Kanada – w kierunku tęczowego totalitaryzmu?

Państwa skandynawskie powoli odchodzą do lamusa i to Kanada stała się nową Mekką dla zwolenników liberalno-lewicowej inżynierii społecznej. A liberalny premier Justin Trudeau najwyraźniej nie zamierza poprzestawać na spełnianiu kolejnych żądań lewicy, na czele ze zmianą hymnu Kanady na „neutralny płciowo”.

Media sprzyjające rządowi Liberalnej Partii Kanady zastanawiają się, dlaczego trwało to tak długo, ale i tak mogą w końcu triumfować. Po kilkunastu latach walki o modyfikację kanadyjskiego hymnu tamtejszy parlament zdecydował się na jego zmianę, aby stał się on zgodny z tzw. teorią gender i tym samym był „neutralny płciowo”. Kanadyjczycy nie będą więc musieli już więcej śpiewać o miłości ojczyzny „kierującej jej synami”, lecz o „kierującej nami wszystkimi”.

Samo przegłosowanie ustawy, która czeka teraz na podpis gubernatora generalnego Kanady podlegającego brytyjskiej królowej Elżbiecie II, było modelowym przykładem postępowania liberałów nie liczących się ze zdaniem osób o innych poglądach. Przewodząca pracami nad ustawą senator Frances Lankin nie chciała bowiem dłużej wysłuchiwać zastrzeżeń konserwatystów, dlatego po prostu zarządziła głosowanie w tej sprawie i z tego powodu większość parlamentarzystów opozycji po prostu je zbojkotowała.

Dodatkowo liberałowie jak zwykle nie chcieli słyszeć o szerszych społecznych konsultacjach dotyczących zmiany pieśni „O Kanado”, co najdobitniej skomentowała konserwatywna senator Carolyn Stewart Olsen. Jej zdaniem hymn narodowy nie jest jedynie własnością „Ottawy i ludzi siedzących w swojej małej bańce”, stąd też należałoby brać pod uwagę nawet przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum w tej sprawie.

Tęczowy radykalizm

Argumenty konserwatystów z pewnością nie zostaną jednak uwzględnione przez premiera Justina Trudeau, który nie chce nawet słyszeć o jakiejkolwiek możliwości kwestionowania lewicowo-liberalnego paradygmatu ideologicznego. A w jego wdrażaniu nie cofa się przed niczym.

Pod koniec ubiegłego roku w forsowaniu praw mniejszości seksualnych zagalopował się bowiem tak daleko, że dotacje dla przedsiębiorstw na zatrudnianie młodzieży do lekkich prac sezonowych będą uzależnione właśnie od akceptacji teorii środowisk LGBT. Pieniędzy nie dostaną tym samym firmy, które nie podpiszą specjalnego zobowiązania dotyczącego poparcia dla praw homoseksualistów, a także nie zaakceptują postulatów tzw. ruchów „pro-choice” dotyczących swobodnego dostępu do aborcji. Kanadyjski rząd uwzględnił tym samym informacje napływające od liberalnych parlamentarzystów, którzy twierdzili, iż w ich okręgach dotacje trafiają również do przedsiębiorców związanych z ruchami obrońców życia.

Zobacz także: Kanada: transseksualna matka wywalczyła wydanie dla dziecka dokumentu bez określenia płci

Selekcja firm zasługujących na dofinansowanie pracy dla młodzieży odbywa się przy tym pod hasłami „obrony swobód obywatelskich i praw człowieka”, chociaż jak zwracają uwagę przeciwnicy takiego rozwiązania, owe swobody nie obejmują już możliwości krytyki postulatów środowisk LGBT i organizacji pro-aborcyjnych.

Trzy miesiące temu premier Trudeau postanowił natomiast przeprosić za działania poprzednich rządów, które miały odpowiadać za prześladowania homoseksualistów (chodzi o ludzi skazanych za praktyki homoseksualne, czy też zwolnionych z pracy w sektorze państwowym). Chociaż wcześniej zrobiło to już kilka gabinetów, lider kanadyjskich liberałów zapowiedział wypłatę odszkodowań w łącznej wysokości stu milionów dolarów dla osób dotkniętych przez „prześladowania”, a także zobowiązał się ich pomścić poprzez „ochronę mniejszości seksualnych w kraju i zagranicą”.

Trudeau, podkreślający przy okazji swoje katolickie wyznanie, już cztery lata temu zasygnalizował przed wyborami federalnymi, jakie będą jego ideologiczne priorytety. I nie ukrywał przy tym, że w jego „wolnościowej” wizji Kanady nie będzie zbyt wiele miejsca dla wolności sumienia. Lider liberałów zadeklarował wówczas, że parlamentarzyści jego partii będą musieli głosować za projektami liberalizacji prawa aborcyjnego, nawet jeśli nie będą one zgodne z ich przekonaniami.

Raj dla imigrantów

Poparcie dla tęczowej ideologii oraz ruchów proaborcyjnych nie jest jedynym obszarem zainteresowania Trudeau. Kanadyjski premier jest jednym z największych krytyków polityki imigracyjnej amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, dlatego też stara się prowadzić politykę jak najbardziej otwartych granic. Po wyborczym zwycięstwie Trumpa zapowiedział więc chociażby, że osoby zagrożone deportacją ze Stanów Zjednoczonych będą mogły liczyć na pomoc ze strony kanadyjskiego rządu.

Zobacz także: Kanada odmówiła statusu uchodźców białej rodzinie z RPA

W sierpniu ubiegłego roku kanadyjskie media poinformowały jednak, że Trudeau musiał wycofać się z wcześniejszych zapowiedzi. Swoimi słowami dał bowiem złudną nadzieję tysiącom imigrantów, którzy zaczęli wręcz szturmować jego kraj. W pewnym momencie kanadyjsko-amerykańską granicę przekraczało nielegalnie średnio 250 osób dziennie. Z tego powodu kanadyjski premier zadeklarował, że w jego wcześniejszych wypowiedziach chodziło jedynie o osoby zagrożone śmiercią lub prześladowaniami, a nie o wszystkich imigrantów zarobkowych poszukujących dla siebie lepszych warunków ekonomicznych.

Nie zmienia to jednak faktu, że w Kanadzie cały czas postępuje podmiana populacji, ponieważ kraj od 2011 roku przyjmuje blisko od 250 do 300 tysięcy imigrantów rocznie, zaś trend ten nasilił się szczególnie po największej fali migracyjnej z Syrii. Szacuje się więc, że do 2031 roku blisko połowę populacji w wieku co najmniej piętnastu lat będą stanowić osoby urodzone zagranicą, lub mające przynajmniej jednego rodzica spoza Kanady, a liczba przedstawicieli mniejszości etnicznych podwoi się. Będzie to między innymi skutkowało pojawieniem się miast w których przybysze z innych państw będą stanowili więcej niż połowę mieszkańców.

Niewygodne pytania

Liberalna Partia Kanady według ostatnich sondaży wciąż jest najpopularniejszym ugrupowaniem w kraju, lecz coraz bardziej depcze jej po piętach Konserwatywna Partia Kanady, która w pojedynczych sondażach potrafi nawet prześcignąć swojego głównego konkurenta.

Trudeau musi więc liczyć się z coraz większą liczbą niewygodnych pytań dotyczących swoich rządów, co najdobitniej pokazały jego ostatnie spotkania z mieszkańcami Kanady. W ich trakcie był pytany między innymi o wspomnianą już dyskryminację przedsiębiorców broniących życia poczętego, czy też o konieczność zmniejszenia napływu imigrantów. Szczególnie niezadowoleni wydawali się przy tym mieszkańcy Edmonton, którzy w ubiegłym tygodniu najbardziej krytykowali Trudeau.

Kanadyjski premier był także pytany o to, dlaczego nic nie robi z problemem narastającego rasizmu wobec rdzennych mieszkańców kraju, a także czemu nie interesuje się losem weteranów wojennych powracających choćby z misji w Afganistanie. Symptomatyczne były słowa jednego z żołnierzy, który na afgańskiej ziemi stracił nogę i stwierdził, że był co prawda przygotowany na śmierć w czasie akcji, ale nie spodziewał się, iż kiedy wróci do kraju ten się od niego odwróci. Trudeau jak zwykle unikał konkretów i jedynie… podziękował żołnierzowi za jego poświęcenie.

Na razie na korzyść lidera liberałów działa korzystna sytuacja ekonomiczna, jak choćby najniższa stopa bezrobocia od 1976 roku, czy też nieoczekiwany na koniec roku wzrost produkcji w sektorze przemysłowym. Nie zmienia to jednak faktu, że kanadyjscy przedsiębiorcy narzekają na niepewność na rynkach, stąd nie można wykluczyć, że w przyszłorocznych wyborach szala przechyli się na korzyść dużo bardziej zachowawczych konserwatystów.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply