Na blogu “Jesteśmy u siebie w Wilnie” jeden z jego autorów odniósł się do wczorajszej konferencji prasowej litewskiego Ruchu Liberałów. Partia określiła się jako sprzyjająca mniejszościom narodowym. W praktyce jednak liberałowie ograniczyli się do atakowania Akcji Wyborczej Polaków na Litwie.
Komisja Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Litwy poparła inicjatywę głównej rządzącej partii, by zaostrzyć zasady przebywania Białorusinów i Rosjan w tym państwie.
Komisja poparła dodanie nowego ograniczenia do tzw. ustawy o sankcjach narodowych – zezwolenia na pobyt wydane obywatelom Rosji i Białorusi zostaną unieważnione, jeżeli w ciągu ostatnich trzech miesięcy kalendarzowych podróżowali oni do Rosji i Białorusi więcej niż jeden raz. Projekt taki poparło czterech członków Komisji Seimasu wywodzących się z głównej rządzącej partii - Związku Ojczyzny-Litewskich Chrześcijańskich Demokratów (TS-LKD). Dwóch głosowało przeciwko, natomiast jeden parlamentarzysta wstrzymał się od głosu, jak podał w środę publiczny nadawca LRT.
Zgodnie z projektem nowelizacji z nowych ograniczeń zwolnieni będą członkowie załóg statków i
samolotów, kierowcy ciężarówek, a także ci, którzy z obiektywnych przyczyn od nich niezależnych musieli odbyć podróż, o ile potwierdzą to stosowną dokumentacją.
Proszę Macieja Laska o publikację tych rzekomych krytycznych opinii Jacobs, które nie były uwzględniane przez spółkę – wzywa były prezes spółki CPK, odnosząc się do wypowiedzi obecnego pełnomocnika rządu ds. CPK.
W opublikowanej w czwartek rozmowie z portalem „Rynek Lotniczy”, Maciej Lasek, wiceminister Funduszy i Polityki Regionalnej oraz pełnomocnik rządu ds. CPK twierdził, że dostępnych jest łącznie osiem audytów, które pozwolą przedstawić sytuację Centralnego Portu Komunikacyjnego na posiedzeniu rządu. Szczegóły nie są jednak dostępne.
Przedstawiciele rządu Litwy i niemieckiego potentata zbrojeniowego Rheinmetall podpisali we wtorek w Wilnie list intencyjny w sprawie budowy fabryki amunicji na Litwie.
Uroczystego podpisania dokumentu dokonali: minister gospodarki i innowacji Litwy Aušrine Armonaitė,
minister obrony Laurynas Kasčiūnas oraz dyrektor ds. rozwoju międzynarodowych programów strategicznych Rheinmetall Maximilian Froh, podał litewski nadawca publiczny LRT. Jak podkreśla portal
szczegóły treści listu intencyjnego nie zostały podane do publicznej wiadomości. Przynajmniej na razie.
Podczas ceremonii premier Litwy Ingrida Šimonytė zacytowała prezydenta Ukrainy Wołodymyra
Zełenskiego, argumentując, że „musimy zrobić wszystko, aby wolność była lepiej uzbrojona niż tyrania”. Jak dodała - „Dziś rozumiemy to lepiej niż kiedykolwiek”. Wyraziła nadzieję, że zakład
Rheinmetall przyczyni się istotnie do rozwoju przemysłu obronnego w Unii Europejskiej, która zderzyła się przy okazji wojny Rosji z Ukrainą z niemożnością dotrzymania kroku tej pierwszej pod
względem produkcji broni i najbardziej podstawowych rodzajów amunicji.
W pierwszym kwartale tego roku funkcjonariusze Straży Granicznej zatrzymali 119 "kurierów" nielegalnych imigrantów. Cudzoziemcy stanowili prawie 80 proc. z nich. Najliczniejszymi grupami byli Ukraińcy i Białorusini.
Straż Graniczna poinformowała w sobotę, że w pierwszym kwartale tego roku funkcjonariusze SG zatrzymali 119 osób zaangażowanych w organizowanie i pomocnictwo w nielegalnym przekraczaniu obcokrajowcom granicy państwowej. W tej liczbie było 94 cudzoziemców, wśród których przeważali obywatele Ukrainy (48 osób).
Od początku roku do końca marca funkcjonariusze Straży Granicznej zatrzymali w sumie 119 organizatorów i pomocników w nielegalnej migracji. Spośród nich 94 to cudzoziemcy, w tym m.in. obywatele Ukrainy (48), Białorusi (12) i Gruzji (7).
Rosyjski naukowiec pracujący nad technologiami hipersonicznymi został w czwartek skazany na siedem lat więzienia za zdradę stanu po oskarżeniu go o przekazywanie tajemnic państwowych obcokrajowcom. (more…)
Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że we współpracy ze Sztabem Generalnym przygotowywany jest program przeszkolenia wojskowego dla młodych, którzy ukończyli szkoły średnie. Szkolenie trwałoby miesiąc i miałoby przygotować do służby w aktywnej rezerwie.
"Przygotowujemy program, wspólnie ze Sztabem Generalnym, przeszkolenia zaraz po szkole średniej" – mówił Kosiniak-Kamysz. "Chciałbym zaprosić młodych ludzi po szkole ponadpodstawowej, zanim pójdą na studia czy do pracy, żeby przyszli na miesiąc przeszkolenia, żebyśmy mogli zaoferować im umiejętność, sprawność" – podkreślił szef MON.
Takie szkolenie miałoby odbywać się w czasie wakacji, które "są często najdłuższymi wakacjami w naszym życiu". Za czas spędzony w koszarach uczestnicy szkolenia dostawaliby uposażenie.
Czas odzyskać Litwę! – CZĘŚĆ PIERWSZA i DRUGA
„Litwa – Ojczyzną, Polska – Macierzą” – brzmi oficjalna dewiza Związku Polaków na Litwie. To neutralne politycznie hasło miało i ma z założenia inspirować postawy zmierzające ku wytworzeniu się modelu Polaka-obywatela Litwy, a jednocześnie budować mosty między Polską a Litwą.
W żadnym z zakładanych celów nie ma niczego, co należałoby potępiać. Świadomy swego pochodzenia i kultywujący tradycje swojego narodu Polak, będący zarazem obywatelem Litwy dążącym do wspólnego dobra wszystkich obywateli państwa jest bez wątpienia przedstawicielem grupy, która w interesie nas wszystkich powinna być jak najbardziej liczna. Wydawałoby się, że w cywilizowanym państwie takie postawy byłyby czymś pożądanym, a wręcz promowanym przez instytucje państwa. Jak dotąd jednak taki model obrał tylko Związek Polaków na Litwie.
Gdyby identyczny albo chociaż podobny punkt widzenia przyjęły władze litewskie (dotyczy to wszystkich kolejnych rządów), to wszelkie problemy zostałyby dziś zlikwidowane i to bez względu na bardzo trudną historię wzajemnych stosunków (nie wnikajmy teraz, kto był ofiarą, a kto winowajcą). Republika Litewska obrała jednak drogę, która związki z Polską w charakterze Macierzy części swoich obywateli zdecydowanie wyklucza. A im dłużej tą drogą kroczy litewska Republika, tym trudniej będzie z niej zawrócić. Warto pokazać Litwinom, co znajduje się na końcu tej drogi i kto może na tej drodze wyjść jej naprzeciw.
Stawka gry, jaka toczy się na Wileńszczyźnie, to nie tylko kwestia statusu Polaków tam żyjących, ich związków z Macierzą i tożsamości. Gra toczy się o coś znacznie większego.
Uznanie obecności Polaków na Wileńszczyźnie w formie nawet tylko symbolicznej – np. poprzez wprowadzenie zapisu nazwisk w oryginale, a także prawne usankcjonowanie możliwości dwujęzycznego nazewnictwa ulic to nie tylko kwestia nadania polskiemu przynajmniej częściowych praw przysługujących językowi państwowemu – jest to także kwestia ostatecznego pogodzenia się z tym i przyznania, że Polacy tu byli, są i będą, a w związku z tym przyznania również, że cała ideologia litewska, która popchnęła w wiekach XIX i XX garstkę bałtyckich separatystów do utworzenia nowego państwa, jest oparta na założeniach z gruntu fałszywych. Fałsz ten sięgałby tak głęboko, że dotykałby kwestii zupełnie dla litewskiej Republiki zasadniczych, włączając w to całą ideologiczną narrację, w którą Litwini zmuszeni są wierzyć.
Wilno nasze!
Przyjrzyjmy się bliżej problemowi samego miasta Wilna. Miasta, które faktycznie znajdowało się w granicach Rzeczypospolitej do 1939, formalnie – co najmniej do 1945. Przez cały ten czas funkcjonuje tutaj Polskie Państwo Podziemne, działa wojsko polskie zwane Armią Krajową. W okolicach Wilna nie ma nawet mowy o konspiracji – struktury te działają jawnie, czyszcząc teren od Niemców i Litwinów. Co więc się stało w 1939?
Litwini wierzą albo – co bardziej prawdopodobne – chcą wierzyć w to, że w październiku 1939 wyzwolili Wilno. Tylko od kogo?
Żeby było wyzwolenie, musi być okupacja. Żeby była okupacja, musi być okupant i ludność okupowana. Tymczasem kto kogo miał okupować w Wilnie? Polacy okupowali… Polaków?
Sądzę, że Litwini bardzo dobrze zdają sobie sprawę z tego, że stąpają po grząskim gruncie. Zawsze, gdy im się przyglądam, widzę pewne zagubienie na ich twarzach, coś w rodzaju niepewności. Oni sami podświadomie czują, że ich obecność tutaj jest świeża, że nie zapuścili tu korzeni. Ich jedynym pomysłem na Wilno jest negowanie. Negowanie obecnej tu wiele lat polskiej państwowości, negowanie polskiej kultury, a wreszcie – negowanie naszej narodowości. W innym przypadku musieliby pogodzić się z diagnozą, że w 1939 przyszli tu nie jako wyzwoliciele, a jako okupanci. Litwinom pozostaje jedynie mówienie o nas jako „spolonizowanych Litwinach”, których ‘wyzwalali’ od polonizacji. Wtedy rzeczywiście miałoby to jakikolwiek sens, ale najsilniejsze w całym ówczesnym kraju poparcie dla Armii Krajowej i struktur Podziemnego Państwa Polskiego podczas wojny zupełnie obala tę tezę. Jak myślicie zresztą, czemu Litwini tak bardzo nienawidzą Armii Krajowej? Nie dlatego, że dokonywała „ludobójstwa na Litwinach”, jak próbuje się wmawiać społeczeństwu – bo na Wileńszczyźnie II wojny światowej prawie nie było etnicznych Litwinów, więc i na kim dokonywać ludobójstwa – ale dlatego właśnie, że walczyła o polską rację stanu, że była polską armią, że była tu popierana przez „spolonizowanych Litwinów”. Pomijam fakt, że ludzie tutaj po prostu czuli się Polakami, z Litwą mającymi tyle wspólnego co niegdyś nasz polski wieszcz Mickiewicz.. Skoro tak było, to kim byli przybysze z Litwy Kowieńskiej w październiku 1939 roku?
Dlatego naszą powinnością powinno być mówienie o litewskiej okupacji Wilna, używanie tej terminologii przy każdej okazji gdy będzie o tym mowa.
Czyje Wilno, tego Litwa
Litewski poeta Juozas Tumas, posługujący się pseudonimem Juozas Vaižgantas, wypowiedział kiedyś bardzo wiele mówiące nam o etnicznych Litwinach słowa:
Bez Wilna nie ma Litwy, nie ma litewskości, nie ma korzeni: my bez niego uschniemy. Albo my wyzwolimy Wilno, i to w najbliższych latach, albo zginiemy z całą naszą kulturą.
Cytat ten pochodzi z czasów „okupacji” Wilna i oddaje w pełni litewskie dążenia na tamte czasy. Dla Republiki Kowieńskiej poza aneksją Wilna (i wytępieniem Polaków na Kowieńszczyźnie) nie było ważniejszego celu. Trudno powiedzieć, kto wierzył w mit „polskiej okupacji”, na pewno tę wiarę stopniowo przejmowało indoktrynowane i integrowane wokół tego celu społeczeństwo – dopiero w latach 1938/39 otrzeźwione możliwością pojechania do polskiego miasta, gdzie – o dziwo – żadnych etnicznych Litwinów nie było. Byli tylko Litwini historyczni, czyli my, Polacy.
Jak zauważył Vaižgantas, bez Wilna Litwa uschnie. Dodajmy – bez Wilna Lietuwa nie może być Litwą. Nie da się udawać ani tym bardziej przekonywać społeczeństwa do tego, że jest kontynuatorem państwowości Wielkiego Księstwa Litewskiego, skoro nie włada się Wilnem.
Litwa, a właściwie – Lietuwa , ma do dziś wyraźny problem z tym miastem. Nadal mieszka tu 100 tysięcy Polaków i to Polaków miejscowych, a co najgorsze – świadomych swej tożsamości. My jako mniejszość narodowa, ale jako jedyna będąca tutaj autochtonami, jesteśmy dla litewskiej mitologii o „wyzwoleniu Wilna” i o „pradawnych Litwinach” nie do przyjęcia, choć byśmy byli większymi patriotami Lietuwy niż sami etniczni Litwini.
Wielkie Księstwo Litewskie stało się częścią Rzeczypospolitej Polskiej już na mocy Konstytucji 3 Maja. Wobec tego Litwa też została jedną z polskich krain, czego dowodem jest nasze istnienie do dziś dnia na tych terenach (Mickiewicz też był Polakiem). Bardzo to uwiera etnicznych Litwinów, bo mając nas jako sąsiadów czują się tutaj nie jak u siebie, czują, że wierzą – bo muszą – w fałszywy mit. Czują, że zostaje im tylko negowanie, w żadnym wypadku tworzenie jakiejkolwiek pozytywnej treści. Będą więc negować wszystko aż do swojego symbolicznego narodowego i państwowego samobójstwa.
Co robić?
Mało przed kim daje się ukryć, że w dzisiejszej Republice Litewskiej trwa systemowa dyskryminacja Polaków celem ich wynarodowienia. Na Litwie w końcu wszystko ma być litewskie, łącznie z ukradzioną nam Polakom historią.
Dlatego dzisiaj – choć będzie to na początku trudne, powinniśmy wreszcie odzyskać dla nas wszystkich Litwę. Nie wstydźmy się tego, że historyczna Litwa to nasze dziedzictwo, to polska historia, polska kraina i – oby tak było – także polska przyszłość. Jesteśmy przecież u siebie, na ziemi przodków, na naszej ziemi! Tuż za granicą litewsko-białoruską – czyli też na historycznej Litwie – mieszka nieoficjalnie ponad milion Polaków, czyli tak jak my historycznych Litwinów. Tam już Lietuwa nie sięga. Jeśli chce być ona osobnym państwem, musi sobie poszukać swoich własnych korzeni, a także swojej własnej nazwy, a nie ukradzionej. Przynajmniej my nie powinniśmy ułatwiać szowinistom zadania, tłumacząc nazwę ich państwa na polską Litwę. Sprawmy im tę przyjemność, skoro mają obsesję na punkcie swojego języka i używajmy nazwy ich państwowości w litewskim oryginale – tak dla odróżnienia. Bo skoro już mają oni historycznie litewskie – czyli polskie – Wilno, to niech się nim chociaż udławią. Wierzę, że nie przetrawią tej nazywanej wreszcie po imieniu polskości.
A w to, że dzisiejsza Litwa i tak uschnie, nawet władając zdobytym w haniebny sposób Wilnem, nikt chyba nie ma wątpliwości. Sądzę, że łącznie z samymi Litwinami.
Wileński
Uwielbiam obserwować litewskie “mocarstwowe” wygibasy, a to “atak” na Rosję, a to twarde stanowisko wobec … (litewskiej) rafinerii Możejki, a to … (sic!) litewska partia “wspierająca” Polaków na Litwie! Zawsze budzi to salwy śmiechu. Koniec tej litewskiej farsy jest jasny, demografia, ekonomia i militaria – realia dadzą o sobie znać.
Jeśli ktoś mi mówi, że Polska jest jakimś kondominium czy też republiką bananową, to ja bardzo chciałbym zaprzeczyć, tyle, że niestety kwestii, które takie teorie potwierdzają jest zbyt wiele abym mógł to zrobić. Jednym z nich jest postawa państwa polskiego wobec dyskryminujących działań przeciw mniejszości polskiej na Litwie podejmowanej przez tamtejszy rząd. Pokażcie mi drugie takie państwo jak Polska, które kompletnie nie interesowało by się losem swoich rodaków poza granicami kraju. Jeśli wziąć pod uwagę jakim śmiesznym państwem nawet przy słabej obecnie Polsce jest Litwa, to takich działań, a właściwie ich braku nie da się wytłumaczyć inaczej niż służbą polskich rządzących interesom innym niż polskie, bo obrony polskiej racji stanu nijak nie da się dostrzec.