Inaczej niż przed poprzednimi wyborami redakcje „Washington Post” nie udzieliła poparcia kandydatowi Partii Demokratycznej na prezydenta. Krytycy widzą w tym rękę właściciela dziennika Jeffa Bezosa.
Wydawca „Washington Post” przekazał w piątek, że gazeta nie udzieli poparcia konkretnemu kandydatowi w tegorocznych wyborach prezydenckich. To pierwsza taka deklaracja od ponad trzech dekad. W dodatku zapowiedziano już teraz, że także w przyszłych wyborach prezydenckich, znany amerykański dziennik nie będzie sugerował bezpośrednio kogo uważa za kandydata godnego oddania głosu.
Decyzja, ogłoszona 11 dni przed wyborami, które, według sondaży mogą być wyrównane, wywołała ostrą krytykę ze strony grona subskrybentów, osobistości politycznych i komentatorów medialnych, przyznaje sam dziennik. Robert Kagan, wieloletni felietonista gazety i redaktor naczelny w dziale opinii, zrezygnował w ramach protestu ze stanowiska, a grupa 11 felietonistów podpisała się pod artykułem potępiającym decyzję. Nazwali ją„strasznym błędem”, pisząc: „To moment, w którym instytucja powinna jasno wyrazić swoje zaangażowanie na rzecz wartości demokratycznych, praworządności i sojuszy międzynarodowych oraz [w sprawie] zagrożenia, jakie dla nich stwarza Donald Trump — dokładnie te same punkty, które The Post przedstawił, popierając przeciwników Trumpa w 2016 i 2020 roku”.
Pracownicy redkacji mieli otrzymać na swoją pocztę elektroniczną skargi czytelników. Wielu krytyków widzi w nowej linii rękę multimiliardera Jeffa Bezosa, który jest właścicielem gazety od 11 lat.
Ponad 200 tys. osób anulowało swoje cyfrowe subskrypcje do południa w poniedziałek, według dwóch osób z redkacji mających wiedzę o wewnętrznych sprawach, na które powołuje się NPR. Nie wszystkie anulowania wchodzą w życie natychmiast. Liczba ta stanowi około 8 proc. płatnego nakładu gazety, który obejmuje około 2,5 miliona abonentów, wliczając w to również wersję drukowaną.
W artykule opublikowanym w piątek na stronie internetowej gazety wydawca i dyrektor generalny William Lewis opisał tę decyzję jako powrót do korzeni. „Washington Post” zaczął regularnie popierać kandydatów na prezydenta w 1976 r., kiedy to gazeta poparła Jimmy’ego Cartera „ze zrozumiałych wówczas powodów”, napisał Lewis.
„Zdajemy sobie sprawę, że zostanie to odczytane na wiele sposobów, w tym jako milczące poparcie dla jednego kandydata, potępienie innego lub abdykacja od odpowiedzialności. To nieuniknione”, napisał Lewis. „My tego tak nie postrzegamy. Widzimy to jako zgodne z wartościami, których „The Post” zawsze bronił i czego oczekujemy od lidera: charakteru i odwagi w służbie amerykańskiej etyce, czci dla rządów prawa i szacunku dla wolności człowieka we wszystkich jej aspektach”.
Głos zabrał także sam właściciel tytułu Jeff Bezos, jeden z najboagatszych ludzi świata. „Poparcie prezydenta [przez gazetę] nie ma żadnego wpływu na wynik wyborów” – stwierdził Bezos założyciel Amazona. „Poparcie kandydata na prezydenta w rzeczywistości tworzy wrażenie stronniczości. Poczucie braku niezależności. Zakończenie tego jest decyzją opartą na zasadach i jest słuszne” – słowa Bezosa zacytowała CNN.
Czytaj także:Jeff Bezos wzbogacił się w czasie pandemii o 24 mld dolarów
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!