Kolejna przesłanka dla permanentnego kryzysu w Bośni i Hercegowinie

W państwie w którym, tak jak w Bośni i Hercegowinie, kryzys polityczny stał się stanem permanentnym nawet sprawa spisu jego mieszkańców staje się przyczyną sporu.

Spis ludności przeprowadzono w Bośni i Hercegowinie jeszcze w październiku 2013 r. Wszyscy znają już jego ogólne wyniki, a jednak wiedza ta ciągle ma status niemiarodajnej gdyż dane uzyskane w czasie spisu przez ciągle czekają na publikację. Jednak już niedługo. 18 maja dyrektor Bośniackiej Agencji Statystycznej Velimir Jukić ogłosił, że publikacja wyników cenzusu nastąpi przez końcem czerwca. Wywołało to gwałtowną reakcję prezydenta wchodzącej w skład federalnego państwa Republiki Serbskiej Milorada Dodika, który określił decyzję „ciosem” wymierzonym państwu i gromko zapowiedział – „nie będziemy w tym brać udziału niczego nie opublikujemy”. Domagał się dyskusji nad, jego zdaniem błędną, metodologią spisu na forum federalnego parlamentu i rządu. Miejscowi serbscy politycy zapowiadali już zablokowanie działania instytucji państwowych przez ich bojkotowanie. Oznaczało by to dalszą eskalację kryzysu politycznego w którym Bośnia i Hercegowina jest pogrążona właściwie od chwili swoich narodzin.

Twór amerykańskich prawników

Bo też Bośnia i Hercegowina nie jest normalnym państwem. Jest zorganizowanym przez państwa zachodnie protektoratem o skomplikowanej strukturze i w praktyce dysfunkcjonalnych procedurach, państwem które nie zadowala niemal żadnego ze swoich obywateli. Jest próbą połączenia ognia z wodą, pogodzenia narodowych aspiracji trzech nacji, (z których dwie graniczą z państwami będącymi ich narodową macierzą), z kosmopolityczną wizją wieloetnicznego państwa, hołubioną w sercach zachodnich polityków, hołubioną zgodnie z zasadą, że jeśli teoria nie pasuje do faktów tym gorzej dla faktów.

Bośnia i Hercegowina jest dzieckiem traktatu pokojowego z Dayton z 1995 r. Kończył on trwającą od 1992 r. wojnę między zamieszkującymi byłą republikę jugosłowiańską Serbami, Bośniakami i Chorwatami. Był to zdecydowanie najbardziej krwawy konflikt w czasie rozpadu Jugosławii, mało tego około 100 tys. jego ofiar czyni go najbardziej krwawym konfliktem w Europie od czasu zakończenia drugiej wojny światowej. Był to także konflikt prowadzony niezwykle brutalnie poprzez masakrowanie cywilów czy masowe gwałty. A jednak zachodni przywódcy, szczególnie administracja Clintona, postanowili nie tylko spacyfikować konflikt ale też zmusić skonfliktowane narody do budowy utopii.

Oczywiście próba budowy nowej mini-Jugosławii spowodowana była tą samą przesłanką, która uczyniła konflikt wojenny na terytorium Bośni i Hercegowiny tak brutalnym. Poszczególne narodowości szczególnie Serbowie stanowili kompaktową większość etniczną w całych regionach republiki, ale obok nich występowały tereny z wyrównywanymi proporcjami przedstawicieli różnych narodowości. Całość przypominała istną mozaikę z której z trudem dałoby się wyciąć narodowe kantony. Szczególnie rozproszeni byli miejscowi muzułmanie, którzy za osobną narodowość zaczęli być uznawani dopiero od 1971 r. na polecenie samego Josipa Broz Tito. W gruncie rzeczy ich świadomość narodowa uformowała się ostatecznie dopiero w trakcie konfliktu, kiedy to muzułmanie stali się Bośniakami czy raczej Boszniakami, którego to terminu używa się dla określenia przynależności etnicznej nie państwowej. Wielu Serbów i Chorwatów do dziś nie przyjmuje tego do wiadomości. Uruchomione przez wojnę migracje w pewnym stopniu zmieniły układ narodowościowy, ale zasadniczo terytorium obecnej Bośni i Hercegowiny pozostało tym czym było: żadna z narodowości nie stanowi w niej znaczącej większości.

Bośnia i Hercegowina powstała w zasadzie pod dyktat Amerykanów, którzy za pomocą nalotów na stanowiska sił serbskich przeprowadzonych u schyłku lata 1995, umożliwili ofensywę wspieranych przez armię Chorwacji Boszniaków, którzy wdarli się w głąb obszaru zaludnionego przez Serbów obszaru, aż pod jego największe miasto i obecną stolicę Republiki Serbskiej Banja Lukę. To zmusiło przywódców Chorwacji i Serbii Franjo Tudmana i Slobodana Miloszevicia do stawienia się w bazie amerykańskiego lotnictwa w Dayton w stanie Ohio, gdzie podpisali wraz z liderem muzułmanów Alijem Izetbegoviciem pod koncepcją od roku forsowaną administrację Clintona. Układ ustanowił Bośnię i Hercegowinę jako państwo federalne. Aneks IV do jego treści stanowiła konstytucja republiki, stworzona przez amerykańskich prawników. Nigdy nie stała się ona przedmiotem referendum obywateli nowego państwa ani ratyfikacji przez ich reprezentantów.

Państwo parytetowe

Państwo składa się z Republiki Serbskiej oraz Federacji Bośni i Hercegowiny, zamieszkanej głównie przez Boszniaków i Chorwatów. Oprócz tego wydzielono dystrykt Brczko, który rozdzielił terytorium Republiki Serbskiej na dwie części, a który kontrolowany jest przez władze federalne. Ich kompetencje zostały ograniczone do spraw wojskowych, bezpieczeństwa wewnętrznego, polityki zagranicznej, handlowej i celnej, kontroli na poborem podatków, pieniądzem i finansami publicznymi, zajmują się też kwestiami wojennych uchodźców. Władze dwóch podmiotów federacji, składające się z parlamentów, rządów i prezydentów, dysponują własnymi siłami policyjnymi, sporymi budżetami i własnością publiczną, prowadzą politykę inwestycyjną, zarządzają edukacją i niektórymi działami polityki społecznej.

Na czele Bośni i Hercegowiny stoi organ kolegialny w postaci trzyosobowego Prezydium składający się przedstawicieli trzech „narodów konstytucyjnych”. Wybierani są w wyborach powszechnych w poszczególnych częściach składowych (dwóch w Federacji BiH jeden w RS). Sprawują oni przewodnictwo Prezydium rotacyjnie, każdy przez jedną trzecią kadencji. W taki parytetowy sposób zorganizowane jest całe państwo. Izba niższa parlamentu Skupsztiny to Izba Reprezentantów w której zasiada 42 posłów – 28 wybieranych jest na terenie Federacji Bośni i Hercegowiny, a 14 w Republice Serbskiej podczas powszechnego głosowania. Izba wyższa czyli Izba Narodów wybierana jest przez członków parlamentów dwóch części składowych w ten sposób aby zawsze tworzyło ją po pięciu Boszniaków, Serbów i Chorwatów. Na tym nie koniec. W podobny sposób kreowane są władze samych części składowych państwa. Izby wyższe Federacji Bośni i Hercegowiny oraz Republiki Serbskiej składać się mają z identycznej liczby reprezentantów trzech narodowości, do których dołączają jeszcze przedstawiciele drobniejszych grup etnicznych. Ich rządy opierają się z kolei na parytetach proporcjonalnych do składu narodowościowego tych podmiotów. W dodatku Federacja Bośni i Hercegowiny również posiada kolegialną „głowę państwa” składającą się z reprezentantów trzech narodów z rotacyjnym przewodnictwem. Podobnie wybierani są przewodniczący izb parlamentarnych. Parytety ustanowione formalnie jedynie dla głównych organów państwa i części składowych stały się praktyczną formą polityki i administracji aż do najniższych szczebli.

Każda ustawa musi uzyskać nie tylko większość, ale też poparcie co najmniej jednej trzeciej reprezentacji każdego narodu konstytucyjnego. W dodatku członek każdej izby parlamentarnego ma prawo do zawetowania każdej ustawy motywując to „zagrożeniem żywotnego interesu” swojej wspólnoty etnicznej. Weto może zostać obalone przez większość uzyskaną wśród reprezentantów każdej z narodowości, w przeciwnym razie pat może zostać przerwany przez komisję powołaną decyzją przewodniczącego danej izby, a ostatecznie Trybunał Konstytucyjny. Każda z grup etnicznych w praktyce może paraliżować funkcjonowanie organów federalnych i części składowych poprzez bojkotowanie ich prac.

Protektorat

Nad tą swoistą parytetową demokracją unosi się Urząd Wysokiego Przedstawiciela wspólnoty międzynarodowej o quasi-autorytarnej władzy. Wybrany przez 55 państw i organizacji międzynarodowych, całkowicie poza kontrolą obywateli Bośni i Hercegowiny ma prawo do zdymisjonowania każdego jej urzędnika (także pochodzącego z wyboru) jeśli uzna, że łamie on prawo, szkodzi „procesowi pokojowemu” czy też przeszkadza „uchwalać niezbędne ustawy […] gdy organy ustawodawcze nie są w stanie zrobić tego samodzielnie”. Może on nawet ingerować w przepisy określające kompetencje poszczególnych instytucji federalnych i części składowych w praktyce uznaniowo określać ich prerogatywy. Największy wpływ na Wysokiego mają Stany Zjednoczone i Unia Europejska. Ta ostatnia prowadzi w państwie swoją misję policyjną, wojskową (EUFOR), „proces pokojowy” kontroluje także specjalne przedstawicielstwo Komisji Europejskiej.

Idea parytetowej i konsocjalnej demokracji wieloetnicznej sprawdza się być może w Szwajcarii, trudno jednak by łączyła w zgodnej współpracy narody, które jeszcze przed dwoma dekadami toczyły ze sobą krwawe walki o ziszczenie nadziei na pełną suwerenność w ramach państw narodowych. Największymi kontestatorami są Serbowie, którzy czują, że federalne państwo powstało dzięki ich przegranej – jeszcze na początku 1994 r. kontrolowali oni ponad 80 procent powierzchni obecnej BiH a przegraną zgotowała im dopiero interwencja NATO i Chorwacji w następnym roku. Nie ma też wątpliwości, że działania Wysokiego Przedstawiciela podważają głównie pozycję Republiki Serbskiej oraz uderzają w serbskich polityków. Jeszcze w 1999 r. sprawujący tę funkcję Carlos Wesstendorp zdymisjonował prezydenta RS Nikolę Poplaszewa. Jeden z jego następców Paddy Ashdown w 2004 r. odwolał za jednym zamachem 60 wysokich urzędników tej republiki. Bośniaccy Serbowie co i rusz powracają do idei secesji i przyłączenia się do Serbii. Milorad Dodik wielokrotnie deklarował, że nie wierzy w przetrwanie federalnego państwa, którego jest formalnym obywatelem.

Także Chorwaci pamiętają o czasach utworzonej przez siebie Chorwackiej Republiki Herceg-Bośni, choć ich możliwości oporu są znacznie mniejsze tak przez skromniejszą liczebność jak i brak własnego subiektu w ramach federalnego państwa. W końcu sami Boszniacy pozostają głęboko niezadowoleni z faktu, że w miarę efektywnie kontrolują jedynie połowę „swojego” państwa i dążą do jego centralizacji, co na Serbów działa jak czerwona płachta na byka. W dyskursie boszniackich polityków Republika Sebrska często występuje z kolei jako „efekt ludobójstwa”, którego rzecz jasna nie można tolerować.

Swoi głosują na swoich

Życie polityczne kształtuje się po liniach etnicznych – właściwie wszystkie partie w parlamencie mają narodową dystynkcję. Swoi głosują na swoich. Republika Serbska utrzymuje silne związki z Belgradem, a inwestycje płynące z Serbii w zeszłej dekadzie choć trochę polepszyły sytuację materialną jej mieszkańców na tle ogólnej mizerii Bośni i Hercegowiny, która należy do najbiedniejszych państw Europy. Dość wspomnieć o bezrobociu na poziomie 42 procent.

Permenentnie dochodzi do klinczów w państwowych instytucjach, które nie są w stanie przeprowadzić żadnej poważnej reformy. Reforma policji mająca doprowadzić do jej centralizacji narzucona w 2007 r. groźbą interwencji Wysokiego Przedstawiciela Miroslava Lajczaka w praktyce spaliła na panewce. Problemy są nawet z jednolitym funkcjonowaniem służb policyjnych w Federacji Bośni i Hercegowiny, gdzie dochodzi do sytuacji gdy policja z jednego regionu – kantonu nie może wjeżdżać na terytorium drugiego bez specjalnej zgody jego funkcjonariuszy. Znacznie bardziej przejrzysta sytuacja występuje w Republice Serbskiej, gdzie jednak maksymalny poziom niezależności miejscowej policji od władz federalnych, uznawany jest za probierz jej podmiotowości.

Spis jak liczenie szabel

W takiej sytuacji nie powinno dziwić dlaczego sprawa spisu powszechnego wywołała tak ostry polityczny konflikt. Kwestia proporcji narodowościowych to rzeczywista podstawa dla systemu politycznego i rządów w Bośni i Hercegowinie. Kamieniem niezgody jest kwestia czy w spisie ujmować emigrantów i przesiedleńców zgodnie z ich formalnym meldunkiem czy tylko tych, którzy w rzeczywistości zamieszkują w danej części składowej federalnego państwa. W czasie wojny i po niej bardzo wielu Boszniaków opuściło obecne terytorium Republiki Serbskiej lub w ogóle wyjechało poza granice Bośni i Hercegowiny. Serbowie ostro oponują przeciw ujmowaniu ich w statystykach co zmniejsza ich proporcję i w całym państwie i we własnej części składowej. Wyniki spisu, pierwsze w niepodległej Bośni i Hercegowinie mogą się zatem stać dodatkowym argumentem dla Boszniaków prących do centralizacji.

W państwie o którego obywatelach można powiedzieć wszystko tylko nie to, że są jednym narodem, spis powszechny urasta więc do rangi politycznego liczenia szabel. Sprawa cenzusu przykuwa też uwagę mediów. Wśród różnych podawanych nieoficjalnie rezultatów, są i takie, które stanowią, że muzułmańskich Boszniaków po raz pierwszy w historii jest więcej niż połowa (w ostatnim jugosłowiańskim spisie stanowili 43,5 procent mieszkańców republiki). Może to stanowić podstawę do politycznych roszczeń, czego najpewniej obawiają się Serbowie.

Karol Kaźmierczak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply