“Jestem przerażona tym, co dzieje się w Polsce” – mówi w wywiadzie aktorka Maja Ostaszewska.

Ja jestem przerażona tym, co dzieje się w Polsce i mówię o tym otwarcie. Marnotrawimy to, że byliśmy naprawdę bardzo dobrze postrzegani w Europie, cofamy się. Pojawiają się wyraźne ruchy naruszające wolność, mamy do czynienia z atakami na konstytucję, mam tu na myśli to, co działo się wokół Trybunału Konstytucyjnego i co dzieje się z mediami publicznymi. Przeraża mnie też to, co dzieje się w sprawie inwigilacji oraz galopujący populizm i obiecywanie ludziom czegoś, o czym z góry wiadomo, że nie da się tego spełnić. Przerażają mnie pomysły na cenzurę w sztuce, na programowe robienie martyrologicznego kina– mówi w wywiadzie dla “Dziennika” aktorka Maja Ostaszewska.

Zdaniem aktorki spośród polskich filmów sukcesy międzynarodowe odnoszą te, w których wyczuwa się “twórczą wolność wypowiedzi”. Po czym w charakterze przykładów wymienia szereg filmów głęboko przesiąkniętych ideologią politycznej poprawności.

Wystarczy popatrzeć na ostatnie wydarzenia, czyli na przykład wyróżnienie „Cór dancingu” na festiwalu w Sundance. To jest film, który nie wpisuje się w pomysł na nową kinematografię narodową, a wręcz ma duży dystans do mitu syrenek warszawskich. Dowodem tego jest też sukces filmu Małgosi Szumowskiej „Body/Ciało”, traktującego o wartościach uniwersalnych, ale gdzieś w tle pokazującego panujące w Polsce homofobię, nietolerancję i antysemityzm. Nagrodzony teraz na Berlinale film Tomka Wasilewskiego, który też nie jest martyrologiczną produkcją, a wśród wielu wątków porusza także wątek homoseksualny, również został doceniony– tłumaczy Ostaszewska.

Aktorce nie podobały się też dyskusje na temat filmu “Ida”

Tak, a afera wokół „Idy” jest po prostu żenująca. Jak można ten piękny, artystyczny film nazwać antypolskim? Moim zdaniem budowanie naszej silnej marki w świecie, to jest właśnie coś bardzo polskiego. Dla mnie patriotyzm polega na tym, że bierzemy odpowiedzialność za to, co się dzieje u nas w kraju, że chcemy tutaj tworzyć, że czujemy wspólnotę obywatelską. To rozumiem jako patriotyzm, a nie egzaltację, martyrologię, grzebanie w przeszłości, zamiast zajmowania się przyszłością– przekonuje aktorka, jakby zupełnie nie zauważając, że “Ida” także jest doskonałym przykładem filmu, który “grzebie w przeszłości”.

Ostaszewska odniosła się także do stosowania w ostatnim czasie przymiotnika “narodowy” w kontekście projektów państwowych.

Budzi to mój niepokój. Jeśli będą w ramach tego powstawały dobre rzeczy, to świetnie. Krystyna Janda powiedziała, że czuje się aktorka polską, ale nie narodową i ja się pod tym podpisuję. „Narodowe” kojarzy się dziś z pewnym rodzajem wykluczenia wszystkiego, co inne, wszelakich mniejszości, innych poglądów. Jest mi to obce, dlatego ja również czuję się aktorką polską, ale wizja kina narodowego do mnie nie przemawia– stwierdza Ostaszewska.

W wywiadzie nie zabrakło także odniesień do bieżącej sytuacji politycznej w Polsce.

Po tych 100 dniach nowego rządu nic już mnie nie zdziwi. Staram się nie żyć w lęku, cieszę się, kiedy potrafimy się śmiać z tego, co się dzieje, ale jeśli mam odpowiedzieć szczerze, to obawiam się najgorszego. Myślę jednak, że mamy silną potrzebę wewnętrznej wolności. Część ludzi, która wierzyła, że ta zamiana będzie dobra, że nowe twarze partii rządzącej to ludzie myślący bardziej nowocześnie, mający większą otwartość na Europę, w końcu przejrzy na oczy. Nasz wizerunek skręcający w kierunku eurosceptyków jest po prostu fatalny. Mamy bowiem ogromne korzyści z tego, że weszliśmy do Europy, bardzo wiele dobrego się dzięki temu wydarzyło. Więc mam nadzieje, że część społeczeństwa powoli się przebudza i zaczyna dostrzegać, jak to wygląda– stwierdza aktorka.

dziennik.pl/KRESY.PL

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply