji tego państwa wobec Rosji i Białorusi. Część parlamentarzystów wprost wystąpiła przeciwko temu.

Przedłużenie sankcji poparła zdecydowana większość członków Seimasu – 91 posłów. Jednak nie zabrakło przeciwników takiego ruchu. Byli to Ignas Vėgėlė, Valius Ąžuolas i Rimas Jonas Jankūnas z opozycyjnego Litewskiego Związku Rolników i Zielonych (LVŽS), ale też etniczny Polak, Robert Puchowicz z partii koalicyjnej „Świt nad Niemnem” (NA), jak podał „Kurier Wileński”. Puchowicz to ważny polityk swojego stronnictwa, w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych kierował jej sztabem wyborczym.

11 członków tej drugiej co do wielkości partii koalicyjnej wstrzymało się od głosu. Uczynił tak sam przewodniczący NA, Remigijus Žemaitaitis. Uznał on, że kształt sankcji nałożonych na sąsiadów Litwy wymaga zmian, ponieważ obecne szkodzą jej gospodarce.

„Trzy kraje bałtyckie i Polska muszą wspólnie uzgodnić jeden pakiet sankcji dotyczących konkretnie produkcji rolnej, aby nie została ona tutaj omijana, ponieważ Litwa traci dziesiątki milionów dochodu” — polityk powiedział w telewizyjnym wywiadzie, którego fragment zacytował polskojęzyczny dziennik. Žemaitaitis uznał, że utrzymywanie obecnych sankcji przez Litwę czyni litewskich rolników niekonkurencyjnymi wobec tych z Polski i Łotwy.

Od głosu wstrzymał się również Czesław Olszewski z Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodziny. Dwóch pozostałych przedstawicieli stronnictwa mniejszości polskiej – Jarosław Narkiewicz i Rita Tamašūnienė nie brało udziału w tym głosowaniu.

W przypadku „Świtu nad Niemnem” stanowisko jego posłów skrytykował zarówno socjaldemokratyczny premier Gintautas Paluckas jak i szef trzeciej partii koalicyjnej – Związku Demokratów „W imię Litwy” (DSLV) oraz przewodniczący Sejmu Saulius Skvernelis.

Skvernelis po niedawnym zamkniętym posiedzeniu Seimasu stwierdził, że w jego ławach tworzy się „piąta kolumna”. Tego samego sformułowania użył wkrótce potem wobec części litewskich polityków prezydent Gitanas Nausėda.

kurierwilenski.lt/kresy.pl