Imigracyjny kryzys węgierskiego rządu

„Kombinatorstwo stulecia” – tak postawę rządu węgierskiej centroprawicy wobec imigrantów określa nacjonalistyczny Jobbik. Przyjęcie grupy „uchodźców” liczniejszej od tej narzucanej przez Komisję Europejską wywołało spore oburzenie na Węgrzech, ale obóz Fideszu już przyszykował temat zastępczy mający przykryć straty wizerunkowe związane ze szczerością jednego z wiceministrów.

Wiceminister spraw zagranicznych Kristóf Altusz powiedział o kilka słów za dużo, kiedy udzielił wywiadu dziennikowi „Times of Malta”1. Stwierdził w nim, że Węgry w ciągu trzech poprzednich lat przyjęły sporą liczbę „uchodźców”, a rok 2017 był pod tym względem rekordowy. Dodatkowo Altusz w przypływie szczerości nazwał retorykę rządu Viktora Orbána o „muzułmańskich najeźdźcach” terminologią typową dla języka polityki, używanego na użytek wewnętrzny.

Węgry po cichu od 2015 do 2017 roku przyjęły więc w sumie 2231 osób z Bliskiego Wschodu, podczas gdy Komisja Europejska, z której planami tak zawzięcie walczył dotychczas Fidesz, wymaga od kraju bratanków przyjęcia 1294 „uchodźców”. Nic więc dziwnego, że nacjonalistyczny Jobbik domaga się wyjaśnień i nazywa działania rządu „kombinatorstwem stulecia”, a na rządzących suchej nitki nie zostawia również lewicowo-liberalna część opozycji. Warto bowiem wspomnieć, że od jesieni 2015 roku budżet państwa wydał miliardy forintów na „informację rządową”, czyli bilboardy krytykujące unijną politykę imigracyjną, a w 2016 roku w tej sprawie przeprowadzono nawet nieważne zresztą referendum.

Czy Fidesz straci?

Sprzeciw wobec przyjęcia imigrantów od czasu wybuchu kryzysu migracyjnego stał się najważniejszym elementem programu rządu, stąd nietrudno się domyślić, że wielu wyborców może czuć się oszukanych. Jak więc ukrywane dotąd działania węgierskiego rządu przełożą się na poparcie dla Fideszu, szczególnie jeśli Węgrzy pójdą do urn wyborczych już za trzy miesiące?

Na to pytanie stara się odpowiedzieć publicysta Péter Hajdú z prawicowego, ale krytycznego wobec rządzących dziennika „Magyar Nemzet”2. W tekście „Dobrzy migranci” zwraca on głównie uwagę na transformację bazy wyborców Fideszu. Przed wielkim zwycięstwem w 2010 roku, partia Orbána reprezentowała interesy klasy średniej i odwoływała się do wartości obywatelskich. Natomiast od kilku lat skupia się na „prymitywnym populizmie”, zaś z antyunijnej retoryki uczyniła „państwową doktrynę”. A pod tymi hasłami skrywa likwidację kontroli nad państwowymi instytucjami i zniszczenie zasady trójpodziału władz. Nienawistne ataki wobec krytyków niektórych posunięć rządu spowodowały, że od Fideszu odwróciła się wspomniana klasa średnia, która po prostu przestała chodzić na wybory. Świadczy o tym zresztą ich rezultat sprzed czterech lat, kiedy centroprawica po pierwszej kadencji swoich rządów straciła ponad 400 tysięcy wyborców, ale opozycja wcale nie pozyskała ich poparcia.

Publicysta w podmianie elektoratu Fideszu widzi największe zagrożenie dla tej partii. Hajdú posługuje się przykładem swojego kolegi, który przez wiele lat głosował na socjalistów, ale pod wpływem kryzysu migracyjnego przerzucił swoje poparcie na ugrupowanie Orbána, ponieważ obawia się negatywnych skutków przyjęcia „uchodźców”.

Jaką decyzję podejmie za trzy miesiące znajomy dziennikarza, skoro rządzący w końcu zaakceptowali imigrantów i to na dodatek grupę większą niż wymagana przez unijny mechanizm relokacji? Fidesz wpadł tym samym w pułapkę własnej prymitywnej propagandy, ponieważ będzie miał trudności z wytłumaczeniem swoim mniej wyrobionym politycznie wyborcom, czym tak naprawdę różnią się od siebie „prawdziwi uchodźcy” i „imigranci ekonomiczni”. Publicysta „Magyar Nemzet” właśnie w tym paradoksie upatruje możliwości przebudzenia społeczeństwa, które zostało oszukane nie tylko w kwestii imigracji.

Soros powraca

Wyjście na jaw zakulisowych działań rządu Orbána jest dla niego poważną stratą wizerunkową. Chociaż politycy Fideszu przekonują, że tak naprawdę dzięki temu Węgry zostały zasiedlone przez imigrantów sprawdzonych przez służby, a nie przez „pochodzących nie wiadomo skąd” obcokrajowców proponowanych przez Brukselę. Jak służby sprawdziły „uchodźców” skoro rządzący przez prawie trzy lata przekonywali, iż tak naprawdę nie da się zweryfikować tożsamości osób pochodzących z Bliskiego Wschodu – tego nie wiadomo.

Nie są znane też dokładne szczegóły planu Georga Sorosa, który od wielu miesięcy jest obiektem zainteresowania ze strony węgierskiego rządu, a ma odpowiadać za celowe wspieranie inwazji na Europę ze strony imigrantów. Jak widać osiedlili się oni na Węgrzech bez jego pomocy, co nie przeszkodziło prorządowemu dziennikowi „Magyar Idők”3 w wykreowaniu tematu mającego przykryć „kombinatorstwo stulecia”. Gazeta „dowiedziała się”, że gabinet Orbána zamierza wprowadzić pakiet nowych regulacji prawnych, mających przykręcić śrubę organizacjom powiązanym z Sorosem, a w ostateczności pozbawić nawet jego samego możliwości wjazdu na terytorium Węgier, w których zresztą się urodził. Cały plan ma przy tym na celu… przeciwdziałanie nielegalnej imigracji.

Załamanie rządowej komunikacji…

… obwieszcza tymczasem prawicowy tygodnik „Heti Válasz”4, przytaczając dwie sprzeczne opinie dotyczące migrantów autorstwa Orbána oraz ministra spraw wewnętrznych Sándora Pintéra. Minister jeszcze w środę twierdził, że Soros nie prowadzi działalności na rzecz nielegalnej imigracji, ale już dwa dni później jego przełożony przedstawił zupełnie inną opinię, oskarżając finansistę o organizowanie najazdu obcej kultury na Europę.

Rozdźwięk pomiędzy szefem rządu i ministrem spraw wewnętrznych dotyczy też statusu „uchodźców”, którzy już zostali przyjęci przez Węgry. Orbán twierdzi, iż chcąc osiedlić się nad Dunajem „nie wyważali naszych drzwi, ale zapukali” i właśnie z tego powodu powinni uzyskać pomoc, przy czym ma ona mieć charakter tymczasowej ochrony bez przyznawania węgierskiego obywatelstwa. Podlegający Pintérowi urząd ds. imigracji i uchodźców widzi tę kwestię nieco inaczej, dlatego osoby ze statusem uchodźcy nie tylko mają takie same prawa jak obywatele Węgier, ale w przypadku „szybkiej integracji ze społeczeństwem” mogą nawet uzyskać węgierski paszport.

Kilkukrotnie w ciągu ostatnich ośmiu lat Fidesz przeżywał różnego rodzaju kłopoty, ale ten wydaje się być największy. O ile z niektórych pomysłów rząd wycofywał się po społecznych protestach – jak choćby w kwestii większego opodatkowania internetu – o tyle pozostałe kontrowersje nie dotyczyły spraw istotnych dla twardego elektoratu partii. Imigracja jest dla niego jednak niezwykle ważnym tematem, dlatego węgierscy komentatorzy czekają na badania opinii publicznej przeprowadzone już po ujawnieniu skandalu.

Marcin Ursyński

1 https://www.timesofmalta.com/articles/view/20180110/world/hungarian-junior-minister-we-do-not-want-to-be-the-eus-black-sheep.667572

2 https://mno.hu/vezercikk/a-jo-migransok-2440735

3 http://magyaridok.hu/belfold/kitilthatjak-magyarorszagrol-milliardos-soros-gyorgyot-2689084/

4 http://valasz.hu/itthon/osszeomlott-a-kormanykommunikacio-127077

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply