Zły klimat dla wolności w Niemczech

Każdy powinien mieć zamontowane na dachu panele słoneczne, wyrzucić systemy grzewcze i z pokorą znosić ciągłe przerwy w dostawach prądu. Mięso nie gości już na talerzu, rower zastąpił diesla, a podróż samolotem przestała być możliwa. Utopia? Druga Korea Północna? Nie, to idee promowane przez polityków w Niemczech – pisze tamtejszy konserwatywny tygodnik “Junge Freiheit”.

Kandydatka Zielonych na kanclerza Niemiec, Annalena Baerbock, w przedwyborczej debacie telewizyjnej mówiła o konieczności wdrożenia ogólnokrajowego programu instalacji paneli słonecznych. Jednocześnie nie podała jednak żadnych szczegółów dotyczących realizacji tego pomysłu.

W normalnych okolicznościach każdy uznałby to za zamach na własność prywatną, ale w Niemczech jest ona dopuszczana w przypadku pojawienia się “wartości wyższych”. Jak zauważa „Junge Freiheit”, do nich zalicza się tymczasem „ratowanie klimatu i przyszłości świata”.

Zakaz używania kominków już funkcjonuje

W związku z powyższym zakazane muszą być kominy opalane drewnem bez filtrów powietrza, podobnie jak systemy ogrzewania opałowego. W Stuttgarcie Zieloni wydali zakaz używania tak zwanych „kominów komfortowych”, funkcjonujących w jednym pomieszczeniu w połączeniu z innym systemem grzewczym. Regulacje te są zresztą surowo sprawdzane, co zdaniem konserwatywnego magazynu jest praktycznym efektem polityki rzekomo „chroniącej klimat”.

Niemcy działają zgodnie z agendą Organizacji Narodów Zjednoczonych, która po dekadach dyskusji na temat klimatu uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie dekarbonizacja gospodarki. Dotychczasowe skutki takiej polityki są jednak katastrofalne: ceny benzyny, oleju napędowego, oleju opałowego i gazu ziemnego są wyższe niż kiedykolwiek. W ten sposób Niemcy mają najwyższe ceny energii elektrycznej na świecie, na dodatek z coraz częstszymi przerwami w jego dostawach. Na razie w tej „stromej wspinaczce nie widać końca”.

Nikt w tej chwili nie wie, skąd będzie pozyskiwana energia w przyszłości, gdy po kolei wyłączane będą niemieckie elektrownie. Rygorystyczne ograniczenia w zakresie produkcji benzynowych i wysokoprężnych samochodów, wraz z drastycznym ograniczeniem emisji dwutlenku węgla, doprowadzą zaś do eliminacji jednego z filarów niemieckiego przemysłu. Warto dodać, że takich rozwiązań nie popiera większość Niemców, a cieszą się one popularnością tylko wśród 33 proc. badanych w sondażach.

Gazownictwo nie może szukać gazu

Mimo to wśród większości partii za wyjątkiem Alternatywy dla Niemiec (AfD) pojawiła się swoista konkurencja. „Junge Freiheit” zauważa bowiem, że niemieckie ugrupowania prześcigają się w zapowiedziach budowy turbin wiatrowych, zamykania elektrowni czy ograniczania praw obywateli. Najprawdopodobniej spore szanse na wejście do publicznej debaty miałaby nawet propozycja zniesienia czterech głównych zasad termodynamiki.

Greenpeace, z okazji swojego pięćdziesięciolecia, zaproponowało z kolei zobowiązanie producentów samochodów do zmiany ich modelu biznesowego. Mieliby oni więc spełniać zobowiązania zawarte w paryskim porozumieniu klimatycznym z 2016 roku, czyli między innymi nie produkować już samochodów z silnikiem spalinowym.

Propaganda na rzecz klimatu dotknęła również firmę Wintershall, zajmującą się wydobyciem ropy naftowej i gazu ziemnego. Do 2026 roku miałaby ona mianowicie zaprzestać uruchamiania nowych pól wydobycia obu wspomnianych surowców. W tej sprawie Greenpeace zamierza przeprowadzić „akcję klimatyczną”, wykorzystując do tego celu orzeczenie Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z wiosny bieżącego roku. Sędziowie orzekli w nim, że ważniejsza od ustawy zasadniczej jest właśnie walka ze zmianami klimatycznymi.

Ogrzewanie olejowe powinno zostać zakazane

Niemiecki tygodnik zauważa, że przez zwolenników transformacji energetycznej przemawia zwykłe ideologiczne zacietrzewienie. Przesłania im ono obraz rzeczywistości. Przykładem może być kolejne źródło ogrzewania, które do 2026 roku ma być zakazane obok ogrzewania węglowego i gazowego. Jest nim mianowicie ogrzewanie olejowe. Jego miejsce mają zająć pompy ciepła, w przyszłości odgrywające kluczową rolę w zapewnianiu gospodarstwom domowym energii do ogrzewania i ciepłej wody.

Przedsiębiorstwa zajmujące się pompami ciepła już w tej chwili nie nadążają z realizacją zleceń. Nie zmienia to jednak faktu, że generują one spore problemy. Jednym z nich jest chociażby nadmierny hałas, gdy zaczynają pracować w nocy.

Zobacz także: Niemcy: Olaf Scholz z SPD prowadzi w przedwyborczym sondażu

„Junge Freiheit” zauważa, że pompy ciepła w chłodniejsze dni pracują w sposób podobny do grzejnika elektrycznego. Jeśli temperatura zasilania jest zbyt mała i grzejnik nie może się podgrzać, wówczas podgrzewa on wodę grzałką zanurzeniową, dzięki czemu mieszkanie jest ciepłe. To jednak generuje konieczność większego zużycia energii elektrycznej, dlatego ze względu na wysokie ceny jest to na dłuższą metę bardzo kosztowne rozwiązanie.

Energia elektryczna jest racjonowana

Bezsensowne technologie są jednak za wszelką cenę przepychane na siłę. Ich użycie zapowiadają najważniejsi kandydaci na urząd niemieckiego kanclerza, nie przejmując się w tej sprawie mechanizmami rynkowymi. Jednocześnie politycy nie wykluczają reglamentacji i zarządzania niedoborami prądu, bo zdają sobie doskonale sprawę, że takowe w przyszłości nastąpią.

„Junge Freiheit” twierdzi, że w przypadku tak daleko posuniętych zmian konieczne jest przeprowadzenie dogłębnej debaty publicznej na ten temat. Tak w Niemczech się jednak nie stało. Zamiast tego limity emisji dwutlenku węgla są cały czas zmniejszane. Dzieje się tak jednak tylko na papierze, bo w rzeczywistości jego produkcja cały czas się zwiększa. Żaden uprzemysłowiony kraj na świecie nie może bowiem na dłuższą metę istnieć bez energii. Wzrost gospodarczy zawsze oznacza większe zapotrzebowanie na prąd. Podczas gdy Niemcy rezygnują także z elektrowni jądrowych, sąsiednia Francja buduje nowe i jednocześnie ogranicza emisję dwutlenku węgla.

Gazeta w gorzkim tonie konstatuje, że w Niemczech nie może być nawet najmniejszych wątpliwości względem takiego przebiegu polityki klimatycznej. Istnieje wręcz oczekiwanie, aby zamykać usta „negacjonistom klimatycznym”. W średniowieczu stos groził za „niewłaściwą” interpretację Biblii, natomiast obecnie ekskomunikowane są osoby nieoddające należytego hołdu „eko-religii”. Wspomniane orzeczenie Federalnego Trybunału Konstytucyjnego pozwala również na ograniczenie wolności człowieka pod płaszczykiem walki ze zmianami klimatycznymi.

Co jednak będzie, gdy za dziesięć lat ruiny dawnego kraju przemysłowego będą jednak świadczyły o tym, że polityka klimatyczna wcale nie była korzystna?

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply