Wielka Brytania w nowej rzeczywistości

Opuszczenie Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię postrzegane jest przez brytyjskie media przez pryzmat ich politycznych sympatii. Konserwatywne media wieszczą początek nowej ery, natomiast lewicowo-liberalne ostrzegają przed negatywnymi konsekwencjami takiego kroku. Wszystkie nie mają jednak wątpliwości, że brexit tak naprawdę dopiero się zaczyna.

Weekendowe wydania brytyjskich gazet były oczywiście poświęcone głównie ostatecznemu porzuceniu unijnych struktur. Trudno się oczywiście temu dziwić, bo serial związany z brexitem trwał przez blisko cztery lata – referendum na ten temat odbyło się przecież w czerwcu 2016 roku. Od tego czasu Wielka Brytania doczekała się już trzeciego rządu, który od grudnia ubiegłego roku tworzy Boris Johnson. Przez cztery lata wiele się zmieniło, jednak Brytyjczycy nie wydają się żałować swojej decyzji, a świadczą o tym choćby tysiące uczestników piątkowych wieców świętujących brexit.

„Brexit się zaczyna, a nie kończy”

Tytuł redakcyjnego komentarza konserwatywnego tygodnika „The Spectator”[1] mówi wszystko. Magazyn nie przywiązuje większej wagi do samego dnia opuszczenia UE przez Wielką Brytanię, ponieważ jest jedynie chwilą dającą szansę na stworzenie nowej polityki gospodarczej. Johnson tak naprawdę zacznie więc trudne negocjacje od nowa, przy czym jest w stanie poradzić sobie z tym wyzwaniem lepiej niż jego poprzedniczka, czyli premier Theresa May.

Tygodnik nie ukrywa jednocześnie, że wyjście z UE rzeczywiście kreuje nową rolę Wielkiej Brytanii. Ma nią być status największego sojusznika Brukseli. „The Spectator” przypomina bowiem, że porzucenie zbiurokratyzowanych unijnych struktur nie oznacza, iż Zjednoczone Królestwo opuszcza Europę. Dalej pozostaje częścią jej geografii, historii, kultury oraz handlu. Z tego powodu ma istnieć wiele obszarów, w których Wielka Brytania będzie odnosić większe korzyści niż w trakcie swojej przynależności do UE. Tę kwestię najlepiej miała ująć szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, która mówiła niedawno o negocjacjach na temat budowy sojuszu, a nie jego demontażu.

Największym wyzwaniem stojącym przez Johnsonem ma być z kolei dokończenie tego, czego nie była w stanie zrobić wspomniana już May. Musi on wyjaśnić Brukseli, że w przypadku niepowodzenia negocjacji, Londyn może szukać nowych sojuszników nawet kosztem ewentualnej wojny handlowej. Samo referendum na temat opuszczenia UE pokazało bowiem, że brytyjskie społeczeństwo przykłada dużą wagę do demokratycznej kontroli swojego własnego prawa, nawet jeśli poniesie z tego powodu niewielkie koszty ekonomiczne. Jednocześnie wynik głosowania z 2016 roku pokazał, że Brytyjczycy są zainteresowani nie wzrostem gospodarczym za większą cenę, ale bardziej sprawiedliwym podziałem wytworzonych dóbr.

„The Spectator” oczekuje zresztą nowej polityki ekonomicznej rządu. Ma ona polegać przede wszystkim na ograniczeniu imigracji, aby w ten sposób brytyjskie firmy musiały na szerszą skalę wprowadzać automatyzację. Zbyt wiele przedsiębiorstw korzysta z napływu obcokrajowców, podczas gdy wynagrodzenia sporej części Brytyjczyków są zbyt małe. Dzieje się tak, ponieważ muszą oni wykonywać niskopłatne prace, które mogłyby zostać w łatwy sposób zastąpione przez maszyny. Brytyjski rząd powinien więc zdaniem tygodnika postawić w rozmowach z UE zwłaszcza na kwestię kontroli granic, nie zamykając się jedynie na osoby wysoko wykwalifikowane.

UE nie proponowało reform

Prawicowy dziennik „Daily Express”[2], czyli czołowe medium wspierające kampanię na rzecz Brexitu, nie kryje oczywiście swojego zadowolenia z piątkowego wydarzenia. Jednocześnie pismo zauważa, że to Bruksela jest przede wszystkim winna decyzji Londynu. Konserwatywni politycy przez kilka lat mieli bowiem podróżować po państwach UE, aby przekonywać je do reformy tej organizacji. Widać było jednak wyraźnie, że oczekiwania państw europejskich i Wysp Brytyjskich stale się rozmijały.

Zobacz także: Szybki brexit daje zwycięstwo

Wielka Brytania chciała kompleksowych reform, począwszy od imigracji i polityki regionalnej, a skończywszy na rybołówstwie i bezpieczeństwie Wspólnoty. Tymczasem pozostałe państwa europejskie wolały zmierzać w kierunku coraz ściślejszej unii, co rozmijało się z brytyjskimi ambicjami. Wyraził to zresztą były premier David Cameron, który uzasadniając decyzję o referendum mówił o ofercie reform, które właściwie niczego nie zmieniały.

Oczywiście nie wszyscy Brytyjczycy mieli popierać podobne poglądy, ale „Daily Express” miało należeć do mediów wyraźnie akcentujących potrzebę nadania Wielkiej Brytanii nowego kierunku. Gazeta podkreśla, że kampania referendalna była niezwykle trudna, ale ostatecznie okazała się być zwycięska. Teraz Wielka Brytania jako niezależne państwo stoi przed ogromną szansę, aby jako wolny kraj decydować o swojej przyszłości i ewentualnych sojuszach. Wyjście z UE ma być więc nowym rozdziałem w historii brytyjskiego narodu.

Porażka narodu

Zupełnie inne nastroje panują po lewej stronie sceny politycznej. Prestiżowy lewicowy dziennik „The Guardian”[3] w swoim redakcyjnym komentarzu przyznaje, że zwolennicy pozostania w UE ponieśli całkowitą porażkę, a sama decyzja o wyjściu ze Wspólnoty jest „tragicznym błędem narodowym”. Dziennik stara się przy tym kwestionować wyniki głosowania, przypominając o prawie połowie głosów przeciwnych zerwaniu z Brukselą. Pod tym względem ważny ma być zwłaszcza głos mieszkańców Szkocji, Irlandii Północnej, Londynu oraz młodych Brytyjczyków.

Jednocześnie „The Guardian” niczym „The Spectator” podkreśla, że wyjście z UE nie oznacza opuszczenia Europy. Państwa unijne będą wciąż najpopularniejszym celem wyjazdów brytyjskich obywateli, a ponadto pozostaną one najważniejszym partnerem handlowym Zjednoczonego Królestwa. Ponadto z UE będą łączyć Wielką Brytanię więzy historii, kultury, przemysłu i handlu. Zbiór „wspólnych ludzkich uczuć” ma tym samym przekraczać różnice językowe oraz granice państwowe”.

Lewicowe pismo nie ma jednocześnie wątpliwości, że Brexit jest głosem społeczeństwa przeciwko wielu nierozwiązanym problemom. Zwraca ono uwagę na wyniki niedawnego sondażu, w którym 61 proc. Brytyjczyków wyrażało niezadowolenie ze stanu brytyjskiej demokracji. Widzieli oni bowiem wyraźne odrealnienie liberalnych elit i pogarszające się warunki życia. Refleksję powinna podjąć również UE, która nie potrafiła wypracować odpowiedniego balansu pomiędzy wszystkimi unijnymi państwami. Dziennik upatruje więc możliwości powrotu do UE po jej reformie, gdy będzie ona działać dynamiczniej i zapewni zamożność swoim obywatelom.

Marcin Ursyński

[1] https://www.spectator.co.uk/2020/02/brexit-is-the-start-not-the-end/

[2] https://www.express.co.uk/comment/expresscomment/1236239/EU-news-brexit-latest-reform-andrea-leadsom

[3] https://www.theguardian.com/commentisfree/2020/jan/31/the-guardian-view-on-britain-leaving-the-eu-still-part-of-europe

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply