Armeńska opozycja od kilku dni świętuje swój wielki sukces, jakim po kilku próbach przeprowadzenia rewolucji w kraju stało się powołanie Nikola Pasziniana na stanowisko szefa rządu. Dopiero teraz zaczną się jednak prawdziwe schody, ponieważ rządzący dotychczas republikanie wcale nie zamierzają popierać poczynań nowego gabinetu, a w polityce zagranicznej Armenia nie ma większego pola manewru.

Paszinian nie miał co prawda żadnego kontrkandydata, ale został powołany na stanowisko premiera dopiero w drugim głosowaniu, kiedy poza ugrupowaniami dotychczasowej opozycji poparło go także kilku posłów Republikańskiej Partii Armenii (HHK). Republikanie nie mieli przy tym większego wyboru, ponieważ mogli jedynie ugiąć się pod naciskiem protestujących, którzy po rezygnacji Serża Sarkisjana nie zaakceptowali także powrotu Karena Karapetiana na fotel szefa rządu. Po pierwszym głosowaniu uczestnicy trwających od połowy kwietnia demonstracji zablokowali większość szlaków komunikacyjnych, stąd władze Republikanów oddelegowały część swoich posłów do poparcia gabinetu Pasziniana.

Życie opozycjonisty

W skład nowego rządu nie wchodzi jednak żaden przedstawiciel HHK, dlatego jest to gabinet wyraźnie mniejszościowy. Pasziniana zdecydowały się bowiem poprzeć zazwyczaj skłócone ugrupowania opozycyjne, a więc jego sojusz „Wyjście”, Kwitnąca Armenia oraz lewicowa Armeńska Federacja Rewolucyjna. Druga z tych partii była zresztą zawsze uważana za wydmuszkę HHK, ponieważ jej lider Gagik Carukian należy do czołowych armeńskich oligarchów, a takiej pozycji nie uzyskują w tym kraju osoby spoza ścisłego układu polityczno-gospodarczego.

Sam Paszinian nigdy nie miał jednak związków z obozem republikańskiej władzy. Był jej przeciwnikiem już w czasie upadku Związku Radzieckiego i powstawania niepodległej Armenii, dlatego nie mógł choćby dokończyć studiów dziennikarskich. Przez kilkanaście lat pracował dla opozycyjnych gazet, a przed ośmioma laty z powodu swojej działalności trafił do więzienia pod zarzutem organizacji masowych rozruchów. Stricte polityczną aktywność rozpoczął dziesięć lat temu, kiedy znalazł się w sztabie wyborczym Lewona Ter-Petrosjana, czyli pierwszego prezydenta kraju po odzyskaniu niepodległości. Od 2012 roku nowy szef rządu jest natomiast parlamentarzystą.

Życiorys Pasziniana jest więc dobrze znany, w tym dokładnie prześwietlony przez pro-republikańskie media, ale dużo trudniej określić jest jego poglądy. Uczestniczył on przede wszystkim w inicjatywach opowiadających się za demokratyzacją życia politycznego w Armenii, walką z korupcją, ukróceniem nietykalności oligarchów oraz opowiadających się za zbliżeniem z państwami zachodnimi. W czasie protestów prezentował z kolei swoje niezwykle populistyczne oblicze, co w kontekście społecznych rewolucji wydaje się być nieuniknione.

Bez konfliktu z Rosją

Opozycyjni politycy na całym świecie obiecują swoim zwolennikom złote góry, a jednocześnie nie muszą brać za nic odpowiedzialności dopóki nie przejmą władzy. Punkt widzenia zależy więc od punktu siedzenia, co Paszinian udowodnił już w swoich pierwszych deklaracjach po przejęciu władzy. Polityk ten był bowiem zawsze przeciwnikiem udziału Armenii w strukturach Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, stworzonej oczywiście pod patronatem Rosji, ale obecnie zupełnie nie wydaje się być zainteresowany ochłodzeniem armeńsko-rosyjskich stosunków.

Paszinian zajmując dotąd jednoznacznie pro-zachodnie stanowisko krytykował uzależnienie swojego kraju od Rosji, natomiast obecnie mówi już o konieczności bliskiej współpracy Erywania oraz Moskwy. Nowy armeński premier wyraził wręcz nadzieję, że mimo rosyjskich obaw wzajemne stosunki będą jeszcze lepsze, ponieważ masowe protesty przeciwko republikańskim władzom nie miały wiele wspólnego z polityką zagraniczną kraju. Jej główna strategia ma zresztą nie ulec większym zmianom.

Między innymi z tego powodu Paszinian w pierwszą zagraniczną podróż wyruszył właśnie do Rosji, gdzie 14 maja przy okazji szczytu wspomnianej Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej spotkał się z tamtejszym prezydentem Władimirem Putinem. Warto przy tym podkreślić, że Moskwa od początku armeńskiego kryzysu zachowywała dużą powściągliwość, co można uznać za swego rodzaju novum w jej podejściu do przemian politycznych w postradzieckich republikach. Putin był zresztą jednym z pierwszych zagranicznych przywódców, którzy przesłali gratulacje nowemu armeńskiemu premierowi.

Z powodu geopolitycznych uwarunkowań trudno się jednak dziwić, że Paszinian nie zamierza zmieniać polityki Erywania wobec Moskwy, a sami Rosjanie nie obawiali się utraty kolejnego państwa ze strefy swoich wpływów. Rosyjskie firmy są bowiem zbyt ważne dla armeńskiej gospodarki, aby ten niezwykle biedny kraj mógł pozwolić sobie na pogorszenie wzajemnych stosunków, a dodatkowo Armenia w swoim najbliższym otoczeniu nie posiada żadnych przyjaciół. Relacje z Turcją z powodu historycznych uwarunkowań nie istnieją, Iran sam blisko współpracuje z Rosją, natomiast konflikt z Azerbejdżanem o Górski Karabach powoduje, iż Armenia potrzebuje silnego protektora swoich interesów właśnie w postaci Rosji. Sympatia do Moskwy jest w tym kraju zresztą powszechna, ponieważ jest ona uważana za patrona wschodniego chrześcijaństwa.

O zmiany będzie trudno

Polityka zagraniczna nie ma być więc obszarem poważnych zmian, bo nie oczekiwali tego także protestujący, z kolei w pozostałych kwestiach Paszinian będzie miał niezwykle trudne zadanie. Demonstrujący uwierzyli w sporą część jego populistycznych haseł, dlatego oczekują szybkiej rozprawy z oligarchami, poszerzenia swobód obywatelskich oraz poprawy swojej sytuacji materialnej. Poradzenie sobie z bezrobociem dotykającym blisko jedną piątą populacji i ubóstwem w jakim żyje jedna trzecia społeczeństwa, a także powstrzymanie masowej emigracji młodych ludzi oraz wykształconych specjalistów nie jest z pewnością zadaniem możliwym do załatwienia w nieodległej przyszłości.

Na razie Paszinianowi udało się natomiast dokonać pewnej czystki w administracji państwowej. Dotknęła ona zwłaszcza osób związanych z resortami siłowymi, w szczególności w policji i służbach specjalnych. Dużo trudniej będzie jednak ograniczyć powiązania polityki z biznesem, zwłaszcza w kontekście wpływów tzw. klanu karabachskiego, czyli grupy wpływowych rodzin z tego zapalnego regionu, która kontroluje większość armeńskich bogactw. Blokowanie reform nie będzie przy tym specjalnie trudne, bo jak już wspomniano Paszinian tworzy rząd mniejszościowy, dlatego w celu przeprowadzenia nawet powierzchownych zmian musiałby zdobyć poparcie części republikańskiego establishmentu.

To mogłoby się jednak nie spodobać uczestnikom społecznej rewolucji. Z tego powodu Paszinian jest przede wszystkim zwolennikiem przedterminowych wyborów parlamentarnych, ponieważ liczy, iż wraz z innymi grupami dotychczasowej opozycji uzyskałby większość mandatów w Zgromadzeniu Narodowym. Rozpisanie nowych wyborów, po zmianie przepisów ułatwiających oszustwa podczas głosowania, było zresztą jednym z głównych postulatów uczestników protestów przeciwko rządom Sarkisjana.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply