W środę, podczas spotkania z przedstawicielami struktur siłowych, białoruski prezydent wypowiedział się na temat planowanych przez opozycję akcji protestacyjnych. Łukaszenka zapowiedział wprawdzie, że reakcja na akty łamania prawa powinna być “ostra i adekwatna”, jednak ostrzegł wojskowych i milicjantów przed prowokacjami.
– Im potrzebny jest obrazek, że jesteśmy taką niedemokratyczną władzą, że Łukaszenka znowu na kościach doszedł do władzy – zacytowała białoruskiego prezydenta agencja Interfax Zapad.
– W żadnym wypadku nie możemy dać się sprowokować – dodał.
Zdaniem rosyjskiego politologa Andrieja Suzdalcowa, Łukaszenka podczas rozmów w Moskwie obiecał Miedwiediewowi, że nie dojdzie do rozlewu krwi.
– I dlatego państwowe media i wysocy urzędnicy robią wszystko co możliwe, żeby przestraszyć ludzi i wmówić im, żeby nie wychodzili na plac, bo tam będą palić, ciąć i rżnąć – powiedział w rozmowie z Głosem Ameryki.
Kandydat na prezydenta Mikoła Statkiewicz uważa, że takie słowa Łukaszenki to dowód na jego słabość:
– On chciał powiedzieć milicjantom, żeby nie przesadzali z siłą, bo zobaczy to Europa i nie będzie kredytów, od których zależy być albo nie być białoruskiej gospodarki.
Obrońca praw człowieka i były oficer śledczy Aleh Wołczyk uważa, że za ewentualnym wybuchem przemocy będą stać przedstawiciele struktur iłowych.
– W 2006 roku to przebrani w cywilne ubrania studenci szkoły milicyjnej rozpoczęli awantury tłukąc szyby i demolując – powiedział w rozmowie z Biełsatem.
Biełsat/belsat.eu
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!