RPA: Koniec prezydentury czarnego radykała

Po ultimatum wystosowanym przez Afrykański Kongres Narodowy, prezydent RPA Jacob Zuma postanowił dobrowolnie zrzec się funkcji pełnionej przez siebie już od dziewięciu lat. To kolejny element przemian w południowej części kontynentu, który nie wyszedł najlepiej na wywłaszczaniu białych farmerów i przedsiębiorców, a teraz chce zawrócić ze złej drogi.

Przy rezygnacji Zumy nie obyło się bez kontrowersji. W poniedziałek zwołano posiedzenie komitetu wykonawczego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), które obradowało już po pięciu dniach bezpośrednich rozmów ścisłych władz partii z wybranym z jej ramienia prezydentem. Owe negocjacje nie przyniosły żadnych rezultatów, dlatego kierownictwo ANC po blisko dziesięciu godzinach obrad we wtorkowy poranek wydało oficjalny komunikat, w którym dało swojemu byłemu liderowi 48 godzin na dobrowolną rezygnację ze stanowiska, o czym osobiście poinformowali go szef ANC Cyril Ramaphosa.

Zuma był już zasadniczo przyzwyczajony do zgłaszanych przeciwko niemu wniosków o wotum nieufności, w ośmiu podobnych przypadkach parlament RPA nie zdecydował się przegłosować jego odwołania. Tym razem jednak istniało duże ryzyko, że południowoafrykańskiej głowy państwa nie wybronią nawet jego najważniejsi sojusznicy wewnątrz ANC, lecz i tak Zuma stawiał swoje żądania. Chciał on mianowicie, aby objął go okres „trzymiesięcznego wypowiedzenia” na co jednak nie zgadzała się partia.

Były już prezydent RPA w środę popołudniu udzielił więc telewizyjnego wywiadu państwowemu nadawcy, w którym zapowiedział, że nie zrezygnuje ze swojego urzędu, ponieważ nie widzi ku temu żadnych powodów. Zuma krytykował przy tym nie tylko sposób usunięcia go w grudniu ubiegłego roku z funkcji szefa ANC, a także twierdził, że partia będzie żałowała wywołanego przez siebie kryzysu.

Gospodarka w ruinie

Jednocześnie Zuma zaprzeczał jakimkolwiek nieprawidłowościom związanym z jego dziewięcioletnią prezydenturą. Jego zdaniem nigdy nie miał bowiem żadnych problemów z korupcją, lecz śledczy mają w tej sprawie zupełnie inne zdanie. W środę dokonali oni bowiem przeszukania w luksusowej wilii pochodzących z Indii trzech braci Gupta, którzy mieli „trzymać w kieszeni” prezydenta i jego rodzinę. Zapewne to wydarzenie spowodowało, że Zuma po kilku godzinach postanowił zmienić zdanie, chociaż wciąż nie zgadzał się ze stanowiskiem ANC.

Sprawa jego powiązań z podejrzanymi indyjskimi biznesmenami jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej, jaką są skandale korupcyjne z udziałem Zumy. Ustępujący prezydent RPA już pod koniec ubiegłego wieku usłyszał 783 zarzuty korupcyjne o łącznej wartości 30 miliardów randów południowoafrykańskich. Ostatecznie w niezbyt jasnych okolicznościach został on oczyszczony z zarzutów, dzięki czemu w 2009 roku mógł zostać głową państwa. Lecz już parę miesięcy po wyborze na tę funkcję miał z publicznych pieniędzy sfinansować rozbudowę własnego gospodarstwa. To jednak związek z braćmi Gupta przyniósł mu zgubę, ponieważ związane z nim skandale zaczęły zagrażać pozycji ANC przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.

Partii założonej przez Nelsona Mandelę zagraża jednak przede wszystkim ogólna zła sytuacja gospodarcza kraju. Jednym z powodów ekonomicznego kryzysu jest zresztą korupcja, dlatego od wielu lat niezmienne są wyniki sondaży wśród mieszkańców RPA, którzy nazywają płatną protekcję jednym z elementów południowoafrykańskiego stylu życia. Bodźcem rozwojowym dla państwa nie okazały się także piłkarskie Mistrzostwa Świata z 2010 roku. Wręcz przeciwnie, niemal cały świat dowiedział się o wszechobecnej w RPA przestępczości, ponieważ wszelkie reportaże na temat tego kraju przestrzegały kibiców przed czyhającymi na każdym kroku zagrożeniami. Południowoafrykańskie państwo z tego powodu lokuje się w czołówce większości rankingów dotyczących najniebezpieczniejszych miejsc świata.

Rozwój przestępczości jest oczywiście związany z biedą, stąd blisko jedna czwarta mieszkańców RPA jest bezrobotna, a duża część społeczeństwa z powodu braku jakiegokolwiek wykształcenia nie może rozwiązać problemu braku wykwalifikowanych pracowników. Większość z nich już przed dwudziestoma laty opuściła kraj, właśnie z powodu niskiego standardu życia i przestępczości, nie mówiąc już o rasowych prześladowaniach ze strony czarnych radykałów, do których należał zresztą sam Zuma.

Powrót białych?

Dotychczasowy prezydent z powodu swoich uprzedzeń, a także oparcia swojej „ideologii” o czysty populizm, działał na rzecz dalszego pogorszenia sytuacji gospodarczej kraju, aby tylko zatuszować wywołane przez siebie skandale. Z tego powodu w ubiegłym roku Zuma zapowiedział kolejną reformę rolną, której celem miało być oczywiście wywłaszczenie białych farmerów, co sam polityk nazwał „realizacją dziejowej sprawiedliwości” i oddaniem bogactw kraju w ręce zwykłych ludzi. Jego zapowiedzi zbiegły się z kontrowersyjną dymisją ministra finansów Pravina Gordhana, starającego się trzymać w jakichkolwiek ryzach budżet państwa.

„Radykalna transformacja gospodarcza” zapowiedziana wówczas przez Zumę miała zostać wdrożona przez następcę Gordhana, który twierdził, iż dotychczasowa polityka RPA była nastawiona na realizowanie wytycznych ekonomistów i inwestorów, podczas gdy rząd kraju „jest rządem ludowym”. Spora część przywódców ANC nie zareagowała entuzjastycznie na podobne zapowiedzi, ponieważ doskonale znali oni tragiczne konsekwencje wywłaszczenia białych farmerów przez Roberta Mugabe, czyli obalonego przed trzema miesiącami prezydenta sąsiedniego Zimbabwe.

Zmiana polityczna za północną granicą RPA zdecydowane ośmieliła zresztą przeciwników Zumy, stąd też w grudniu podczas kongresu ANC został on odwołany z funkcji przewodniczącego ugrupowania, zaś jego żona przegrała wybory na nowego szefa partii z Cyrilem Ramaphosą. Wiceprezydent RPA zapowiadał bowiem przeprowadzenie reform w kwestiach negatywnie rzutujących na wizerunek ANC, czyli walkę z korupcją i przestępczością, a więc z czynnikami hamującymi rozwój gospodarczy kraju. Komentatorzy zwracali wówczas uwagę, że nowy lider czarnych nacjonalistów jest jednym z najbogatszych obywateli RPA, szanowanym dodatkowo przez zagranicznych inwestorów.

Ramaphosa był jednym z kluczowych negocjatorów podczas rozmów o zakończeniu obowiązywania apartheidu, dodatkowo wiernym słowom Nelsona Mandeli, który był przeciwnikiem rozgrzebywania przeszłości i opowiadał się za pojednaniem narodowym w imię budowy dostatniej przyszłości RPA. Dlatego też nowy prezydent w porównaniu do radykałów pokroju Zumy wycofuje się powoli z zapowiedzi nowej reformy rolnej, apelując o rozwagę przy rozmowach na ten temat. Szef ANC stwierdził wprost, że dotychczasowa parcelacja majątku białych farmerów okazała się nieefektywna, a rozparcelowane grunty „w tej chwili znajdują się w ruinie”. Krytycy Ramaphosy, którymi są głównie południowoafrykańscy komuniści, oskarżają go o otaczanie się wpływowymi przedstawicielami białej ludności, zaś brat Zumy wprost mówi o jego zmowie z opozycyjnym Sojuszem Demokratycznym. Choć na jego czele stoi czarnoskóry polityk, Sojusz jest bowiem kojarzony głównie z białymi farmerami, wciąż narażonymi na śmierć podczas napadów rabunkowych dokonywanych przez czarnych nacjonalistów i komunistów.

RPA wydaje się więc podążać ścieżką przetartą przez Zimbabwe, które w ostatnich latach panowania Mugabe znajdowało się w jeszcze większej gospodarczej zapaści od swojego południowego sąsiada. Nowy prezydent Zimbabwe Emmerson Mnangagwa stara się więc zapewnić bezpieczeństwo pozostałym jeszcze w kraju białym farmerom, oferując im również rekompensaty za wcześniejsze wywłaszczenia, co ma pomóc w odbudowie zniszczonego systemu ekonomicznego kraju.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply