Prof. Andrew Bacevich i prof. John Mearsheimer omówili dokonania pierwszego roku administracji Donalda Trumpa w dziedzinie polityki zagranicznej.

Bacevich i Mearsheimer rozmawiali z portalem LobeLog. Mearsheimer, wykładowca na University w Chicago i twórca teorii realizmu ofensywnego, stwierdził, że “jeśli spojrzymy na rzeczywistą politykę Trumpa, to odzwierciedla ona to, co robiła administracja Obamy, a wcześniej administracja Busha”. Przykładem takiej kontynuacji jest opublikowana niedawno Narodowa Strategia Bezpieczeństwa.

“Jako kandydat, Trump obiecywał: ‘wybierzcie mnie na prezydenta, a ja zmienię wszystko’. Wygrał, a następnie skonfrontował się z faktem, że nie może zmienić wszystkiego. Wiele z tego, co odziedziczył, po prostu nie da się zmienić – świat jest tym, czym jest. Sądzę, że część retoryki prezydenta odzwierciedla pewną frustrację z jego strony, ponieważ najwyraźniej widzi, że nie wywiązuje się z obietnic, które złożył jako kandydat” – ocenił z kolei Bacevich, wykładowca na University of Boston i autor licznych książek krytycznych wobec amerykańskiej polityki zagranicznej.

Mearsheimer zauważył, że problemem Trumpa od początku jego prezydentury był fakt, że nie zgromadził wokół siebie zbyt wielu ekspertów ds. polityki zagranicznej, którzy podzielaliby jego sceptycyzm wobec interwencjonistycznej polityki zagranicznej. “Z pewnością trudno byłoby mu rzucić wyzwanie establishmentowi bez zespołu współpracowników, którzy tak jak on myśleli o amerykańskiej polityce zagranicznej. Nieliczne osoby, które udało mu się znaleźć, jak Michael Flynn, od razu wpadły w rozmaite kłopoty. Steve Bannon to kolejny przykład. Ci nieliczni w Białym Domu Trumpa, którzy podzielali jego światopogląd, szybko stracili stanowiska i zostali zastąpieni przez postacie establishmentowe. Prawie wszyscy są generałami, ale mimo to reprezentują status quo. Obecnie jest prawie całkowicie otoczony postaciami z establishmentu, którzy dokładają wszelkich starań, aby ustawić go zgodnie z linią establishmentu. W pewnym sensie, udaje mu się to obejść dzięki swojej retoryce, ale retoryka nie jest polityką, a polityka pozostaje taka sama jak w przypadku jego dwóch poprzedników” – podkreślił Mearsheimer.

Bacevich dodał, że generałowie wokoł Trumpa (Mattis, Kelley i McMaster) dążą do tego, aby Trump realizował politykę establishmentową.

Mearsheimer ocenił, że w kwestii porozumienia nuklearnego z Iranem, nawet jeśli Trump anuluje udział Stanów Zjednoczonych, to Chińczycy, Rosjanie, Europejczycy oraz Irańczycy utrzymają wynegocjowany w 2015 Wspólny wszechstronny plan działania. Zdaniem Bacevicha, Trump ostatecznie zdecyduje się na pozostanie w porozumieniu.

“Sądzę, że Trump ma poczucie, że Irańczycy biją nas na każdym kroku. Obaliliśmy reżim w Iraku i jaki był tego skutek? Nowy reżim nawiązał bliskie stosunki z Iranem, więc Teheran ma teraz olbrzymi wpływ w Iraku. Co wydarzyło się w Syrii? Stany Zjednoczone i Izrael były głęboko zaangażowane w obalenie reżimu Asada, głównie dlatego, że reżim Asada był związany z Iranem, a oni postrzegali utrącenie Asada jako sposób na zranienie Iranu. Ale Asad wciąż jest u władzy, a wpływy Iranu w Syrii są większe niż kiedykolwiek. To naprawdę frustruje Trumpa, a ta frustracja jest powodem, dla którego istnieje możliwość wycofania się z porozumienia” – stwierdził Mearsheimer.

Bacevich i Mearsheimer byli również pytani o konflikt izraelsko-palestyński. W ocenie Bacevicha, rozwiązanie dwupaństwowe od dawna jest już fikcją. “Obecny rząd Izraela nie ma absolutnie żadnego interesu w stworzenia czegoś, co wygląda jak zdatne do życia palestyńskie państwo. Rząd Izraela z naciskiem angażuje się w poszerzanie osadnictwa, dążąc do aneksji Zachodniego Brzegu. Jak na ironię, deklaracja zamiaru przeniesienia ambasady USA do Jerozolimy może być jednym z nielicznych działań administracji Trumpa, która okazuje się przydatna – pozwala nam zobaczyć sytuację taką, jaka jest naprawdę” – powiedział Bacevich. Według Mearsheimera, obecny rząd izraelski dąży do zbudowania “Wielkiego Izraela”.

“Rezultat końcowy jest taki, że Trump zwyczajnie stwierdził rzecz oczywistą. W zasadzie powiedział, że nie będzie się martwił rozwiązaniem dwupaństwowym. Jeśli strony byłyby zainteresowane tym wynikiem, a nie są, możemy sobie z tym poradzić, ale zajmijmy się teraz rzeczywistością, która ma formę jednego państwa. Kluczowe pytanie, które należy zadać, brzmi: co to oznacza dla Izraela i dla relacji amerykańsko-izraelskich? Albowiem czymś jasnym jest to, że Wielki Izrael jest lub stanie się państwem apartheidu, co spowoduje różnego rodzaju problemy dla samego Izraela i relacji amerykańsko-izraelskich” – skonkludował Mearsheimer.

Kresy.pl / LobeLog

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply