Ponary – miejsce kaźni Polaków i Żydów pod Wilnem

Ponary to dzisiaj jedna z dzielnic Wilna, która przed wojną była niewielką miejscowością letniskową, zamieszkiwaną gównie przez pracowników kolei, urzędników i wojskowych. Jednak od II wojny światowej Ponary będą kojarzyły się Polakom i Żydom z masową śmiercią, z planowym i systematycznym mordowaniem całych rodzin żydowskich i polskiej inteligencji.

W lesie ponarskim w latach 1941-1944 miało ponieść śmierć ok. 70 tys. Żydów i nawet 20 tys. Polaków zamordowanych przez hitlerowców i szowinistów litewskich, którzy zdecydowali się na kolaborację z okupantem. Jest to największe miejsce kaźni na Wschodnich Kresach dawnej Rzeczypospolitej. Prawda o zbrodni w Ponarach przez wiele lat była okryta tajemnicą, podobnie jak zbrodnia katyńska. I tak jak Rosjanie wciąż nie chcą wziąć odpowiedzialności za krew polskich oficerów przelaną w Katyniu i przeprosić za ten mord, podobnie Litwini nie przyznają się do swojego udziału w mordzie ponarskim.

W latach 1939-40 rejon Ponar znalazł się w granicach Litwy, zaś następnie do połowy 1941 r. należał do Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Władze radzieckie zdecydowały o wybudowaniu w lesie koło osiedla Górne Ponary bazy płynnego paliwa dla projektowanego w pobliżu lotniska Chazbiejewicze. Do czasu wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej zdołano wykopać 7 dołów pod zbiorniki, o średnicy 27 na 36 metrów i głębokości ok. 5 metrów. Pomiędzy dołami wykopano rowy przeznaczone na rury, które miały łączyć zbiorniki. Do wkroczenia Niemców zdołano dwa doły wewnątrz ocembrować płytami betonowymi.

Zbrodnia

Po zajęciu Wilna w czerwcu 1941 r. hitlerowcy zwrócili uwagę na głębokie doły niedoszłej bazy paliw. Uznali ich położenie – w lesie, ok. 300 metrów od stacji kolejowej, blisko Wilna – za dogodne do przeprowadzenia akcji eksterminacyjnej na dużą skalę, której wykonanie będzie można dobrze zamaskować. Cały obszar bazy, prawie 50 tys. metrów ogrodzili drucianą siatką o wysokości ok. 4 metrów, zwieńczoną drutem kolczastym. Teren był dobrze strzeżony przez jednostkę policyjno-wojskową. Miał posłużyć do mordowania “podludzi” i wrogów reżimu hitlerowskiego z innych narodowości. Zatem masowo rozstrzeliwano Żydów z Getta Wileńskiego i całej Wileńszczyzny, którzy byli zabijani całymi rodzinami, od niemowląt po starców. Śmierć poniosło także wielu Polaków i w mniejszej liczbie Białorusini, Cyganie, Tatarzy oraz Rosjanie. Zamordowano też kilkudziesięciu Litwinów-komunistów i pewną liczbę członków niekomunistycznego litewskiego ruchu oporu.

Egzekucje rozpoczęły się w lipcu 1941 r. Początkowo przeprowadzali je żołnierze ze specjalnego niemieckiego Sonderkommando, którzy rozstrzeliwali z broni maszynowej więźniów ustawianych nad dołami. Jednak wkrótce zadanie konwojowania i zabijania ofiar przejął liczący kilkadziesiąt osób oddział litewskich kolaborantów, rekrutujących się głównie z przedwojennej paramilitarnej organizacji Lietuvos Szauliu Sajunga, zwanych potocznie “szaulisami”. Niebawem, wraz ze wzmożeniem egzekucji, oddział “strzelców ponarskich” został znacznie powiększony i liczył kilkuset Litwinów-ochotników. Choć formacja podlegała bezpośrednio Gestapo i niemieckiemu oficerowi SS Martinowi Weissowi, naczelnikowi więzień wileńskich, jej dowódcy także byli Litwinami. W grudniu 1943 r. obóz w Ponarach przejęła od Litwinów niemiecka policja bezpieczeństwa i w ostatnich miesiącach eksterminacji, do lipca 1944 r., dokonywali jej ponownie sami hitlerowcy.

Polaków do Ponar przywożono głównie z więzienia na Łukiszkach i siedziby Gestapo przy ul. Ofiarnej, gdzie przeważnie ich torturowano. Byli to albo zakładnicy, którzy mieli zapewnić bezwarunkowe wykonywanie różnych decyzji władz niemieckich, albo ci, którzy trafiali z łapanek ulicznych czy byli złapani w tzw. “kotłach”. Wśród ofiar ponarskich były także osoby zatrzymywane przez Gestapo na podstawie list proskrypcyjnych przygotowanych przez litewską tajną policję Saugumę. W Ponarach rozstrzelano wielu uczniów wileńskich gimnazjów, harcerzy, przedstawicieli inteligencji, w tym nauczycieli, księży, profesorów Uniwersytetu Stefana Batorego, żołnierzy Związku Wolnych Polaków i Armii Krajowej, niekiedy ludzi przypadkowych, ale przeważnie patriotów zaangażowanych w konspirację i walkę z hitlerowskim okupantem.

Kultura i nauka poniosły olbrzymie straty wraz ze śmiercią w Ponarach światowej sławy naukowców: profesora Kazimierza Pelczara, pioniera polskiej onkologii i profesora Mieczysława Gutowskiego, wybitnego znawcę skarbowości i prawa skarbowego. W Ponarach zginęli także m.in. adwokat Stanisław Węsłowski, uznany kompozytor i pierwszy konspiracyjny prezydenta Wilna oraz adwokat Mieczysław Engiel, poseł na Sejm Wileński, a także wielu innych wybitnych Polaków, jak choćby Wanda Rewińska, geograf, zasłużona działaczka harcerska i niepodległościowa czy popularny aktor Karol Wyrwicz-Wichrowski, kierownik teatru muzycznego “Lutnia” w Wilnie. Większość zamordowanych w Ponarach Polaków zginęło w latach 1942-43, czyli wtedy, gdy mordu dokonywali przeważnie Litwini-kolaboranci. Myli się ich niekiedy z Niemcami, gdyż byli ubrani w niemieckie mundury z hitlerowskimi emblematami.

O tym co działo się w ponarskiej kaźni, przekazują zapiski mieszkańca pobliskiego osiedla Kazimierza Sakowicza, odnalezione po wojnie w butelkach zakopanych w ogrodzie koło werandy jego domu. Notatki obejmują okres od 11 lipca 1941 r. do 4 listopada 1943 r., a stanowią owoc jego obserwacji z okna na poddaszu domu. Możemy tam przeczytać np., jak mordowano przedstawicieli polskiej inteligencji. Strzelano do polskich adwokatów i doktorów ustawionych dwójkami. “Trzymali się fajnie, nie płakali, nie prosili, tylko żegnali się ze sobą i przeżegnawszy się szli…” – zanotował Sakowicz, który sam wojny także nie przeżył. Przypadkowym świadkiem mordu był również pisarz i publicysta Józef Mackiewicz, który w październiku 1943 r. wybrał się do znajomego mieszkającego w Ponarach. Widział masakrę Żydów, która zaczęła się już na torach kolejowych. Po tym zdarzeniu określił Ponary jako “rzeźnię ludzką”.

Więźniów na egzekucję przywożono pociągami lub ciężarówkami. Tam ofiarom kazano się rozbierać i oddawać wszystkie przedmioty osobiste. Wielu Żydów miało przy sobie ukryte kosztowności, gdyż mówiono im, że jadą na roboty. Litewscy oprawcy formalnie byli zobowiązani przekazywać Niemcom znalezione przy ofiarach pieniądze, złoto i inne drogocenne przedmioty, które miały być wywożone do Rzeszy. Jednak z obowiązku tego wywiązywali się niechętnie i niedokładnie. Twierdzili, że za gorliwą służbę należy im się nagroda w postaci kosztowności znalezionych przy ofiarach. W tej sprawie pisali nawet memoriały do władz niemieckich, w których prosili o zrozumienie ich stanowiska. Niektórym z oprawców w ten bestialski sposób zdobyte bogactwo posłużyło pod koniec wojny do ucieczki do Niemiec lub do ukrycia się na terytorium rdzennej Litwy, wśród “swoich”.

Ukryć prawdę o zbrodni

Już w trakcie egzekucji starano się częściowo zniszczyć zwłoki. Kolejne partie ciał posypywano wapnem, a także fosforem. Jednak planowe zacieranie śladów zbrodni rozpoczęto pod koniec 1943 r., gdy Niemcy zaczęli spodziewać się odwrotu przed nacierającą armią radziecką. Utworzyli specjalne 80-osobowe komando, w większości składające się z Żydów. Zajęło się ono wydobywaniem zwłok z dołów, układaniem w wielowarstwowe stosy i paleniem przy użyciu drewna i smoły. Wielkie stosy ludzkich ciał paliły się po 8-9 dni. Między grudniem 1943 r. a dniem 15 kwietnia 1944 r. wydobyto i spalono w ten sposób ok. 68 tys. ciał. Pozostałe z nich niedopalone kości rozcierano między żeliwnymi płytami, a następnie popiół mieszano z piaskiem, który wsypywano do przygotowanych w tym celu rowów. Jeśli proceder ten przerwano w połowie kwietnia 1944 r., to tylko dlatego, że pewnej nocy uciekli wszyscy członkowie komanda. Udało im się wydostać wydrążonym tunelem z dołu, gdzie byli trzymani w nocy. Uciekli pomimo skucia łańcuchami i niemieckiej straży. Tylko 11 z nich ocalało.

Miejsce kaźni w Ponarach w okresie komunizmu pozostawało w całkowitym zaniedbaniu, a wiedza o nim w narodach litewskim i polskim była znikoma. Co prawda zaraz po wojnie postawiono w Ponarch symboliczne muzeum-barak, które miało upamiętniać ofiary masowej zagłady, jednak było ono przeważnie zamknięte, a w 1981 r. doszczętnie spłonęło. Dopiero cztery lata później teren zbrodni został uporządkowany przez władze, które utworzyły tzw. Ponarski Zespół Pomnikowy. Zamontowany wówczas napis na tablicy informacyjnej głosił, że w tym miejscu w czasie wojny hitlerowcy pomordowani obywateli radzieckich. Przy czym znacznie zaniżono liczbę ofiar. W 1990 r. w centralnym miejscu zagłady Żydzi postawili okazały pomnik w kształcie Gwiazdy Dawida, zaś Polacy z Wileńszczyzny w pobliżu toru kolejowego wkopali dębowy krzyż i ustawili pamiątkową tablicę, na której znalazł się napis: “Pamięci wielu tysięcy Polaków zamordowanych w Ponarach, w hołdzie Rodacy Ziemi Wileńskiej”. Od tamtego czasu miejsce to stało się celem pielgrzymek Polaków mieszkających nad Wilią, w Polsce i rozproszonych po całym świecie.

W dniu 22 października 2000 r. w Ponarach odsłonięto i poświęcono nowy metalowy krzyż oraz tablice upamiętniające męczeńską śmierć naszych rodaków. Na tablicach wyryto nazwiska zamordowanych Polaków, których śmierć w tym miejscu udało się potwierdzić. Podczas uroczystości został odczytany list ówczesnego premiera Jerzego Buzka, który napisał m.in. takie słowa: “Stajemy dziś wobec trudnej prawdy Ponar, prawdy przez wiele lat przemilczanej i zapomnianej. Obok kłamstwa katyńskiego istniało przez lata kłamstwo Ponar – jakże tragiczna śmierć i ofiara, której wielu nie chce dziś pamiętać. Zbrodnia, która została dokonana w Ponarach stanowi dla nas Polaków także trudny dylemat w stosunkach między narodem polskim i narodem litewskim. Nie możemy udawać, że mordu dokonali nieznani sprawcy. W większości są oni znani z imienia i nazwiska.” Dodam tylko, że po II wojnie światowej zostało ujętych i poniosło karę tylko ok. 20 litewskich oprawców. Pozostali zmarli na Litwie lub na emigracji przez nikogo nieniepokojeni. Być może niektórzy żyją spokojnie do dnia dzisiejszego.

Choć od przywołanej uroczystości minęło już niemal dziesięć lat, główne przesłanie słów wypowiedzianych przez premiera Buzka jest wciąż aktualne. Strona litewska dotychczas nie potępiła jednoznacznie zbrodni ponarskiej, jako popełnionej z udziałem Litwinów, a także nie ujawniła roli tajnej policji litewskiej Saugumy w prześladowaniu Polaków. Także nic mi nie wiadomo o tym, aby polski rząd oficjalnie domagał się ujawnienia wszystkich dokumentów związanych z martyrologią Polaków w Ponarach, choć Instytut Pamięci Narodowej prowadził śledztwo w sprawie zbrodni ponarskiej. Skoro od Rosjan domagamy się pełnej wiedzy o Katyniu, także od Litwinów powinniśmy domagać się pełnej wiedzy o Ponarach. Bo Polacy mają prawo do prawdy o losach i śmierci swoich rodaków i tej prawdy powinniśmy dochodzić zawsze i wszędzie.

dr Artur Górski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply