Podczas publicznej debaty pewien Ukrainiec, korzystając z prawa do wyrażania swojej opinii, głośno powiedział, że na wschodzie Ukrainy toczy się wojna domowa. Jego słowa spotkały się z potężną, bezpośrednią argumentacją.
W Pawłogradzie w obwodzie dniprowskim (dawniej dniepropietrowskim) miała miejsce debata ws. zmiany nazwy jednej z ulic. Rodzina miejscowego górnika, Andrija Michałczenki, który w grudniu 2014 roku poległ podczas walk w Donbasie chciała, żeby nosiła ona jego nazwisko. Władze miasta zorganizowały więc wysłuchanie publiczne. Na początku zaznaczono, że „teraz żyjemy w demokratycznym państwie i każdy ma prawo wyrazić swoją opinię”.
Jeden z Ukraińców na sali chciał z tego skorzystać – podczas swojego wystąpienia stwierdził, że konflikt w Donbasie to wojna domowa. Wywołało to gwałtowne protesty zgromadzonych. „Jeśli nie chcecie słuchać, to nie słuchajcie” – powiedział, dodając, że tak obiektywnie wygląda sytuacja. Wtedy zbliżył się do niego inny mężczyzna. Gdy przemawiający jeszcze raz podkreślił, że na ukraińskiej ziemi toczy się wojna domowa, otrzymał potężny cios, który powalił go na ziemię.
Dłuższe nagranie poniżej. Rzeczony fragment od 11:25
Youtube.com / pvgazeta.info / Kresy.pl
Ukraincy i Rosjanie to narody prymitywne, zaklamane i podstepne. Jest to skutek dlugoletniego wychowania w niewoli komunistycznej. Oni nie potrafia pozbyc sie nawykow i mentalnosci niewolnika. Oczywiscie nie wszyscy sa tacy, tylko przytlaczajaca ich wiekszosc.
“skutek dlugoletniego wychowania w niewoli komunistycznej” to jest o wiele dłuższa historia. Z pierwszą tezą Twojego postu częściowo bym sie jednak zgodził.
Oczywista racja. Niewola komunistyczna byla ostatnim etapem wielowiekowej niewoli tych narodow.
Ukraińskie chamstwo!……Tylko Rosjanie brutalnie mogą tam wprowadzić PO-rządek i przy okazji wytępić NEO-bandytyzm objawiający się w czynach i symbolice banderowskiej!