Netanjahu twardo trzyma Likud

Izraelski premier Benjamin Netanjahu nie miał większych problemów, aby po raz kolejny wygrać w wyborach na przewodniczącego Likudu. Ugrupowanie nie jest jednak monolitem, a jego główny rywal wyrażał obawy narastające zwłaszcza wśród czołowych polityków prawicowej partii.

Sama liczba uprawnionych do głosowania w wewnętrznych partyjnych wyborach robiła wrażenie, jeśli porównać ją choćby do bazy członkowskiej największych polskich ugrupowań politycznych. W prawie dziewięciomilionowym Izraelu prawo do wyboru przewodniczącego Likudu miało 116 tysięcy osób, a Netanjahu najbardziej obawiał się mobilizacji swoich zwolenników. Poza przekonaniem o pewnej wygranej izraelskiego premiera, negatywnie na frekwencję i kwestię jego ponownego wyboru mogła bowiem wpłynąć pogoda.

W dzień wyborów, 26 grudnia 2019 r., w Izraelu wiał silny wiatr i trwały intensywne ulewy, co wraz z obchodami święta Chanuka mogło wystraszyć członków prawicowego ugrupowania od pójścia do urn. Trzeba przyznać, że pogoda jest w ostatnim czasie bardzo ważnym czynnikiem dla Netanjahu. Szef rządu podczas pierwszych ubiegłorocznych przedterminowych wyborów chodził po plaży w Tel Awiwie, namawiając ludzi do wyjścia z wody i pójścia do urn.

Oblężona twierdza

W obu wymienionych przypadkach Netanjahu miał nadzieję na rozbudzenie fanatyzmu swoich wyborców, mobilizowanych najczęściej poprzez wywoływanie przez niego poczucia zagrożenia. Podobnie rzecz ma się w ostatnich miesiącach z działaniami szefa rządu na arenie międzynarodowej. Naloty na Strefę Gazy i Syrię mają wzbudzić poczucie zagrożenia wśród elektoratu, jednocześnie przedstawiając właśnie lidera Likudu jako jedynego doświadczonego polityka mogącego ochronić Izrael przed niebezpieczeństwem. W ten sam sposób od wielu lat Netanjahu gra także irańską kartą.

Od pewnego czasu u premiera Izraela widoczne jest jednak zaostrzenie „syndromu oblężonej twierdzy”. Wrogowie nie czyhają już jedynie poza granicami kraju, ale są również obecni w jego wnętrzu. Z tego powodu podczas ostatnich dwóch głosowań Netanjahu organizował nagonkę na izraelskich Arabów, którzy jego zdaniem mogli fałszować wyniki w zdominowanych przez siebie komisjach wyborczych. Właśnie dlatego Likud organizował kontrowersyjną akcję umieszczania kamer w takich miejscach, co jednak tylko zmotywowało Arabów do głosowania. Poza ugrupowaniami reprezentującymi ich interesy wrogiem są też partie lewicowe, mające wraz z Arabami planować zniszczenie państwa żydowskiego. Mogą one w tym celu liczyć na wsparcie lewicowo-liberalnych mediów, oczywiście nieprzychylnych prawicowej władzy.

Zobacz także: Netanjahu: ktokolwiek zaatakuje Izrael, otrzyma druzgocącą odpowiedź

Najważniejszym novum w polityce Netanjahu, biorąc pod uwagę kontekst wewnątrzpartyjnych wyborów, jest doszukiwanie się spisku wewnątrz Likudu. Najlepszym przykładem jest sytuacja z dnia głosowania, gdy do sporej części działaczy prawicowej partii miały być wysyłane SMS-y zniechęcające do głosowania na jego kontrkandydata. Anonimowi nadawcy sugerowali w nich, że poparcie dla wewnątrzpartyjnej opozycji jest tak naprawdę „głosowaniem za lewicą”, a każda osoba decydująca się na taki krok powinna zostać wyrzucona z partii.

Dawny uczeń

Kontrkandydatem Netanjahu był w tych wyborach Gidon Sa’ar, poseł Likudu i były szef resortów edukacji oraz spraw wewnętrznych. Po raz ostatni pełnił on zresztą funkcję ministerialną właśnie w rządzie obecnego premiera, lecz miało to miejsce prawie sześć lat temu. Sa’ar zrezygnował wówczas zarówno z ministerialnego stanowiska, jak i mandatu poselskiego, aby w ten sposób „odpocząć od polityki”. Jednocześnie miał on za złe Netanjahu jako swojemu dawnemu mentorowi, że ten odsuwał go w cień w ramach eliminacji zbyt niezależnych polityków Likudu.

W kampanii przed partyjnymi wyborami Sa’ar przedstawiał siebie jako osobę, która szybciej niż Netanjahu jest w stanie utworzyć nową koalicję rządową i powstrzymać trwający już od ponad roku polityczny chaos w Izraelu. Uwagę zwracał przede wszystkim fakt, że nie eksponował on ciążących na obecnym premierze zarzutów korupcyjnych, ponieważ mogłoby to zniechęcić do niego członków Likudu nie wierzących w autentyczność oskarżeń wobec ich lidera.

Polityczni rywale Sa’ara spoza Likudu twierdzili zawsze, że jest on człowiekiem przestrzegającym pewnych niepisanych reguł gry politycznej, skłonnym jednocześnie do cywilizowanej debaty. Z tego powodu były minister w rządach Netanjahu jest zresztą lubiany przez dziennikarzy, czego w żaden sposób nie można powiedzieć o jego dawnym mentorze. Choć Sa’ar w ostatnim czasie sprawia wrażenie centrowego polityka to uważany jest za człowieka, któremu najbliżej do ugrupowań skrajnej prawicy. Zaczynał on swoją polityczną działalność w radykalnej partii Techijja, a do dzisiaj jest przeciwnikiem powstania państwa palestyńskiego i opowiada się za bardziej zdecydowana aneksją ziem zajmowanych przez nielegalnych żydowskich osadników.

Trzecie wybory

Netanjahu otrzymując blisko 72 proc. głosów w wewnątrzpartyjnych wyborach potwierdził swoją niezachwianą pozycję w partii, choć opowiedziała się przeciwko niemu część znanych posłów Likudu. Jednocześnie część działań jego zwolenników z dnia wyborów potwierdziła stawiane mu zarzuty, że jego hegemonia w największym izraelskim ugrupowaniu jest pochodną autorytarnych tendencji. Poza wspomnianymi wiadomościami „demaskującymi” Sa’ara jako „agenta lewicy”, w trakcie głosowania miało dojść do szeregu innych nieczystych zagrań. Wśród najczęściej pojawiających się wątków dominowało fałszowanie list uprawnionych do głosowania, aby w ten sposób zwiększyć szanse dotychczasowego przewodniczącego na wyborcze zwycięstwo.

Nie ma jednak mowy o unieważnieniu wyborów, bo już po wstępnych sondażowych wynikach Sa’ar uznał swoją porażkę, a także zadzwonił z gratulacjami do swojego szefa. Tym samym Netanjahu mógł po raz kolejny ogłosić triumf, zapowiadając dalsze prowadzenie Izraela do „bezprecedensowych sukcesów”. Na razie musi on jednak poprowadzić swoją partię do wyborczego zwycięstwa w trzecich w ciągu dwunastu miesięcy wyborach parlamentarnych, zaplanowanych na 3 marca br.

Nie będzie to jednak łatwe, biorąc pod uwagę wyniki ostatnich sondaży. W wyborach z początku października ubiegłego roku Likud uzyskał tyle samo mandatów, co jego główny rywal, czyli centrolewicowy blok „Biało-Niebieskich”. Od tamtego czasu koalicja skupiona wokół Benny’ego Ganca, byłego szefa sztabu generalnego Sił Obronnych Izraela, jest samotnym liderem sondaży i dodatkowo zwiększa przewagę nad Netanjahu. Sam izraelski premier jak dotąd najwyraźniej nie zauważył, że coraz bardziej agresywne ataki na opozycję przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply