Doniesienia, że ​​prezydent Putin zaprzeczył, iż Rosja ingerowała w wyborach, są przedmiotem drwin, zwykle z dopowiedzeniem, że amerykańskie służby przecież „wykazały” rosyjską ingerencję. W rzeczywistości, amerykańska „wspólnota wywiadowcza” nic takiego nie zrobiła. Społeczność wywiadowcza jako całość nie miała obowiązku wydawania osądu, a niektórzy kluczowi członkowie tej społeczności nie brali udziału w pisaniu raportu, który jest rutynowo wymieniany jako „dowód” rosyjskiej ingerencji – pisze Jack Matlock, Jr., były ambasador USA w Związku Radzieckim w latach 1987-1991.

Spędziłem 35 lat mojej służby rządowej mając dostęp do informacji „ściśle tajnych”. Kiedy osiągnąłem rangę ambasadora, i gdy pracowałem jako specjalny asystent prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, miałem również dostęp do materiałów zakodowanych. W tym czasie raporty wywiadowcze dla prezydenta dotyczące spraw sowieckich i europejskich były przekazywane mi w celu ich skomentowania. Rozwinąłem wówczas „wyczucie” mocnych i słabych stron różnych amerykańskich agencji wywiadowczych. Na tym tle przeczytałem raport z 6 stycznia 2017 r. autorstwa trzech agencji wywiadowczych: CIA, FBI i NSA.

Ten raport jest oznaczony jako „Ocena Społeczności Wywiadowczej”, ale w rzeczywistości nią nie jest. Raport społeczności wywiadowczej w moich czasach zawierałby dane wszystkich najważniejszych agencji wywiadowczych i ujawniłby, czy wszyscy zgodzili się z wnioskami. Poszczególne agencje nie wahały się „dopisać przypisu” lub wyjaśnić swoje stanowisko, jeśli nie zgadzały się z konkretną oceną. Raport nie był przedstawiany jako wynik pracy „wspólnoty wywiadowczej”, jeśli pominięto w nim jakąkolwiek istotną agencję.

W raporcie napisano, że reprezentuje on ustalenia trzech agencji wywiadowczych: CIA, FBI i NSA, ale samo to wprowadza czytelnika w błąd, ponieważ sugeruje, że w tych trzech agencjach panuje konsensus między analitykami. W rzeczywistości, raport został przygotowany przez grupę analityków z trzech agencji wybranych wstępnie przez ich dyrektorów, z procesem selekcji ogólnie nadzorowanym przez Jamesa Clappera, ówczesnego Dyrektora Wywiadu Narodowego (DNI). Clapper zeznał w Senacie 8 maja 2017 r., że raport został przygotowany przez „kilkudziesięciu analityków – starannie dobranych, doświadczonych ekspertów z każdej ze współpracujących agencji”. Jeśli jesteś w stanie staranie dobrać analityków, możesz równie dobrze starannie dobrać wnioski. Wybrani analitycy mogli domyśleć się, czego oczekiwał od nich dyrektor Clapper, ponieważ nie ukrywał swoich poglądów. Dlaczego mieliby zagrozić swoim karierom, nie dostarczając pożądanych wniosków?

Tym, co powinno uderzyć każdego kongresmana lub dziennikarza, był fakt, że procedura, którą stosował Clapper, była tą samą procedurą, którą zastosowano w 2003 r. przy raporcie fałszywie twierdzącym, że Saddam Husajn posiadał zapasy broni masowego rażenia. Już sam ten fakt powinien być wystarczająco niepokojący, by zainspirować pytania, ale nie jest to jedyna anomalia.

DNI ma pod swoją egidą Narodową Radę Wywiadowczą (NIC), której oficerowie mogą wezwać dowolną agencję wywiadu z odpowiednią fachową wiedzą do przedstawienia oceny swojej społeczności. Rada została powołana przez Kongres po zamachach z 11 września 2001 roku specjalnie po to, aby skorygować niektóre niedociągnięcia w gromadzeniu danych wywiadowczych ujawnionych przez 9/11. Dyrektor Clapper zdecydował się nie konsultować z NIC, co jest ciekawe, ponieważ jego obowiązkiem jest „działanie jako pomost między wywiadem a społecznościami politycznymi”.

Podczas mojej służby w rządzie, ocena dotycząca bezpieczeństwa narodowego zawierałaby raporty przynajmniej z CIA, Agencji Wywiadu Obronnego (DIA) oraz Biura Wywiadu i Badań (INR) Departamentu Stanu. FBI było rzadko, jeśli w ogóle, włączane, chyba, że problem dotyczył egzekwowania prawa w Stanach Zjednoczonych. NSA mogła dostarczyć informacji wywiadowczych wykorzystywanych przez inne agencje, ale zazwyczaj nie wyrażała opinii na temat treści sprawozdań.

Co zauważyłem, gdy przeczytałem styczniowy raport? Nie było żadnej wzmianki o INR ani DIA! Wyłączenie DIA może być zrozumiałe, ponieważ jego mandat dotyczy przede wszystkim sił zbrojnych, tylko że raport przypisuje ingerencję GRU, tj. rosyjskiemu wywiadowi wojskowemu. DIA jest organem amerykańskiego wywiadu posiadającym najwięcej wiedzy eksperckiej na temat GRU. Czy zgadzała się z tą atrybucją rosyjskich działań? Raport na ten temat milczy.

Pominięcie INR jest bardziej jaskrawe, ponieważ raport o zagranicznej działalności politycznej nie mógł pochodzić od amerykańskiej społeczności wywiadowczej bez jej udziału. W końcu, jeśli chodzi o oceny zagranicznych intencji i zagranicznej działalności politycznej, służby wywiadowcze Departamentu Stanu są zdecydowanie najbardziej kompetentne i zorientowane. Za moich czasów, INR raportowało dokładnie o reformach Gorbaczowa, podczas gdy szefowie CIA twierdzili, że Gorbaczow ma takie same cele jak jego poprzednicy.

I tu pojawia się kwestia należytej staranności. Pierwsze pytanie, które powinni zadać odpowiedzialni dziennikarze i politycy, brzmi: „Dlaczego INR nie jest reprezentowane? Czy ma odrębną opinię? Jeśli tak, jaka jest ta opinia?”. Najprawdopodobniej oficjalna odpowiedź brzmiałaby, że jest to „informacja niejawna”. Ale dlaczego miano by ją utajniać? Czy opinia publiczna nie zasługuje na to, aby wiedzieć, że jedna z kluczowych agencji wywiadowczych ma odmienne zdanie?

Drugie pytanie powinno być skierowane do CIA, NSA i FBI: czy wszyscy ich analitycy zgadzali się z tymi wnioskami, czy też byli podzieleni w swoich wnioskach? Jaki był powód starannego dobierania analityków i odejścia od zwyczajowej praktyki pozyskiwania analityków już działających i już odpowiedzialnych za śledzenie zaistniałych problemów?

Jak poinformował mnie niedawno wysoki urzędnik, Biuro Wywiadu Departamentu Stanu miało w rzeczywistości odmienne zdanie, ale nie wolno było go wyrazić. Tak więc raport ze stycznia 2017 nie był wynikiem pracy „wspólnoty wywiadowczej”, ale raczej trzech agencji wywiadowczych, z których dwie nie istnieją po to, ani nie muszą posiadać żadnej kompetencji, aby oceniać zagraniczne intencje. Zadaniem FBI jest egzekwowanie prawa federalnego. Zadaniem NSA jest przechwytywanie komunikacji innych państw i ochrona naszej. Jej rolą nie jest ocenianie treści tego, co jest przechwytywane, zadanie to jest realizowane przez innych, w szczególności przez CIA, DIA (jeśli jest to wojskowa komunikacja) lub INR Departamentu Stanu (jeśli jest to komunikacja polityczna).

Warto mieć na uwadze, że raporty agencji wywiadowczych odzwierciedlają poglądy szefów agencji i niekoniecznie są wyrazem zgodności poglądów ich analityków. Szefowie CIA i FBI są mianowani przez polityków, podczas gdy szef NSA jest oficerem wojskowym, jego agencja gromadzi dane, a nie jest ich analitykiem, z wyjątkiem dziedzin kryptografii i bezpieczeństwa komunikacji. Uderzające jest to, że w relacjach prasowych i dyskusjach w Kongresie na temat styczniowego raportu oraz w kolejnych oświadczeniach szefów CIA, FBI i NSA, nigdy nie padały pytania dotyczące stanowiska INR lub tego, czy analitycy z wymienionych agencji zgadzali się z konkluzjami.

Odłóżmy te pytania na bok i spójrzmy na sam raport. Na pierwszej stronie dokumentu zwróciłem uwagę na następujące stwierdzenie: „Nie dokonaliśmy oceny wpływu działalności rosyjskiej na wynik wyborów w 2016 roku. Amerykańska Wspólnota Wywiadowcza jest odpowiedzialna za monitorowanie i ocenę intencji, zdolności i działań podmiotów zagranicznych; nie analizuje amerykańskich procesów politycznych, ani amerykańskiej opinii publicznej”.

Jak można jednak ocenić, czy działalność była formą „ingerencji” w wybory bez oceny jej wpływu? Wszak jeśli działanie nie miało wpływu na wynik wyborów, nie można go nazwać ingerencją. To zastrzeżenie nie przeszkodziło jednak dziennikarzom i politykom w cytowaniu raportu jako dowodu, że „Rosja ingerowała” w wyborach prezydenckich USA w 2016 roku.

Jeśli chodzi o szczegóły, raport jest pełne twierdzeń, insynuacji i opisu „zdolności”, ale w dużej mierze pozbawiony jest jakichkolwiek dowodów na poparcie swoich twierdzeń. Zostało to „wyjaśnione” przez stwierdzenie, że większość dowodów pozostaje tajna i nie można ich ujawnić bez ujawnienia źródeł i metod wywiadowczych. Twierdzenia są formułowane z „dużą pewnością” lub od czasu do czasu „umiarkowaną pewnością”. Po przeczytaniu wielu raportów wywiadowczych mogę powiedzieć, że jeśli istnieje niepodważalny dowód czegoś, zostanie to stwierdzone jako fakt. Użycie określenia „duża pewność” jest tym, co zwykli ludzie nazywają „naszym najlepszym przypuszczeniem”. „Umiarkowana pewność” oznacza „niektórzy z naszych analityków uważają, że to może być prawda”.

Stwierdzono m.in., że osoba nazywająca się „Guccifer 2.0” jest instrumentem GRU, i że zhackowała e-maile z komputerów Narodowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC) oraz przekazała je Wikileaks. Tym, czego raport nie tłumaczy, jest fakt, że haker, lub zagraniczna służba wywiadowcza, jest w stanie łatwo zostawić fałszywy ślad. Program opracowany przez CIA z pomocą NSA w tym celu został ujawniony i opublikowany. Emerytowani eksperci NSA zbadali dane „Guccifer 2.0” w Internecie i doszli do wniosku, że nie zawierają one śladów hackowania w Internecie, lecz zostały pobrane lokalnie. Co więcej, dane zostały zmodyfikowane i zmanipulowane, co doprowadziło do wniosku, że „Guccifer 2.0” to totalny wymysł.

Twierdzenia raportu dotyczące dostarczenia e-maili DNC do WikiLeaks są wątpliwe, ale ważne jest ostateczne oświadczenie w tym względzie: „Ujawnienia za pośrednictwem WikiLeaks nie zawierały ewidentnych fałszerstw”. Innymi słowy, to, co zostało ujawnione, było prawdą! Tak więc Rosjanie są oskarżani o „zdegradowanie naszej demokracji” poprzez ujawnienie, że DNC próbowało ustalić nominację konkretnego kandydata, zamiast pozwolić, aby prawybory wyłoniły kandydata. Zawsze uważałem, że przejrzystość jest zgodna z wartościami demokratycznymi. Najwyraźniej ci, którzy sądzą, że prawda może degradować demokrację, mają dość dziwaczne – delikatnie mówiąc – pojęcie demokracji.

Większość ludzi, słysząc, iż jest „faktem” to, że Rosja ingerowała w nasze wybory, musi myśleć, że rosyjscy agenci rządowi włamali się do maszyn liczących głosy i przerzucili głosy na faworyzowanego kandydata. W rzeczywistości byłoby to przerażające i uzasadniałoby najbardziej bolesne sankcje. Ale to jest właśnie rzecz, o której nie napisano w raporcie „wywiadu” z 6 stycznia 2017 roku. Oto, co napisano: „Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego [DHS] ocenia, że ​​typy systemów, które rosyjscy aktorzy zaatakowali lub narazili na szwank, nie miały udziału w liczeniu głosów”.

Jest to ważne stwierdzenie agencji, która jest uprawniona do oceny wpływu działalności zagranicznej na Stany Zjednoczone. Dlaczego nie skonsultowano się z nią w sprawie innych aspektów raportu? A może konsultowano się z nią i odmówiła ona poparcia wniosków? Jest to kolejne oczywiste pytanie, które powinien zadać każdy odpowiedzialny dziennikarz lub kompetentny polityk. Wybitni amerykańscy dziennikarze i politycy wykorzystali ten nędzny, politycznie motywowany raport jako dowód „rosyjskiej ingerencji” w wyborach w USA nie udając nawet, że dochowano należytej staranności. Obiektywnie rzecz biorąc, działali jako wspólnicy, starając się zablokować jakąkolwiek poprawę stosunków z Rosją, mimo, że współpraca z Rosją w celu uporania się ze wspólnymi zagrożeniami ma kluczowe znaczenie dla obu krajów. To tylko część historii o tym, jak bez powodu, stosunki amerykańsko-rosyjskie stały się niebezpiecznie konfrontacyjne. Jeśli Bóg pozwoli, niedługo napiszę o innych aspektach.

Jack Matlock, Jr.

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Dodaj komentarz

  1. dls Maverick
    dls Maverick :

    Pisze Wam prosto z Dallas: DNC (Demokratic National Commetee) wraz z Clintonowa skapowal sie, iz Rosjanie moga wplynac na wybory, ale przegrali je, a zaraz potem ogloszono ze „Ruscy macili”. Gdyby wygrala Hilara, nigdy bysmy sie o tym nie dowiedzieli. I pamietajcie, ze system wyborczy Stanow Zjednoczonych nie jest podlaczony do internetu, zatem nie mozna zmieniac liczb z glosowan z poszczegolnych stanow.

    • zefir
      zefir :

      @dls Maverick :Piszesz z Dallas,więc wg mnie z tego sedna Ussmanii. Objaśnij więc gdyż nie mogę zrozumieć,jak Rosjanie mogli wpłynąć na wybory ussmańskie?Przecież eksportowa demokracja USA dominuje w świecie,czyżby nie w USA?Czy mamy rozumieć,że nie Konstytucja USA lecz postsowiecka propaganda jest w domeną w USA? Nie dowierzam bowiem by Amerykanie byli przeciwni swej Konstytucji i dowierzali bzdetnym ,propagandowym,antyamerykańskim propagandystom z Kremla.Tak na moje laika spojrzenie to nie Rosja zagraża USA lecz Żydzi,to oni swą kasą USA na manowce sprowadzają.