Zawieszenie broni w Syrii to zwycięstwo Putina

Asad w Syrii zawsze był silniejszy niż to się wydawało. Nawet w najgorszym dla siebie momencie, w lipcu 2011 r., brytyjska ambasada w Damaszku oszacowała, że ​​miał poparcie 30 do 40 procent populacji według “The Battle for Syria” autorstwa Christophera Phillipsa, która powinna być podstawową lekturą dla każdego zainteresowanego Syrią. Opinia ekspertów nie doprowadziła do zmiany przekonania międzynarodowych mężów stanu, stojących na stanowisku, że Asad musi odejść. Kiedy francuski ambasador Eric Chevallier wyraził podobne wątpliwości co do zbliżającej się zmiany reżimu, otrzymał surową naganę od urzędników w Paryżu, którzy powiedzieli mu: “Twoje informacje nas nie interesują. Baszar Asad musi upaść” – podkreśla Patrick Cockburn na łamach portalu Unz.com.

Zawieszenie broni rzadko ma dobrą prasę. Jeśli uda mu się zakończyć przemoc lub złagodzić kryzys, media szybko się nudzą i tracą zainteresowanie. Ale jeśli walka toczy się dalej, wówczas ci, którzy zawarli zawieszenie broni, są potępiani jako bezduszni obłudnicy, którzy albo nigdy nie zamierzali zakończyć zabijania, albo też całkowicie zawiedli i ponoszą odpowiedzialność.

Eksperci są sceptycznie nastawieni co do porozumienia osiągniętego przez prezydenta Rosji Władimira Putina i prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana w w Soczi, mającego odciągnąć siły prezydenta Baszara al-Asada od rychłej ofensywy skierowanej przeciwko rebeliantom w prowincji Idlib. Jest to ostatnia enklawa zbrojnej opozycji w zachodniej Syrii, która utraciła swoje bastiony w Aleppo, Damaszku i Dara w ciągu ostatnich dwóch lat.

Wątpliwości co do porozumienia są zrozumiałe, gdyż jeśli zostanie wprowadzone w życie, grupy walczące z Asadem w Idlibie zostaną rozbrojone. Powstanie strefa zdemilitaryzowana, która będzie kontrolowana przez Rosję i Turcję na terytorium rebeliantów, usuwane będą “radykalne grupy terrorystyczne” i ciężka broń, od czołgów po moździerze. Rebelianci stracą kontrolę nad dwiema głównymi autostradami przecinającymi Idlib i łączącymi kontrolowane przez rząd Aleppo, Latakię i Hamę.

Z dokumentu bije imperialna pewność siebie, gdyż wszystkie strony w syryjskiej wojnie domowej zostały poinstruowane, aby się podporządkować. To się może nie udać, ponieważ trudno jest zrozumieć, dlaczego bojownicy z organizacji Al-Kaidy, tacy jak Hajat Tahrir Al-Szam, mieliby dobrowolnie zrezygnować z militarnej karty przetargowej, jaką nadal posiadają. Rząd syryjski oświadczył, że będzie przestrzegał porozumienia, ale może dojść do konkluzji, że w niedługim czasie będzie w stanie krok po kroku odzyskać Idlib, podobnie jak w przypadku innych enklaw rebelii.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Koniec amerykańskiego prymatu w Syrii

Najbardziej interesujące w porozumienia nie są szczegóły, lecz to, co mówi nam ono o równowadze sił w Syrii, regionie, a nawet na całym świecie. Porozumienie jest bardzo kruche, ale tak jest w przypadku wszystkich traktatów, które generał Charles de Gaulle porównał do “róż i młodych dziewczyny: trwają, dopóki trwają”. Realizacja porozumienia Putin-Erdogan może być uciążliwa, a jej korzyści tymczasowe, ale spełni ona swoje zadanie, jeśli mniej Syryjczyków w Idlib będzie rozrywanych przez bomby.

Syryjska wojna domowa już dawno przestała być walką toczoną przez lokalnych uczestników. Syria stała się areną, na której zagraniczne państwa konfrontują się ze sobą, prowadzą wojny zastępcze i wystawiają na próbę swoją siłę i wpływy. Najważniejszym międzynarodowym skutkiem tej wojny jest jak dotąd umożliwienie Rosji przywrócenie sobie statusu wielkiej potęgi. Moskwa pomogła Asadowi zabezpieczyć swoją władzę po wybuchu rebelii w 2011 r., a później zapewniła mu ostateczne zwycięstwo dzięki bezpośredniej interwencji wojskowej w 2015 r. Wysoki dyplomata pewnego arabskiego kraju przypomina, że ​​na początku syryjskiej wojny zwrócił się do generała USA, z pytaniem o różnicę między kryzysem w Syrii a tym, który właśnie się zakończył wraz z obaleniem Muammara Kaddafiego w Libii. Generał odpowiedział jednym słowem: “Rosja”.

Trudno jest sobie teraz wyobrazić, gdy Rosja przedstawiana jest na Zachodzie jako agresywna drapieżcza siła, która zagraża wszystkim, w jakim stopniu była marginalizowana siedem lat temu, kiedy NATO przeprowadzało zmiany w reżimie w Libii. Rosja w rzeczywistości zawsze była silniejsza niż się wydawało, ponieważ pozostawała nuklearnym supermocarstwem zdolnym do zniszczenia świata zarówno przed, jak i po upadku Związku Radzieckiego w 1991 r.. Nie powinno się łatwo zapominać o tym istotnym fakcie, ale politycy i komentatorzy nadal beztrosko zalecają izolowanie Rosji i udawanie, że można ją bezpiecznie zignorować.

Powrót Rosji jako wielkiej potęgi zawsze był nieunikniony, ale został przyspieszony przez sprzyjający oportunizm i błędy popełniane przez rywalizujące ze sobą państwa. Asad w Syrii zawsze był silniejszy niż to się wydawało. Nawet w najgorszym dla siebie momencie, w lipcu 2011 r., brytyjska ambasada w Damaszku oszacowała, że ​​miał poparcie 30 do 40 procent populacji według “The Battle for Syria” autorstwa Christophera Phillipsa, która powinna być podstawową lekturą dla każdego zainteresowanego Syrią. Opinia ekspertów nie doprowadziła do zmiany przekonania międzynarodowych mężów stanu, stojących na stanowisku, że Asad musi odejść. Kiedy francuski ambasador Eric Chevallier wyraził podobne wątpliwości co do zbliżającej się zmiany reżimu, otrzymał surową naganę od urzędników w Paryżu, którzy powiedzieli mu: “Twoje informacje nas nie interesują. Baszar Asad musi upaść”.

Takie życzeniowe myślenie i ignorowanie rzeczywistości trwa do dziś. Błędne obliczenia w Waszyngtonie, Paryżu i Londynie dostarczyły Putinowi idealnego politycznego terenu, na którym może odzyskać potęgę rosyjskiego państwa. Porozumienie podpisane przez Rosję i Turcję w zeszły poniedziałek, decydujące o przyszłości prowincji Idlib, jest oznaką tego, jaki sukces Rosja odniosła w Syrii. Putin jest w stanie podpisać dwustronną umowę z Turcją, drugą co do wielkości potęgą militarną w NATO, bez żadnego odniesienia do USA czy innych członków NATO.

Porozumienie oznacza, że ​​Turcja zwiększy swoją obecność wojskową w północnej Syrii, ale bezpiecznie może to zrobić tylko na podstawie zgody  Moskwy. Priorytetem dla Turcji jest zapobieganie tworzeniu kurdyjskiego państewka pod ochroną USA w Syrii i do tego potrzebna jest współpraca rosyjska. To właśnie wycofanie rosyjskiego parasola powietrznego chroniącego kurdyjską enklawę Afrinu na początku tego roku pozwoliło armii tureckiej na inwazję i przejęcie jej. Tak jak stało się to w przypadku Korei Północnej, instynkt prezydenta Trumpa może okazać się bardziej celny niż przekonująca ekspertyza amerykańskiego establishmentu polityki zagranicznej i jego zagranicznych klonów. Nie nauczyli się najważniejszej lekcji wynikającej z prowadzonych przez USA wojen interwencyjnych w Iraku i Syrii, czyli, że w interesie zachodnim nie leży sianie chaosu w innych krajach. Mimo to, argumentują oni za kontynuowaniem amerykańskiej obecności wojskowej w północno-wschodniej Syrii, gdyż osłabi to Asada i zapewni, że każde jego zwycięstwo okaże się pyrrusowym.

Wszystko, co wydarzyło się od 2011 roku, sugeruje coś odwrotnego: próbując osłabić Asada, zachodnie mocarstwa zmuszą go do tego, by stał się bardziej – nie mniej – zależny od Moskwy i Teheranu. To z kolei gwarantuje, że więcej Syryjczyków umrze, zostanie rannych lub stanie się uchodźcami i zapewni miejsce klonom Al-Kaidy. Rosyjska dominacja na północnych obszarach Bliskiego Wschodu może być oportunistyczna, ale jest wzmacniana przez inny proces. Prezydent Trump może jeszcze nie rozpoczął żadnych wojen, ale niepewność co do polityki USA oznacza, że wiele krajów szuka teraz reasekuracji w stosunkach z Rosją, ponieważ nie są już pewni, na ile mogą polegać na USA. Putin może nie być w stanie za każdym razem żonglować różnymi opcjami, które pojawiają się w sposób nieoczekiwany, ale jak dotąd odniósł zaskakujący sukces.

Patrick Cockburn

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply