Kserokopia litewskich oszczerstw

“Stare przysłowie powiada, że mądrej głowie dość dwie słowie. Mam nadzieję, że następnym razem, gdy redaktor Haszczyński będzie pisał o liderze Polaków z Wileńszczyzny, słów niegodziwych nie będzie już tak lekką ręką przelewać na papier i jako dziennikarz nie będzie stał w jednym rzędzie razem z propagandystami litewskich nacjonalistów” – pisze dr Bogusław Rogalski, politolog, doradca frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów ds. międzynarodowych w Parlamencie Europejskim w polemice z Jerzym Haszczyńskim z “Rzeczypospolitej”.

Ekspert uważa, że dziennikarz “Rzeczypospolitej” nie przedstawił rzeczowych argumentów w swojej krytyce lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie:

“Autor w bezpardonowy sposób zarzucił Waldemarowi Tomaszewskiemu przekroczenie granicy przyzwoitości w przymilaniu się do elektoratu rosyjskiego, niechęć do nakładania sankcji na Moskwę, odmowę uznania rządu Jaceniuka i „paradowanie” ze wstęgą św. Jerzego. Widać papier łatwo przyjmuje uproszczenia myślowe redaktora, gorzej ze mną, do mnie docierają tylko rzeczowe, analityczne argumenty, których w krótkim tekście autora brak. Choć artykuł ukazał się w dziale Analiza „Rz”, z analizą niewiele ma wspólnego, bardziej z kserokopią litewskich oszczerstw. Polityka, zwłaszcza ta międzynarodowa, nie jest tak czarno – biała i prostolinijna, jak ją kreuje redaktor Haszczyński. Źle się dzieje, gdy dziennikarz wchodzi w buty politologa, bo nic dobrego to nie wróży. Z reguły rozmywa to obraz rzeczywistości, przedstawiając ją w krzywym zwierciadle. To tak, jakby za wypiekanie chleba zabierał się nie piekarz, a młynarz, choć jeden i drugi ma do czynienia z mąką. Podobnie sprawa się ma z dziennikarzem i politologiem. Co prawda obaj obcują z polityką, ale między opisem polityki a analizą polityczną jest jednak zasadnicza różnica”.

Dr Rogalski jest zdania, że krytyka Waldemara Tomaszewskiego autorstwa dziennikarza “Rzeczpospolitej” opiera się na stereotypach:

“Pan redaktor Haszczyński zdaje się o tym zapominać, gdy serwuje czytelnikom ocenę przewodniczącego AWPL opartą na powierzchowności i stereotypach uknutych na temat Tomaszewskiego przez nieprzychylnych mu litewskich polityków i politologów”.

“A rzeczywistość jest zupełnie inna” – konstatuje dr Rogalski.

“Odkąd Waldemar Tomaszewski został przewodniczącym AWPL, partia z wielką energią i konsekwencją realizuje swoje cele polityczne. Dzięki temu polska mniejszość na Litwie nie daje się zepchnąć do etnicznego skansenu, w którym chętnie widzieliby ją litewscy politycy, nie pozwala też na przymusową asymilację, do której prą władze państwowe. AWPL stawia tamę próbie wynarodowienia autochtonicznej polskiej społeczności i z postawą godną podziwu walczy i upomina się o należne jej prawa gwarantowane w podpisanych i ratyfikowanych przez Litwę konwencjach i traktatach międzynarodowych” – twierdzi doradca frakcji konserwatystów w Parlamencie Europejskim.

Dr Rogalski uważa, że to skuteczność Tomaszewskiego jest przyczyną ataków skierowanych na niego:

“W ciągu pięciu lat podwoił swoje poparcie wśród wyborców, to ewenement w polityce. Pod przewodnictwem Waldemara Tomaszewskiego Akcja zaczęła odnosić kolejne sukcesy wyborcze. Zwiększała sukcesywnie stan posiadania w Sejmie z 2 mandatów w 1996 roku do 8 w 2012, co pozwoliło na utworzenie własnej frakcji parlamentarnej, oraz uzyskała miejsce w Parlamencie Europejskim w 2009 roku. Nieprzerwanie rządzi też w dwóch rejonach wileńskim i solecznickim, współrządzi w stolicy oraz w kilku kolejnych samorządach. Przewodniczący AWPL sprawił jeszcze jedną ważną rzecz, otworzył drzwi do współpracy nie tylko z innymi mniejszościami narodowymi, ale też z partiami litewskimi. Dzięki temu AWPL z partii wyłącznie polskiej mniejszości narodowej stała się najpierw partią regionalną, a przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi ogólnokrajową, co pokazały wyniki wyborcze. To te sukcesy polityczne AWPL, które zostały osiągnięte za przyczyną dobrego zorganizowania partii przez Tomaszewskiego, stały się solą w oku dla litewskich nacjonalistów, mających szerokie wpływy w polityce i mediach”.

Ekspert jest zdania, że nacjonaliści litewscy prowadzą działalność propagandową skierowaną przeciwko liderowi AWPL, która ma swój odźwięk także nad Wisłą:

“AWPL wyrosła na największą siłę polityczna na Litwie, która przeciwstawia się zaplanowanej, urzędowej dyskryminacji, zmierzającej do wynarodowienia mniejszości w tym kraju, przede wszystkim mniejszości polskiej. Stąd bierze się zmasowany atak na Waldemara Tomaszewskiego, jako lidera ugrupowania. Stąd też przy każdych wyborach odgrzewany jest polityczny kotlet w postaci rzekomej prorosyjskości Tomaszewskiego. Śpiewka tak stara, jak stara jest historia niszczenia polskości na Litwie. Nacjonaliści litewscy, którzy od lat nadają ton tamtejszej polityce, próbują swoją chorobliwą antyrosyjskością i stygmatyzowaniem współpracy między Polakami a Rosjanami na Litwie, zniechęcić do AWPL i Tomaszewskiego polską opinię publiczną. Szkoda, że w dziele tym, przypadkiem lub celowo, pomagają im takie wrzutki medialne jak ta redaktora Haszczyńskiego”.

“Czas najwyższy, aby polskie elity, tak polityczne jak dziennikarskie, odpowiedziały wprost na pytanie, kogo popierają: czy zaczadzone szowinizmem władze litewskie, czy broniących swoich praw Wilniuków? Polacy z Wileńszczyzny nie mogą być zakładnikami antyrosyjskich nastrojów i sytuacji na Ukrainie, nie można też odbierać im prawa do zawierania sojuszy wyborczych z mniejszością rosyjską na Litwie, bo to nie Rosjanie łamią prawo międzynarodowe w tym kraju, lecz władze litewskie” – stwierdza dr Rogalski.

Ekspert podkreśla, że pretekstem do ataku na Tomaszewskiego stało się przypięcie przez niego wstęgi św. Jerzego w dniu 9 maja podczas roczystości na Cmentarzu Antokolskim:

“Cała sytuacja stała się jednak kolejnym powodem do ataku na Tomaszewskiego. Jak co roku, dla zasady, w dniu zakończenia II wojny lider AWPL składał kwiaty na grobach poległych żołnierzy. Najpierw na mogile AK-owców, później na cmentarzu antokolskim, na grobach żołnierzy rosyjskich. Był to hołd oddany tym, którzy zginęli i ukłon wobec żyjących członków ich rodzin”.

Rogalski przypomina ponadto o kolaboracji Litwinów z Niemcami i o ich aktywnej roli podczas ludobójstwa w Ponarach:

“[…] Tomaszewskiego oskarżono o złamanie ogłoszonego bojkotu Rosjan. Bez głębszej refleksji dziennikarze zrobili zarzut ze wstążki św. Jerzego, patrona rycerskości i walki ze złem. W ikonografii zazwyczaj św. Jerzy jest przedstawiany jako rycerz walczący ze smokiem symbolizującym zło. Jak widać na Litwie smoków jest ci dostatek (zwłaszcza wśród konserwatystów), jeno świętych Jerzych niewielu. Dobrze, że Waldemar Tomaszewski jest po dobrej stronie i broni zasad i wartości cywilizacji europejskiej zbudowanej na fundamencie tradycji chrześcijańskiej. Sytuacja nader kuriozalna. Przecież zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami to fakt historyczny, przypieczętowany zdobyciem Berlina przez Rosjan. Władze litewskie zachowały się tak, jak gdyby nie był to dzień zwycięstwa nad nazizmem, lecz dzień smuty narodowej. Chociaż, postawa taka nie powinna nas zbytnio dziwić, bo Litwini dość aktywnie wspierali hitlerowców, wystawiając własne oddziały kolaboracyjne, które dopuściły się między innymi mordu w podwileńskich Ponarach. W bestialski sposób zabito tam około 100 tys. osób, w tym Polaków, Rosjan, Romów, najwięcej zaś Żydów”.

Wg autora polemiki zarzuty wobec Tomaszewskiego ze strony Litwinów są niedorzecznością:

“I tak oto potomkowie oprawców czynią zarzuty potomkom ofiar, czyż nie jest to paradoks naszych czasów?” – pyta retorycznie.

Wg Rogalskiego Tomaszewski to szczery polski patriota:

“Szczyt niedorzeczności stanowią zarzuty o brak patriotyzmu i szacunku dla żołnierzy AK. To wyjątkowo niesprawiedliwe stwierdzenia, gdyż Waldemar Tomaszewski jest prawdziwym patriotą i z takiej patriotycznej rodziny pochodzi. Adam, stryj Waldemara, żołnierz AK, był wśród tych, którzy odmówili złożenia przysięgi Berlingowi, za co został aresztowany i więziony wraz z 4 tysiącami AK-owców na zamku miednickim. Następnie przewieziono go do łagrów, do Kaługi. Nigdy nie pozwolono mu wrócić na ojczystą ziemię, a po odbyciu wyroku dożył swoich dni na tzw. ziemiach odzyskanych. Natomiast Waldemar Tomaszewski bronił polskości jeszcze w czasach sowieckich, gdy w 1980 roku podniósł w szkole sprawę mordu katyńskiego. A w tych samych czasach sowieckich „ulubieńcy” litewskich dziennikarzy, szkalujących dziś lidera AWPL, służyli bolszewikom. Landsbergis i Linkevicius jako ochotnicy w komsomole, a Grybauskaite wykładając w wyższej szkole partyjnej. Taka jest prawda. Pouczanie Tomaszewskiego na temat patriotyzmu to zwykła dziennikarska bezczelność”.

Ponadto, Tomaszewski zachował wedle autora polemiki z Jerzym Haszczyńskim zdrowy rozsądek przy ocenie kryzysu ukraińskiego:

“Inna sprawa to zarzuty dziennikarskie wobec Tomaszewskiego w sprawie jego rzekomej złej postawy w sprawie ukraińskiej. Tu swój głos dołożył sam redaktor Haszczyński, zarzucając przewodniczącemu AWPL brak poparcia dla rządu Jaceniuka. Na szczęście ukraińska gorączka nie ogarnęła wszystkich. Tomaszewski zachował w tym względzie zdrowy rozsądek. Zaatakowano go za to, że nie pochwalił rewolucji. Choć powiedział, całkiem słusznie, że każda rewolucja przynosi tylko rozlew krwi i nieszczęścia zwykłym ludziom, że podczas rewolucji jedni oligarchowie zastępują drugich, że władzę powinno się wybierać przy urnach, a nie z karabinem na ulicy. Czy Tomaszewski powiedział coś niewłaściwego? Nie. A zatem skąd ten szalony atak na jego osobę? Otóż Tomaszewski, tak jak premier Węgier Victor Orban, ma odwagę mówić prawdę o tym, jak wygląda rzeczywistość, że nie jest czarno – biała, lecz złożona. Ma własne zdanie i celnie punktuje błędy unijnej dyplomacji, która zamiast łagodzić, zaostrza konflikt. Za stałość poglądów, za odwagę nazywania rzeczy o imieniu, za mówienie prawdy „pod prąd” jedynie słusznej narracji, Tomaszewskiemu należą się słowa uznania, a nie krytyki”.

“Krytykanci nie widzą lub nie chcą widzieć, że ukraiński problem został zafundowany Ukrainie przez samych Ukraińców, odbudowujących państwo oparte na ideologii OUN i kulcie Bandery. Do tego celu użyli klasycznego narzędzia – zamachu stanu, nie interesowały ich wybory, lecz rozwiązanie siłowe. Niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE było tylko pretekstem do dogrywki pomarańczowej rewolucji z 2004 roku. Wszystkie wydarzenia, które nastąpiły później, wraz z reakcją Rosji, stanowiły już tylko pochodną bezsensownego, siłowego przewrotu. Warto mieć tego świadomość, zanim ktoś znowu poprze kolejną rewolucję. Nie trzeba być wytrawnym dyplomatą by wiedzieć, że konflikty istniały i istnieć będą zawsze, zwłaszcza w polityce międzynarodowej. Dlatego potrzebna jest chłodna kalkulacja zysków i strat, a nie naiwne wymachiwanie szabelką, bo konflikt ukraiński to nie jest nasza wojna. Kto nawarzył piwa, niech je teraz wypije” – kontynuuje dr Rogalski.

Wg Rogalskiego diagnozy Tomaszewskiego dotyczące relacji z Rosją i zagrożenia nacjonalizmem ukraińskim okazały się trafne:

“[…] w naszym interesie, tak Litwy jak Polski, powinno być niedopuszczenie do powstania ultranacjonalistycznego państwa ukraińskiego. Już dziś przedstawiciele Prawego Sektora żądają rewizji granic i „oddania” Przemyśla Ukrainie. Nie powinniśmy też dopuścić do zerwania relacji handlowych z Rosją, bo jak trafnie diagnozuje Tomaszewski, doprowadzi to do głębokiego kryzysu gospodarczego, który odbije się przede wszystkim na zwykłych ludziach. Doskonale rozumieją to Niemcy i szerokim gardłem, bez skrupułów, konsumują rosyjski gaz z bałtyckiej rury. Francuzi zaś nadal sprzedają Rosjanom okręty podwodne, chroniąc swój przemysł. A Austriacy eksportują mięso, przejmując nasze rynki zbytu. I tylko my, Litwini i Polacy, w imię irracjonalnych zażyłości z Ukrainą zachowujemy się jak nakręcona pozytywka, robiąc wiele szumu i prężąc muskuły w imię nie swoich interesów. Przed radykalnymi ocenami relacji z Rosją i pochopnymi decyzjami handlowymi, zwłaszcza nakładaniem sankcji gospodarczych, ostrzega nas Waldemar Tomaszewski, europoseł i dobry znawca relacji z Rosją, bo sankcje powrócą jak bumerang i uderzą w nas samych. Stąd słusznie zaleca on daleko idącą ostrożność we wspólnych relacjach” – ocenia.

Dr Rogalski kończy zarzutem wobec dziennikarza “Rzeczpospolitej”, iż ten swoim atakiem na Tomaszewskiego stanął w jednym rzędzie z litewskimi nacjonalistami:

“Stare przysłowie powiada, że mądrej głowie dość dwie słowie. Mam nadzieję, że następnym razem, gdy redaktor Haszczyński będzie pisał o liderze Polaków z Wileńszczyzny, słów niegodziwych nie będzie już tak lekką ręką przelewać na papier i jako dziennikarz nie będzie stał w jednym rzędzie razem z propagandystami litewskich nacjonalistów”.

l24.lt

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jan53
    jan53 :

    Niestety.Redaktorow – politykow od siedmiu boleści pokroju Haszczynskiego jest u nas dostatek.Pisza,bo gdzies,ktos,komus cos powiedział a oni akurat to usłyszeli.Zreszta pożytecznych idiotow nasze dziennikarstwo i scena polityczna ma tyle ze mogloby zrobić z nich “towar eksportowy”.Tylko kto to kupi?

  2. o
    o :

    Wypadaloby, zeby kilku dziennikarzy z polskich gazet, czy telewizji, pojechalo do Wilna i przeprowadzilo z nim rzetelny wywiad, bo chyba nikt z tych dziennikarzy z nim nie rozmawial osobiscie?