W ostatni dzień urzędowania w Wilnie ambsadora RP Konstantego Radziwiłła pod jego placówką zgromadzili się przedstawiciele społeczności lokalnych Polaków chcąc podziękować dyplomacie za to, w jaki sposób pełnił swoją misję.
W środę, która była formalnie ostatnim dniem urzędowania Radziwiłła na placówce w Wilnie, grupa miejscowych Polaków zebrała się pod ambasadą RP w centrum Wilna. „Kiedy dowiedzieliśmy się, że szanowny ambasador Konstanty Rawdziwiłł zostanie od nas zabrany, to wzbudziło w nas smutek i żal, bo to człowiek, który pomimo krótkiej służby tutaj, wykazał się wielkim szacunkiem do nas, zrozumieniem, wsparciem, zawsze był obok nas. Z inicjatywy koleżanek z Rady pedagogicznej przedszkola „Kasztan” postanowiłyśmy się zebrać i podtrzymać naszego szanownego ambasadora. Dlatego jesteśmy tutaj” – miejscowy portal L24.lt zacytował jedną z uczestniczek pikiety.
Według relacji na „wiecu poparcia” dla Radziwiłła pojawili się działacze Związku Polaków na Litwie oraz partii Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin. Wśród tych ostatnich byli radni samorządowi. Pojawiły się również dziedzi w strojach ludowych.
Byli też przedstawiciele placówek oświatowych z polskim językiem nauczania. Wśród ich członkowie społeczności likwidowanej przez litewskie władze Szkoły Podstawowej im. Andrzeja Stelmachowskiego w Starych Trokach. Radziwiłł odwiedzał szkołę i występował na jej rzecz przed władzami Litwy.
„Bardzo cieszę się, że są tacy ludzie, którzy nie starają się przystosowywać do sytuacji, ale wyrażają wolę społeczności, w danym wypadku wolę społeczności naszej, wileńskiej, który potrafił krótko, jasno, wyraźnie przedstawić nasze problemy szkolnictwa, które może były niewygodne ne nie tylko dla strony litewskiej, ale i dla strony polskiej” – powiedział walczący o przetrwanie placówki dyrektor Romuald Grzybowski.
Pod ambsadą pojawił się również jedyny mer rejonu z ramienia AWPL-ZChR Zdzisław Palewicz, rządzący w zamieszkanym w większości przez Polaków rejonie solecznickim. „I starał się, i pomógł w wielu sprawach. Osoba niezwykle aktywna i na dająca nam wzór do naśladowania, jak musimy być z ludźmi, wśród ludzi i dla ludzi” – powiedział solecznicki mer, podkreślająć, że Radziwiłł jako ambasador starał się zrozumieć interesy miejscowej społeczności Polaków. „Dzisiaj jestem tu, żeby podziękować dla ambasadora i jego małżonki za to, co za ten niestety krótki czas zrobili dla nas. Bo ambasador to właściwy człowiek na właściwym miejscu, zabierany od nas w niewłaściwy sposób” – podsumował Palewicz, który wyraził też nadzieję, że głos jego społeczności zostanie „usłyszany” w Warszawie.
Radziwiłł spotkał się z Polakami. „Mam nadzieję, że udało nam się zrobić coś dobrego i że świat wokół nas dzięki temu jest trochę lepszy. Przynajmniej odrobinę. Jeśli to zostanie w naszej pamięci, to już jest ziarenkiem, które będzie rosło i będzie dawać owoce. Może nie jutro i nie pojutrze, ale w przyszłości.” – powiedział do zebranych pod ambasadą. Miejscową polską społeczność nazwał „diamentem wśród Polaków rozsianych po całym świecie”.
Zapewnił, że będzie „rzecznikiem” polskiej mniejszości na Litwie przebywając w Warszawie.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłosiło 25 lipca decyzję o odwołaniu Konstantego Radziwiłła z przedstawicielstwa dyplomatycznego w Wilnie z końcem tego miesiąca. Nie oznacza to całkowitego pozbawienia Rzadziwiłła funkcji, ponieważ to może uczynić tylko prezydent, tymczasem Andrzej Duda zapowiedział, że nie zgodzi się na wymianę szefa tej placówki dyplomatycznej. W efekcie ambsadą Polski w Wilnie będzie kierował w czasie politycznego pata dyplomata niższy rangą – charge chargé d’affaires. Radziwiłł rozpoczął swoją misję w Wilnie zaledwie w kwietniu 2023 r.
Jeszcze przed rozpoczęciem misji dyplomatycznej Radziwiłł umieszczał interesy miejscowej mniejszości polskiej wśród priorytetów. Zwracał uwagę, że dalszych działań wymagają m.in. kwestie braku możliwości używania polskich znaków diakrytycznych do zapisu imion i nazwisk, czy zakazu używania dwujęzycznych tablic nazw topograficznych w rejonach licznie zamieszkałych przez Polaków. Zaznaczał, że istnieją duże problemy z odzyskiwaniem przez Polaków własności, znacjonalizowanej za czasów sowieckich oraz na brak na Litwie ustawy o mniejszościach narodowych.
Radziwiłł potrafił w słyszalny sposób wejść w polemikę z przedstawicielami litewskich władz. Tak było w przypadku naczelnika litewskiej Inpekcji Językowej Litwy Audriusa Valotki, który posunął się do porównywania umieszczania tablic z nazwami miejscowości w języku polskim i litewskim do działań Rosjan w Donbasie i twierdzenia, że dwujęzyczne tablice na Wileńszczyźnie wyznaczją „strefę okupacyjną, w której miała miejsce gwałtowna polonizacja Litwinów”.
Ambasador zdecydowanie zareagował na słowa Valotki, spotkał się z nim, w czasie spotkania litewski urzędnik przeprosił za swoje słowa. Radziwiłł wręczył Valotce wiążące Litwę międzynarodowe dokumenty zawierające zapisy o prawie mniejszości narodowych do publicznego używania swojego języka ojczystego.
Radziwiłł pełnił swoję misję zdecydowanie inaczej od swojej poprzedniczki na stanowisku szefa polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Wilnie. Urszula Doroszewska popierała przez lata przedsięwziętą przez jedną z frakcji Prawa i Sprawiedliwości politykę rozbijania jedności i podważania władz centralnych Związku Polaków na Litwie i, według miejscowych źródeł, praktycznie izolowała liderów ZPL.
Czytaj także: Urszula Doroszewska – polska czy litewska ambasador w Wilnie?
Na niedawnym czerwcowym zjeździe ZPL Radzwiłł przeprosił jego działaczy za tego rodzaju ingerencje. “Macierz, Polska nie jest w takiej sytuacji, aby komukolwiek z państwa mogła mówić, co macie robić. Polacy na Litwie mają własną organizację, rządząc się sami i wiedzą lepiej niż ktokolwiek inny, co jest potrzebne i jakie powinny być zadania, dla państwa Związku również. I jeżeli czasem zdarza się, że przedstawiciel Polski wyszedł poza taką rolę ogólnego wsparcia dla Polaków, to chcę za to bardzo mocno przeprosić. Jeśli coś takiego się zdarzyło, to na pewno tak nie powinno być. To państwo tutaj są gospodarzami, a my z Polski mamy obowiązek państwa wspierać.” – powiedział na zjeździe dyplomata.
W czasie pełnienia swojego urzędu Radziwiłł utrzymywał stały kontakt z organizacjami polskiej mniejszości narodowej, odwiedzając często jej instytucje, imprezy, czy po prostu miejsca zamieszkania. Był pozytywnie oceniany przez miejscowych Polaków.
l24.lt/kresy.pl
Tak jak zostało powiedziane, ambasador to właściwy człowiek na właściwym miejscu, zabierany od nas w niewłaściwy sposób. Liczymy że decyzja o odwołaniu nie jest ostateczna.
Odwołanie to decyzja polityczna a nie merytoryczna. To ambasador, który naprawdę dobrze wypełniał misję (po latach katastrofy i szkód wyrządzonych przez poprzedniczkę, miłośniczkę antypolskich landsbergistów Doroszewską), który przez swą pryncypialną postawę zyskał szacunek Litwinów, a przede wszystkim autentycznie nawiązał mocne porozumienie z Polakami na Litwie i wspierał ich. Odesłanie go tylko dlatego, że jest kojarzony z obecną opozycją, jest po prostu politycznym błędem, pokazującym że nie liczy się dobro Wilniuków i siła polskości, a tylko partyjne barwy.
Skoro ambasador dobrze wypełnia zadania i cieszy się dobrą opinią mieszkańców Wileńszczyzny, to po co zmieniać, w dodatku po zaledwie kilkunastu miesiącach?
Na stworzeniu takiej sytuacji, czyli zamieszaniu wokół ambasadora, zależało zapewne też niektórym antypolskim siłom na Litwie: głównie środowisku Landsbergisów, w tym obecnego ministra spraw zagranicznych, oraz socjaldemokratom, którzy jako bezpośredni spadkobiercy litewskich komunistów współpracujących ze Stalinem są mocno antypolscy. Wśród atakujących ambasadora za udział w niedawnym zlocie rodzinnym (organizowanym przez sztandarowe polskie organizacje ZPL i AWPL) znalazł się także wybrany przez Landsbergisów z pomocą szaulisów mer rejonu wileńskiego w wyborach, które nie miały nic wspólnego z demokracją i uczciwością. Być już może już wcześniej miał on od swoich politycznych towarzyszy informację o zamierzeniach wobec ambasadora, gdyż odważył się na skandaliczny atak na polskiego dyplomatę, zanim te plany zmian dotarły do opinii publicznej. A to oznacza, że antypolskie siły mają także swoje polskojęzyczne macki i trzeba o tym głośno mówić i to piętnować.