Jak węgierska opozycja pokochała Adolfa Hitlera

Ubiegłoroczne wybory samorządowe w Budapeszcie były ewidentnym zwycięstwem lewicowej opozycji. Nic więc dziwnego, że rządzący Węgrami prawicowy Fidesz szuka możliwości zdyskredytowania swoich przeciwników. Doskonałą okazję ku temu sprokurował burmistrz jednej ze stołecznych dzielnic, który miał pochwalić Adolfa Hitlera.

O przywódcy III Rzeszy mówiono na Węgrzech wielokrotnie. Nie tylko w kontekście historii i sojuszu łączącego oba kraje w trakcie II wojny światowej. Często o sympatię do postaci Hitlera oskarżano zwłaszcza silną w tym kraju skrajną prawicę, która w przypadku niektórych marginalnych ugrupowań nie kryła się nawet specjalnie z sympatią do ideologii narodowego socjalizmu. Pierwszy raz o podobne skłonności został jednak oskarżony znany polityk lewicy.

Lekarz, działacz, polityk

Imre László to swoisty człowiek-orkiestra. Z wykształcenia jest lekarzem, stąd po 1989 roku pełnił między innymi funkcję dyrektora szpitala wojskowego w Budapeszcie. Jednocześnie jest znanym działaczem sportowym. Przez blisko dekadę był szefem Węgierskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, w którym pracował wcześniej jako członek komisji lekarskiej. Przez kilkanaście lat był też członkiem Węgierskiego Komitetu Olimpijskiego.

W bieżącą politykę zaangażował się zaledwie pięć lat temu. W 2015 roku dołączył do partii Koalicja Demokratyczna (DK). Jej założycielem i liderem jest były premier Ferenc Gyurcsány. To właśnie nagranie jego przemówienia z 2006 roku utorowało drogę do władzy Fideszowi, gdy w wystąpieniu skierowanym do działaczy Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) przyznał się do okłamywania węgierskiego społeczeństwa.

To nie przeszkadza Gyurcsány’emu być wciąż jednym z głównych liderów opozycji, a także kreować nowe postacie w węgierskiej polityce. László jest właśnie jednym z odkryć lidera demokratów, dlatego bardzo szybko wspiął się w partyjnej hierarchii na stanowisko członka zarządu. Od 2018 roku zasiada w Zgromadzeniu Narodowym, od jesieni ubiegłego roku łącząc mandat posła z funkcją burmistrza budapesztańskiej dzielnicy Újbuda.

Pochwała czy wyrwanie z kontekstu

Polityk dotychczas był znany głównie z zabierania głosu w sprawach węgierskiej służby zdrowia. Stał się on wręcz dyżurnym ekspertem opozycji w tym zakresie, co z racji jego wspomnianego wykształcenia jest wręcz oczywistością. Od lipca László dosyć przypadkowo kojarzony jest jednak z tematyką historyczną. A dokładniej z przytaczaną już wcześniej postacią Hitlera.

Wszystko za sprawą nagrania z sesji rady dzielnicy Újbuda. W jej trakcie samorządowcy debatowali nad nadaniem jednemu z obszarów imienia Nelsona Mandeli, czyli twórcy Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) i bojownika na rzecz zniesienia apartheidu w Republice Południowej Afryki. Podczas dyskusji László miał powiedzieć, że Hitler słusznie został człowiekiem roku tygodnika „Times” w 1938 roku, bo wykonał spektakularną pracę rozwijając gospodarkę mimo światowego kryzysu ekonomicznego.

W ten sposób sprawę przedstawiły zarówno media publiczne, jak i komercyjne związane z obecną władzą. Sam László początkowo nie zamierzał przepraszać za swoje słowa, choć naciskali na to politycy prawicy, ale ostatecznie z powodu medialnej presji musiał to uczynić. Podkreślił jednak, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu. Zaraz po przytoczonym fragmencie lewicowy burmistrza miał bowiem zauważyć, iż Hitlera przekreślają jego późniejsze czyny. Właśnie z tego powodu zarówno biografię przywódcy III Rzeszy, jak i byłego prezydenta RPA trzeba rozpatrywać w sposób całościowy.

Machina ruszyła

Tłumaczenia burmistrza Újbudy tak naprawdę nieszczególnie interesowały Fideszu i sojuszniczej Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP). Politycy obu ugrupowań wzywali László do ustąpienia ze stanowiska, zarzucając mu skompromitowanie przez jego wypowiedzi całej stołecznej dzielnicy.

Zobacz takżę: Orban: Narody Europy Środkowej powinny zjednoczyć się wokół Polski, by zachować swoje korzenie

Na wniosek Fideszu i KDNP zwołano nawet jej nadzwyczajne posiedzenie dzielnicowej rady. Została ona jednak zbojkotowana przez lewicowych polityków. Dlatego nie była w stanie przyjąć deklaracji w brzmieniu zaproponowanym przez prawicę. Chciała ona, aby rada Újbudy przyjęła dokument potępiający wszystkie reżimy totalitarne funkcjonujące w XX wieku.

Bojkot posiedzenia stał się oczywiście pretekstem do kolejnego ataku na lewicę. Politycy prawicy zarzucali jej więc chowanie głowy w piasek, a w skrajnych przypadkach o samo sympatyzowanie z poglądami przywódcy III Rzeszy. Warto podkreślić, że celnie wypunktowali oni jednak László w jednym aspekcie. Mianowicie wbrew jego słowom Hitler nie zaczął prowadzić zbrodniczej polityki dopiero po otrzymaniu tytułu człowieka roku „Timesa”. Już wtedy w Niemczech istniały bowiem obozy koncentracyjne, a także obowiązywały antyżydowskie ustawy.

Papier przyjmie wszystko

László nie pierwszy już raz stał się bohaterem medialnego skandalu. Jego osobę media wspierające Fidesz chciały zdyskredytować jeszcze przed ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi. W tym celu rozpowszechniały oskarżenie, jakoby ówczesny poseł demokratów miał dopuszczać się molestowania seksualnego oraz przestępstw na tym tle. Informacje podawane przez jeden z najpopularniejszych portali na Węgrzech, Origo.hu, okazały się być jednak nieprawdziwe.

Tak stwierdził sąd w Budapeszcie, który uznał, że wspomniany portal oraz prorządowy tabloid „Ripost” i telewizja TV2 nie miały dowodów na poparcie zarzutów stawianych byłemu szefowi federacji podnoszenia ciężarów. Witryna i telewizja nie były zresztą w stanie wskazać osoby udzielającej im informacji na ten temat, nie mówiąc już o rzekomej ofierze László. Ostatecznie podawali oni błędne nazwiska, stąd sąd nie był nawet w stanie przesłuchać podobno skrzywdzonej kobiety, ani tym bardziej lekarza mającego dokonywać obdukcji.

Zarówno afera związana z rzekomymi pochwałami wobec Hitlera, jak i rzekome molestowanie seksualne, nie zaszkodziły ostatecznie lewicowemu politykowi. Po raz kolejny okazało się jednak, że media wspierające rząd Fideszu potrafią posunąć się do najbardziej prymitywnych manipulacji. Trudno zliczyć już zresztą przegrane przez nie sprawy sądowe. Proceder oczerniania przeciwników jest zawsze ten sam, podobnie zresztą jak mechanizm regulacji zobowiązań za odszkodowania – za wszystko media te płacą z pieniędzy uzyskanych od reklamujących się u nich spółek skarbu państwa.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Czeslaw
    Czeslaw :

    ” Po raz kolejny okazało się jednak, że media wspierające rząd Fideszu potrafią posunąć się do najbardziej prymitywnych manipulacji. Trudno zliczyć już zresztą przegrane przez nie sprawy sądowe.” Tak wygłoszona opinia przypomina mi wygłaszane opinię polskich lewaków o TVP i rządzie PiS. Zwracam uwagę lewakom, nie ma rządu Fideszu czy PiS-u są rządy wieększości tzn rządy węgierskie i polskie. Coś dziwnego dzieje się z tymi Kresy.pl.