Czerwieńska Golgota

Czerwień, a do 18.09.1923 Ihumeń. Z dawnego powiatu ihumeńskiego pochodzą tak znani Polacy jak Stanisław Moniuszko (Ubiel), Melchior Wańkowicz (Kałużnica), rodzina Bułhaków (Natalewsk). Ta piękna i historyczna ziemia w czasie II wojny światowej została nasączona krwią ludzi pomordowanych w marszu śmierci.

Marsz śmierci, czyli piesza ewakuacja więźniów z Mińska do Czerwienia połączona z ich masowym i indywidualnym mordowaniem w dniach 24-27 czerwca 1941 roku.

Wyjście z Mińska

Niespodziewany atak Niemców 21 czerwca 1941 roku, dotychczas przyjacielskich wspólników, zaskoczył władze Związku Radzieckiego. Już 23 czerwca NKWD zaczęło likwidować więźniów skazanych na karę śmierci dodając im do posiłków truciznę (tak zginęła kurierka KG AK „Teresa”), lub zabijając ich strzałem nawet na szpitalnym łóżku (pułkownik Jerzy Dombrowski, słynny zagończyk z wojny polsko-bolszewickiej i porucznik Zaremba z Łomży).

W dniu 24 czerwca Mińsk był mocno bombardowany. W jednym z dwunastu nalotów na centrum miasta została uszkodzona brama więzienna centralnego więzienia i część bloku głównego, gdzie mieściła się również kancelaria.

Co prawda istniał plan ewakuacji więźniów transportem kolejowym, ale panika i ograniczona liczba wagonów zmusiły NKWD do zarządzenia pieszej ewakuacji więźniów z Mińska do Mohylewa z takim założeniem, że nie powinni oni byli dojść do celu. Było to łatwe do zrealizowania biorąc pod uwagę fakt, że większość więźniów politycznych przebywała ponad rok w potwornych warunkach, stłoczona w celach bez dostępu świeżego powietrza i ruchu.

Ewakuację rozpoczęto gdzieś około północy z 24 na 25 czerwca. Nasza kolumna liczyła od dwóch do trzech tysięcy osób, a według niektórych nawet pięc tysięcy. Konwojenci popędzali nas okrzykami: Dawaj Skarej! Nie adstawaj! Biegom! Na miasto spadały bomby. Ludzie potyklai się o ruiny domów. Na głowy spadały im płonące żagwie i kawałki okiennych szyb.

Ton marszu, a raczej biegu nadawali kryminaliści nazywani błatniakami. Jako lepiej traktowani niż więźniowie polityczni, rwali do przodu nie licząc się ze słabszymi. Tych ostatnich wyszukiwali konwojenci i dwoma strzałami w potylicę uciszali na zawsze. Tak zginęli jako jedni z pierwszych Tadeusz Giedroyć – senator RP i sędzia Sądu Okręgowego w Łucku oraz major Wojska Polskiego z żoną.

W tej ewakucji małżonkowie spotkali się po raz pierwszy po rocznym pobycie w więzieniu. Major był zbyt słaby, żeby kontynuować wędrówkę mio usilnych próśb żony, która nie chciała go opuścić. Czterema kulami enkawudzista połączył ich na wieki, na poboczu drogi z Mińska do Czerwienia.

Niedaleko za miastem na leśnej polanie leżało około trzysta zwłok pomordowanych więźniów. Takie grupowe mordowanie powtarzało się pod rodze kilkakrotnie, a bez przerwy rozlegały się pojedyncze strzały.

25 czerwca około południa krótko odpoczywaliśmy nad rzeką Wołmą. W nocy spaliśmy w lesie i byliśmy tak zmęczeni, że nie budziły nas ani liczne komary, ani wilgoć ciągnąca od ziemi. O świcie: Padjom! I dalej marsz.

Droga do Czerwienia

Pędzono nas bez jedzenia z rzadka pozwalając na ugaszenie pragnienia wodą z rzek i rzeczek, lub po prostu z bagien. A czerwiec tamtego roku był bardzo upalny i z nieba lał się żar. Wielu nie wytrzymywało tempa i warunków marszu, i ci zapełniali rowy i pobocza drogi. Poza tym wsród konwojentów byli też sędziowie śledczy. Rozpoznawali oni swoich podopiecznych i chętnie skracali ich męczarnie kilkoma strzałami.

Do więzienia w Czerwieniu przygnano nas 26 czerwca wczesnym popołudniem. Miejscowa ludność starała się podać nam, a to kubek wody, a to kawałek chleba. Ale korzystali z tego głównie kryminaliści idący na czele kolumny. My byliśmy zbyt słabi, żeby siegnąć po ofiarowany dar.

Zagnano nas na więzienne podwórko i tam wszyscy otrzymali po kromce chleba i kubku wody z tym, że kryminalni dostali więcej chleba i dodatkowo zupę.

Nareszcie mogliśmy odpocząć. Położyliśmy się na ziemi i drzemaliśmy, a wokoło płonął Czerwień., rozlegały się strzały karabinowe i wystrzały armatnie, latały samoloty i rozrywały się bomby. Jednak to docierało do nas jako jeden wielki hałas. Najważniejsze było, że mogliśmy leżeć, że nie musieliśmy iść w skwarze, że nie groził nam z bliska konwojent z bronią gotową do śmiertelnego strzału, że nie patrzyły na nas jego straszne oczy. Za wszelką cenę chcieliśmy uciec od rzeczywistości i tylko spać, spać, spać …

Segregacja i masowe egzekucje

Około godziny 22 rozpoczęła się kontrola i segregacja. Sprawdzano nazwisko, imię, imię ojca, wiek i „statia po katoroj obwiniajetsia”, czyli paragraf oskarżenia. Ci, którzy nie dowierzali Sowietom podawali się za kryminalistów. Natomiast naiwni i bojaźliwi mówili prawdę, a słowa „statia” 64 i 76, czyli paragrafy mówiące o przynależności do kontrewolucyjnej organizacji, decydowały o życiu lub śmierci.

Tym razem z mężczyzn, którzy przyznali się do tych paragarafów utworzono dwie grupy liczące po około 500 i 750 osób. Kryminaliści i ci, którzy się za nich podali oraz kobiety pozostali w więzieniu bez straży.

Grupę 500 osób pognano na leśna polanę i rozstrzelano z karabinów maszynowych, a po rannych przepuszczono ciągnik czy też czołg. Grupę 750 osób pognano drogą na Bobrujsk i rozstrzelano na uroczysku Cegielnia w odległości 2,5 km od Czerwienia. Miejsce tej kaźni rozciągało się aż do zakrętu drogi na długości 1,5 km. Rannych enkawudziści dobijali z broni recznej, saperkami, pikami, a nawet butami i przez dwa dni poszukiwali tych, którzy ocaleli.

Następnie część zwłok zabrali na samochody i potopili w pobliskich bagnach. Uratowali się ci, którzy szli z boku kolumny i jako pierwsi zostali ranni, wpadli do rowów i zostali przykryci następnymi zwłokami. Przeżyły również te osoby, którym, gdy rozpoczęła się egzekucja, udało się uciec w głąb lasu i na bagnach przeczekać kilka dni, aż pogoń ustała.

Spośród 57 wyższych oficerów litewskich uratowało się 8 osób, w tym dwóch braci księży. Wśród 37 pozostałych przy życiu Polaków byłam ja, Grażyna Lipińska (żołnierz Legionów Polskich, ZWZ i AK, szef wywiadu AK na Wschodzie, ppłk wojska Polskiego, autorka książki-dokumentu „Jeżeli zapomnę o nich …” – przypis KN) i Janusz Prawdzic-Szalski, późniejszy komendant Nowogródzkiego Okręgu AK. Po kilku dniach Niemcy, którzy już zdążyli nadejść zmusili okolicznych mieszkańców do pogrzebania zamordowanych.

Pamięć

I nastała cisza, cisza trwająca latami, tylko sosny szumiały nad grobam zamęczonych. Przerwano ją dopiero w latach 90tych dzięki mieszkańcowi Czerwienia panu Włodzimierzowi Daragużowi, który jako pierwszy rozpoczął poszukiwan miejsc mordu.

W 1991 roku w 50tą rocznicę zbrodni, zainaugurował wraz z Litwinai obchody Żalbin, czyli białoruskich rocznicowych uroczystości żałobnych. Na Zaduszki tego roku stanął na Cegielni pierwszy krzyż z metalową tablicą i napisem w językach białoruskim, litewskim i polskim „Ofiarom stalinowskiego terroru”. Po kilku latach tablica znikła, ale Białorusini postawili obok krzyża kapliczkę, a na końcu uroczyska Litwini ustawili swojego świątka i tablicę z napisem w językach białoruskim, polskim, litewskim i rosyjskim: „Ofiarom stalinowskiego terroru 26 czerwca 1941 roku”.

Od 1992 roku w ostatnią sobotę lub niedzielę czerwca odbywają się w Czerwieniu Żalbiny. Brałam w nich udział od 1995 roku jako jeden z niewielu żyjących i mogących jeszcze przyjechać uczestników pamiętnego marszu. Często byłam tam jedyną Polką, a ze względu na swój wiek przyjeżdżałam z towarzyszącym mi opiekunem.

Z inicjatywy wrocławskiej Straży Mogił Polskich (SMP) we wrześniu 1996 roku na Cegielni został poświęcony krzyż SMP uzupełniony w 2001 roku opisami i emblematami SMP.

Zapragnęłam i ja przyczynić się do do upamiętnienia rodaków pomordowanych w marszu śmierci, którzy jako pierwsi stanęli do walki z drugim najeźdźcą. Wraz z Ewa Ziółkowską z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i dzięki pomocy Wspólnoty Polskiej doprowadziliśmy do powstania w Czerwieniu pomnika w formie kapliczki z Pietą.

Jest to dzieło białoruskiego rzeźbiarza polskiego pochodzenia, mieszkańca Czerwienia, Eugeniusza Matusewicza. Artysta umieścił u dołu rzeźby napis „Polakom pomordowanym w więzieniach Mińska i w Marszu Śmierci w dniach 24-27 czerwca 1941 roku”. Gdy odsłanialiśmy pomnik w 2000 roku nasz kraj reprezentowała wyjątkowo duża grupa Polaków, bo aż 15 osób. Nigdy w Czerwieniu nie pojawił się przedstawiciel polskiego parlamentu, chociaż w marszu śmierci zginęły tysiące Polaków. Natomiast regularnie przyjeżdżają Litwini z posłami, chórem i orkiestrą, a zginęło ich około stu. Litwini też zaraz po wojnie postawili w tym miejscu masowego mordu swojego świątka.

Ostatnio z uwagi na swój wiek nawet ja już nie mogę brać udziału w tych uroczystościach. Większość tych, co się z tego marszu śmierci uratowali już nie żyje, a wraz z nimi umiera również pamięć o tych tragicznych wydarzeniach z lat 1939 – 1941 i o zbrodniach stalinowskich. W wielu miejscach urządza się cmentarze, ale o Kuropatach dorównujących rozmiarami zbrodni cmentarzyskom w Oświęcimiu i Buchenwaldzie nikt nie chce pamiętać, a władze białoruskie starają się zatrzeć ich ślady. Jedynie młodzież białoruska broni tego ponurego cmentarzyska zapełniając je krzyżami i chroni przed zaasfaltowaniem dołów grzebalnych, w których poniewierają się szczątki Polaków, Białorusinów oraz przedstawicieli innych narodowości

W Kuropatach rodziny mińszczan stawiają swoim zamordowanym bliskim krzyże z nazwiskami, a kto zechce pamiętać o tysiącach Polaków pomordowanych tam od 1937 roku w ramach ekstermonacji elementu polskiego na Mińszczyźnie i potem na całej tzw. Zachodniej Białorusi?

Jest to jedyny pomnik poświęcony tym, którzy jako pierwsi stanęli do walki z drugim najeźdźcą, zapełniali sowieckie więzienia i łagry i częstokroć tam ginęli od wrogiej kuli.

To smutne, że nikt nie chce o nich pamiętać, a rzecież była to głównie najlepsza polska młodzież

Cześć ich pamięci. Niech odpoczywają w Panu!

Na podstawie tekstu Joanny Januszczak pt. „Czerwieńska Golgota” przygotował Kazimierz Niechwiadowicz w marcu 2005 roku.

Joanna Stankiewicz-Januszczak– ur. 26.07.1920 r. w Lidzie, zm. 05.09.2007 r. w Gdyni; żołnierz ZWZ-AK ps. „Jaśka”, „Dżana” w powiecie lidzkim; sądzona wraz z innymi 29.01.1941 r. w Mińsku przez trybunał specjalny NKWD za działalność konspiracyjną na rzecz niepodległej Polski – otrzymała wyrok 5 lat więzienia i 3 lat zesłania; uczestniczka marszu śmierci z Mińska do Czerwienia; nauczycielka w wiejskiej szkole, w kacji „Burza” łączniczka przy mjr „Kotwiczu”; autorka książek: „Marsz śmierci. Ewakuacja więźniów z Mińska do Czerwieni. 24-27 czerwca 1941 roku” (Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 19099), „Dziś mówię ludziom, co mówiłam Bogu” (wyd. ASP RYMSZA, Gdynia 2002) – rzecz o przedwojennej młodzieży lidzkiej, o jej konspiracji za pierwszej sowieckiej okupacji i o procesie Joanny Januszczak w Mińsku; niestrudzona dokumentalistka życia i konspiracji lidzkiej, procesu w Mińsku i kartoteki więźniów, którzy zginęli w marszu śmierci.

Kazimierz Niechwiadowicz

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply