Siergiej Iwanow, szef administracji prezydenta Federacji Rosyjskiej, twierdzi, że rozmieszczenie w pobliżu rosyjskich granic rotacyjnych batalionów NATO jest naruszeniem umów zawartych między sojuszem a Rosją. Fakt rotacyjności nie zmniejsza obaw polityka, gdyż – jak twierdzi – potencjał militarny będzie stały.
O jakich umowach mowa? Rosjanie protestując przeciwko obecności wojsk Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego w Europie Środkowej powołują się na Akt Założycielski NATO-Rosja roku 1997. Wtedy też „stare” kraje sojuszu obiecywały, że w „nowych” państwach nie rozstaną rozmieszczone na stałe znaczne siły.
Obecnie mówi się o rotacyjnej obecności wojsk NATO. To jednak nie uspokaja Rosjan. Siergiej Iwanow w wywiadzie udzielonym państwowej telewizji „Rossija” przekonywał, że mimo rotacyjności potencjał bojowy batalionów pozostanie na wysokim poziomie.
Z kolei Jewgienij Łukjanow, wicesekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji, powiedział w rozmowie z RIA Novosti, że Kreml odpowie na wzmocnienie wschodniej flanki NATO „w sposób symetryczny”. Uspokoił również swoich rodaków zapewnieniem, że nie mają się oni czego obawiać.
W sobotę, 18 czerwca, ulicami Moskwy przeszła antynatowska manifestacja rosyjskich komunistów. Ich lider, Giennadij Ziuganow mówił o konieczności niedopuszczenia do „dalszej agresji” Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego. W jego rozumieniu przejawem agresji byłoby rozmieszczenie wojsk NATO w krajach bałtyckich.
Pch24.pl/KRESY.PL
Rozumiem że Rosji wolno łamać wszelkie traktaty… tak jak 17 września 1939 roku. Albo niedawno złamane memorandum Budapesztańskie w sprawie Ukrainy. Gratuluję obłudy.
banderowiec pewnie nie wie że baza lotnicza USA w Konstancy powstała w 1999,na długo przed wojną domową na Ukrainie
chodzi o Rumunię, nowe państwo w NATO