System NATO musiał zarejestrować naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej, gdy rosyjska rakieta spadła w okolicach Bydgoszczy – podaje RMF FM, w oparciu o nieoficjalne rozmowy w Kwaterze Głównej NATO.

Jak wynika z nieoficjalnych rozmów korespondentki RMF FM w Kwaterze Głównej NATO, odpowiednie dowództwo Sojuszu otrzymało w grudniu 2022 roku informację o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej. Musiało to bowiem zostać wykryte przez zintegrowany system obrony powietrznej.

„System NATO musiał to zarejestrować i z pewnością jest zapis tego zdarzenia”- powiedział jeden z rozmówców, cytowany przez stację. „Nie mogę sobie wyobrazić, żeby było inaczej”.

„System jest zintegrowany, więc jest przepływ informacji z Polski do odpowiedniego dowództwa NATO”- wyjaśnił rozmówca z Kwatery Głównej NATO, dodając, że jest to „system meldunkowy od najniższego do najwyższego szczebla”.

RMF zaznacza, że NATO oficjalnie nie informuje o sprawie i od paru lat z zapytaniami odsyła „do polskich władz”. Nieoficjalnie, Sojusz „nie chce ingerować w wewnętrzne sprawy Polski, uwidaczniać problemów w kraju członkowskim, a tym samym dać powodu do radości Rosji”. Nikt nie chce też komentować sprawy komunikacji między Wojskiem Polskim a szefem MON, wicepremierem Mariuszem Błaszczakiem.

Jeden z rozmówców dziennikarki RMF FM w Brukseli powiedział, że „w kraju NATO w przypadku takiej sytuacji, jak upadek rakiety, informacje są przekazywane cywilnym strukturom, np. ministrowi obrony, błyskawicznie”.

“Z reguły następuje to w ciągu kilku minut. Jeżeli nastąpiło to po 24 godzinach, to już jest problem” – zaznaczył.

Jednocześnie, według stacji szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak jest bardzo dobrze oceniany i chwalony w NATO.

Jak pisaliśmy, w piątek Ministerstwo Obrony Narodowej wydało komunikat dotyczący kontroli funkcjonowania Systemu Obrony Powietrznej RP. Poinformowano, że raport z kontroli został przekazany prezydentowi i premierowi. Podkreślono też, iż raport wskazuje gen. Tomasza Piotrowskiego, Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych jako głównego odpowiedzialnego za stwierdzone w ramach kontroli zaniedbania w związku z incydentem z rosyjską rakietą pod Bydgoszczą.

MON, w oparciu o raport, zaprezentowało też szereg zarzutów pod adresem Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Napisano, że gen. Piotrowski „zignorował sygnały Centrum Operacji Powietrznych – Dowództwa Komponentu Powietrznego o obecności niezidentyfikowanego obiektu w przestrzeni powietrznej Polski” i „nie poinformował o sytuacji Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, służb specjalnych, Żandarmerii Wojskowej i innych przewidzianych w procedurach służb”.

Jak podano, dowódca operacyjny złożył sprawozdanie do Szefa Sztabu Generalnego oraz ministra obrony, jednak w dokumencie tym poinformował, iż w dniu 16 grudnia 2022 r. nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP.

Informacje, w posiadaniu których jest aktualnie prezydent RP, nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, a ponadto prezydentowi RP nie przedstawiono żadnego wniosku w tej sprawie – przekazało w piątek Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.

Jak pisaliśmy, wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak powiedział, że z przeprowadzonej kontroli wynika, że Wojsko Polskie wiedziało o obiekcie, który w grudniu ub. roku wleciał w polską przestrzeń powietrzną i o tym, że może być rakietą. Jego zdaniem, dowódca operacyjny, gen. Tomasz Piotrowski, zaniechał swoich obowiązków i nie poinformował go o sprawie. Skrytykował też działania podjęte przez wojskowych tuż po incydencie. Byli najwyżsi rangą dowódcy Wojska Polskiego nie zgadzają się z tą oceną. Ich zdaniem to szukanie kozła ofiarnego.

Błaszczak zarzucił zarazem gen. Piotrowskiemu, że nie podjął wystarczających działań w zakresie poszukiwania obiektu. Twierdził, że „na miejsce skierowano jedynie patrol policji”, natomiast poszukiwania z powietrza, z użyciem śmigłowca, „przeprowadzono dopiero 19 grudnia”, zaś do akcji nie włączono pełniących dyżury żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Dodał, że „po 19 grudnia całkowicie zaniechano poszukiwań”.

W piątek w mediach Dowództwa Operacyjnego zamieszczono apel Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych RP, gen. Tomasza Piotrowskiego. Odniósł się w nim do „burzy medialnej”, dotyczącej sprawy incydentu koło Bydgoszczy, związanego z upadkiem rakiety, najpewniej rosyjskiej, a także stanowiska szefa MON.

Wojskowy zaapelował „o rozsądek” i byśmy „w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje” i „abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki”.

Przypomnijmy, że wcześniej w czwartek premier Morawiecki przyznał, że o incydencie związanym z rosyjską rakietą, która w grudniu 2022 roku wleciała w polską przestrzeń powietrzną i najpewniej spadła koło Bydgoszczy, dowiedział się dopiero pod koniec kwietnia br. RMF FM zwraca uwagę, że potwierdzałoby to wcześniejsze doniesienia, że po incydencie wojskowi nie poinformowali ani prokuratury, ani premiera.

Przypomnijmy też, że z nieoficjalnych informacji reporterów RMF FM wynika, iż wstępne ustalenia Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wskazują, że w Zamościu koło Bydgoszczy znaleziono rosyjski pocisk manewrujący Ch-55. Stacja przypomina, że już wcześniej polska armia oficjalnie wiązała obiekt, który spadł lesie w Zamościu ze zmasowanym atakiem rakietowym na Ukrainę, przeprowadzonym przez Rosję w połowie grudnia 2022 roku. Użyto wówczas m.in. rosyjskich samolotów, stacjonujących na Białorusi. Jak podaje RMF FM, w pobliżu natowskiej przestrzeni powietrznej pojawił się wielozadaniowy bombowiec taktyczny Su-34, w związku z czym poderwano samoloty bojowe NATO. To wtedy na radarach polskich służb pojawił się obiekt, który wleciał do Polski znad Białorusi. Był śledzony, ale zniknął z radarów w rejonie Bydgoszczy, mniej więcej dwa kilometry od miejsca znalezienia szczątków.

Źródła stacji twierdzą, że niedługo po tym prowadzono poszukiwania obiektu, ale zrezygnowano z nich w związku z silnymi śnieżycami. Dziennikarze radia ustalili też, że wojsko nie powiadomiło prokuratury o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez niezidentyfikowany obiekt, choć miało taki obowiązek. RMF sugeruje, że polska armia albo incydent zlekceważyła, albo chciała go ukryć. Postępowanie wszczęto dopiero pod koniec kwietnia, po przypadkowym odkryciu szczątków obiektu przez cywilów.

Już wcześniej doniesienia medialne wskazywały, iż „najpoważniejsza hipoteza brana pod uwagę przez śledczych” zakłada, że w lesie koło Bydgoszczy znaleziono resztki rosyjskiej rakiety manewrującej, być może Ch-55, wystrzelonej przez samolot bojowy. Przypomnijmy, że portal Interia.pl podał, że wojsko i rząd wstępnie łączyły obiekt z masowym ostrzałem Ukrainy przez Rosję 16 grudnia ub. roku, gdy „odnotowano wlot w naszą przestrzeń powietrzną niezidentyfikowanego obiektu”. O tym, że wówczas nad polskim terytorium znalazła się rakieta, mówił też premier Mateusz Morawiecki.

Jak pisaliśmy, wcześniej tego dnia gen. broni Tomasz Piotrowski przedstawił nowe ustalenia w związku ze znalezieniem szczątków niezidentyfikowanego obiektu wojskowego w lesie w okolicach miejscowości Zamość koło Bydgoszczy. Nawiązał do wydarzeń z 16 grudnia 2022 r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę. Przyznał, że są „pewne hipotezy” i wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem pod Bydgoszczą.

Z jego bardzo zawoalowanej wypowiedzi wynikało, że podczas „sytuacji powietrznej” polskie systemy coś „odnotowały” i zdecydowano się poderwać myśliwce, polskie i sojusznicze, a także śmigłowce poszukiwawczo-ratunkowe. Wojsko miało podejrzenie, iż coś mogło wlecieć w polską przestrzeń powietrzną, ale z uwagi na trudne warunki atmosferyczne nie zdołano tego wówczas jednoznacznie potwierdzić.

Później podano, że Polska zwróciła się do Stanów Zjednoczonych o pomoc w wyjaśnianiu wątpliwości dotyczących incydentu.

Rmf24.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply