Lider KOD Mateusz Kijowski w rozmowie z Konradem Piaseckim na antenie TVN nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, jak nazywała się „Inka”, na pogrzebie której doszło do głośnego incydentu z udziałem członków KOD. „To nie ma znaczenia” – stwierdził Kijowski.

Piasecki zapytał lidera KOD, czy wie, jak nazywali bohaterowie, na pogrzeb których przybył wraz z aktywistami. Odpowiedział, że „inki” i „Zagończyka”. Nie potrafił jednak podać nazwiska ppor. Danuty Siedzikówny.

– Danuta… przepraszam, nie pamiętam w tej chwili nazwiska. Chociaż – to nie ma znaczenia– powiedział Kijowski. Dziennikarz zaznaczył, że to jednak ważne. – Nie, to nie ma znaczenia– podkreślił lider KOD. – Ja na przykład nie znam pseudonimu mojego dziadka z partyzantki– dodał. Przypomniał, że walczył m.in., w szeregach NSZ, „czego potem się wstydził”, a potem Batalionów Chłopskich. – To naprawdę nie na tym polega… Danuta Stańczykowska, o ile pamiętam?– mówił Kijowski.

Podczas uroczystości pogrzebowych Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”, przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się kilkunastoosobowa grupa działaczy KOD na czele ze swoim liderem, Mateuszem Kijowskim. Mieli próbować przeciskać się pomiędzy uczestnikami uroczystości. Część zgromadzonych wznosiła w ich kierunku okrzyki: “Precz z komuną”, “Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Doszło również do przepychanek. Liderzy KOD zostali wyproszeni z uroczystości pogrzebowychbohaterów polskiego podziemia niepodległościowego i wraz z członkami Komitetu opuścili plac przed świątynią w eskorcie policjantów.

Szef pomorskiego oddziału KOD Radomir Szumełda twierdził, że wraz ze swoją grupą został napadnięty przez narodowców, których nazwał „bandytami z ONR-u albo Młodzieży Wszechpolskiej”.

– ONR-wcy obrzucili nas wyzwiskami i obelgami. Krzyczeli: komuniści, złodzieje, pedały, czerwone świnie! Grozili, że trzeba nas zamordować. Kazali nam wynosić się z Polski– żalił się Szumełda.

Lider pomorskiego KOD twierdzi, że w czasie przepychanek został lekko ranny (miał mieć „zdarty naskórek na dłoni” i „dość obficie krwawił”). W sieci pojawiło się jednak nagranie z zajścia, które ukazuje zupełnie inną wersję: Radomir Szumełda na uroczystości pogrzebowe przyszedł z już zabandażowaną ręką.

Według innego nagrania, pojawienie się działaczy KOD na pogrzebie “Inki” i “Zagończyka” w Gdańsku rzeczywiście mogło być zaplanowaną prowokacją. Widać na nim, jak Mateusz Kijowski naradza się ze swoimi współpracownikami z KOD – m.in. „kalkulując ryzyko”.

Wcześniej informowaliśmy, że ONR złożył do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście zawiadomienie o podejrzeniu popełniania przestępstwa przez Mateusza Kijowskiego i Radomira Szumełdę z KOD. Robert Bąkiewicz z ONR ocenił, że incydent był prowokacją ze strony KOD.

Tvn24.pl / Kresy.pl

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • gienek1949
      gienek1949 :

      Wobec powyższego wpisu: ja należę do tych pozostałych 10 % Polaków, i gdy idę na czyjś pogrzeb, to (tak jak 90% Polaków – przynajmniej) wiem, jakie nosili nazwisko. Czy ktoś normalny, lub o czystych intencjach idzie pożegnać zmarłego nie znając jego personaliów? Czy w tym przypadku można powiedzieć “Nie ma to znaczenia”?, więc po co i w jakim celu tam szedł? Nie lepiej było w tym czasie pójść do swoich dzieci pozbawionych alimentów?