„Zrodzeni do szabli”. Jak tworzy się historię

Można powiedzieć, że tzw. “polska krzyżowa” Sieniawskich jest dlatego polska, bo stworzyli ją współcześnie żyjący Polacy. To pusta i wyimaginowana gra różnymi formami ruchowymi zapożyczonymi ze starych zachodnich traktatów szermierczych prezentujących różne style walki, okraszona kuglarskimi sztuczkami, ma sprawiać wrażenie jedności, jakiegoś kanonu i wmawiać nam, że jest to rekonstrukcja – pisze Tomasz Abramski w tekście nadesłanym do naszej redakcji. Już wkrótce na łamach portalu Kresy.pl ukaże się replika autorstwa twórców filmu “Zrodzeni do szabli”.

Ostatnio telewizja History zaprezentowała film p.t. “Zrodzeni do szabli”. Jego twórcy, rodzina Sieniawskich, na kanwie sielskiej opowieści sarmackiej pokazują nam tzw. “polską krzyżową”, czyli specyficzny sposób posługiwania się szablą. Obraz ten ma być dowodem, jak sami twierdzą, zrekonstruowania przez nich tej dawnej sztuki.

Film o charakterze paradokumentalnym jest niespójny. Można tu wyłowić różne błędy historyczne i metodyczne dotyczące posługiwania się białą bronią (szablą). Chociaż z drugiej strony dobrze, że zaczynają powstawać produkcje mówiące o naszej historii i zapomnianych tradycjach. Za to twórcom należy się szacunek, pod warunkiem, że przekaz jest rzetelny i nie zahacza o fantasy (chińskie filmy z fruwającymi, walczącymi wojownikami też dobrze się ogląda).

Przechodząc do sedna, skąd wzięła się technika zwana “polską krzyżową”? Nasi twórcy powołują się na tajemnicze materiały pochodzące głównie z zachodnich źródeł historycznych np. niemieckie traktaty szermiercze, w których często pojawia się określenie “Polnische Fechtart durch Kreuzhiebe” w odniesieniu do walki Polaków. Twierdzą także, że walka polegała, jak widać w filmie, na szeroko prowadzonych krzyżowych cięciach bez wykonywania zasłon statycznych w celu obrony wolnego pola przed trafieniem. Ich motto to fragment hasła z encyklopedii Zygmunta Glogera “…że cięcia i zasłony krzyż stanowiły. Polacy doszli do tak nadzwyczajnej biegłości w robieniu krzywą szablą, że żaden inny naród w sztuce tej sprostać im nie zdołał…” (Encyklopedia Staropolska Ilustrowana Z. Gloger, tom III, str. 108).

Mamy tu pierwszą sprzeczność, ponieważ powyższy cytat wyraźnie mówi o zasłonach. Panowie S. sami sobie przeczą!

Zasłony jednak były: “…kiedy się dwaj dorwali do palcatów, bili się aż do zmordowania, a tak sztucznie każdy się palcatem swoim układał, zastawiając się ze wszystkich stron, a oraz wzajemnie adwersarza swoim przecięciem sięgając…” (Opis obyczajów za panowania Augusta III, Jędrzej Kitowicz, str. 67)

Pasek o swoim pojedynku z Jasińskim (rok 1660): “… przytnie na mnie potężnie, aż mi zadrżała szabla w garści; wytrzymałem zakład. Ścięniśmy się z dziesięć razy; nic ani temu, ani temu…” (Pamiętniki, Jan Chryzostom Pasek, str. 195).

Autorzy powołują się na wygląd oraz technologię wykonania szabli pod kątem jej przydatności do “sztuki krzyżowej”, ale nie zadali sobie trudu i nie obejrzeli dokładnie muzealnych czy też znajdujących się w prywatnych zbiorach egzemplarzy szabli, aby stwierdzić, że wcięcia na głowniach są prostopadłe w stosunku do osi długiej. Nie ma tam wcięć skośnych. Świadczy to o używaniu zasłon statycznych.

Chociaż język opisujący pojedynki jest specyficzny i charakterystyczny dla tamtych czasów, to dla osób zajmujących się szermierką jednoznaczny, prosty do analiz i wyciągania wniosków. Autorzy filmu twierdzą, że w dworach szlacheckich “zatrudniano” na tzw. łaskawym chlebie nauczycieli jazdy konnej i fechtunku; byli to najczęściej weterani wojenni. To wszystko prawda, ale cóż widzimy na ekranie – pogrążony w lekturze rębajło (P. Deląg gra weterana, mistrza szabli) nie udziela młodemu adeptowi lekcji fechtunku, co więcej nawet na niego nie spogląda i nie daje rad. Sfrustrowany młodzian obtłukuje do znudzenia wkopany przed dworem gruby, drewniany słup i o dziwo nigdy nie pęka mu kij. Następnie wchodzi do jeziora, gdzie w ten sam sposób wali kijem w wodę, rozpryskując ją obficie.

W tamtych czasach lekcje jazdy konnej i fechtunku polegały na demonstrowaniu przez nauczyciela podstawowych ruchów i działań. Potem gdy uznał to za stosowne, krzyżował palcat z uczniem (pierwsze sparingi). Takie kształcenie doprowadzało do sytuacji, że najczęściej uczeń był lustrzanym odbiciem swojego mistrza. Słupa, który w filmie pełni wątpliwą rolę, rosły przecież drzewa, używano we wschodnich szkołach walk, jako manekina do zadawania trafień.

Cięcia w wodę to zupełnie inna historia. W Mediolanie Giuseppe Radaelli stworzył sławną szkołę szermierki na szable, która polegała na szybkich i precyzyjnych cięciach “z łokcia“, a genezą tej szkoły były obserwacje ćwiczeń Kozaków nad Wołgą, którzy siekali wodę szablami tak, aby ostrze wchodziło w nią bez rozprysku. Ale to jest już rok 1873, który był początkiem nowoczesnej szermierki.

W szermierce historycznej i sportowej, jak również w sportach walki ( boks, judo, kendo, karate itp.) mamy specyficzny sposób poruszania się – “praca nóg”. Jest to bardzo ważny element każdej walki, zapewnia zachowanie bezpiecznej odległości (menzury) między walczącymi.

Panowie Sieniawscy wymyślili ciekawy jednak oparty na wschodnich sztukach walki (klasztor Schaolin – szabla dao, miecze ijan) sposób poruszania się. Są to ślizgowe kroki z tendencją do zachodzenia przeciwnika z jego boków. Na pewno wygląda to efektownie i bezpiecznie, kiedy mamy na stopach wygodne sportowe obuwie (płaska podeszwa) plus równe podłoże (sala sportowa). Wiadomo, jakich butów używano w tamtych czasach do jazdy konnej i na co dzień; buty te wyróżniały dość wysokie obcasy. W trakcie walki na nierównym często błotnistym podłożu ten sposób poruszania był niemożliwy. Każde zgubienie menzury mogło skończyć się upadkiem albo zranieniem przez przeciwnika. W żadnych dostępnych rycinach czy pamiętnikach polskich nie ma nawet mowy o takim sposobie poruszania się! Walczący skradali się i obchodzili wzajemnie; ruch ten był bardziej intuicyjny i jakby drugoplanowy w stosunku do posługiwania się szablą.

Nasi twórcy “krzyżowej” zapominają, że Polacy w swoim repertuarze fechtunkowym używali: sztychów, czyli pchnięć, przeciwtempa czyli trafienia przeciwnika przed zakończeniem jego ataku, precyzyjnych cięć bezpośrednich. Mówiąc o fintach, że były dwojakiego rodzaju, mylą się – jest to działanie jedyne w swoim rodzaju i niepodzielne. Finta to natarcie w pierwszym zamiarze, polega na płynnym prowadzeniu broni bez przyruchów, cofania i wstrzymania. Ma to wywołać ruch zasłony przeciwnika po to, aby ją minąć w ostatniej chwili i trafić w wolne wybrane przez nas miejsce. Przy ich sposobie szerokiego prowadzenia szabli najczęściej zza głowy oraz następujących po sobie cięć, trudno o dokładne trafienie w punkt (punctum minoris resistentiae – w dosłownym tłumaczeniu miejsce najmniej odporne, czyli źle chronione). W miejsce takie należy trafić jak najszybciej, bez wymachów i przyruchów, czyli bezpośrednio!

Dowodem na to jest teza naszego znakomitego szermierza prof. W. Zabłockiego, który po analizie XVII-wiecznych pamiętników napisał, że na 19 opisanych cięć, 14 było w dłoń, a 5 w głowę: “…Należy stwierdzić, że technika cięć zamachowych z ramienia jest mało skuteczna w walce pieszej, już to ze względu na trudność szybkiego wyhamowania cięcia i przejścia do następnej akcji, już to ze względu na sygnalizowanie natarcia zamachem…” ( Szable świata, W. Zabłocki, str. 41).

Kulminacyjne sceny filmu wywołały u mnie szeroki uśmiech. Główni bohaterowie walczą o życie z przeważającą ilością Kozaków posługując się “polską krzyżową” i co dziwne “czerń kozacka” zna również tę sztukę. Dlatego trudno wyrokować o wyższości tej szkoły krzyżowej nad sposobem walki innych nacji.

Można powiedzieć, że tzw. “polska krzyżowa” Sieniawskich jest dlatego polska, bo stworzyli ją współcześnie żyjący Polacy. To pusta i wyimaginowana gra różnymi formami ruchowymi zapożyczonymi ze starych zachodnich traktatów szermierczych prezentujących różne style walki, okraszona kuglarskimi sztuczkami, ma sprawiać wrażenie jedności, jakiegoś kanonu i wmawiać nam, że jest to rekonstrukcja. Osjanizowanie twórców “krzyżowej” to puszczenie w ruch wybujałej fantazji, która ubrana jest w różne encyklopedyczne noty i propagandowe hasła: “…Rzecz choćby najulotniejsza winna mieć jakieś faktograficzne źródło, czysty wymysł bowiem to jedynie zdolność łgania…” (Lord Byron). Jak było naprawdę? Jeżeli pan J. Sieniawski skonstruuje wehikuł czasu, to chętnie do niego wsiądę, żeby się przekonać. Janusz, Ty na pewno dasz radę.

Tomasz Abramski instruktor szermierki

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply