Niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen ubolewa, że w armii jest tylko jedna kobieta–generał. Postuluje więc wprowadzenie… parytetu! Jak uzasadnia, wśród wyższych oficerów powinno być więcej przedstawicielek płci pięknej.
W historii Bundeswehry zapisała się tylko jedna kobieta, która otrzymała stopień generalski. “To kiepska proporcja. Musimy rozważyć wprowadzenie kwot w armii”– tłumaczyła magazynowi „Der Spiegel”. Propozycja minister pojawiła się zaledwie kilka miesięcy po tym, jak oznajmiła, iż z powodu niesprawnego sprzętu, niemiecka armia nie jest w stanie wywiązać się ze zobowiązań przyjętych w ramach NATO.
Minister Ursula von der Leyen dodała, że w wojsku pośród lekarzy i sanitariuszy jest mniej więcej tyle samo kobiet co mężczyzn, jednak nie ma przedstawicielek płci pięknej na najwyższych stanowiskach. Zdaniem der Leyen, armii nie potrzeba wyłącznie „brutalnych i wojowniczych” mężczyzn, ale trzeba także „zdrowych psychicznie kobiet, posiadających odpowiednie umiejętności techniczne i przywódcze”.
Obecna minister obrony – która według niektórych komentatorów zastąpi Angelę Merkel – jest krytykowana przez emerytowanych generałów za projekt żłobków w koszarach i wprowadzenia elastycznych godzin pracy dla żołnierzy. Tymczasem, chętnym do służby w niemieckiej armii ciągle brakuje.
Minister von der Leyen chciałaby większego zaangażowania niemieckich sił zbrojnych na arenie międzynarodowej. Jednak kilka miesięcy temu awarie samolotów opóźniły wsparcie dla sił walczących z bojownikami Islamskiego Państwa w Iraku. Niemieccy instruktorzy zamiast w Iraku wylądowali w Bułgarii.
Niedawny raport rządowy wykazał, że niemieckie siły zbrojne nie są w stanie prowadzić skutecznych działań bojowych z powodu niesprawności części sprzętu. Jedynie 42 ze 109 niemieckich myśliwców Typhoon i 38 z 89 myśliwców Tornado można aktualnie wykorzystać do przeprowadzenia akcji bojowych. Reszta maszyn wymaga napraw. Niemcy na obronę wydają obecnie 1,3 proc. PKB. NATO naciska, by zwiększyli wydatki do 2 proc. PKB.
Ursula von der Leyen związana jest z chadecką partią CDU. W rządzie Merkel była ministrem ds. rodziny, osób starszych, młodzieży i kobiet, a także ministrem pracy i spraw socjalnych. Ukończyła ekonomię i medycynę. Ma siedmioro dzieci.
Pani minister nieodparcie kojarzy się w moich oczach z Panem Klichem. Stan niemieckiej armii
jest przez nią traktowana jako sukces.
tagore
Koncepcja pani minister niemieckiej obrony powinna być szybko wprowadzona we wszystkich krajach należących do NATO. Mało tego. Myślę, że czas najwyższy zastąpić wszystkich podoficerów i szeregowców płci męskiej kobietami. Przecież analizując układy w przeciętnym małżeństwie, to
kobiety są zdecydowanie bardziej bojowe. Pani minister stwierdza, że w wojsku jest połowa kobiet wśród lekarzy i sanitariuszy. Szczególnie sanitariuszki wzbudzają u nas litość. Proszę zauważyć, z jakim wysiłkiem trzeba znosić na plecach z pola walki rannych acz ciężkich mężczyzn. Problem byłby mniejszy, gdyby wszyscy walczący żołnierze stanowili leciutką, filigranową płeć piękną. Ogólnie, armia w całości kobieca ma same plusy. Mężczyznom w ewentualnej wojnie trzeba dać wreszcie spokój, niech się zajmą wychowaniem malutkich dzieci.