Nowa siła węgierskiego nacjonalizmu

W weekend na węgiersko-serbskim pograniczu odbył się zjazd założycielski nowego nacjonalistycznego ruchu politycznego. „Nasza Ojczyzna” ma być nie tyle alternatywą dla węgierskiego establishmentu, ale przede wszystkim dla zwolenników Jobbiku zawiedzionych umiarkowanym kursem partii i jej cichym sojuszem z lewicą.

Atmosfera w Jobbiku gęstniała już przed kwietniowymi wyborami parlamentarnymi, natomiast różnice wewnętrzne objawiły się ze zdwojoną siłą po słabym wyniku nacjonalistów. Co prawda partia ugruntowała pozycję największego opozycyjnego ugrupowania na Węgrzech, ale zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami z funkcji przewodniczącego rezygnował Gábor Vona, który liczył na wyborczy triumf. Parę tygodni później odbył się nadzwyczajny zjazd Jobbiku, podczas którego nowym szefem nacjonalistów został Tamás Sneider, pokonując burmistrza Ásotthalom László Toroczkaia.

Toroczkai nie zamierzał jednak odpuszczać, dlatego nie pogodził się z wynikiem wewnętrznego głosowania, tym bardziej, że przegrał niewielką różnicą głosów. Samorządowiec, będący przede wszystkim jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci współczesnego węgierskiego nacjonalizmu, dość szybko ogłosił powstanie wewnątrzpartyjnej platformy mającej doprowadzić do odrodzenia moralnego Jobbiku. Pomysł ten nie spodobał się jednak władzom ugrupowania, stąd Toroczkai w dniu 8 czerwca został z niego usunięty. Wraz z nim partia pozbyła się również posłanki Dóry Dúró, która była jego kandydatką na funkcję wiceprzewodniczącego.

Od tego czasu Toroczkai nie szczędzi słów krytyki swoim byłym kolegom. Burmistrz Ásotthalom twierdzi przede wszystkim, że Vona może i nie jest już formalnym przewodniczącym Jobbiku, ale to on nadal decyduje o kierunku w jakim zmierza ugrupowanie. Tymczasem partia najwyraźniej nie zrozumiała powodów swojej porażki i odpływu części elektoratu do rządzącego Fideszu, ponieważ zasadniczo chce kontynuować swoją dotychczasową umiarkowaną linię. Jednym z jej elementów, według Toroczkaia, jest dalsza cicha współpraca z postkomunistyczną oraz liberalną lewicą. Założyciel Ruchu 64 Komitaty (HVIM) twierdzi nawet, że w kierownictwie partii pojawił się pomysł udzielenia pożyczki ruchowi Razem, który ostatecznie z powodów finansowych rozwiązał się na początku czerwca.

Powrót do tradycji…

W związku z wyrzuceniem Toroczkaia z Jobbiku, w ubiegłą sobotę nie mieliśmy więc do czynienia ze zjazdem wewnątrzpartyjnej platformy, lecz po prostu z kongresem nowego ruchu politycznego, mającego niebawem przekształcić się w partię polityczną. Do Ásotthalom zjechało się kilkuset węgierskich nacjonalistów, a burmistrzowi wsi towarzyszyli wspomniana Dúró oraz jej mąż i były poseł Előd Novák, który jako pierwszy ważny polityk Jobbiku zaczął kontestować jego bardziej umiarkowaną linię oraz współpracę z lewicowo-liberalną częścią opozycji. Zjazd ruchu „Nasza Ojczyzna” (Mi Hazánk Mozgalom) przypominał zresztą stare imprezy Jobbiku, stąd miał on charakter kongresu połączonego z piknikiem, podczas którego zagrała jedna z gwiazd węgierskiego rocka narodowego.

Honorowym gościem Toroczkaia był ponadto András Pongrátz, co miało niezwykle ważne znaczenie symboliczne. Jest on bowiem jednym z sześciu braci Pongrátz biorących udział w Powstaniu Węgierskim w 1956 roku, do którego dziedzictwa od początku swojego istnienia odwołuje się Jobbik. Jednym z jego założycieli był więc nieżyjący już Gergely Pongrátz, dowódca jednego z rewolucyjnych oddziałów, który zdaniem swojego brata Andrása „przewraca się teraz w grobie” widząc współpracę tej partii z lewicą. Honorowy gość zjazdu „Naszej Ojczyzny” stwierdził również, że niektórzy czołowi politycy Jobbiku powinni zostać z niej wydaleni zanim całkowicie ją zniszczą. To z pewnością mocny cios dla ugrupowania kierowanego obecnie przez Sneidera.

…i starych haseł

Inicjatywa Toroczkaia nie zamierza jednak powielać błędów Jobbiku dotyczących współpracy z lewicą, upatrując w tym rozwiązaniu jednej z głównych przyczyn stagnacji partii potwierdzonej słabym wynikiem wyborczym. Wspomniany już były poseł Novák mówił ponadto podczas zjazdu, że partia nie mająca żadnego konkretnego programu i nie reprezentująca wyrazistych wartości po prostu nie ma przyszłości. Podobne stanowisko zajmowali byli działacze Jobbiku, mówiący w kontekście swojego odejścia choćby o zakulisowej współpracy ugrupowania z ludźmi pokroju byłego premiera Gyurcsánya, odpowiedzialnego za doprowadzenie Węgier na skraj ekonomicznej katastrofy.

Nowa partia chce tymczasem powrócić do tradycyjnych haseł węgierskiego nacjonalizmu. Zdaniem Toroczkaia Węgry powinny być budowane tak, aby w razie całkowitego rozkładu Unii Europejskiej były one swoistą zieloną wyspą. Ponadto „Nasza Ojczyzna” kładzie nacisk na tematy w ostatnich latach wyciszone przez Jobbik, a więc te dotyczące mniejszości węgierskiej w państwach ościennych, współistnienia Węgrów i społeczności romskiej, statusu kraju w ramach UE, imigracji i emigracji z Węgier czy tez sytuacji demograficznej w państwie. Jak na razie wydaje się jednak, że poza negowaniem obecnej strategii politycznej Jobbiku, Toroczkai nie podjął jeszcze bardziej wytężonej pracy na rzecz opracowania konkretnego programu nowej inicjatywy.

W złym czasie?

Toroczkai, Duró i Novák są jak na razie jedynymi rozpoznawalnymi twarzami „starego” Jobbiku, nie licząc przywódców niektórych okręgów tej partii, którzy postanowili brać udział w tworzeniu nowej inicjatywy politycznej. Tymczasem w ostatnich latach szeregi nacjonalistów opuściło znacznie więcej przedstawicieli ich radykalnego skrzydła, lecz część z nich uważa, iż na stworzenie nowej partii jest zdecydowanie zbyt wcześnie.

Były poseł Tamás Gaudi-Nagy uważa chociażby, że przed powołaniem nowego ugrupowania powinny odbyć się konsultacje pomiędzy osobami wiernymi idei narodowego radykalizmu. Jego zdaniem osoby, które w ostatnim czasie opuściły Jobbik, nie powinny same decydować o przyszłości węgierskiego nacjonalizmu, ponieważ już wcześniej partię opuścili krytycy umiarkowanej linii symbolizowanej przez Vonę, zaś część radykałów nigdy do niej nie należała. Z tego powodu ewentualne ugrupowanie powinny stworzyć sprawdzone osoby po uprzednich rozmowach na ten temat.

W podobnym tonie dla prorządowych mediów wypowiadał się były prawnik Jobbiku Gábor Hunyadi, będący w przeszłości delegatem partii w węgierskiej państwowej komisji wyborczej. Jego zdaniem nacjonaliści, którzy wytrwali w ugrupowaniu do 2018 roku nie są wiarygodni, choć jednocześnie zaprzeczył jakoby sugerował, iż Toroczkai jest osobą skompromitowaną. Hunyadi przypomniał przy tym, że wraz z kilkoma posłami już w 2011 roku chciał powstrzymać Vonę przed rezygnacją z radykalnego kursu obranego przez Jobbik, ale ulegli oni wewnątrzpartyjnej nagonce.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply