Kubilius: Wileńszczyzna to zacofany kraj

Litewski premier Andrius Kubilius jest zaniepokojony, że zamieszkała głównie przez polską mniejszość narodową Wileńszczyzna, jest uważana przez Litwinów za “zacofany kraj”.

Kubilius mówił, że chciałby, aby mniejszości narodowe na Litwie “czuły się dobrze ze swoimi tradycjami, pieśniami, flagami, mową, dziećmi, rodzicami i praojcami”. “Niepokoi jednak proste pytanie, dlaczego Wileńszczyzna, gdzie są duże wspólnoty polska i białoruska, w świadomości Litwinów jest zacofanym krajem” – powiedział premier podczas obchodów 20-lecia przyjęcia Ustawy o mniejszościach narodowych.

Zaznaczył przy tym, że “rozkwit i rozwój” Wileńszczyzny może zapewnić jej tylko otwartość i konkurencja.

W uroczystościach uczestniczyli przedstawiciele wspólnot narodowych oraz eurodeputowany Vytautas Landsbergis, lider litewskich konserwatystów. Przed ostatnimi wyborami lokalnymi był on autorem skandalicznego apelu do członków swojej partii o masowe meldowanie się na Wileńszczyźnie, żeby można było “odnieść historyczne zwycięstwo” w wyborach nad Akcją Wyborczą Polaków na Litwie, która od wielu lat rządzi w tzw. polskich rejonach – wileńskim i solecznickim.

Podwileńskie rejony w rzeczy samej są odbierana przez litewską opinię publiczną jako zacofany kraj, a jego mieszkańcy, głównie miejscowi Polacy uważani są często za margines społeczny. Z kolei władze centralne, w tym głównie instytucje rządowe, uważają mieszkańców Wileńszczyzny za nielojalnych do końca obywateli. Dlatego też zamieszkali tu Polacy nieraz są szykanowani i prześladowani za używanie swego języka w administracji publicznej, a samorządy są sukcesywnie ograniczane w prawach, głównie w kwestii administracji publicznej oraz szkolnictwa, które w opinii polskiej mniejszości jest “ostatnim bastionem polskości na Wileńszczyźnie”.

Władze centralne Litwy szachują samorządowe polskie szkoły siecią odgórnie zakładanych szkół państwowych z litewskim językiem nauczania. Często nowo zbudowane i lepiej zaopatrzone szkoły te stanowią poważną konkurencję dla borykających się z problemami finansowymi szkół samorządowych, którym brakuje czasami nawet podręczników. Tymczasem na rozwój i rozbudowę szkół rządowych, rząd Kubiliusa nawet w kryzysie nie szczędzi wielomilionowych dotacji budżetowych. Są one kierowane na budowę nowych szkół oraz na rozbudowywanie już istniejących o baseny, sale i stadiony sportowe.

Przy tym warto zauważyć, że w żadnym innym rejonie kraju nie ma ani szkół rządowych, ani też wielomilionowych inwestycji. Tam, gdzie mniejszości narodowe stanowią marginesowy odsetek, w ciągu 20 lat litewskiej niepodległości nie wybudowano prawie żadnej nowej szkoły. Co więcej, w tych rejonach szkoły te są zamykane z powodu kłopotów finansowych lokalnych samorządów. Działające zaś szkoły mają podobne problemy finansowe, co samorządowe szkoły na Wileńszczyźnie.

Podwileńskie samorządy uważają, że prowadzone w dziedzinie oświaty działania rządowe na Wileńszczyźnie mają za cel asymilację jej rdzennej polskiej ludności. Z kolei rząd usprawiedliwia się, że dba o zapewnienia mieszkańcom ziemi wileńskiej konstytucyjnego prawa do nauki w języku urzędowym, chociaż na Wileńszczyźnie działają samorządowe szkoły nie tylko z polskim językiem nauczania, ale też wiele szkół z językiem litewskim oraz mieszanych.

Niemniej, podczas obchodów 20-lecia przyjęcia Ustawy o mniejszościach narodowych premier Kubilius raz jeszcze podkreślił doktrynę rządową wobec Wileńszczyzny: “Ważnym też jest, żeby Litwini mieszkający tam, gdzie większość stanowią Polacy i Białorusini, nie czuli się również mniejszością, której praw nikt nie broni i nie szanuje”.

Doktryna rządowej polityki wobec Wileńszczyzny wywodzi się po części z opinii niektórych “historyków” litewskich, że Polacy na Wileńszczyźnie są spolonizowanymi Litwinami.

infopol.lt/Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply