Litwa: Minister oczyszczony z zarzutu pisania po polsku

Minister oświaty i nauki Gintaras Steponavičius nie złamał prawa, wysyłając oficjalne listy w języku polskim, rosyjskim i białoruskim do rodziców szkół mniejszości narodowych – ustaliła litewska Państwowa Inspekcja Językowa.

W swoim uzasadnieniu Inspekcja podaje, że “w danym przypadku podstawowym dokumentem jest pismo sporządzone w języku państwowym, toteż nie stoi on w sprzeczności z Ustawą o Języku Państwowym, pisma zaś sporządzone w innych językach są jedynie tłumaczeniem dokumentu podstawowego”.

Inspekcja zaznacza też, że „przepisy obowiązujące w Republice Litewskiej nie zawierają zakazu tłumaczenia dokumentów urzędowych na inne języki”. Oznacza to, że administracja rejonu, na przykład wileńskiego, zamieszkanego przez polską, rosyjską i inne mniejszości narodowe może wydać decyzję administracyjną, którą zwyczajnie odłoży do teczki z aktami, w obieg zaś wyśle przetłumaczony dokument.

– Tak to można rozumieć – potwierdził nam Donatas Smalinskas, kierownik Państwowej Inspekcji Językowej.

Jego też zdaniem, list ministra, choć jest oficjalnym pismem, należy traktować tylko jako list, który został przetłumaczony na języki mniejszości narodowych, żeby każdy z adresatów mógłby lepiej zrozumieć jego treść. Donatas Smalinskas zaznacza jednak, że przykład ministra nie jest dobrym przykładem.

– Więc lepiej niech inne instytucje nie idą za tym przykładem – zaznaczył kierownik Inspekcji.

Tymczasem namiestnik rządu na powiat wileński, Jurgis Jurkevičius, który na Wileńszczyźnie ściga bezwzględnie wszelkie przejawy używania języków mniejszości narodowych w sferze administracji publicznej, zaprzecza temu.

– Tłumaczenie nie jest dokumentem, a tylko tłumaczeniem i nie ma mocy prawnej – Jurkevičius na wstępie ucina sugestię o możliwości tłumaczenia decyzji administracyjnych w administracjach samorządów rejonu wileńskiego czy solecznickiego na języki mniejszości narodowych.

Niemniej namiestnik rządu nie zechciał nam skomentować decyzji Państwowej Inspekcji Językowej w sprawie listów ministra Steponavičiusa, bo jak zaznaczył, ocenianie decyzji Inspekcji nie należy do jego kompetencji.

Zarówno Smalinskas, jak też przedstawiciel rządu na powiat wileński, Jurkevičius, zaprzeczyli naszym sugestiom, że w kontekście decyzji Inspekcji, za tłumaczenie można też uznać polskie tabliczki z nazwami ulic czy też tablice informacyjne na podwileńskich autobusach, których używanie przez miejscowych Polaków obydwie instytucje konsekwentnie zwalczają.

Jak już pisaliśmy, wniosek do Państwowej Inspekcji Językowej w sprawie listów ministra Steponavičiusa złożyła Europejska Fundacja Praw Człowieka. Fundacja zwróciła się z prośbą o pociągnięcie do odpowiedzialności administracyjnej ministra oświaty i nauki za wysłanie 26 tys. listów w języku niepaństwowym (polskim, rosyjskim i białoruskim) do dzieci uczęszczających do szkół mniejszościowych. Akcja Fundacji miała na celu sprawdzenie, czy Państwowa Inspekcja Językowa ośmieli się ścigać za rzekome naruszanie Ustawy o Języku Państwowym wysokiego urzędnika tak zaciekle, jak zwykłego obywatela.

„Odpowiedź Państwowej Inspekcji Językowej pozytywnie zaskoczyła Fundację. Według Inspekcji, korespondencja mająca charakter oficjalny niekoniecznie powinna być prowadzona w języku państwowym. List może być wysłany w języku polskim, rosyjskim, francuskim czy japońskim. Powinno jedynie istnieć tłumaczenie pisma oryginalnego, które to pismo ma być sporządzone w języku urzędowym (po litewsku)” — napisano w komunikacie organizacji.

W Fundacji uważają również, że interpretacja Ustawy o Języku Państwowym, jakiej dopuściła się Inspekcja w postanowieniu dotyczącym ministra Steponavičiusa, jest ogromną zmianą jakościową, która ma bardzo daleko idące konsekwencje i zgodnie z artykułem 4 o języku państwowym, obejmuje wszystkie działające na Litwie instytucje, urzędy, przedsiębiorstwa i organizacje.

Stanisław Tarasiewicz, Kurier Wileński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply