Kreml kontynuuje akcję jednoczenia elektoratu wokół haseł powrotu do kulturowych korzeni i obrony narodowego dziedzictwa. Tym razem na celowniku rządu znalazł się przemysł filmowy. Dzieła burzące „narodową jedność” i „profanujące narodową kulturę” mają być nie dopuszczane do dystrybucji. Filmowcy i krytycy pytają o zasadność takiego prawa i sugerują jego sowieckie konotacje.

Na 1 stycznia Ministerstwo Kultury Federacji Rosyjskiej zaplanowało wdrożenie nowych przepisów dotyczących obrony „narodowej jedności” przed „niebezpiecznymi” dziełami filmowymi. Z powodu licznych protestów sprawa jest wciąż dyskutowana. Rzecznik prasowy ministerstwa tłumaczył agencji prasowej Interfax, że propozycje zmian zostały poddane pod ocenę innych departamentów.

Opracowane w listopadzie zeszłego roku nowe regulacje prawne zakładają nieprzyznawanie licencji na wyświetlanie w kinach i telewizji filmom, które zostaną uznane za szkodliwe i godzące w „jedność narodową”. Stanie się tak, jeśli film będzie zawierał treści „treści bezczeszczące narodową kulturę, stanowiące zagrożenie dla narodowej jedności i podkopujące podstawy porządku konstytucyjnego” – jak poinformowała agencja Interfax, cytując stanowisko Ministerstwa Kultury.

Filmowcy i krytycy są oburzeni planami ministerstwa. – Co to jest jedność narodowa? Jest to zupełnie nowe pojęcie, które nie istniało w przeszłości. Dawniej terminem, którego używano [w ramach wprowadzania cenzury] była co najwyżej „antysowiecka propaganda” – powiedział redaktor naczelny magazynu „Iskusstvo Kino”. Krytycy nowej ustawy zauważają, że chodzi o nie dopuszczenie do obiegu filmów ukazujących rzeczywistość współczesnej Rosji w taki sposób, który groziłby obrazowi kraju forsowanemu przez rządową propagandę, czy też sprzecznych z polityką historyczną Kremla.

Komentatorzy zwracają uwagę, że jest to element większego planu Kremla, który zakłada konsolidację elektoratu wokół odwołań do narodowego dziedzictwa. Mówił o tym minister kultury Władimir Medinski, który wezwał do realizowania „patriotycznych” postulatów w przestrzeni internetowej, kinowej, telewizyjnej i radiowej.

W kontekście planowanych zmian prawnych interwencje rządowe przy dystrybucji niepoprawnego politycznie filmu „Lewiatan” są komentowane jako przedsmak powrotu do sowieckich metod kontrolowania kultury. – Kto będzie decydował o tym, że kultura została sprofanowana? Ministerstwo? Publiczność? Sąd? I na jakich podstawach? – zapytuje Andriej Proszkin w swoim komentarzu przytoczonym przez agencję Interfax. Samo ministerstwo nie sprecyzowało jak dotąd swego stanowiska w tej sprawie.

themoscowtimes.com / PCh24.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply