Prof. Sam Tangredi z US Naval War College postuluje ustanowienie w zachodniej części Ukrainy „Strefy Pokoju”, ochranianej przez uzbrojone, międzynarodowe siły pokojowe, celem zachowania kadłubowego, formalnie niepodległego ukraińskiego państwa z centrum we Lwowie. Przyznaje, że oznaczałoby to faktyczną zgodę na podział Ukrainy na część wschodnią i zachodnią.

W ubiegłym tygodniu amerykański serwis „Defense One” opublikował artykuł prof. Sama J. Tangredi, dyrektora Instytutu ds. Studiów nad Sztuką Wojenną Przyszłości (Institute for Future Warfare Studies) US Naval War College, w którym postuluje on ustanowienie w zachodniej części Ukrainy „Strefy Pokoju”.

Wysłanie obcych wojsk do obrony niekwestionowanego dotąd terytorium to jedyny sposób na zachowanie wolnej Ukrainy i zapobieżenie kolejnemu atakowi Putina” – twierdzi prof. Tangredi.

Autor wychodzi z założenia, że nie wiadomo, jak daleko prezydent Rosji Władimir Putin zamierza posunąć się w agresji na Ukrainę. Jego zdaniem, może on nie ograniczyć się „tylko” do zajęcia Donbasu i ustanowienia połączenia lądowego z Krymem, ale dążyć do zajęcia znacznie większego obszaru i podporządkowania sobie Ukrainy. Uważa, że sankcję nie odniosą spodziewanego skutku, bo rosyjski przywódca jest gotów poświęcić sytuację gospodarczą w kraju, nawet długoterminowo, na rzecz szybkiego osiągnięcia celów. Z kolei dostawy broni na Ukrainę są taktycznie ważne, „ale siły ukraińskie są po prostu za małe, by wytrzymać konwencjonalną wojnę przeciwko Rosji”.

„Jeśli ma być jakakolwiek przyszłość dla narodu ukraińskiego, Zachód musi działać natychmiast i ustanowić na nieokupowanej, zachodniej Ukrainie strefę pokojową i pomocy humanitarnej. Taka „Strefa Pokoju” byłaby utrzymywana przez w pełni uzbrojone oddziały, czy to natowskie, czy unijne, czy (…) koalicji państw pozaeuropejskich pod egidą Zgromadzenia Ogólnego ONZ” – pisze prof. Tangredi.

Według wizji profesora, takie siły pokojowe mogłyby zająć pozycje obronne w zachodniej i południowo-zachodniej części Ukrainy, na obszarze, na który nie dotarły jeszcze rosyjskie wojska. Wymienia w tym kontekście obwody: lwowski, wołyński, zakarpacki, rówieński, tarnopolski, chmielnicki, iwanofrankowski (stanisławowski), czerniowiecki, żytomierski i winnicki, a także północą część obwodu odeskiego wraz z wybrzeżem. Głównym miastem takiej „strefy” miałby być Lwów:

“Centralnym miastem byłby oczywiście Lwów, do którego przeniosła się już większość ambasad i wielu uchodźców i który The Economist nazwał już „miejscem planów B”.

„Celem byłoby stworzenie bariery ochronnej wokół tego, co można uratować z suwerennej Ukrainy, co przetrwałoby w niemal nieuniknionym przypadku upadku Kijowa i wschodnich obwodów” – zaznacza Tangredi. Dodaje, że nad taką strefą i wyłącznie nad nią, należałoby utworzyć strefę zakazu lotów. Rozmieszczone tam dobrze uzbrojone siły pokojowe nie podejmowały żadnych działań ofensywnych względem armii rosyjskiej, operującej na pozostałej części Ukrainy, lecz zarazem byłyby w pełni przygotowane do obrony wyznaczonego terytorium. Chodziłoby tu zasadniczo o oddziały lekkiej piechoty, w typie sił szybkiego reagowania, wsparte jednostkami pancernymi, artylerią i siłami połączonymi, rozmieszczonymi w rezerwie na całym terytorium strefy, by nie sygnalizować zamiarów ofensywnych.

Należy zaznaczyć, że według wykładowcy Naval War College, byłoby lepiej, żeby w skład wysuniętych sił lekkich nie wchodzili żołnierze amerykańscy. Miałyby one zostać sformowane z żołnierzy europejskich krajów członkowskich NATO i/lub Unii Europejskiej czy chętnych członków ONZ. Z kolei cięższe siły miałyby opierać się na co najmniej trzech dywizjach Armii USA lub Korpusu Piechoty Morskiej, względnie na uch ekwiwalentach. Miałoby to być dla Rosji sygnałem, że siły te nie wycofają się w razie konfrontacji. Siły ukraińskie nie wchodziłyby w skład sił pokojowych, miałyby jednak pozwolenie na wycofanie się do strefy, pod warunkiem zaprzestania prowadzenia działań zbrojnych.

Prof. Tangredi przyznaje, że tego rodzaju postawa operacyjna nie byłaby zgodna z amerykańską doktryną wojenną, ale „unikalne i tragiczne okoliczności sytuacji wymagają kreatywnego podejścia, wykraczającego poza doktrynę”. Celem byłoby „zachowanie ukraińskiej suwerenności na obszarach wciąż nieokupowanych przez Rosjan, w celu zapewnienia Ukraińcom wsparcia humanitarnego i zachowania niepodległej przyszłości dla tych, którzy przeżyją, unikając przy tym wojny z Rosją”. Autor przyznaje również, że realizacja takiej koncepcji pociągałaby za sobą pewne nieduże ryzyko użycia broni nuklearnej, ale jego zdaniem to konieczne.

Profesor zakłada przy tym, iż cele takiej operacji nie zakładając zniszczenia sił rosyjskich, lecz utrzymanie obecnego status quo na określonym terytorium. „Chodzi o zaszachowanie króla, a nie o zbijanie pionków” – pisze autor. Podkreśla też, że z uwagi na to, że siły rosyjskie ustępują natowskim, a do tego nie demonstrują dobrze potencjalnych zdolności na Ukrainie, „potencjał przełamania lub oflankowania dobrze przygotowanej obrony „Strefy Pokoju” jest relatywnie niskie”.

Tangredi zaznacza, że „możliwość ustanowienia chronionej Strefy Pokoju już jest po cichu dyskutowana w Europie”, ale dodaje,że jak na razie nie dociera to do świadomości amerykańskich kręgów decyzyjnych. Nic nie wskazuje na to, by administracja prezydenta Joe Bidena rozważała opcję utworzenia takiej strefy. „Powinno to być jednak otwarcie i szeroko dyskutowane tutaj i rozważane teraz, póki wciąż jest możliwość wdrożenia tego rozwiązania”.

Na koniec autor ostrzega, że zagrożenie polega na tym, iż Rosja i Chiny dążą do tego, by w przyszłości system międzynarodowy był definiowany przez zasadę znaną od starożytności: „silni robią co chcą, słabi cierpią co muszą”. Uważa, że najbardziej znaczącym krokiem w tym kierunku byłoby siłowe podporządkowanie sobie Ukrainy przez Moskwę.

„Zapobieżenie temu (…) wymaga zachowania wciąż niekontestowanego terytorium Ukrainy poprzez ustanowienie Strefy Pokoju i jej siłowe wdrożenie. Owszem, najbardziej prawdopodobnym rezultatem byłby podział na Ukrainę Wschodnią, pod rosyjską kontrolą i Zachodnią, niepodległą i suwerenną. Ale to zachowałoby nadzieję na to, że podobnie jak Niemcy Wschodnie i Zachodnie, Ukraina w przyszłości znów będzie zjednoczona” – konkluduje prof. Tangredi.

Przeczytaj: Ławrow: Polska chce przejąć kontrolę nad Lwowem i zachodnią Ukrainą

Przypomnijmy, że w tym tygodniu w Kijowie szef PiS Jarosław Kaczyński przedstawił propozycję pojawienia się na Ukrainie „misji pokojowej” angażującej państwa NATO. Dodajmy, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg szybko odniósł się do tego i wyraźnie odciął się od propozycji lidera PiS. Zdystansował się od niej również Waszyngton. Z kolei szef Rady Europejskiej Charles Michel oświadczył, że gdybyśmy wysłali na Ukrainę żołnierzy państw NATO, „to byłoby to natychmiastowym początkiem trzeciej wojny światowej”.

defenseone.com / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply