Dziś do Polski przylatuje prezydent USA Barack Obama, a w Brukseli rozpoczyna się dwudniowe spotkanie ministrów obrony krajów członkowskich NATO

W planie brukselskiego spotkania jest m.in. przedyskutowanie „długofalowej” odpowiedzi NATO na rosyjską inwazję na Ukrainie z punktu widzenia obrony kolektywnej Sojuszu. Mowa będzie o wzmocnieniu Sił Odpowiedzi NATO i wspólnych jednostek specjalnych oraz o obronie przed atakami cyfrowymi i planie wspólnych ćwiczeń. Ustalenia spotka- nia ministrów są wyjątkowo is- totne, bo szefowie resortów obro- ny spotykają się po raz ostatni przed wrześniowym szczytem w Walii.

Informacje niedzielnego wydania „Der Spiegel” o wzmocnieniu szczecińskiej formacji potwierdziła częściowo rzecznik NATO Oana Lungescu. Ewentualne wzmocnienie stacjonującego w Szczecinie Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód byłoby jednak bardziej działaniem symbolicznym i raczej demonstracją wobec Rosji niż realnym działaniem. „Der Spiegel” powołuje się na źródła w niemieckim resorcie obrony, który cieszy się, że Bundeswehra nie będzie musiała przerzucać żadnych swoich oddziałów na Wschód.

Korpus o szumnej nawie jest małą jednostką o niskiej gotowości bojowej. Liczy obecnie zaledwie 242 żołnierzy, z czego 24 przebywa w Afganistanie. Zajmuje duże posowieckie koszary w Szczecinie. Oficerowie i podoficerowie z 13 państw zajmują się głównie ćwiczeniami w dowodzeniu i logistyce. Korpusowi podlega na stałe tylko mała Brygada Wsparcia Dowodzenia (Stargard Szczeciński, Wałcz i niemiecki Prenzlau). Okresowo korpusowi mogą podlegać inne jednostki, więc jest to struktura perspektywiczna, jednak działa to na zasadzie ćwiczeń we współpracy dowódców niż realnego współdziałania bojowego.

Strona polska wielokrotnie sygnalizowała, że nasi partnerzy są bardzo słabo zaangażowani w tę inicjatywę. Nawet współzałożyciele, Niemcy i Duńczycy, traktują jednostkę jako zupełnie drugorzędne zaangażowanie. Z tego względu korpus ma mało zadań i rzadko może się czymkolwiek wykazać.

Jednostka powstała w 1995 roku. Wówczas, jeszcze przed wejściem Polski do NATO, było to przełomowe wydarzenie. Pojawiła się wspólna formacja wojsk byłego Układu Warszawskiego i NATO. Początkowo w Szczecinie stacjonowali, oprócz Polaków, tylko Niemcy i Duńczycy, w 2004 roku dołączyły Litwa, Łotwa i Estonia, rok później Czechy i Słowacja, następnie USA, Rumunia, Słowenia, Chorwacja i Węgry. W najbliższym czasie ma jeszcze dołączyć Szwecja, która byłaby obecnie jedynym państwem spoza NATO. Ale udział innych państw, poza Polską, Danią i Niemcami, jest już zupełnie symboliczny. Może się sprowadzić do okresowych wizyt delegacji oficerów w Szczecinie i formalnego przydzielenia jakiejś jednostki do podporządkowania korpusowi, „jeśli zajdzie taka potrzeba”. Przy czym potrzeba najczęściej w ogóle nie występuje.

Wzmocnienie korpusu, jakie by nie było, pozostanie raczej gestem niż realnym działaniem, ale to na takie kroki najłatwiej uzyskać zgodę polityków ze wszystkich 28 krajów członkowskich. Przede wszystkim chodzi o Niemcy, które od dawna wykazują silną awersję do wszelkich pomysłów związanych z militarnym zaangażowaniem NATO na Wschodzie. – Dobrze, że ten korpus jest, ale nie zagwarantuje on nam bezpieczeństwa. Polskiemu społeczeństwu chodzi o zupełnie inny wymiar obecności NATO i o zupełnie inną obecność Paktu Północnoatlantyckiego w naszym kraju. Mam nadzieję, że po wydarzeniach na Ukra- inie rząd polski podejdzie do tego w sposób pragmatyczny i realny. Nie możemy się zgadzać na optykę rządu niemieckiego. Chodzi o wzmocnienie realne, a nie tylko zagrywki wizerunkowo-propagandowe – mówi poseł Marek Opioła z Komisji Obrony Narodowej.

Do Brukseli zaproszono m.in. ministrów z Ukrainy i Gruzji. Na spotkaniach strony natowskiej z tymi krajami ma zostać poruszona kwestia ich bezpieczeństwa. Oczywiście to pierwsze państwo jest znacznie ważniejsze. Od dawna wśród działań Sojuszu w związku z sytuacją na Ukrainie wymienia się wzmocnienie obrony przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich (od maja jest praktycznie cztery razy silniejsza niż zazwyczaj), dodatkowe loty samolotów rozpoznawczych AWACS nad Polską i Rumunią oraz zwiększenie liczby ćwiczeń sił morskich NATO na Bałtyku i Morzu Czarnym.

Jednak politycy, głównie Europy Zachodniej, nie chcą zgodzić się na więcej. Polska od dawna zabiega o stałą obecność wojsk NATO w naszym kraju. „Der Spiegel” twierdzi, że ministrowie zaproponują realizację tego postulatu poprzez rozbudowę szczecińskiej jednostki. Jak się dowiedzieliśmy w MON, resort nie ma na razie żadnych konkretnych planów realizacji tego postulatu.

Polskie oczekiwania koncentrują się przede wszystkim wokół tarczy antyrakietowej i obecności wojskowej USA. – Ja wiążę duże nadzieje z obecnością amerykańską w Polsce, i to ulokowaną we wschodniej i północno-wschodniej części kraju – mówi eurodeputowana Anna Fotyga, była minister spraw zagranicznych. Szczecin to oczywiście nie ten region. Także niemieckie wojska robią nie najlepsze wrażenie w polskim społeczeństwie z powodów historycznych, chociaż Niemcy sprawdzają się jako sojusznicy w NATO, choćby w wypełnianiu misji Air Policing nad krajami bałtyckimi. Zasadniczo chodzi jednak o mocarstwo zza oceanu, którego militarne zaangażowanie oznacza realną gwarancję bezpieczeństwa – żadne państwo nie zaatakuje bez poważnego zastanowienia żołnierzy kraju posiadającego największy na świecie arsenał jądrowy.

Dziś do Polski przylatuje prezydent USA Barack Obama. Okazją jest 25. rocznica wyborów 4 czerwca 1989 r. symbolizujących demokratyczne przemiany w Europie Wschodniej i upadek komunizmu. Rozmowy z Amerykanami mogą więc łatwo przerodzić się w wymianę deklaracji na ogólne tematy dyktowane przez rocznicę.

– Liczę na to, że dojdzie do konkretnych rozmów na konkretne tematy, a rocznicowe kurtuazje nie będą przeszkodą. Pamiętamy, że Barack Obama jest prezydentem resetu, mamy to niedobre doświadczenie, ale dostrzegam i doceniam też pewną korektą polityki amerykańskiej – dodaje Fotyga.

Piotr Falkowski

“Nasz Dziennik”

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply