Futbol w czasach epidemii

Przestój związany z epidemią koronawirusa odbije się na wielu branżach. Jedną z nich z pewnością będzie piłka nożna. Władze europejskiego futbolu już przełożyły tegoroczne Mistrzostwa Europy, a przytłaczająca większość krajowych federacji zastanawia się jak dograć obecny sezon rozgrywek ligowych. Kluby będą musiały z kolei zbilansować swój rachunek ekonomiczny, stąd najprawdopodobniej konieczna będzie rezygnacja z bajecznych kontraktów piłkarzy.

Europejska federacja piłkarska UEFA od lat ma nadwątlony wizerunek, co oczywiście jest wynikiem skandali korupcyjnych związanych z jej działaczami. Swoje zrobiły też różne nieprzemyślane decyzje. Z pewnością odbioru społecznego nie zmieni zachowanie jej władz z ubiegłego tygodnia, gdy pozwoliła na rozegranie meczów Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy. Dopiero po oburzeniu jakie przetoczyło się przez media, a przede wszystkim z powodu kwarantanny piłkarzy Realu Madryt i Juventusu Turyn, władze UEFA zdecydowały się na odwołanie spotkań zaplanowanych na ten tydzień.

Kalendarz nie jest z gumy

Na razie nie wiadomo oficjalnie w jaki sposób dograny zostanie obecny sezon europejskich pucharów. Podczas wtorkowej wideokonferencji władz wszystkich federacji zdecydowano jedynie, że w tym roku na pewno nie odbędą się Mistrzostwa Europy. Sytuacja związana z pandemią jest bowiem dynamiczna, a ponadto kalendarz nie jest przecież z gumy. W tej chwili nie są znani nawet wszyscy uczestnicy EURO, bo część drużyn miała jeszcze do rozegrania baraże o miejsce na tym turnieju.

Przede wszystkim obecna sytuacja spowodowała wspomniany przestój w europejskich pucharach. Co prawda Liga Mistrzów i Liga Europy weszły w decydującą fazę rozgrywek, jednak jak już wspomniano nie dokończono jeszcze nawet 1/8 finału. UEFA chciałaby rozegrać finał Ligi Mistrzów 27 czerwca, natomiast Ligi Europy trzy dni wcześniej (zgodnie z wcześniejszym planem ma on odbyć się w Gdańsku). W tej chwili to jednak tylko wróżenie z fusów, bo sytuacja w całej Europie stale się pogarsza.

Pandemia koronawirusa to nie tylko problem federacji europejskiej, ale zwłaszcza krajowych federacji na całym świecie. W tej chwili w Europie mecze rozgrywają tylko piłkarze na Białorusi, przy czym białoruska liga dopiero rozpoczyna swoje zmagania odbywające się w systemie wiosna-jesień (w Polsce i większości federacji obowiązuje system jesień-wiosna). Tym samym poszczególne federacje będą musiały znaleźć złoty środek, aby zmieścić w swoim terminarzu rozgrywki ligowe oraz pucharowe.

Próba dla finansów

Wspomniany system ligowy determinuje kształt kontraktów piłkarzy. Drużyny z lig grających w systemie jesień-wiosna podpisują najczęściej umowy z zawodnikami obowiązujące do końca czerwca. Można już się domyślić, że dla europejskich drużyn dużym problemem będzie zakończenie krajowych rozgrywek przed dniem 30 czerwca, gdy będą musiały pożegnać się z niektórymi piłkarzami. UEFA twierdzi, że wszystkie federacje powinny zakończyć sezon przed końcem czerwca, lecz może się to okazać jedynie pobożnym życzeniem władz federacji.

To oczywiście niejedyny problem związany z kontraktami piłkarzy. Podstawową kwestią jest ich opłacenie. Co prawda najsilniejsze drużyny na kontynencie mają raczej zagwarantowane środki na ten cel, ale gorzej z drużynami nie odgrywającymi decydującej roli w swoich ligach. Na przykład Real Madryt może nie odczuć kryzysu w tak dużym stopniu, jak znajdująca się w środku hiszpańskiej ligi Osasuna Pampeluna. Im mniejszy klub tym większą rolę w jego budżecie odgrywają tak zwane wpływy z dnia meczowego, czyli dochody związane z biletami, telewizyjnymi transmisjami, sprzedażą gadżetów i całą otoczką towarzyszącą piłkarskim spektaklom.

Z pewnością kluczowe będzie w tym kontekście zachowanie samych piłkarzy. Czy pozwolą na obniżenie swoich pensji, albo przynajmniej na odroczenie wypłaty części gwarantowanych im w kontraktach wynagrodzeń? Wiadomo, że zawodnicy także ponoszą straty, bo ich umowy nie ograniczają się do podstawowej pensji. Zasadniczo każdy profesjonalny klub płaci dodatki za zwycięstwa, remisy czy nieco rzadziej bramki i asysty, a nawet za samo wyjście na boisko.

Koniec dyktatu piłkarzy?

Na problem ze zbalansowaniem budżetów przez kluby zwrócił uwagę emerytowany niemiecki trener Jupp Heynckes. Dwukrotny zdobywca Ligi Mistrzów zauważa, że na przestoju rozgrywek tracą wszyscy – zarówno zawodnicy, jak i kluby. Brak rozsądku, a przede wszystkim solidarności wszystkich ludzi piłki może w takim wypadku doprowadzić do katastrofy. Zdaniem niekwestionowanego autorytetu niemieckiego futbolu, piłkarze i ich menadżerowie nie będą już dyktować klubom niebotycznych zarobków.

Były szkoleniowiec Realu czy Bayernu Monachium zgodził się ze słowami Christiana Seiferta, dyrektora generalnego Niemieckiego Związku Piłki Nożnej (DFB), który wprost mówił o zagrożonych tysiącach miejsc pracy. Taka groźba istnieje we wszystkich sektorach gospodarki, zaś piłka nożna zapewne nie będzie wolna od podobnych wstrząsów. Poza wspomnianym dniem meczowym, kluby zarabiają też na reklamach od sponsorów, którzy także dostaną przecież po kieszeni.

O rezygnację z części wynagrodzenia poprosił piłkarzy premier Bawarii Markus Söder. Jego zdaniem każdego roku zawodnicy zarabiają miliony euro, dlatego w sytuacji kryzysu związanego z koronawirusem mogliby okazać więcej solidarności. Bramkarz Bayernu Manuel Neuer pozytywnie odniósł się do tego apelu, zaś polski golkiper Unionu Berlin, Rafał Gikiewicz, już zrezygnował z części wynagrodzenia. Nie wszyscy zamierzają jednak naśladować wspomnianych zawodników. Niektórzy piłkarze i dyrektorzy sportowi uważają podobne żądania za populistyczne, domagając się konkretnych rozwiązań obecnej sytuacji przez polityków.

Oczywiście podobna dyskusja nie toczy się jedynie w Niemczech. Media w Wielkiej Brytanii optują za „wielkim resetem”, jakim powinna zakończyć się pandemia. Zwracają uwagę zwłaszcza na wysokie kontrakty piłkarzy, które często kosztują kluby więcej niż tak naprawdę mogą udźwignąć ich budżety. Można się jednak spodziewać, że największe problemy z utrzymaniem dotychczasowego poziomu zarobków będą mieć zawodnicy przeciętni, a koronawirus najmniej uderzy w czołowych piłkarzy świata zarabiających sumy kosmiczne z punktu widzenia zwykłych ludzi.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply