Mieszkanka Katowic domagała się ukarania taksówkarza za napis “Wołyń pamiętamy”

Mieszkanka Katowic chciała pozbawić taksówkarza licencji za napis “Wołyń pamiętamy” na tylnej szybie jego samochodu. Na szczęście nie ma przepisów, które pozwalałyby na to.

Portal Katowice24.info podał w sobotę, że mieszkance Katowic nie spodobał się napis “Wołyń pamiętamy” na tylnej szybie taksówki, która często oczekuje na klientów na postoju na ulicy Młyńskiej, obok urzędu miasta w Katowicach.

Kobieta uznała, że napis może “prowokować” w kontekście obecnej wojny na Ukrainie i napisała donos do urzędu miasta. Nie domagała się jednak usunięcia napisu, ale pozbawienia taksówkarza pracy poprzez odebranie mu licencji.

Jak wynika z cytowanej przez katowicki portal wypowiedzi rzecznik prasowej UM w Katowicach Sandry Hajduk, władze miasta podzieliły obawy autorki donosu. Taksówka z niewygodnym napisem została sprawdzona przez urzędników pod kątem oznakowania i dodatkowych oznaczeń. Okazało się, że były one zgodne z prawem i taksówkarz nie naruszył warunków licencji.

Sandra Hajduk przyznała, że cofnięcie licencji jest możliwe tylko w przypadkach ściśle określonych w ustawie o transporcie drogowym i kierowca nie poniesie żadnych konsekwencji.

Kampania informacyjna prowadzona pod hasłem “Wołyń pamiętamy” nie od dziś nie podoba się środowiskom proukraińskim w Polsce. W ubiegłym roku w krytycznym tonie opisał ją serwis inPoland.net.pl – portal prowadzony głównie w języku ukraińskim, początkowo skierowany m.in. do Ukraińców żyjących we rejonie Wrocławia, obecnie jeden z głównych serwisów ukraińskojęzycznych w Polsce, popularny wśród imigrantów z Ukrainy.

Przypomnijmy, że 17 czerwca były dyplomata Witold Jurasz napisał na portalu Onet, powołując się na swoje źródła, że polskie władze zdecydowały, „żeby w relacjach z Ukrainą wyciszyć spór o gloryfikację Stepana Bandery”. Według niego teraz Polska miałaby „ograniczyć się do sprzeciwu wobec kultu dowódców Ukraińskiej Powstańczej Armii odpowiedzialnych za mordowanie Polaków – Romana Szuchewycza oraz Dmytra Klaczkiwskiego. pod koniec czerwca dziennikarz Łukasz Warzecha poinformował na Twitterze, że był na zamkniętym spotkaniu, na którym „ważny funkcjonariusz rządowych mediów oznajmił, że zainteresowanie Wołyniem jest w istocie marginalne i jest tylko sztucznie nadymane +w określonym celu+”. „Gdybym przy tym nie był, to bym nie uwierzył. Tak to było bezczelne” – komentował Warzecha.

Kresy.pl / katowice24.info

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. voy
    voy :

    Na miejscu taksówkarza złożyłbym zawiadomienie do prokuratury przeciwko tej kobiecie, za próbę powstrzymywania i szkalowania patriotycznych postaw i oddawania czci bestialsko pomordowanym Polakom na Wołyniu. Sprawa Wołynia i ludobójstwa jakiego się tam dopuszczono zawsze powinna znajdować się w przestrzeni publicznej dopóki nie zostanie dostatecznie upamiętniona, potępiona i uczczona. Ta Pani powinna wpłacić pieniądze na wskazaną przez taksówkarza organizację zajmującą się przywracaniem i kultywowaniem pamięci Wołynia.