W czwartek przedstawiciele polskich organizacji i społeczności szkolnych zebrali się na manifestacji w Wilnie, by wyrazić sprzeciw wobec polityki litewskiego ministerstwa oświaty.

Bezpośrednią przyczyną wystąpienia lokalnych Polaków jest niezgoda ministerstwa na zarejestrowanie starszych klas w siedmiu gimnazjach z polskim językiem nauczania. Problem pojawił się w Gimnazjach im. Św. Kazimierza w Miednikach, im. Tadeusza Konwickiego w Bujwidzach, im. Św. Jana Bosko w Jałówce, im. Św. Urszuli Ledóchowskiej w Czarnym Borze, im. w rejonie wileńskim, a także w Gimnazjum im. Pawła Brzostowskiego w Turgielach, im. Adama Mickiewicza w Dziewieniszkach, im. Anny Krepsztul w Butrymańcach w rejonie solecznickim. Od początku roku swoją walkę o oddalenie perspektywy likwidacji samodzielności organizacyjnej toczy Gimnazjum im. Longina Komołowskiego w Połukniu w rejonie trockim, z tym, że tam decyzję o jej likwidacji już zaczęły forsować rejonowe władze samorządowe, które w praktyce rozwiązały dwie najstarsze klasy już po rozpoczęciu roku szkolnego.

O litewskiej polityce pod czeską ambasadą

Na miejsce protestu Polacy Wileńszczyzny wybrali ul. Biruty przy ambasadzie Czech w Wilnie. Uznali oni, że sprawujący obecnie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej Czesi są właściwym adresatem skarg na politykę, którą ocenią jako dyskryminacyjną. Dodatkowo, jak wskazał polski portal na Litwie L24.lt, Czechy mogą być przykładem poszanowania praw mniejszości narodowej. Konkretnie wskazywano na mniejszość polską na Zaolziu, która otrzymuje do państwa czeskiego to, czego odmawia Republika Litewska.

Władze miejskie nie zezwoliły na zajmowanie jezdni toteż manifestanci zajęli chodniki po obu stronach jezdni. Zebrało się kilkaset działaczy polskich organizacji politycznych i społecznych i nauczycieli oraz uczniów w różnym wieku, który stanowili zdecydowaną większość protestujących. Poza tymi zagrożonymi bezpośrednio działaniami władz, byli też przedstawiciele szkół nie doświadczonych małą liczbą uczniów, którzy jednak uznali za konieczne okazać swoją solidarność mniejszym społecznościom szkolnym.

W tłumie można było wyłowić deputowanych Sejmu Litwy z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin Ritę Tamašunienė i Czesława Olszewskego, byłego wiceprzewodniczącego Seimasu i byłego ministra komunikacji z ramienia tej partii Jarosława Narkiewicza oraz mer rejonu wileńskiego Marię Rekść.

Niemal każda społeczność była dobrze rozpoznawalna dzięki tabliczkom z nazwami poszczególnych szkół. Dominowały te z rejonów wileńskiego i solecznickiego. Młodzież trzymała w rękach biało-czerwone flagi i transparenty z napisami w języku angielskim i polskim określającymi politykę władzy Litwy jako dyskryminację. W przerwach między przemówieniami o raczej poważnym tonie nutę odprężenia odśpiewywał zespół wokalny uczennic Gimnazjum z Połukni.

Wiec rozpoczęła dyrektorka tegoż najbardziej doświadczonego przez działania władz gimnazjum Renata Krasowska, która poinformowała, że skutkiem tych działań jest to, że nauczyciele w tej placówce mogą nie otrzymać wypłat za pierwszy miesiąc roku szkolnego.

Walka jak maraton

Do zebranych przemówił po niej prezes Związku Polaków na Litwie i przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin Waldemar Tomaszewski, reprezentujący partię w Parlamencie Europejskim. Wezwał on swoich rodaków do walki “spokojnej” i “pokojowej”, ale zarazem “pryncypialnej” i “natarczywej” o utrzymanie zagrożonych placówek szkolnych – “musimy przygotować się na długą batalię”. Jak uznał, obecne władze Litwy podejmują próbę “likwidacji głównego filaru tożsamości, języka ojczystego, kultury” Polaków Wileńszczyzny. “Ubolewamy, że w ogóle musimy się bronić w ten sposób, bo to przecież nie jest Białoruś, nie jest to jakiś kraj Bliskiego Wschodu, to jest centrum Europy, to jest kraj demokratyczny, jakby” – powiedział przewodniczący AWPL-ZChR.

Uznał on, że prawdziwa demokracja polega na wypracowywaniu przez władze decyzji w porozumieniu ze społeczeństwem na możliwie najniższym szczeblu. Tymczasem na Litwie, według lidera polskiej partii, mamy do czynienia z “działaniem buldożerowym, którym chcą zniszczyć nasze szkolnictwo i na to nie ma i nie będzie naszej zgody”. Gromką deklarację przywitały oklaski.

Tomaszewski uznał, że walka o polskie szkoły będzie “maratonem” i mówił o kolejnych szykowanych protestach. Uznał kilkusetosobowy protest, obliczany przez niego na 600 osób, organizowany w godzinach pracy za sukces polskiego środowiska. Wskazywał, że dążenia do likwidacji oświaty w języku polskim pojawiły się w Republice Litewskiej już w latach 90 XX w. Powołał się przy tym na Konwencję ramową o ochronie mniejszości narodowych Rady Europy zabraniającej ograniczania już nabytych przez te mniejszości praw. Nie wpisywanie uczniów do państwowego rejestru lider Związku Polaków uznał za sprzeczne z prawem litewskim oraz za niegodne “cywilizowanego państwa”. Porównał takie praktyki, do praktyk okupacyjnych. Wezwał Polaków Wileńszczyzny do zorganizowania zbiórki dla nauczycieli z Gimnazjum w Połukniu, którzy nie dostaną wypłat za wrzesień.

Nie jesteście sami

Na proteście obecny był prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Tadeusz Adam Piłat. Deklarował, że gotów jest wspierać Polaków Wileńszczyzny w ich “słusznej sprawie”, “w obronie waszych szkół, w obronie waszych dzieci, w obronie waszej tożsamości narodowej, bez której nikt nie ma przyszłości”. 42 organizacje polonijne z 27 krajów, zrzeszone w Unii, gotowe są wspierać Polaków na Litwie. Unia już wystąpiła do litewskich władz państwowych i samorządowych w rejonie trockim. Jak stwierdził Piłat “wiemy co to znaczy zamykanie szkół” dodając, że organizacja w przeszłości skutecznie wpierała polską oświatę w Czechach czy na Łotwie. Powołał się przy tym na swoje 40-letnie doświadczenie pracy jako nauczyciel. “Nasz głos będzie słyszalny tylko wtedy, gdy młode pokolenie otrzyma naukę języka polskiego” – podsumował działacz polonijny ze Szwecji. “Jesteście przykładem dla dużej części Polaków w Europie, jeśli chodzi o waszą walkę o polskość” – zwrócił się do miejscowych – “Nie jesteście sami. Jesteśmy z wami”.

“Nie udało się skompletować klasy XI” – powiedział naszemu korespondentowi stojący ze swoimi nauczycielami i wychowankami dyrektor szkoły im. Św. Jana Bosko w Jałówce Zbigniew Czech – “Zabrakło czterech uczniów. Na dziś klasa nadal uczy się”. Placówka jest jedną z ośmiu zagrożonych nową polityką litewskich władz. Mówiąc o decyzji władz o nie wpisywaniu dzieci z niekompletnych klas do rejestru uczniów stwierdził – “dostaliśmy tę wiadomość nieoczekiwanie”.

Czech podkreślił, że w szkole w podwileńskiej miejscowości uczy się w tym roku łącznie 215 uczniów i to pierwszy przypadek, gdy nie udało się zebrać po minimum 12 uczniów w każdej z klas. Uznał on, że szkoły mniejszości narodowych nie powinny być traktowane tak jak zwykłe szkoły litewskojęzyczne służące większości obywateli. Koncentrowanie dzieci w większych szkołach spowoduje dla wielu z nich konieczność męczących dojazdów co zmniejszy, według dyrektora, efektywność nauczania.

Optymalizacja po litewsku

“Chodzi o to, że prowadzona jest optymalizacja sieci szkół i ona zakłada dane liczbowe, które obejmują i szkoły mniejszości narodowych, i szkoły litewskie” – tłumaczyła naszemu korespondentowi Krystyna Dzierżyńska – wiceprezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie “Macierz Szkolna”. Zasady ustanowione przez litewskie ministerstwo edukacji w grudniu zeszłego roku stanowią, że w dwóch najstarszych klasach w gimnazjach (tak określa się w litewskiej nomenklaturze pełne szkoły od klasy I do matury) musi być 12 uczniów. Jeśli taki komplet się nie zbierze, uczniowie… przestają być uczniami. Nie trafiają do nowego ministerialnego rejestru i formalnie przestają istnieć dla litewskiego systemu oświatowego.

Dzierżyńska podkreśla niesłuszność traktowania szkół mniejszości narodowych na równi ze standardowymi szkołami litewskojęzycznymi przypominając, że na Wileńszczyźnie działają w tych samych miejscowościach różne rodzaje szkół – obok tych z polskim językiem nauczania są i standardowe szkoły litewskie, a czasem jeszcze placówki z rosyjskim językiem nauczania. Obłożenie placówek jest więc mniejsze.

“Ministerstwo przedstawiło taką propozycję, że te dzieci i młodzież mogą zostać, uczyć się w swojej szkole, ale prawnie będzie należała do innego gimnazjum” – powiedziała o polityce resortu edukacji Dzierżyńska – “To jest fikcja. Po co robić takie karkołomne rzeczy? Realnie doprowadzi to do zmniejszenia liczby szkół na Wileńszczyźnie”.

Wiceprezes “Macierzy Szkolnej” podkreśla, że o ile władze centralne od lat nie przyznawały finansowania na klasy składające się z mniej niż 12 uczniów, to przynajmniej nie przeszkadzały ich funkcjonowaniu w sytuacji, gdy na ich finansowanie decydowały się same samorządy. Tak działo się przez lata w rejonach zarządzanych przez AWPL-ZChR. Jednak zgodnie z nowymi ministerialnymi wytycznymi zostało to po prostu zabronione w przypadku więcej niż jednej klasy.

“My jesteśmy za tym, aby liczba dzieci w rejonach, gdzie są szkoły mniejszości narodowych była dzielona na trzy kategorie: polską, rosyjską i litewską, i żeby nie było tych wymogów liczby dzieci. Po prostu szkoły mniejszości muszą rządzić się swoimi prawami, nie można im narzucać tego, co nie jest możliwe do zrealizowania.” – przedstawiła stanowisko swojej organizacji Dzierżyńska – “Inaczej doprowadzi to do zanikania tych mniejszych szkół. Gdy w jednym roku zabraknie w gimnazjum klasy XII lub XI to ona stanie się podstawową szkołą 10-klasową, a po paru latach 8-klasową, a dalej okaże się szkołą początkową”. Podkreśliła, że “Macierz Szkolna” monitowała w tej sprawie ministerstwo edukacji. Jednocześnie zadeklarowała wolę dalszego dialogu z władzami państwowymi. “Zwracamy się do władz Polski z prośbą – prosimy o poparcie” – Dzierżyńska skierowała apel także do Warszawy.

Małe jest piękne

Najważniejsi w całej sprawie są uczniowie. Po proteście nasz korespondent poprosił o opinię Sabinę Mickielewicz – uczennicę klasy maturalnej zagrożonego nową polityką władz Gimnazjum im. Anny Krepsztul w Butrymańcach w rejonie solecznickim . “Jestem zaniepokojona i jednocześnie przerażona. Codziennie mamy problemy z prawami mniejszości narodowych, ale przecież zamykanie szkoły jest jednocześnie rujnowaniem tego, co starano się budować przez wiele lat. Szkoła mogłaby działać całkiem bez różnych ograniczeń.” – twierdzi Sabina – “Po prostu nie wyobrażam sobie, iż pewnego dnia szkoła już nie będzie tą szkołą”.

Zapytana o to dlaczego mała szkoła w miejscowości zamieszkanej przez około 400 osób jest w jej odczuciu najlepsza Sabina odpowiada – “Do szkoły uczęszczam już 12 lat. Tak, za ten czas było wiele wrażeń – pozytywnych, jak też negatywnych, ale w tej szkole mogę być sobą, wyrażać własne zdanie, tu mam wielu kolegów, za którymi tęsknię nawet latem, tu są otwarci, zawsze gotowi mi pomóc nauczyciele, wiele zakątków tej szkoły jest dla mnie ważnych, na przykład muzeum szkolne. Właśnie do tej szkoły uczęszczał też mój ojciec. Myślę, że w innej szkole już nie będę odczuwać tego ciepła”.

Sabina interesuje się sztukami pięknymi, sama jej uprawia i docenia też to, że plastyka jest szczególnie doceniana w szkole, której patronką jest znana w regionie malarka ludowa – “Malarstwo jest dla mnie głównym zajęciem w czasie wolnym, czasami nawet na lekcjach szkicuję, zeszyty z matematyki, historii często są upiększane moimi rysunkami, ciekawię się też sketchbookingiem, ładnym pisaniem, upiększeniem konspektów, co jest dozwolone w mojej szkole, a w innych szkołach często to jest zabronione” – opisuje rychła maturzystka – “Jestem też przywiązana do nauczycielki z plastyki właśnie z tej szkoły, do której uczęszczam. Myślę, że lepszej pani już nie spotkam. Bardzo cieszy, że prace moje i innych uczniów ozdabiają ściany, półki w szkole, bo nasze prace są doceniane. Gdy osiągnę sukces w konkursach plastycznych zawsze słyszę słowa gratulacji, podziękowania i wsparcia od nauczycieli, administracji, kolegów, co też daje poczucie zjednoczenia, motywacji”

Jak podsumowuje – “W szkole są też organizowane unikalne projekty, jakich nie spotkam w innej, na przykład bardzo lubiany przez uczniów, nauczycieli i absolwentów projekt “Natchnieni wspomnieniami absolwentów naszego gimnazjum” kiedy absolwenci różnych promocji wracają do szkoły i dzielą się wrażeniami z czasów szkoły, naprowadzają nas na właściwą ścieżkę, odpowiadają na zadane przez nas pytania. Po takich spotkaniach wiem, iż szkoła jest zawsze otwarta i mile mnie czeka, zachwycam się opowieściami absolwentów i wyciągam wnioski”.

 

Karol Kaźmierczak/Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply