Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zapowiada czwórstronne spotkanie w sprawie Syrii w kręgu zainteresowanych mocarstw już na najbliższy piątek.

Syryjska państwowa agencja informacyjna cytuje Ławrowa, który stwierdził, że zdołał przekonać do spotkania amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry. Udało mu się zresztą osiągnąć jeszcze więcej, bowiem w piątkowych rozmawach mają wziąć udział także szefowie dyplomacji Turcji i Arabii Saudyjskiej – dwóch państw najbardziej wrogich prezydentowi Syrii Baszarowi al-Asadowi, najbardziej konsekwentnie dążących do jego obalenia i krytykujących rosyjską operację wojskową w Syrii. Rosjanie zresztą znów przejęli inicjatywę z rąk Amerykanów, bowiem na początku tygodnia Kerry zapowiadał rundę negocjacji na poniedziałek.

Prezydent Baszar al-Asad przybył dziś do Moskwy z niespodziewaną wizytą. Spotykając się z Władimirem Putinem dziękował mu za wsparcie jakie Syria uzyskała od Rosji. Putin mówił natomiast o “procesie politycznym”, który powinien doporwadzić do rozwiązania syryjskiego konfliktu. Jeszcze dziś Putin rozmawiał przez telefon na temat wizyty al-Asada z jego wrogiem prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. Według relacji rosyjskich mediów turecki polityk koncetrował się na przedstawianiu w negatywnym świetle syryjskich Kurdów, którzy zdołali w północnej Syrii stworzyć rządzone przez siebie twory parapaństwowe.

sana.sy/kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mop
    mop :

    MOSKWA DOBRZE WIE KTO SZCZUJE …
    KERRY TY PAJACU POMYŚL TYLKO JAKI KRYZYS SIEGNIE US-rael JAK SKONCZA SIE WASZE WJENKI ??? A SKOŃCZĄ SIE I TO JUŻ NIEBAWEM …
    Dwie wojny światowe wyniosły USA na szczyt świata. Trzecia musi nadejść, aby Imperium Chaosu z tego szczytu nie spadło. Anglosyjon ma pozostać najwyższą górą świata.Rosja i Chiny stanowią teraz największą konkurencją dla tych planów, Indie i Brazylia to następna kolejność.
    Celem strategii Waszyngtonu i NATO nie jest „odniesienie zwycięstwa” w wojnie czy w innym konflikcie, lecz wywołanie utrzymującego się w nieskończoność chaosu. Po pierwsze, żeby kontrolować ludzi, kraje i ich zasoby. Po drugie, by zagwarantować ciągłe zapotrzebowanie na sprzęt wojskowy i żołnierzy z Zachodu – pamiętajcie, że ponad 50% Produktu Krajowego Brutto Stanów Zjednoczonych stanowią przychody z kompleksu militarno-przemysłowego oraz powiązanych z nim korporacji branżowych i firm usługowych. I po trzecie, by kraj, w którym dochodzi do zamieszek lub który pogrąża się w chaosie, bo jest na skraju bankructwa, był zmuszony skorzystać z pomocy finansowej w postaci kredytów na wyśrubowanych warunkach – tzw. pieniędzy „na trudne czasy” – udzielanych przez cieszące się złą sławą Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy oraz innych pożyczkodawców, a także przez powiązane z nimi rozliczne nikczemne „instytucje wspierające rozwój”. Przyjęcie tych pieniędzy oznacza dla kraju niewolnictwo, zwłaszcza kiedy rządzą nim skorumpowani przywódcy, niedbający o obywateli.
    Ameryka chce przetrwać. Ale nie chce przetrwać jako ktoś równy pomiędzy równymi. O nie! USA chcą przetrwać jako hegemon ludzkości, jako najwyższy władca planety, jako niezastąpiona nacja. Bo tylko to gwarantuje w Stanach dobrobyt i spokój społeczny, gdyż wyczerpały się surowce i pozostały tylko drukarnie dolarów. Pracują pełną parą i mnóstwo zielonych papierków z napisem „In God We Trust” zalewa świat. A więc zmusić trzeba cały świat, żeby handlował w amerykańskich dolarach, żeby kupował amerykańskie obligacje i inne bezwartościowe już papiery, żeby w Ameryce nie było rewolucji, żeby żydoanglosascy oligarchowie nie musieli się obawiać degradacji.
    PS… Nie uda się USA jak przedtem siedzieć wygodnie za oceanem.Wojna dopadnie także terytorium USA.Wystarczą trzy bomby termojądrowe, aby zniszczyć USA – dwie na granicę szelfu i jedna w krater na Yellowstone. Czy ta groźba powstrzyma Yankees?
    Jeżeli nie, to pójdą na dno razem z resztą świata, lecz jeżeli chcą przeżyć, muszą ułożyć się z Rosją.