W programie publicystycznym kanału pierwszego rosyjskiej telewizji państwowej oskarżono prezydenta Białorusi o “tolerowanie rusofobii” i przypomniano mu, że to wsparcie Rosji utrzymuje białoruską gospodarkę. Ostro skrytykowano białoruską prozachodnią opozycję oraz wspierającą ją Polskę, ale także rosyjskich publicystów i działaczy kwestionujących istnienie odrębnego narodu białoruskiego.

W wyemitowanym wczoraj programie publicystycznym “Woskresnoje Wremia” prowadzący go stwierdził, że “stan białoruskiej gospodarki, a przede wszystkim poziom życia obywateli Białorusi, dobrobyt narodu, zależy od Rosji, od jej subsydiów, tak że “białoruski cud” […] to dzieło naszych rąk”, i wypomina prezydentowi sąsiedniego państwa “energiczne” i “emocjonalne” groźby, że “zacznie ściągać ropę z Arabii Saudyjskiej”. Jak z pewnością w głosie zaznacza dziennikarz – “Nie, nie zacznie”. W reportażu mówi się o “miliardowych ulgach” jakich Rosja udziela Białorusi sprzedając “sojusznikowi” swoją ropę i gaz, a także o “zaopatrywaniu” białoruskiej armii.

Sam reportaż rozpoczyna się od obrazów niedawnych manifestacji białoruskich opozycjonistów, ale też okrzyków białoruskich kibiców, skandujących: “Kto nie skacze, ten Moskal”. Komentatorka twierdzi, że ludzi z takimi poglądami “nie tak wiele, po prostu brzmią oni głośniej od innych”. Rosyjska telewizja ukazuje to jak objaw rozwoju “rusofobii” na Białorusi. Oskarża też, znany opozycyjny portal białoruski Chartija97 o upowszechnianie fałszywej informacji, jakoby rosyjski turysta zwyzywał pracownicę mińskiego metra za to, że ta mówiła do niego w języku białoruskim, “a czytelnicy kipią od nienawiści” – ocenia komentatorka. W programie pojawia się jeden z czołowych białoruskich opozycjonistów, Mikoła Statkiewicz, który wypowiada się przeciw wrogości wobec użytkowników języka rosyjskiego, sam program dowodzi jednak, że wśród opozycjonistów nie brak “rusofobów”. Rosyjska telewizja łączy to z “rewolucyjną turystyką” białoruskich nacjonalistów na pobliską Ukrainę, co ilustruje obrazem grupki osób z biało-czerwono-białą wykrzykujących parafrazę hasła OUN-UPA: “Sława nacji. Śmierć wrogom”. Przypominają, że w czasie największej manifestacji białoruskiej opozycji w 2014 roku, wznoszono baner z portretami Stepana Bandery i Romana Szuchewycza. Nie zabrakło historycznego odwołania do faktu, że przyszli założyciele UPA w ramach niemieckich sił bezpieczeństwa pacyfikowali wcześniej tereny Białorusi.

W reportażu dużo uwagi poświęca się działającej z Warszawy telewizji Biełsat – “Właśnie kanał telewizyjny Biełsat od kilku lat twierdzi, że Rosja chce zagarnąć całe terytorium Białorusi” – opisuje narratorka, w dodatku “liczba Białorusinów, którzy wierzą prowokacyjnym pogłoskom z każdym dniem rośnie”. Aleksiej Gromyko, wnuk wieloletniego ministra spraw zagranicznych Związku Radzieckiego, określa takie poglądy mianem “absurdalnych”.

“Wszystkie białoruskie media, oprócz państwowych, jawnie lub niejawnie są wspierane zachodnimi grantami” – twierdzi rosyjska redakcja, przy czym jako jedyne państwo z nazwy wymieniona jest Polska. Mowa jest o “programach kulturalnych, stażach”, które według rosyjskiej redakcji produkują aktywistów pełnych “nienawiści do Rosji”.

Jednak w programie padają też oskarżenia pod adresem prezydenta Białorusi, który według rosyjskiej telewizji państwowej “rad był odciągnąć swoją opozycję od spraw wewnętrznych i skierować nienawiść w stronę Rosji”. Niczym zarzut brzmi też uwaga, że białoruska “milicja nie rozpędzała mityngów opozycji”. “Białoruski prezydent, który latami występował jako gwarant stabilności, faktycznie pozwala rozwijać się rusofobii i zrozumiałe, że samymi zniżkami na gaz, nie można zatrzymać tego procesu” – takie sformułowanie podsumowuje reportaż.

Występujący w nim znany rosyjski politolog Oleg Bondarenko twierdzi nawet, że władze jego państwa nie wyciągnęły wniosków z wydarzeń na Ukrainie. Wzywa do rozwijania struktur rosyjskiej soft power na Białorusi – “możemy po prostu stracić Białoruś. I żadnymi obniżkami na ropę i gaz, temu już nie zaradzimy, bo my stracimy, tak jak straciliśmy Ukrainę, z punktu widzenia ludzi ją [Białoruś] zamieszkujących, jeśli nie będziemy budować dobrego, pozytywnego image’u Rosji w ich [Białorusinów] oczach i wkładać w to pieniądze”. Podobnego zdania jest Gromyko wzywający do tworzenia “masowych programów wymiany studentów, kulturalnych, młodzieżowych” co może uczynić niemożliwymi “plany skłócenia naszych krajów”.

Narratorka przytacza też zdanie Gromyki o tym, że należy odnosić się do Białorusinów z szacunkiem oraz odcinać się od “wypowiedzi niesławnych działaczy”. Jako takiego przedstawia się szefa Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych Leonida Rieszetnikowa, twierdzącego, że Białoruś “jest historyczną częścią wielkiej Rosji” a język białoruski “został sztucznie stworzony”. “Takie wypowiedzi stwarzają nową pożywkę dla białoruskich radykałów” – twierdzi narratorka.

vesti.tu/kresy.pl

 

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply