Błędna wiedza o marksizmie

Konserwatywny komentator Mark Levin twierdzi, że amerykańskie instytucje zostały rzekomo przejęte przez marksistów, którzy prowadzą wojnę przeciwko „rewolucji amerykańskiej”. W ten sposób, podobnie jak spora część prawicy w Stanach Zjednoczonych, wykazuje się niewielką wiedzą o marksizmie – pisze na łamach „Chronicles” prof. Paul Gottfried.

Levin to obecnie jeden z najpopularniejszych konserwatywnych komentatorów w USA. Jego najnowsza książka „Amerykański marksizm” znajduje się na listach bestsellerów prawicowych księgarń i jest promowana przez telewizję FOX News. Tymczasem autor wspomnianej publikacji, jako kontrowersyjna postać telewizyjna, wykazuje się tak naprawdę niewielką wiedzą na temat marksizmu jako systemu myśli i wiedzy. Zdaniem Gottfrieda, Levin nie rozumie również „rewolucji amerykańskiej”, czyli następstw wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych.

Redaktor naczelny „Chronicles” zaznacza, że najbardziej interesujący jest dla niego nienaukowy i wyjątkowo niechlujny sposób w jaki Levin podchodzi do marksizmu. Mianowicie nazywa nim tak naprawdę wszystko, co w jakikolwiek sposób mu się nie podoba. Tym samym komentator twierdzi, że amerykański rząd został przejęty przez wszelkie zło tego świata. Zalicza więc do niego progresywizm, demokratyczny socjalizm i krytyczną teorię rasy.

Według Gottfrieda, podobne tezy poddają pod wątpliwość czy Levin w ogóle kiedykolwiek zgłębiał się w prace Karola Marksa lub choćby w pisma któregokolwiek z późniejszych interpretatorów jego myśli. Mimo to konserwatywny komentator jest przekonany o słuszności swoich wywodów, dlatego marksizm w jego optyce odpowiada za wszelkie niepowodzenia amerykańskiego państwa.

Oczywiście Levin nie jest w tej kwestii odosobniony, bo praktycznie wszyscy przedstawiciele jego środowiska nie znają się na tych sprawach. Podobne stanowisko zajmuje choćby Jonah Goldberg z magazynu „The Dispatch”, który kilkanaście lat temu wydał przebrzmiałą i mocno fantastyczną książkę o odradzającym się faszyzmie w Partii Demokratycznej. Levin jest jednak dużo bardziej poczytny, gdyż sprzedał wiele publikacji zawierających wulgarne wręcz uproszczenia.

Gottfried w kontrze do Levina nawołuje tymczasem do poważnego podejścia do problemów trapiących zachodnie społeczeństwa. Aby to uczynić należy jednak odrzucić hasła z czasów zimnej wojny i przyjrzeć się wiarygodnym wyjaśnieniom ostatnich wydarzeń politycznych. Tym samym nękający obecnie Zachód kryzys kulturowy, społeczny i moralny jest nie tylko następstwem marksizmu, lecz także siły kontrrewolucyjnej lewicy oraz przejęcia wielu ważnych instytucji przez zwolenników tezy intersekcjonalności (czyli o przecinaniu się ze sobą kilku rodzajów dyskryminacji).

Widoczna jest zwłaszcza siła oddziaływania zjednoczonej lewicy na podzielone społeczeństwo i na instytucje państwa amerykańskiego. Sekretarz stanu Antony Blinken niedawno wydał rozkaz, aby ambasady Stanów Zjednoczonych na całym świecie zostały przyozdobione flagami LGBT, a także zachęcał do udekorowania ich banerami „Black Lives Matters”. Poza tym rząd forsuje radykalnie lewicowe (choć nie zawsze jednoznacznie marksistowskie) programy nauczania krytycznej teorii rasy w szkołach publicznych i w wojsku. Działania te niemal od razu zyskują żywiołową aprobatę naukowców, mediów, prawników, dyrektorów korporacji i duchownych. Dowódcy promują określoną ideologią, a osoby znajdujące się pod nimi posłusznie ją akceptują.

Redaktor naczelny „Chronicles” za rażąco wyrachowane uznaje choćby wystąpienie sekretarza stanu USA w rocznicę śmierci George’a Floyda, krytykujące białych ludzi za ich rzekomo rasistowską przeszłość. Osoby będące u władzy w ten sposób próbują zmiażdżyć swoich przeciwników politycznych jako „prawicowych ekstremistów”, wykorzystując krytyczną teorię rasy i gender studies do zmiany amerykańskiego społeczeństwa. Jednak, skoro działania obecnych władz cieszą się poparciem dyrektorów korporacji, śmieszne są twierdzenia o dokonującej się rewolucji socjalistycznej. Tymczasem właśnie taką tezę stawiają zwolennicy przypisywania wszelkich nieszczęść marksizmowi. Bliższa prawdy jest więc teoria, że ponadnarodowa klasa kapitalistyczna radykalizuje pewne procesy dla swoich własnych celów. To zresztą nie wyklucza twierdzeń, iż osławione „Deep State” jest częścią porozumienia o podziale władzy.

Zobacz także: Proces w sprawie Floyda nie był sprawiedliwy

Towarzysząca wspomnianym procesom ideologia ściśle rzecz biorąc nie sięga jednak do korzeni myśli marksistowskiej. Nawet jeśli niektóre osoby przyczyniające się do budowy współczesnej lewicy próbowały używać do tego marksistowskich etykiet. Zamiast tego należy jednak mówić o przejęciu władzy przez to środowisko.

Gottfried powołuje się w swoim tekście na książkę polskiego teoretyka polityki, Zbigniewa Janowskiego. W publikacji zatytułowanej „Homo Americanus: Powstanie Totalitarnej Demokracji w Ameryce” polski filozof zauważa, że demokracja może mieć „nieideologiczny” charakter. Jest więc ona jedynie „mechanizmem wyborczym większości, który sam w sobie nie skrywa planu żadnej konkretnej organizacji społeczeństwa”. Janowski przypomina zresztą, że przez długi czas w świecie zachodnim „demokracja pozwalała jednostkom na prowadzenie działalności bez naruszania ich kulturowych i historycznych tradycji”.

Później jednak ta metoda wyboru rządzących stała się bardziej „złowieszcza”, mając katastrofalne skutki zarówno dla wolności, jak i dla tradycji kulturowych. Przekształciła się tym samym w ideologię obejmującą „język praw” oraz niekończącą się spiralę żądań „sprawiedliwości”. Nie ma ona więc nic wspólnego z tym, jak do tej pory zachowywały się społeczeństwa.

Lewica ma dzięki temu całą armię swoich aktywistów, którzy w kilka godzin są w stanie zorganizować się w celu walki z wyimaginowanym faszyzmem. Są oni gotowi wzywać do bojkotu wszelkich aktywności biznesowych czy edukacyjnych, które nie wpisują się w postulowany przez nich i stale ewoluujący program transformacji społecznej. Na rzecz lewicy działa zwłaszcza egalitaryzm, będący moralnym uzasadnieniem akumulacji władzy w rękach „totalitarnych demokratów”. Wielokulturowa lewica dzięki niemu mogła zrównać rządy demokratyczne i sprawiedliwość z podziałem społeczeństwa na ofiary i sprawców.

Funkcjonowanie współczesnych demokracji przypomina dystopię „Rok 1984” Georga Orwella, o czym pisał zresztą francuski komentator Michel Onfray w swoim studium „Teoria Dyktatury”. Co prawda wiele jego obserwacji ma już przestarzały charakter, tym niemniej całkowicie wiarygodna i zarazem przerażająca jest jego wizja „siedmiu ścieżek prowadzących do dyktatury”. Chodzi o niszczenie wolności, zubożenie języka w celu jego dopasowania do ideologii, zniesienie prawdy, tuszowanie historii, negowanie natury, propagowanie nienawiści i dążenie do stworzenia uniwersalnego państwa. Według Gottfrieda, cały powyższy plan realizowany jest przez obecne władze Stanów Zjednoczonych.

Powołując się na Onfraya, Gottfried zauważa, że Francuz nie piętnuje postmodernistycznych postępowych dyktatorów jako marksistów. Traktat z Maastricht z 1992 roku, który ustanowił Unię Europejską w jej obecnym kształcie, jest jego zdaniem konsekwencją szalejącego kapitalizmu. Jego efektem było narzucenie wszystkim Europejczykom jednej kultury przy jednoczesnym zatarciu tożsamości narodowych. Stworzenie swoistej policji myśli stojącej na straży tego porozumienia nie było dla Onfraya niczym dziwnym, bo wielkie korporacje, klasa bogaczy i urzędnicy publiczni znaleźli się w sojuszu z rodzącą się dyktaturą.

Jednocześnie Gottfried nie chce być posądzony o lekceważenie siły ideologii politycznych. Z tego powodu nie zaprzecza on dużym wpływom wielokulturowości, wiecznego szukania ofiar i całej reszty idei promowanych przez kulturową lewicę. Trafiają one zresztą na podatny grunt, którym są zwłaszcza opętani na punkcie jednej idei intelektualiści, naprawdę poważnie traktujący różnego rodzaju dziwaczne teorie. Właśnie to daje zresztą możliwość kontrolowania przez elity osób znajdujących się niżej w hierarchii społecznej.

Podobnych działań nie należy jednak mylić z rewolucją marksistowską. Obecne elity tak naprawdę dokonują bowiem kontrrewolucji, wykorzystując lewicowych nihilistów i osoby bezmyślnie powtarzające ich hasła.  Według Gottfrieda, w społeczeństwach zachodnich nie mamy do czynienia z indoktrynacją komunistyczną, lecz z czymś dużo bardziej niebezpiecznym. Redaktor naczelny „Chronicles” ma więc nadzieję, że zaczną o tym otwarcie mówić konserwatywne media, o ile pozwolą im na to ich sponsorzy.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply