Atmosfera na dworcu Keleti w Budapeszcie jest bardzo napięta. Imigranci mówią, że są zirytowani czekaniem i przygotowują się, aby pieszo pokonać drogę do Wiednia.
Odległość między dwiema stolicami to 240 km. Imigranci chcieli tam dostać się pociągami, ale już od czterech dni wszystkie połączenia zostały wstrzymane.
Dziś rano doszło do protestów; imigranci wznosili plakaty z hasłami, że ich celem są Niemcy i nie chcą zostać skierowani do ośrodka dla uchodźców na Węgrzech.
Imigranci, w większości młodzi mężczyźni, gwiżdżą, krzyczą i pakują walizki – informuje agencja Associated Press.
Węgierskie władze poinformowały, że w tym roku zarejestrowały 163 tys. przypadków nielegalnego przekroczenia granicy, z czego 162 tys. dotyczy granicy węgiersko-serbskiej. 150 tys. imigrantów złożyło na Węgrzech wnioski o azyl.
IAR/PAP/KRESY.PL
Oni naprawdę są żałośni. Cwani, ale żałośni. Szczyt lenistwa, chcą by za frajer pociągami ich wożono, a jak nie to strajkować zaczną.
Węgry,Serbia i Polska to dla nich zbyt biedne kraje.Cwaniaki pchają się do Niemiec i Kanady chcąc mieć socjal na najwyższym światowym poziomie.To pokazuje,że nie wojna ich wiedzie do emigracji.
Pozamykają Niemców koniec końców w rezerwatach, jak niegdyś imigranci z Europy pozamykali w rezerwatach rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. My się musimy zapierać rękami i nogami…